Po plażowaniu póżnym popołudniem idziemy na zwiady zobaczyć miasteczko Kamares oraz na jakąś obiadokolacje
Najpierw by zaostrzyć apetyt i wczuć się w tą sielankową atmosfere siadamy na winko , ten wieczór pierwzy był cudowny , bo pierwszy , ale tez dlatego ,że kompletnie nie wiał wiatr
Szczęśliwi i nadal mimo 18 wspólnych lat zakochani
Po powrocie ktoś na nas czekał -ciężarówka jak potem na nią mowiliśmy .....kotka w zaagansowanej ciąży , bardzo sympatyczna , czysta i razem z dwoma maluchami należała do gangu " naszych kotów " czyli tych , które jak tylko byliśmy na kwaterze , to siedziały , spały i bawiły się u Nas , oczywiście na noc szły do siebie -instynkt wolności
Parę foto z urzędowania bandy u nas w pokoju , oj czasem tak dokazywały ,że potem na milos na początku nam ich brakowało na kwaterze
A kuku ...jest co do żarła ......
No weź człowwieku je teraz wygoń .... no nie ma opcji ....nie do ruszenia -słodziaki
Kamares mimo że jest miasteczkiem portowym , to woda na plaży bardzo klarowna i wręcz nie czuło się ,że 400 metrów od niej jest port.
To teraz nawiąże do tytułu relacji - wiatru ... niestety trochę nam popsuł czas w Kamares .... był bardzo silny zaczął się pod koniec drugiego dnia plażowania i to niestety w chwili , gdy się go niespodziewałam i powiem szczerze , że dawno nie miałam sytuacji po której byłabym tak roztrzesiona......
No w bardzo wielkim skrócie to było drugiego dnia. Pierwszego nie wiało mocno, i drugiego do 13 też nie jakoś bardzo i poszłam na materac w kamares naszym i pływam plywam leżąc na plecach i patrzę sobie na perspektywe miasteczko na tle tych wielkich gór i widziałam że pcha mnie wiatr w stronę miasteczka ale mówię spoko to wrócę plaża i nagle wiatr się zwiększył i zaczęło mnie pchać jakby spowrotem od miasteczka więc myślę "o super" i po jakiejś chwili wiatr jeszcze się zwiększył, aż zaczęło mi z boku podwiewac materac i chlapać na mnie woda jakby chciało mnie przewrócić. Podnoszę się i szok ja jestem koło boi, bardzo w głąb morza wiatr mega aż chlapię, schodzę z materaca tzn zsuwam się i jakby ręce na materacu i łokcie i próbuje płynąć do brzegu, a tu szok takie podmuchy ,ze aż ciężko mi łapać oddech, bo dmie prosto w twarz i wali woda po niej- dramat, zaczynam machać nogami, a tu nic ,tak dmie że machanie na max powoduje tylko to, że nie pcha mnie jeszcze bardziej w glab morza- panika, ale wiem, że nie mogę przestać machać, bo inaczej po mnie, bo najgorsze jeszcze było to, że Przemka nie było akurat ,poszedł się przejść, a na plaży garstka ludzi i to nawet nie było mowy ,by ktoś mnie usłyszał, więc macham macham i jakieś 3-4 min nic tylko stoję, przestaje to pcha w głąb morza i w końcu wiatr tyci z innej strony i powoli powoli zbliżam się trochę bokiem do ladu trwało to może z 15 - 20 min. Jak wyszłam z wody, to wszystko się we mnie trzęsło ... dosłownie... Wiem , i po to też opisuje tę sytuacje , że przy pobycie w miejscu , gdzie może być podmuch Meltemi , nie ma materaca ,gdy to nie jest ciasna mała zatoczka i że ZAWSZE ,jak jedno idzie na materac, to drugie ma na nie oko.....
Na swoje szczęście nogi mam silne od regularnego basenu .....
Pod koniec plażowania tego dnia , jakby los chciał nam zabrać ewentualne ryzyko podobnych sytuacji i porwał materac , to były sekundy i już na otwartm morzu , tylko koziołkował po tafli morza....szczerze , jeszcze nigdy nie spotkałam się z takich wiatrem na plaży ....w górach owszem , ale " na dole" nie ..... a materac był przygnieciony ogromnymi głazami i plecakiem z wodą ,a bez problemu i to w moment wyrwał materac spod wielkich kamieni....
