Kochani, dziękuję za doping i przepraszam za zwłokę w pisaniu ale czasu mi zabrakło Obiecuję, że w najbliższych dniach zabiorę się solidnie za moją relację i nadrobię zaległości Jeśli Nel mi pomoże (tak jak poprzednio ) to pojawią się tu dwa filmiki z kolonii uchatek i będziecie mogli zobaczyć jak blisko nich byliśmy a także posłuchać jakie dźwięki wydaje tyle zwierzaków na raz Nel, z góry dziękuję za pomoc
Piea, mam jeszcze jeden filmik ale Nel nie udało się go wstawić Ja niestety nie potrafię obrabiać filmów ani ich tu udostępniać A może Ty potrafisz? Albo ktoś inny chchciałby w tej sprawie pomóc? Osobie chętnej do pomocy mogę przesłać ten film mailem
Nel, jesteś wielka - udało Ci się dodać obydwa filmiki Dziękuję bardzo
Piea, już się zabieram za pisanie
Dana, na filmikach hałas nie jest duży bo stoimy z dala od uchatek. Przy brzegu Oceanu, gdzie było ich najwięcej było dość głośno, szczególnie jak dochodziło do jakiejś uchatkowej awantury Natomiast o zapachu już pisałam - nie był zbyt dokuczliwy ale wiał lekki wiatr i było chłodno więc może dlatego dało się wytrzymać.
Nasz pobyt w ogromnej kolonii uchatek dobiega końca. Wracając do autokaru zatrzymujemy się na chwilę przy dwóch kamiennych krzyżach (na zdjęciu widać niestety tylko jeden ).
Są to repliki krzyża zwanego padrão, który postawił tu w 1486 roku Diogo Cão. Diogo Cão był portugalskim żeglarzem i odkrywcą a także pierwszym Europejczykiem, który dotarł do Cape Cross. Właśnie od krzyża postawionego przez niego pochodzi obecna nazwa przylądka. Oryginalny padrão został usunięty przez Niemców w 1893 roku i przewieziony do Berlina – aktualnie znajduje się w Deutsches Historisches Museum. W jego miejsce początkowo ustawiono prosty, drewniny krzyż a dopiero dwa lata później wykonano kamienną replikę, która stoi do dzisiaj. Drugą replikę, bardziej podobną do pierwowzoru, ustawiono pod koniec XX wieku dzięki darowiznom osób prywatnych. Koło krzyża znajduje się napis brzmiący mniej więcej tak:
"W roku 6685 po stworzeniu świata i 1485 po narodzinach Chrystusa genialny, dalekowzroczny król Portugalii Jan II nakazał Diogo Cão, rycerzowi swego dworu, odkryć tę ziemię i wznieść tutaj to padrão".
Poniważ podczas spaceru wśród uchatek trochę nas przewiało jedziemy na przerwę do pobliskiej, położonej nad samym Oceanem Atlantyckim, Cape Cross Lodge. Jak przystało na obiekt usytuowany na Wybrzeżu Szkieletowym jest on „udekorowany” rozmaitymi fragmentami kości humbaków i innych mieszkańców Oceanu. Właśnie od licznych szkieletów wielorybów i uchatek pozostawionych kiedyś na tym wybrzeżu przez przemysł wielorybniczy pochodzi jego nazwa.
W otworze kości czaszki humbaka jakieś ptaszki uwiły sobie gniazdko
Hotelik ma też wyjście z drugiej strony, wprost na plażę więc nie sposób nie skorzystać z okazji do spaceru. Pogoda niestety nas nie rozpieszcza. Chociaż to Afryka jest chłodno i szaro – gdyby nie biegające wzdłuż Oceanu szakale można by pomyśleć, że jesteśmy późną jesienią nad naszym Bałtykiem...
Po spacerze znowu wracamy do autokaru i jedziemy zobaczyć kolejną atrakcję Wybrzeża Szkieletowego
Wybrzeże Szkieletowe (albo Wybrzeże Szkieletów) obejmuje pas ziemi o długości ponad 500 km i szerokości około 40 km. Ciągnie się ono od rzeki Kunene na północy Namibii aż do rzeki Ugab na południu (według innych do rzeki Swakop). Na jego terenie utworzono w 1971 roku (w obecnej formie od 1973 roku) Skeleton Coast National Park o powierzchni 16 000 km kwadratowych. Tereny te w przeszłości były chętnie odwiedzane przez portugalskich żeglarzy. Jednak ze względu na trudne warunki do żeglowania – liczne płycizny, gęste przybrzeżne mgły i silne prądy morskie uniemożliwiające odpłynięcie od brzegu nazywane były „bramą do piekła”. Rozbiło się tu mnóstwo statków, niektóre również współcześnie. Do dziś na wybrzeżu znajduje się ponad 1000 wraków lub ich pozostałości. I właśnie jeden z wraków jest naszym celem. Zanim jednak do niego dotrzemy jedziemy ponownie przez pustkowia. Wzdłuż drogi stoją samoobsługowe stoiska z pięknymi, lekko różowymi okazami kryształów soli. Opłatę za zakupy wrzuca się do puszki stojącej na stoliku – zwykle nikt tego nie pilnuje licząc zapewne na uczciwość przyjezdnych klientów
Mijamy też przedziwne, wielkie "konstrukcje" z opon - może pomagają kierowcom orientować się w terenie? Nie mam pojęcia
W końcu docieramy do celu. Dowcipnisie ułożyli taką oto "figurę" na piasku przypominającą jak kończyli tu rozbitkowie ze statków
Mimo „ostrzeżenia” dzielnie idziemy do przodu. Już z daleka widać niewielki wrak statku, który osiadł blisko brzegu. Jest to wrak kutra rybackiego Zeila zbudowanego w 1975 roku w norweskiej stoczni. Pływał on w Angoli a następnie został sprzedany na złom indyjskiej firmie. Kiedy go holowano z Walvis Bay do Bombaju w nocy pękła lina. Statek dryfował jakiś czas aż został wyrzucony w sierpniu 2008 roku na namibijski brzeg. Do dziś pozostaje w niezłym stanie i jest miejscem gniazdowania tamtejszych ptaków Podobno wolno przy nim nurkować.
