Dana, kreślenie „piwolesnik” wymyślił mój mąż, piwo i naleśnik biszkoptowy z bitą śmietaną i jagodami w scenerii Hali Izerskiej to jeszcze lepsza przekąska niż kawa i ciastko. , Oczywiście inspiracją dla nazwy było kawociastko. Radka.
Po wypiciu wody mineralnej idziemy w stronę stacji kolejki gondolowej, gdzie mamy samochód. Najpiew przez miasto, następnie droga pod górę, ale nie jest to tak ostro jak od strony Czerniawy.
Jak widzicie jest tu dużo więcej turystów niż w spokojnej Czerniawie.
Jeszcze tylko parę kroków i wsiadamy i podjeżdżamy w stronę Czerniawy do Sekretów Piwowara. Czy była to duża wycieczka? Rano wydawało nam się , że nie ale zrobiliśmy ponad 35.000 kroków (w Górach Sowich robiliśmy około 10.000 mniej). Idąc też nie odczuwaliśmy jakiegoś zmęczenia. \jednak jak usiedliśmy, zjedzeniu dobrego obiadu moje nogi ledwo powlekły się do samochodu.
Niestety tylko w jednym kuflu miejscowe piwko, kierowca pił soczek. A na talerze rzuciliśmy się zanim przypomniało mi się o konieczności wykonania zdjęcia.
Po obiedzie, i lekkim odsapnięciu, ledwo powłóczący nogami udaliśmy się do hotelowego basenu i sauny. Po wygrzaniu w saunie, i „masażu” w jacuzzi wyszliśmy jak nowonarodzeni. Na następny dzień znowu w planach był „górski spacer”.
Po śniadaniu wymeldowujemy się i opuszczamy Hotel, miejsce ciche, z klimatem, która było kiedyś częścią XIX – wiecznej fabryki bawełny w Czerniawie, stąd nazwa „Cottonina”.
Jedziemy pod Dom Zdrojowy by wyruszyć na szlak na Czerniawską Kopę.
Szlak wydaje się być spacerowy, ale nic bardziej mylnego. Większa część jest ostro pod górę i można złapać niezłą zadyszkę.
Mijam pięknie położone na stoku Centrum Rehabilitacji, o którym napiszę później.
Dzięki za uzupełnienie schroniska w zimowej scenerii. W Świeradowie nigdy nie jeździłam na nartach. Łatwa trasa? W sumie to tak tylko pytam, bo już nie jeżdżę na nartach (miedzy innymi ze względu na kolano).
Teraz już wiem dlaczego ślub był w Świeradowie. Teraz tam mieszkają?
Jeżeli chodzi o jazdę na nartach, to górka taka sobie, jak już na moje stare kości jest Ok
Młodzi jeszcze mieszkają w Poznaniu ale myslą o powrocie w rodzinne strony
To wracamy do wędrowania po górach w piękny wrześniowy dzień. Zmierzamy dalej na Czerniawską Kopę . Po drodze mimo zadyszki na dość ostrym podejściu można wypatrzyć grzybka. Chociaż trochę ludków jest na szlaku (chyba kuracjusze z pobliskich sanatoriów) grzybek ostał się i został zabrany w drodze powrotnej.
Bliżej szczytu teren bardziej się wypłaszacza i wędrówka jest bardziej przyjemna.
Dochodzimy do szczytu. Teraz trzeba wdrapać się na wieże i podziwiać widoki.
Dochodzimy do kompleksu Centrum Rehabilitacji Kliniki Młodości Medical SPA . Obiekt za czasów wcześniejszych pobytów był w budowie/ rozbudowie. Wydaje mi się , że miał być częścią kompleksu sanatoriów dziecięcych, ale może się mylę.
A tak obiekt wyglądał kiedyś (budynek po lewo) - dawna Willa Hemptenmacher przed przebudową na Jungmädchenheim około 1905 r.
Więcej będzie wam mogła napisać Basia ponieważ jutro jedzie relaksować się do tego obiektu.
A my przechodzimy dalej pod budynkiem i dochodzimy do ul. Spadzistej, gdzie po drugiej stronie zlokalizowany jest Dom Uzdrowiskowy Ewa Medical & SPA. Do niedawna był to DW Samotna. Tutaj właśnie kilkukrotnie mieszkaliśmy.
To widok z czasów , gdy tam przebywaliśmy. Wtedy był to obiekt o standardzie PRL-owskim. Po zmianie właściciela na prywatnego sukcesywnie przebudowywany, pokoje są teraz o dużo wyższym standardzie z łazienkami.
Jeszcze raz to samo zdjęcie archiwalne Samotna obecnie Ewa to budynek na prawo.
Okolo 1900 roku, przed rozbudową.
I po rozbudowie.
Idąc za budynek DW Ewa można wędrować po pięknym lesie. Zdjęcia z 12.10.2008 r. Piękna jesień, prawda?