Wiatr przede wszystkim psuł plażowanie w Kamares , plan był taki ,że będzie to ciche miejsce , bo góry uchronią od wiatru , ale on tak się pojawiał nagle i często zmieniał kierunek , że miało się wrażenie ,że wieje zewsząd ....
Na trzeci dzień jeszcze plażowałam do około południa , ale gdy co trochę piach tak walił po buzi ,że aż policzki szczypały jak od mrozu , to stwierdziłam ,że następnego dnia wyleguje się na leżaku na tarasie
Mąż w tym dniu poszedł sam na trochę na plaże i wiekszość lezaków była pozwijana , pospinana , zostały tylko te wielkie masywne łóżka blisko knajp , bo tam najmniej wiało , aczkolwiek i tak jak dla mnie mocno....
Po południu było trochę lepiej ,a poza tym lokale w wielu miejscach miały takie fajne nowoczesne folie automatycznie opuszczane i były one mocno napięte oraz bardzo przeźroczyste , więc w knajpach było ok
Wypożyczalnia z której braliśmy auto ....wszystko było bardzo ok , obsługa i grecki luz , po oddaniu właściciel nawet nie wyszedł by obejrzeć auto , zadał tylko pytanie czy wszystko ok i uwierzył nam na słowo .....a nie podawaliśmy zadych nr karty czy depozyt .....polecam , dobry kontakt i miła obsługa
Wiatr sprawił ,że zdecydowaliśmy się wziąć auto na dzień dłużej niż planowaliśmy , bo dawało opcję dojazdu do plaż , na których mniej wiało.....aczkolwiek w tej kwestii milos wygrywa tzn ma tak wiele plaż z każdej strony wyspy ,że bez problemu , po prostu codzinnie rano sprawdzanie w net jaki kierunek wiatru i dopasowanie plażowania do tego , bo wiatr towarzyszył nam w zasadzie przez większość wyjazu , tyle ,że na Milos w Adamas wiatr w miasteczku nie był odczuwalny wcale.
Pierwszym miejscem do którego pojechliśmy autem było wymarzone Kastro, to własnie , to miejsce przywiodło nas na Sifnos . Kiedyś zobaczyłam w net foto tego kościoła tych schodów ze zdjęcia wcześniej co Wam się podobało i długo szukałam co to i gdzie to .... a potem okazało się ,że Sifnos ma duzo więcej do zaoferowania
Kastro , to miasteczko zbudowane na wzniesieniu , ma fajną trasę na spacer wzdłuż swoich brzegów jakby do okoła oraz bardzo zadbane i takie autentyczne alejki i zabudowe mieszakalną w środkowej części. Jest parę tawern z grecką kuchnią , a od strony gór chilloutowy bar z pysznymi sałatkami oraz deserami .
No i oczywiście perła czyli kościól siedmiu męczenników , do którego dochodzimy po schodach , a sam kościól znajduje się na " wyspie" wysuniętej w morze , na żywo widok zapier dech .... do tego skały mają ciekawe ubarwienie kontrastujące z morzem i krzewy , trawy w różnych kolorach pokrywające część wzniesien. do tego wszystkiego ta CISZA , TYLKO MY I MORZE , PRZESTRZEN , WOLNOŚĆ -cudne wrażenie szczególnie w czasie wariactwa i ograniczeń covidowych.
Dziś tylko foto lokalu od strony gór , w którym byliśmy , jedliśmy dwa razy ....
