Pewnie każdy ma swoje ulubione miejsca w Kazimierzu. Ja zwykle zatrzymywałam się w pensjonacie "Dwa Księżyce", albo w "Venus", a piwo obowiązkowo spożywaliśmy " U fryzjera". Znacie te miejsca?
(zawsze jak tam przechodzilismy, Małż mówił: - To ja na piwko, a Ty do Fryzjera ! ) ;
"Dwa Księżyce" to znany i bardzo polecany adres na noclegi; mocno grzebałam na booking.com - ale cięzko było znaleźć tam wolny pokój; w naszym terminie nie było wolnych miejsc...., no ale ja za późno sie za to wzięłam ; szukałam na kilka dni przed przyjazdem, a tak jest ciężko o dostępne pokoje w tak atrakcyjnych miejscach;
"Venus" chyba wiem który to obiekt, ale znam go tylko "z widzenia"
każdy, kto się trochę "kręci " po Kazimierzu, wcześniej czy później trafi do takich znanych i polecanych miejsc;
(ja polecam "Dom Góreckich" - jeden z dwóch w Kazimierzu; my byliśmy w tym na Kwaskowej Górze. czyściutko, gustownie, pokoje duże i ładne, przemiły właściciel i fenomenalne śniadania serwowane do pokoju! ; bardzo polecam to miejsce znajomym wybierającym się do Kazimierza, ale docierają do mnie informacje, że tam też jest ciężko o wolny pokój; mają porezerwowane terminy na długo do przodu!
( wcześniej w czasie innego pobytu nocowaliśmy w starym drewnianym zabytkowym domu, chyba był bez nazwy, po prostu: Kwatery; gdzieś na ul. Nadrzecznej)
oczywiście Kazimierz to również słynne kazimierskie Koguty wypiekane z ciasta!
ta słynna bułka w kształcie koguta dostępna jest na kazimierskich straganach w zasadzie wszędzie, znajdziecie ją w wielu sklepach oraz oczywiście w Piekarni Sarzyński, która niejako słynie właśnie z wypiekania tegoż "koguciego pieczywa", co było tu powodem wielkiej draki, bowiem od wielu lat trwał (a moze wciąż jeszcze trwa? ) spór o koguta , a dokładniej o to: kto ma prawo go produkować, wypiekać, reklamować i na jakich zasadach ma się ten "kogutowy biznes" odbywać?
a wszystko przez to, że z 5 lat temu na wniosek Stowarzyszenia Kupców i Przedsiębiorców w Kazimierzu Dolnym, urząd patentowy zarejestrował dwa znaki obejmujące postać koguta jako tzw. wspólne znaki towarowe; no i wybuchła awantura, która przybrała tu nieźle na sile - wiadomo, chodziło niby o stare prawa, o tradycje wypieku itd... a tak naprawdę chodziło- jak zawsze w takich konfliktach- o kasę! ; były już podobne wojny "oscypkowe" ; był kiedyś chyba nawet spór o certyfikaty dla poznańskich "rogali świętomarcińskich"; nie wiem jak tam z piernikami toruńskimi? może tam też "wojowali" ? , ale tak czy siak kazimierskie koguty są i turysci je kupują!!! (choć smakiem szczerze mówiąc doopy nie urywają, zdecydowanie wolę wspomniane rogale z Poznania! )
Nel, jak mi te koguty smakowały ?- to napisałam w #24
ale ile ludzi - tyle gustów!- Dana je uwielbia, a ja akurat za nimi nie przepadam .... dla mnie nie są tam obowiązkowe zupełnie
No i chyba dobrnęłam do końca moich kazimierskich opowieści...
co by tu Wam jeszcze pokazać? może ostatni popołudniowo-wieczorny spacerek i tyle.