Zdjęcie pamiątkowe jest więc można iść do autokaru Po drodze mijamy pana sprzedającego turystom wycieczki - niestety wokół nie ma żywej duszy My też nie korzystamy z jego oferty bo przed nami jeszcze sporo punktów w programie. Mam nadzieję, że ciekawszych niż ten wrak bo nie zrobił na mnie zbyt dużego wrażenia...
Nel, kiedy dodawałaś swój komentarz ja pisałam kolejny post i nie zauważyłam Twojego wpisu
Muszę się przyznać, że zdjęcia szakali są autorstwa Mojego Osobistego. Ja je tylko nieco wyprostowałam i przycięłam. Oczywiście przekazałam Arkowi Twoją pochwałę – baaardzo się ucieszył...
Myślę, że te szakale są przyzwyczajone do obecności ludzi w pobliżu hotelu i nie boją się więc ładnie pozują do fotek
Radek, będą jeszcze kolorki i klimaty afrykańskie ale będzie też jeszcze baaardzo zimno
Kochani, dziękuję za doping i przepraszam za zwłokę w pisaniu ale czasu mi zabrakło Obiecuję, że w najbliższych dniach zabiorę się solidnie za moją relację i nadrobię zaległości Jeśli Nel mi pomoże (tak jak poprzednio ) to pojawią się tu dwa filmiki z kolonii uchatek i będziecie mogli zobaczyć jak blisko nich byliśmy a także posłuchać jakie dźwięki wydaje tyle zwierzaków na raz Nel, z góry dziękuję za pomoc
mabro, filmik obejrzany... super! no ale co Ty się tak ociągasz z tą Namibią? no zapodaj kolejne odcinki, pleaseeeeee.....
Piea
Piea, mam jeszcze jeden filmik ale Nel nie udało się go wstawić Ja niestety nie potrafię obrabiać filmów ani ich tu udostępniać A może Ty potrafisz? Albo ktoś inny chchciałby w tej sprawie pomóc? Osobie chętnej do pomocy mogę przesłać ten film mailem
Mabro, widać 2 filmy, więc rozumiem, że problem rozwiązany?
A tak a propos tych filmów. Hałas nie jest zbyt duży...a jak zapach? czy to było wyzwanie?
Nel, jesteś wielka - udało Ci się dodać obydwa filmiki Dziękuję bardzo
Piea, już się zabieram za pisanie
Dana, na filmikach hałas nie jest duży bo stoimy z dala od uchatek. Przy brzegu Oceanu, gdzie było ich najwięcej było dość głośno, szczególnie jak dochodziło do jakiejś uchatkowej awantury Natomiast o zapachu już pisałam - nie był zbyt dokuczliwy ale wiał lekki wiatr i było chłodno więc może dlatego dało się wytrzymać.
Nasz pobyt w ogromnej kolonii uchatek dobiega końca. Wracając do autokaru zatrzymujemy się na chwilę przy dwóch kamiennych krzyżach (na zdjęciu widać niestety tylko jeden ).
Są to repliki krzyża zwanego padrão, który postawił tu w 1486 roku Diogo Cão. Diogo Cão był portugalskim żeglarzem i odkrywcą a także pierwszym Europejczykiem, który dotarł do Cape Cross. Właśnie od krzyża postawionego przez niego pochodzi obecna nazwa przylądka. Oryginalny padrão został usunięty przez Niemców w 1893 roku i przewieziony do Berlina – aktualnie znajduje się w Deutsches Historisches Museum. W jego miejsce początkowo ustawiono prosty, drewniny krzyż a dopiero dwa lata później wykonano kamienną replikę, która stoi do dzisiaj. Drugą replikę, bardziej podobną do pierwowzoru, ustawiono pod koniec XX wieku dzięki darowiznom osób prywatnych. Koło krzyża znajduje się napis brzmiący mniej więcej tak:
"W roku 6685 po stworzeniu świata i 1485 po narodzinach Chrystusa genialny, dalekowzroczny król Portugalii Jan II nakazał Diogo Cão, rycerzowi swego dworu, odkryć tę ziemię i wznieść tutaj to padrão".
