Po powrocie do hotelu nastąpił relaks, a w porze kiedy emeryci jedli kolację udałam się na basen - i to był dobry pomysł, bo oprócz mnie była tylko jedna osoba. Oczywiście, były ograniczenia związane z covidem, ale generalnie było to na tyle niewielkie miejsce, że im mniej osób, tym lepiej i tym się kierowałam.
Planów na następny dzień nie miałam, czekałam co pokaże ranek. No i pokazał...
Więc postanowiłam wrócić do moich planów z poprzedniego dnia, ale tym razem pod górę podjechać kolejką, a zejść na nogach. Do gondoli miałam ze 2-3 kilometry, więc to wcale nie taka leniwa opcja.
I już na górze:
A Więc to tak wygląda schronisko z wczoraj...
Idę dalej - jako że będę przekraczać granice i tak naprawdę wchodzić na inny szlak, polskie znaki nie kierują mnie tam, gdzie bym chciała iść, na razie idę w stronę Hali Izerskiej, a na apce ze szlakami turystycznymi widzę, że muszę iść zielonym szlakiem. Jest ok godziny 11, ludzie nie ma za wiele, choć i tak znacznie więcej niż wczoraj. Dziś przy schronisku już wszystkie stoły na zewnątrz były zajęte, gdy wczoraj na całym terenie schroniska byłam sama w pewnym momencie.
I w tym momencie pojawił się problem...
Dosłownie 2 metry przed tym znakiem pojawił się znak, że zielony szlak skręca w prawo, w stronę Czerniawy Zdrój. Jeszcze nie spieszyło mi się do domu, a że to była granica państwa, miałam chwilowy problem z zasięgiem i nie mogłam odpalić swojej apki, aby sprawdzić dokąd iść. Jednak poszłam za turystami, którzy pewni siebie przekroczyli granicę. Okazało się, ze za dosłownie 50 metrów, wzdłuż granicy po czeskiej stronie szedł również zielony szlak, który wszedł na tą ścieżkę i doprowadził do szczytu Smrku.
I jesteśmy u celu
Temperatura niby 13 stopni, ale przez to że świeciło słońce było naprawdę ciepło
Huragan - używałam akurat Map Turystycznych (taka z pomarańczową trójkątną flagą na ikonce). Sprawdziła mi się, ale tak naprawdę to używałam jej tylko ten jeden raz, więc trudno mi powiedzieć czy była bardzo pomocna. Całkiem nieźle potrafiła zlokalizować mnie na szlaku (aby zobaczyć ile muszę jeszcze przejść), pokazuje odległość w czasie (a w okolicach Czerniawy znaki były w kilometrach, zamiast w minutach) choć nie wszystkie "atrakcje" ma zaznaczone. Na przykład Wieża widokowa na kopie Czerniawskiej nie jest zaznaczona (ani ona, ani szczyt), tak samo jak wieża na Smrku, a trzeba tam odrobinę zejść ze zielonego szlaku.
Generalnie zawiodła mnie tylko jeden raz. Ale właśnie tam, gdzie zabrakło mi internetu na szlaku
Jako, że widziałam zielony szlak na Czerniawę, to choć nie miałam pojęcia gdzie on wyjdzie, postanowiłam nim pójść. Nie mógł mnie wyprowadzić za daleko od punktu docelowego, skoro sama mieścina nie jest wielka.
Ścieżka wydawał się być urocza, przyjemna przynajmniej na początek. Ciągnęła się wzdłuż granicy polsko-czeskiej.
Po kilkuset metrach pojawił się jakiś potoczek i zrobiło się mokro, ale na początek nie zraziłam się
Kilka kroków później to jednak nastąpiło i zawróciłam, póki przynajmniej jedną nogę miałam względnie suchą (no, błotko mi wlało się górą buta...)