Opuncja w pełni rozkwitu , zrywałam i była miodzio
Bardzo podobało nam się to kaskadowe ułożenie
Kastro z oddali
Jedno foto zapożyczone z net , które idealnie obrazuję kastro i jego budowę
Dokladnie tak Asiu, schodów dużo dla wszystkich starczy
Pozdrawiam
Po plażowaniu póżnym popołudniem idziemy na zwiady zobaczyć miasteczko Kamares oraz na jakąś obiadokolacje
Najpierw by zaostrzyć apetyt i wczuć się w tą sielankową atmosfere siadamy na winko , ten wieczór pierwzy był cudowny , bo pierwszy , ale tez dlatego ,że kompletnie nie wiał wiatr
Szczęśliwi i nadal mimo 18 wspólnych lat zakochani
No to jeszcze trochę kadrów z Kamares
No to jemy pizza night
Po powrocie ktoś na nas czekał -ciężarówka jak potem na nią mowiliśmy .....kotka w zaagansowanej ciąży , bardzo sympatyczna , czysta i razem z dwoma maluchami należała do gangu " naszych kotów " czyli tych , które jak tylko byliśmy na kwaterze , to siedziały , spały i bawiły się u Nas , oczywiście na noc szły do siebie -instynkt wolności
Parę foto z urzędowania bandy u nas w pokoju , oj czasem tak dokazywały ,że potem na milos na początku nam ich brakowało na kwaterze
A kuku ...jest co do żarła ......
No weź człowwieku je teraz wygoń .... no nie ma opcji ....nie do ruszenia -słodziaki
A na koniec dzisiejszego pisania filmik z plaży kamares pokazujący brokat oraz plaże
Ale słodkie kiciunie !! absolutnie nie można wygonić
Przepiękne klimaty na wyspie . Wiesz, z każdego zdjęcia widać jaka jesteś szczęśliwa
No trip no life
To prawda Nelu
Kamares mimo że jest miasteczkiem portowym , to woda na plaży bardzo klarowna i wręcz nie czuło się ,że 400 metrów od niej jest port.
To teraz nawiąże do tytułu relacji - wiatru ... niestety trochę nam popsuł czas w Kamares .... był bardzo silny zaczął się pod koniec drugiego dnia plażowania i to niestety w chwili , gdy się go niespodziewałam i powiem szczerze , że dawno nie miałam sytuacji po której byłabym tak roztrzesiona......
No w bardzo wielkim skrócie to było drugiego dnia. Pierwszego nie wiało mocno, i drugiego do 13 też nie jakoś bardzo i poszłam na materac w kamares naszym i pływam plywam leżąc na plecach i patrzę sobie na perspektywe miasteczko na tle tych wielkich gór i widziałam że pcha mnie wiatr w stronę miasteczka ale mówię spoko to wrócę plaża i nagle wiatr się zwiększył i zaczęło mnie pchać jakby spowrotem od miasteczka więc myślę "o super" i po jakiejś chwili wiatr jeszcze się zwiększył, aż zaczęło mi z boku podwiewac materac i chlapać na mnie woda jakby chciało mnie przewrócić. Podnoszę się i szok ja jestem koło boi, bardzo w głąb morza wiatr mega aż chlapię, schodzę z materaca tzn zsuwam się i jakby ręce na materacu i łokcie i próbuje płynąć do brzegu, a tu szok takie podmuchy ,ze aż ciężko mi łapać oddech, bo dmie prosto w twarz i wali woda po niej- dramat, zaczynam machać nogami, a tu nic ,tak dmie że machanie na max powoduje tylko to, że nie pcha mnie jeszcze bardziej w glab morza- panika, ale wiem, że nie mogę przestać machać, bo inaczej po mnie, bo najgorsze jeszcze było to, że Przemka nie było akurat ,poszedł się przejść, a na plaży garstka ludzi i to nawet nie było mowy ,by ktoś mnie usłyszał, więc macham macham i jakieś 3-4 min nic tylko stoję, przestaje to pcha w głąb morza i w końcu wiatr tyci z innej strony i powoli powoli zbliżam się trochę bokiem do ladu trwało to może z 15 - 20 min. Jak wyszłam z wody, to wszystko się we mnie trzęsło ... dosłownie... Wiem , i po to też opisuje tę sytuacje , że przy pobycie w miejscu , gdzie może być podmuch Meltemi , nie ma materaca ,gdy to nie jest ciasna mała zatoczka i że ZAWSZE ,jak jedno idzie na materac, to drugie ma na nie oko.....
Na swoje szczęście nogi mam silne od regularnego basenu .....