"Piwoleśnik" wchodzi do mojego słownika, podobnie jak już dawno weszło "Radkowe" "kawociastko"
Dana, kreślenie „piwolesnik” wymyślił mój mąż, piwo i naleśnik biszkoptowy z bitą śmietaną i jagodami w scenerii Hali Izerskiej to jeszcze lepsza przekąska niż kawa i ciastko. , Oczywiście inspiracją dla nazwy było kawociastko. Radka.
Po wypiciu wody mineralnej idziemy w stronę stacji kolejki gondolowej, gdzie mamy samochód. Najpiew przez miasto, następnie droga pod górę, ale nie jest to tak ostro jak od strony Czerniawy.
Jak widzicie jest tu dużo więcej turystów niż w spokojnej Czerniawie.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Jeszcze tylko parę kroków i wsiadamy i podjeżdżamy w stronę Czerniawy do Sekretów Piwowara. Czy była to duża wycieczka? Rano wydawało nam się , że nie ale zrobiliśmy ponad 35.000 kroków (w Górach Sowich robiliśmy około 10.000 mniej). Idąc też nie odczuwaliśmy jakiegoś zmęczenia. \jednak jak usiedliśmy, zjedzeniu dobrego obiadu moje nogi ledwo powlekły się do samochodu.
Niestety tylko w jednym kuflu miejscowe piwko, kierowca pił soczek. A na talerze rzuciliśmy się zanim przypomniało mi się o konieczności wykonania zdjęcia.
Po obiedzie, i lekkim odsapnięciu, ledwo powłóczący nogami udaliśmy się do hotelowego basenu i sauny. Po wygrzaniu w saunie, i „masażu” w jacuzzi wyszliśmy jak nowonarodzeni. Na następny dzień znowu w planach był „górski spacer”.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Rano po pysznym śniadanku, którego hitem były małe pączuszki, krótka sesja zdjęciowa.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Po śniadaniu wymeldowujemy się i opuszczamy Hotel, miejsce ciche, z klimatem, która było kiedyś częścią XIX – wiecznej fabryki bawełny w Czerniawie, stąd nazwa „Cottonina”.
Jedziemy pod Dom Zdrojowy by wyruszyć na szlak na Czerniawską Kopę.
Szlak wydaje się być spacerowy, ale nic bardziej mylnego. Większa część jest ostro pod górę i można złapać niezłą zadyszkę.
Mijam pięknie położone na stoku Centrum Rehabilitacji, o którym napiszę później.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
ależ klimatyczne miejsca pokazujesz! jak zawsze u Ciebie- bardzo aktywnie, dużo szlaków i pięknych widokowo miejsc! SUPER!!!
Piea
Jeżeli chodzi o jazdę na nartach, to górka taka sobie, jak już na moje stare kości jest Ok
Młodzi jeszcze mieszkają w Poznaniu ale myslą o powrocie w rodzinne strony
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
To wracamy do wędrowania po górach w piękny wrześniowy dzień. Zmierzamy dalej na Czerniawską Kopę . Po drodze mimo zadyszki na dość ostrym podejściu można wypatrzyć grzybka. Chociaż trochę ludków jest na szlaku (chyba kuracjusze z pobliskich sanatoriów) grzybek ostał się i został zabrany w drodze powrotnej.
Bliżej szczytu teren bardziej się wypłaszacza i wędrówka jest bardziej przyjemna.
Dochodzimy do szczytu. Teraz trzeba wdrapać się na wieże i podziwiać widoki.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Wracamy ta samą drogą . Zabieramy „naszego grzybka” , mąż przy szlaku znajduje jeszcze jednego.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Dochodzimy do kompleksu Centrum Rehabilitacji Kliniki Młodości Medical SPA . Obiekt za czasów wcześniejszych pobytów był w budowie/ rozbudowie. Wydaje mi się , że miał być częścią kompleksu sanatoriów dziecięcych, ale może się mylę.
A tak obiekt wyglądał kiedyś (budynek po lewo) - dawna Willa Hemptenmacher przed przebudową na Jungmädchenheim około 1905 r.
Więcej będzie wam mogła napisać Basia ponieważ jutro jedzie relaksować się do tego obiektu.
A my przechodzimy dalej pod budynkiem i dochodzimy do ul. Spadzistej, gdzie po drugiej stronie zlokalizowany jest Dom Uzdrowiskowy Ewa Medical & SPA. Do niedawna był to DW Samotna. Tutaj właśnie kilkukrotnie mieszkaliśmy.
To widok z czasów , gdy tam przebywaliśmy. Wtedy był to obiekt o standardzie PRL-owskim. Po zmianie właściciela na prywatnego sukcesywnie przebudowywany, pokoje są teraz o dużo wyższym standardzie z łazienkami.
Jeszcze raz to samo zdjęcie archiwalne Samotna obecnie Ewa to budynek na prawo.
Okolo 1900 roku, przed rozbudową.
I po rozbudowie.
Idąc za budynek DW Ewa można wędrować po pięknym lesie. Zdjęcia z 12.10.2008 r. Piękna jesień, prawda?
Jak widać bylo bardzo cieplo.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!