Poniważ podczas spaceru wśród uchatek trochę nas przewiało jedziemy na przerwę do pobliskiej, położonej nad samym Oceanem Atlantyckim, Cape Cross Lodge. Jak przystało na obiekt usytuowany na Wybrzeżu Szkieletowym jest on „udekorowany” rozmaitymi fragmentami kości humbaków i innych mieszkańców Oceanu. Właśnie od licznych szkieletów wielorybów i uchatek pozostawionych kiedyś na tym wybrzeżu przez przemysł wielorybniczy pochodzi jego nazwa.
W otworze kości czaszki humbaka jakieś ptaszki uwiły sobie gniazdko
Hotelik ma też wyjście z drugiej strony, wprost na plażę więc nie sposób nie skorzystać z okazji do spaceru. Pogoda niestety nas nie rozpieszcza. Chociaż to Afryka jest chłodno i szaro – gdyby nie biegające wzdłuż Oceanu szakale można by pomyśleć, że jesteśmy późną jesienią nad naszym Bałtykiem...
Przepieknie uchwyciłas tego szakala !
Nie uciekal ? bo stoii zaczarowany jakby wręcz pozowal
No trip no life
Po spacerze znowu wracamy do autokaru i jedziemy zobaczyć kolejną atrakcję Wybrzeża Szkieletowego
Wybrzeże Szkieletowe (albo Wybrzeże Szkieletów) obejmuje pas ziemi o długości ponad 500 km i szerokości około 40 km. Ciągnie się ono od rzeki Kunene na północy Namibii aż do rzeki Ugab na południu (według innych do rzeki Swakop). Na jego terenie utworzono w 1971 roku (w obecnej formie od 1973 roku) Skeleton Coast National Park o powierzchni 16 000 km kwadratowych. Tereny te w przeszłości były chętnie odwiedzane przez portugalskich żeglarzy. Jednak ze względu na trudne warunki do żeglowania – liczne płycizny, gęste przybrzeżne mgły i silne prądy morskie uniemożliwiające odpłynięcie od brzegu nazywane były „bramą do piekła”. Rozbiło się tu mnóstwo statków, niektóre również współcześnie. Do dziś na wybrzeżu znajduje się ponad 1000 wraków lub ich pozostałości. I właśnie jeden z wraków jest naszym celem. Zanim jednak do niego dotrzemy jedziemy ponownie przez pustkowia. Wzdłuż drogi stoją samoobsługowe stoiska z pięknymi, lekko różowymi okazami kryształów soli. Opłatę za zakupy wrzuca się do puszki stojącej na stoliku – zwykle nikt tego nie pilnuje licząc zapewne na uczciwość przyjezdnych klientów
Mijamy też przedziwne, wielkie "konstrukcje" z opon - może pomagają kierowcom orientować się w terenie? Nie mam pojęcia
W końcu docieramy do celu. Dowcipnisie ułożyli taką oto "figurę" na piasku przypominającą jak kończyli tu rozbitkowie ze statków
Mimo „ostrzeżenia” dzielnie idziemy do przodu. Już z daleka widać niewielki wrak statku, który osiadł blisko brzegu. Jest to wrak kutra rybackiego Zeila zbudowanego w 1975 roku w norweskiej stoczni. Pływał on w Angoli a następnie został sprzedany na złom indyjskiej firmie. Kiedy go holowano z Walvis Bay do Bombaju w nocy pękła lina. Statek dryfował jakiś czas aż został wyrzucony w sierpniu 2008 roku na namibijski brzeg. Do dziś pozostaje w niezłym stanie i jest miejscem gniazdowania tamtejszych ptaków Podobno wolno przy nim nurkować.
Zdjęcie pamiątkowe jest więc można iść do autokaru Po drodze mijamy pana sprzedającego turystom wycieczki - niestety wokół nie ma żywej duszy My też nie korzystamy z jego oferty bo przed nami jeszcze sporo punktów w programie. Mam nadzieję, że ciekawszych niż ten wrak bo nie zrobił na mnie zbyt dużego wrażenia...
...rzeczywiście tak "kolorki" jak i..."Wasze ciuszki",mało afrykańskie ; ))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Nel, kiedy dodawałaś swój komentarz ja pisałam kolejny post i nie zauważyłam Twojego wpisu
Muszę się przyznać, że zdjęcia szakali są autorstwa Mojego Osobistego. Ja je tylko nieco wyprostowałam i przycięłam. Oczywiście przekazałam Arkowi Twoją pochwałę – baaardzo się ucieszył...
Myślę, że te szakale są przyzwyczajone do obecności ludzi w pobliżu hotelu i nie boją się więc ładnie pozują do fotek
Radek, będą jeszcze kolorki i klimaty afrykańskie ale będzie też jeszcze baaardzo zimno