przed nami ciekawy budynek dawnej łaźni miejskiej i pralni wybudowany w latach 1920-22 r. jako „Zakład Kąpielowo - Dezynsekcyjny" wzniesiony przez Naczelny Nadzwyczajny Komisariat ds. walki z epidemiami! . Obiekt otrzymał cechy stylu dworkowego. Po II wojnie światowej w budynku utworzono miejsca noclegowe. Przez wiele lat stał zaniedbany; w 1986 r. został gruntownie wyremontowany i zaadaptowany na potrzeby restauracji i pensjonatu. Obecnie budynek jest własnością Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Stara Łaźnia bardzo ładnie prezentuje się też oświetlona wieczorem
Tuż przy Rynku przy kebabowej knajpce "Pod Psem" znajduje się niewielki brązowy posąg psa-kundelka o imieniu Werniks, którego mieszkańcy "ochrzcili" po swojemu: "Kwadratem" ; raczej nikt, kto spaceruje po rynku nie odmówi sobie przyjemności pogłaskania go "na szczęście" po wygłaskanym nosie
Istnieje tu nawet opowieść o tym piesku: kiedyś... kiedyś... co roku, wiosną i latem na kazimierskim rynku lubił sobie przesiadywać piesek, którego mieszkańcy nazwali "Kwadrat"; wszyscy przyzwyczaili się do sympatycznego psiaka i dbali o to, aby miał co jeść, ale kiedy nadchodziły jesienne słoty Kwadrat żegnał się z Kazimierzem Dolnym, wskakiwał do Wisły i przeprawiał się wpław na janowiecki brzeg , tam na wsi spędzał sobie zimę, a wraz z początkiem wakacji znowu przypływał do miasteczka i koczował na Rynku
i tak to sobie trwało przez długi czas.... aż nadeszło w końcu lato inne od poprzednich – bo sympatyczny czworonóg nie pojawił się więcej w Kazimierzu..... i dla wszystkich stało się jasne, że już niestety nie wróci.....
Pewiem malarz, właściciel psa Werniksa, postanowił uczcić pamięć zaginionego kundelka i zwrócił się o pomoc do znajomego rzeźbiarza; a ten artysta - usadziwszy cierpliwego i posłusznego Werniksa z brązu, stworzył na kamiennym postumencie podobiznę psiaka; więc odlanego w metalu kundla z dumą osadzono na murku z ładnym widokiem na rynek i od tej pory należy ukradkiem potrzeć nos Werniksa/Kwadrata, bo to ponoć przyniesie nam szczęście.... ; Miejscowi po cichu śmieją się z tego, ale turyści chętnie pocierają psie nosisko, robiąc sobie z nim pamiątkowe zdjęcia!
przechadzamy się dalej; tutaj kazimierska Synagoga
XVII-wieczna Kamienica Wysoka, niegdyś Moszka Majtera, znajduje się przy ulicy Lubelskiej, u podnóża Góry Trzech Krzyży
Synagogę najlepiej jednak widać "z góry" z punktu widokowego na Górze Trzech Krzyży
jeszcze okolice rynku ....
Jednym z nielicznych żydowskich zabytków Kazimierza Dolnego, ocalałych z pożogi II wojny światowej, są tzw. Jatki Koszerne na Małym Rynku. Rytualny ubój zwierzyny, spełniający restrykcyjne warunki koszerności i handlu, przeprowadzono w tym punkcie miasta co najmniej od XVI wieku
żydowskie jatki - od drugiej strony innego dnia
ostatni wieczorny kazimierski spacerek śladami knajpek i galerii ( tez często połączone razem z knajpkami/ kawiarniami)
znajdujemy bardzo przyjemną knajpeczkę, w ładnym,, klimatycznym "otoczeniu" do której wchodzimy na obiado-kolację...
i wracamy wieczorową porą....
przypomniała mi się taka ciekawostka: kiedyś, przed laty stała na kazimierskim rynku (pod drewnianymi arkadami) taka "cycata baba skarbonka" , która otworek na monety miała "w wiadomym miejscu"
tutaj wstawiam kazimierską fotkę z przed wielu lat..., dałam wtedy dziecku monetę i mówię : -no wrzucaj na szczęście! - ależ spłonął bidulek rumieńcem .... wtedy jeszcze mocno się "wstydził" takich rzeczy...
dziś tej Babo-Skarbonki nie ma już na kazimierskim rynku... szukałam.... i zniknęła , albo gdzieś ją przestwili niewiadomo gdzie.... ? - ja jej w każdym razie nie znalazłam...
w kolejny ranek, jesteśmy już spakowani i niestety opuszczamy już Kazimierz...., ale robimy sobie jeszcze krótki spacerek....