Alternatywą był powrót tą samą trasą do schroniska i wczorajszym szlakiem do Domu Zdrojowego
Dla porównania pogody: zdjęcie z czwartku i z piątku, zrobione dokładnie w tym samym miejscu (udało mi się przez przypadek)
A to wieża na którą wybierałam się następnego dnia
Właściwie zdjęć z Kopy Czerniawskiej wklejać nie muszę, bo rodzice wchodzili tym samym szlakiem co ja. Tuż przy wieży znienacka pojawił się szlak zielony, którym próbowałam zejść dzień wcześniej. Widać ta góra jest uznawana jako "Czerwniawa". Cóż, do hotelu miałabym już bardzo blisko, ale jednak nie zdecydowaam się na ten szlak.
Ja schodziłam dalej czarnym szlakiem, który prowadził do drogi do granicy polsko-czeskiej. Właściwie cały czas taką ścieżką, jedynie na moment weszła między drzewa (chyba ze względu na trasy rowerowe, żeby szlak pieszy i rowerowe się nie przecinały zbyt często).
Ta droga szutrowa prowadziła bezpośrednio do Ewy - czyli ośrodka tuż obok mojego, tego gdzie w dzieciństwie bywaliśmy. Ja zdecydowałam się iść szlakiem dalej, aż do ulicy i tamtędy wrócić do środka, z którego chwilę później pojechałam już do Świeradowa, a stamtąd autobusem do Wrocławia.
Fajne tereny do takich spokojnych wedrowek bez przesadnego wykanczania sie na szlaku.Jak sie mieszka we Wrocku albo okolicy to na wypad na weekend w sam raz.
—
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Huragan, jak najbardziej. Na weekendowy wypad z Wrocławia jest to miejscówka niezła, my z mężem wyjechaliśmy w piątek po 15, wróciliśmy koło 19 w niedzielę. W czasie tych 3 dni nieźle się nachodziliśmy po górach. Ale z Wrocławia można wybrać się na weekend w bliższe góry na przykład w Sowie, wtedy mniej czasu spędzi się w samochodzie.
Ha, no piekny muchomorek
Fajne ujęcie ! piękne ,fioletowe marcinki na tle czerwonych dachów..
No trip no life
Po powrocie do hotelu nastąpił relaks, a w porze kiedy emeryci jedli kolację udałam się na basen - i to był dobry pomysł, bo oprócz mnie była tylko jedna osoba. Oczywiście, były ograniczenia związane z covidem, ale generalnie było to na tyle niewielkie miejsce, że im mniej osób, tym lepiej i tym się kierowałam.
Planów na następny dzień nie miałam, czekałam co pokaże ranek. No i pokazał...
Więc postanowiłam wrócić do moich planów z poprzedniego dnia, ale tym razem pod górę podjechać kolejką, a zejść na nogach. Do gondoli miałam ze 2-3 kilometry, więc to wcale nie taka leniwa opcja.
I już na górze:
A Więc to tak wygląda schronisko z wczoraj...
Idę dalej - jako że będę przekraczać granice i tak naprawdę wchodzić na inny szlak, polskie znaki nie kierują mnie tam, gdzie bym chciała iść, na razie idę w stronę Hali Izerskiej, a na apce ze szlakami turystycznymi widzę, że muszę iść zielonym szlakiem. Jest ok godziny 11, ludzie nie ma za wiele, choć i tak znacznie więcej niż wczoraj. Dziś przy schronisku już wszystkie stoły na zewnątrz były zajęte, gdy wczoraj na całym terenie schroniska byłam sama w pewnym momencie.
I w tym momencie pojawił się problem...
Dosłownie 2 metry przed tym znakiem pojawił się znak, że zielony szlak skręca w prawo, w stronę Czerniawy Zdrój. Jeszcze nie spieszyło mi się do domu, a że to była granica państwa, miałam chwilowy problem z zasięgiem i nie mogłam odpalić swojej apki, aby sprawdzić dokąd iść. Jednak poszłam za turystami, którzy pewni siebie przekroczyli granicę. Okazało się, ze za dosłownie 50 metrów, wzdłuż granicy po czeskiej stronie szedł również zielony szlak, który wszedł na tą ścieżkę i doprowadził do szczytu Smrku.