No to parę foto jeszcze z Kamares
Pod koniec plażowania tego dnia , jakby los chciał nam zabrać ewentualne ryzyko podobnych sytuacji i porwał materac , to były sekundy i już na otwartm morzu , tylko koziołkował po tafli morza....szczerze , jeszcze nigdy nie spotkałam się z takich wiatrem na plaży ....w górach owszem , ale " na dole" nie ..... a materac był przygnieciony ogromnymi głazami i plecakiem z wodą ,a bez problemu i to w moment wyrwał materac spod wielkich kamieni....
Wiatr przede wszystkim psuł plażowanie w Kamares , plan był taki ,że będzie to ciche miejsce , bo góry uchronią od wiatru , ale on tak się pojawiał nagle i często zmieniał kierunek , że miało się wrażenie ,że wieje zewsząd ....
Na trzeci dzień jeszcze plażowałam do około południa , ale gdy co trochę piach tak walił po buzi ,że aż policzki szczypały jak od mrozu , to stwierdziłam ,że następnego dnia wyleguje się na leżaku na tarasie
Mąż w tym dniu poszedł sam na trochę na plaże i wiekszość lezaków była pozwijana , pospinana , zostały tylko te wielkie masywne łóżka blisko knajp , bo tam najmniej wiało , aczkolwiek i tak jak dla mnie mocno....
Po południu było trochę lepiej ,a poza tym lokale w wielu miejscach miały takie fajne nowoczesne folie automatycznie opuszczane i były one mocno napięte oraz bardzo przeźroczyste , więc w knajpach było ok
Wypożyczalnia z której braliśmy auto ....wszystko było bardzo ok , obsługa i grecki luz , po oddaniu właściciel nawet nie wyszedł by obejrzeć auto , zadał tylko pytanie czy wszystko ok i uwierzył nam na słowo .....a nie podawaliśmy zadych nr karty czy depozyt .....polecam , dobry kontakt i miła obsługa
Wiatr sprawił ,że zdecydowaliśmy się wziąć auto na dzień dłużej niż planowaliśmy , bo dawało opcję dojazdu do plaż , na których mniej wiało.....aczkolwiek w tej kwestii milos wygrywa tzn ma tak wiele plaż z każdej strony wyspy ,że bez problemu , po prostu codzinnie rano sprawdzanie w net jaki kierunek wiatru i dopasowanie plażowania do tego , bo wiatr towarzyszył nam w zasadzie przez większość wyjazu , tyle ,że na Milos w Adamas wiatr w miasteczku nie był odczuwalny wcale.
Pierwszym miejscem do którego pojechliśmy autem było wymarzone Kastro, to własnie , to miejsce przywiodło nas na Sifnos . Kiedyś zobaczyłam w net foto tego kościoła tych schodów ze zdjęcia wcześniej co Wam się podobało i długo szukałam co to i gdzie to .... a potem okazało się ,że Sifnos ma duzo więcej do zaoferowania
Kastro , to miasteczko zbudowane na wzniesieniu , ma fajną trasę na spacer wzdłuż swoich brzegów jakby do okoła oraz bardzo zadbane i takie autentyczne alejki i zabudowe mieszakalną w środkowej części. Jest parę tawern z grecką kuchnią , a od strony gór chilloutowy bar z pysznymi sałatkami oraz deserami .
No i oczywiście perła czyli kościól siedmiu męczenników , do którego dochodzimy po schodach , a sam kościól znajduje się na " wyspie" wysuniętej w morze , na żywo widok zapier dech .... do tego skały mają ciekawe ubarwienie kontrastujące z morzem i krzewy , trawy w różnych kolorach pokrywające część wzniesien. do tego wszystkiego ta CISZA , TYLKO MY I MORZE , PRZESTRZEN , WOLNOŚĆ -cudne wrażenie szczególnie w czasie wariactwa i ograniczeń covidowych.
Dziś tylko foto lokalu od strony gór , w którym byliśmy , jedliśmy dwa razy ....
Opuncja w pełni rozkwitu , zrywałam i była miodzio
Bardzo podobało nam się to kaskadowe ułożenie
Kastro z oddali
Jedno foto zapożyczone z net , które idealnie obrazuję kastro i jego budowę