wczoraj wieczorem tu byliśmy... ale nie dało rady wejśc bo było zamknięte, więc wróciliśmy rankiem...
a rankiem .... niestety to samo, dalej zamknięte!
odpuszczamy więc.... idziemy pożegnac sie z kazimierskim rynkiem i wyjeżdżamy.... ale nie za daleko...
starym mostem w Puławach jedziemy do pobliskiego Janowca
w Janowcu - jak z pewnością wiecie, bo byliście i zwiedzaliście - znajdują się piękne, malownicze ruiny ogromnego zamku Firlejów
zaglądamy tam tylko na chwilę, nie bedziemy go zwiedzać w środku ( jest udostepniona niewielka część), bo zwiedzaliśmy go dokładnie kilka lat wcześniej, a jest tak piękny słoneczny dzień, że wolimy połazić za zewnatrz...
tak wyglądał ten zamek w czasach świetności (fotka makiety z poprzedniej wizyty)
...a "o co chodzi" z malunkiem w biało-czerwone pasy na murach !???
Radek, nie wiadomo tego tak dokładnie? ale na pewno ten zamek nie był tak pomalowany w czasach Firlejów, bo wiadomo, że wówczas miał nieco różowe tynki ; te czerwono-białe pasy są bardzo charakterystyczne tu w tym janowieckim zamku i bardzo przez to wyróżniają te ruiny; taki rodzaj dekoracji jest na naszych ziemiach mocno "nietypowy" ale to ponoć dzieło Jana Koszyca Witkiewicza - architekta znanego z nowatorskich pomysłów i związanego z Kazimierzem Dolnym; prawdopodobnie te paski są związane ze zwyczajem przywiezionym z Ziemi Świętej, które mają świadczyć o "krucjatowej" tradycji rodu właścicieli
Będąc ostatnio w Kaizmierzu chciałam skoczyć właśnie do Janowca w drodze powrotnej, pokazać zamek córce,ale niestety .. tam wpadł covid i wszystko zamkniete na głucho .
Pewnie każdy ma swoje ulubione miejsca w Kazimierzu. Ja zwykle zatrzymywałam się w pensjonacie "Dwa Księżyce", albo w "Venus", a piwo obowiązkowo spożywaliśmy " U fryzjera". Znacie te miejsca?
Dana,
he, he... któż by nie znał?
(zawsze jak tam przechodzilismy, Małż mówił: - To ja na piwko, a Ty do Fryzjera ! ) ;
"Dwa Księżyce" to znany i bardzo polecany adres na noclegi; mocno grzebałam na booking.com - ale cięzko było znaleźć tam wolny pokój; w naszym terminie nie było wolnych miejsc...., no ale ja za późno sie za to wzięłam ; szukałam na kilka dni przed przyjazdem, a tak jest ciężko o dostępne pokoje w tak atrakcyjnych miejscach;
"Venus" chyba wiem który to obiekt, ale znam go tylko "z widzenia"
każdy, kto się trochę "kręci " po Kazimierzu, wcześniej czy później trafi do takich znanych i polecanych miejsc;
(ja polecam "Dom Góreckich" - jeden z dwóch w Kazimierzu; my byliśmy w tym na Kwaskowej Górze. czyściutko, gustownie, pokoje duże i ładne, przemiły właściciel i fenomenalne śniadania serwowane do pokoju! ; bardzo polecam to miejsce znajomym wybierającym się do Kazimierza, ale docierają do mnie informacje, że tam też jest ciężko o wolny pokój; mają porezerwowane terminy na długo do przodu!
( wcześniej w czasie innego pobytu nocowaliśmy w starym drewnianym zabytkowym domu, chyba był bez nazwy, po prostu: Kwatery; gdzieś na ul. Nadrzecznej)
Piea
oczywiście Kazimierz to również słynne kazimierskie Koguty wypiekane z ciasta!
ta słynna bułka w kształcie koguta dostępna jest na kazimierskich straganach w zasadzie wszędzie, znajdziecie ją w wielu sklepach oraz oczywiście w Piekarni Sarzyński, która niejako słynie właśnie z wypiekania tegoż "koguciego pieczywa", co było tu powodem wielkiej draki, bowiem od wielu lat trwał (a moze wciąż jeszcze trwa? ) spór o koguta , a dokładniej o to: kto ma prawo go produkować, wypiekać, reklamować i na jakich zasadach ma się ten "kogutowy biznes" odbywać?