I jesteśmy u celu
Temperatura niby 13 stopni, ale przez to że świeciło słońce było naprawdę ciepło
Całkiem wysoka górka, z wieżą i widokami. Trzeba będzie ją kiedyś zaliczyć.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
piekne widoczki
i super ,że pogoda sie tak fajnie zmieniła, zobaczyłaś w końcu schronisko w pełnej krasie
No trip no life
A jakiej aplikacji dokladnie uzywasz do szlakow i tras turystcznych?Godna polecenia czy raczej tylko zajmuje pamiec w telefonie?
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Huragan - używałam akurat Map Turystycznych (taka z pomarańczową trójkątną flagą na ikonce). Sprawdziła mi się, ale tak naprawdę to używałam jej tylko ten jeden raz, więc trudno mi powiedzieć czy była bardzo pomocna. Całkiem nieźle potrafiła zlokalizować mnie na szlaku (aby zobaczyć ile muszę jeszcze przejść), pokazuje odległość w czasie (a w okolicach Czerniawy znaki były w kilometrach, zamiast w minutach) choć nie wszystkie "atrakcje" ma zaznaczone. Na przykład Wieża widokowa na kopie Czerniawskiej nie jest zaznaczona (ani ona, ani szczyt), tak samo jak wieża na Smrku, a trzeba tam odrobinę zejść ze zielonego szlaku.
Generalnie zawiodła mnie tylko jeden raz. Ale właśnie tam, gdzie zabrakło mi internetu na szlaku
Jako, że widziałam zielony szlak na Czerniawę, to choć nie miałam pojęcia gdzie on wyjdzie, postanowiłam nim pójść. Nie mógł mnie wyprowadzić za daleko od punktu docelowego, skoro sama mieścina nie jest wielka.
Ścieżka wydawał się być urocza, przyjemna przynajmniej na początek. Ciągnęła się wzdłuż granicy polsko-czeskiej.
Po kilkuset metrach pojawił się jakiś potoczek i zrobiło się mokro, ale na początek nie zraziłam się
Kilka kroków później to jednak nastąpiło i zawróciłam, póki przynajmniej jedną nogę miałam względnie suchą (no, błotko mi wlało się górą buta...)
Alternatywą był powrót tą samą trasą do schroniska i wczorajszym szlakiem do Domu Zdrojowego
Dla porównania pogody: zdjęcie z czwartku i z piątku, zrobione dokładnie w tym samym miejscu (udało mi się przez przypadek)
A to wieża na którą wybierałam się następnego dnia
Właściwie zdjęć z Kopy Czerniawskiej wklejać nie muszę, bo rodzice wchodzili tym samym szlakiem co ja. Tuż przy wieży znienacka pojawił się szlak zielony, którym próbowałam zejść dzień wcześniej. Widać ta góra jest uznawana jako "Czerwniawa". Cóż, do hotelu miałabym już bardzo blisko, ale jednak nie zdecydowaam się na ten szlak.
Ja schodziłam dalej czarnym szlakiem, który prowadził do drogi do granicy polsko-czeskiej. Właściwie cały czas taką ścieżką, jedynie na moment weszła między drzewa (chyba ze względu na trasy rowerowe, żeby szlak pieszy i rowerowe się nie przecinały zbyt często).
Ta droga szutrowa prowadziła bezpośrednio do Ewy - czyli ośrodka tuż obok mojego, tego gdzie w dzieciństwie bywaliśmy. Ja zdecydowałam się iść szlakiem dalej, aż do ulicy i tamtędy wrócić do środka, z którego chwilę później pojechałam już do Świeradowa, a stamtąd autobusem do Wrocławia.
Fajne tereny do takich spokojnych wedrowek bez przesadnego wykanczania sie na szlaku.Jak sie mieszka we Wrocku albo okolicy to na wypad na weekend w sam raz.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Huragan, jak najbardziej. Na weekendowy wypad z Wrocławia jest to miejscówka niezła, my z mężem wyjechaliśmy w piątek po 15, wróciliśmy koło 19 w niedzielę. W czasie tych 3 dni nieźle się nachodziliśmy po górach. Ale z Wrocławia można wybrać się na weekend w bliższe góry na przykład w Sowie, wtedy mniej czasu spędzi się w samochodzie.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!