a wszystko przez to, że z 5 lat temu na wniosek Stowarzyszenia Kupców i Przedsiębiorców w Kazimierzu Dolnym, urząd patentowy zarejestrował dwa znaki obejmujące postać koguta jako tzw. wspólne znaki towarowe; no i wybuchła awantura, która przybrała tu nieźle na sile - wiadomo, chodziło niby o stare prawa, o tradycje wypieku itd... a tak naprawdę chodziło- jak zawsze w takich konfliktach- o kasę! ; były już podobne wojny "oscypkowe" ; był kiedyś chyba nawet spór o certyfikaty dla poznańskich "rogali świętomarcińskich"; nie wiem jak tam z piernikami toruńskimi? może tam też "wojowali" ? , ale tak czy siak kazimierskie koguty są i turysci je kupują!!! (choć smakiem szczerze mówiąc doopy nie urywają, zdecydowanie wolę wspomniane rogale z Poznania! )
Piea
Nie zjadłam koguta, szkoda Smaczny ?
No trip no life
Ja uwielbiam kazimierskie koguty Obowiązkowy punkt programu
Nel, jak mi te koguty smakowały ?- to napisałam w #24
ale ile ludzi - tyle gustów!- Dana je uwielbia, a ja akurat za nimi nie przepadam .... dla mnie nie są tam obowiązkowe zupełnie
No i chyba dobrnęłam do końca moich kazimierskich opowieści...
co by tu Wam jeszcze pokazać? może ostatni popołudniowo-wieczorny spacerek i tyle.
przed nami ciekawy budynek dawnej łaźni miejskiej i pralni wybudowany w latach 1920-22 r. jako „Zakład Kąpielowo - Dezynsekcyjny" wzniesiony przez Naczelny Nadzwyczajny Komisariat ds. walki z epidemiami! . Obiekt otrzymał cechy stylu dworkowego. Po II wojnie światowej w budynku utworzono miejsca noclegowe. Przez wiele lat stał zaniedbany; w 1986 r. został gruntownie wyremontowany i zaadaptowany na potrzeby restauracji i pensjonatu. Obecnie budynek jest własnością Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Stara Łaźnia bardzo ładnie prezentuje się też oświetlona wieczorem
Tuż przy Rynku przy kebabowej knajpce "Pod Psem" znajduje się niewielki brązowy posąg psa-kundelka o imieniu Werniks, którego mieszkańcy "ochrzcili" po swojemu: "Kwadratem" ; raczej nikt, kto spaceruje po rynku nie odmówi sobie przyjemności pogłaskania go "na szczęście" po wygłaskanym nosie
Istnieje tu nawet opowieść o tym piesku: kiedyś... kiedyś... co roku, wiosną i latem na kazimierskim rynku lubił sobie przesiadywać piesek, którego mieszkańcy nazwali "Kwadrat"; wszyscy przyzwyczaili się do sympatycznego psiaka i dbali o to, aby miał co jeść, ale kiedy nadchodziły jesienne słoty Kwadrat żegnał się z Kazimierzem Dolnym, wskakiwał do Wisły i przeprawiał się wpław na janowiecki brzeg , tam na wsi spędzał sobie zimę, a wraz z początkiem wakacji znowu przypływał do miasteczka i koczował na Rynku
i tak to sobie trwało przez długi czas.... aż nadeszło w końcu lato inne od poprzednich – bo sympatyczny czworonóg nie pojawił się więcej w Kazimierzu..... i dla wszystkich stało się jasne, że już niestety nie wróci.....
Pewiem malarz, właściciel psa Werniksa, postanowił uczcić pamięć zaginionego kundelka i zwrócił się o pomoc do znajomego rzeźbiarza; a ten artysta - usadziwszy cierpliwego i posłusznego Werniksa z brązu, stworzył na kamiennym postumencie podobiznę psiaka; więc odlanego w metalu kundla z dumą osadzono na murku z ładnym widokiem na rynek i od tej pory należy ukradkiem potrzeć nos Werniksa/Kwadrata, bo to ponoć przyniesie nam szczęście.... ; Miejscowi po cichu śmieją się z tego, ale turyści chętnie pocierają psie nosisko, robiąc sobie z nim pamiątkowe zdjęcia!
przechadzamy się dalej; tutaj kazimierska Synagoga
XVII-wieczna Kamienica Wysoka, niegdyś Moszka Majtera, znajduje się przy ulicy Lubelskiej, u podnóża Góry Trzech Krzyży
Synagogę najlepiej jednak widać "z góry" z punktu widokowego na Górze Trzech Krzyży
jeszcze okolice rynku ....
Jednym z nielicznych żydowskich zabytków Kazimierza Dolnego, ocalałych z pożogi II wojny światowej, są tzw. Jatki Koszerne na Małym Rynku. Rytualny ubój zwierzyny, spełniający restrykcyjne warunki koszerności i handlu, przeprowadzono w tym punkcie miasta co najmniej od XVI wieku
żydowskie jatki - od drugiej strony innego dnia
ostatni wieczorny kazimierski spacerek śladami knajpek i galerii ( tez często połączone razem z knajpkami/ kawiarniami)
znajdujemy bardzo przyjemną knajpeczkę, w ładnym,, klimatycznym "otoczeniu" do której wchodzimy na obiado-kolację...
i wracamy wieczorową porą....
przypomniała mi się taka ciekawostka: kiedyś, przed laty stała na kazimierskim rynku (pod drewnianymi arkadami) taka "cycata baba skarbonka" , która otworek na monety miała "w wiadomym miejscu"
tutaj wstawiam kazimierską fotkę z przed wielu lat..., dałam wtedy dziecku monetę i mówię : -no wrzucaj na szczęście! - ależ spłonął bidulek rumieńcem .... wtedy jeszcze mocno się "wstydził" takich rzeczy...
dziś tej Babo-Skarbonki nie ma już na kazimierskim rynku... szukałam.... i zniknęła , albo gdzieś ją przestwili niewiadomo gdzie.... ? - ja jej w każdym razie nie znalazłam...
Piea
w kolejny ranek, jesteśmy już spakowani i niestety opuszczamy już Kazimierz...., ale robimy sobie jeszcze krótki spacerek....
wczoraj wieczorem tu byliśmy... ale nie dało rady wejśc bo było zamknięte, więc wróciliśmy rankiem...
a rankiem .... niestety to samo, dalej zamknięte!
odpuszczamy więc.... idziemy pożegnac sie z kazimierskim rynkiem i wyjeżdżamy.... ale nie za daleko...
starym mostem w Puławach jedziemy do pobliskiego Janowca
w Janowcu - jak z pewnością wiecie, bo byliście i zwiedzaliście - znajdują się piękne, malownicze ruiny ogromnego zamku Firlejów
zaglądamy tam tylko na chwilę, nie bedziemy go zwiedzać w środku ( jest udostepniona niewielka część), bo zwiedzaliśmy go dokładnie kilka lat wcześniej, a jest tak piękny słoneczny dzień, że wolimy połazić za zewnatrz...
tak wyglądał ten zamek w czasach świetności (fotka makiety z poprzedniej wizyty)
i widoczek na Wisłę z zamkowych murów...
Piea
...a "o co chodzi" z malunkiem w biało-czerwone pasy na murach !???
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radek, nie wiadomo tego tak dokładnie? ale na pewno ten zamek nie był tak pomalowany w czasach Firlejów, bo wiadomo, że wówczas miał nieco różowe tynki ; te czerwono-białe pasy są bardzo charakterystyczne tu w tym janowieckim zamku i bardzo przez to wyróżniają te ruiny; taki rodzaj dekoracji jest na naszych ziemiach mocno "nietypowy" ale to ponoć dzieło Jana Koszyca Witkiewicza - architekta znanego z nowatorskich pomysłów i związanego z Kazimierzem Dolnym; prawdopodobnie te paski są związane ze zwyczajem przywiezionym z Ziemi Świętej, które mają świadczyć o "krucjatowej" tradycji rodu właścicieli
Piea
Będąc ostatnio w Kaizmierzu chciałam skoczyć właśnie do Janowca w drodze powrotnej, pokazać zamek córce,ale niestety .. tam wpadł covid i wszystko zamkniete na głucho .
Innym razem więc, bo warto
No trip no life