Asiu, tak, wiem... ale niestety nie jest to takie proste i piękne... ; ja też nie widzę nic co wstawiam prosto z UDOSTĘPNIONEGO pienińskiego Albumu! (tylko widać jak sie zaloguję!) dlatego poprzenosiłam te fotki, do innego Albumu (roboczego), z którego wstawiam wam kawki - a z niego wszystko widać! a jest tak samo udostepniony, identycznie jak Pieniny! więc kto odgadnie tą zagadkę?
no trudno.... nie wiem jak to spowodować, żeby były widoczne , więc będę się "mordować" i przenosić "do kawek" każde zdjęcie, które tu wklejam jedno za drugim... (dopóki się tym nie wykończę! )
Niestety już na samym początku przytrafiła się Małżowi mała kontuzja, nie nie… nic poważnego ale drugiego dnia zaciągnęłam go na pewien szlak… , nie był jakiś trudny, ale było tam strasznie slisko i… skręcił trochę, czy nadwyrężył nieco nogę, bo cosik mu pierdyknęło w kolanie! i potem musieliśmy niestety zrezygnować z niektórych zaplanowanych atrakcji…., buu… , żegnaj więc Sokolico! żegnajcie Trzy Korony! – sama tam przecież nie pójdę? choć tak bardzo chciałam sprawdzić, czy po ćwiercwieku dam jeszcze radę ? no i Małż też chciał... bo na Sokolicy nigdy nie był! …. a podobno to wszystko przeze mnie ! ; bo Małż mi psioczył, że nie sprawdziłam tego szlaku dokładnie, w który go „wpakowałam” ! ; { a musicie wiedzieć, że w naszym duecie całą logistyką wszelkich wyjazdów organizowanych samodzielnie zawsze zajmuję się ja czyli cały plan: znaleźć lokum na pobyt, (wyszukać, sprawdzić, zadzwonić, wypytać, itd…); jaka trasa? , jakie atrakcje na miejscu? , gdzie iść? gdzie zjeść? co zobaczyć? , dojazdy od-do , szlaki: jakie? które? skąd? jak długie? , zgranie tego wszystkiego czasowo itd… no i plan B na ewentualną niepogodę? – to szystko spada z reguły na moje barki ;
Małż nie ma do tego tzw „głowy!” - on tylko płaci za to wszystko! no i zajmuje się samochodem , ( więc wszelkie winka i piwka w ciągu dnia – pijam tylko ja! Ha ha!)
stare wille nad Grajcarkiem ( ta zupełnie opustoszała)
Nazajutrz po przyjeździe wymyśliłam więc, że wjedziemy sobie na Palenicę wygodnie wyciągiem, a potem zejdziemy pieszo do Szczawnicy niebieskim szlakiem wzdłuż słowackiej granicy (ale sprawdziłam tylko długość tego szlaku i czas zejścia, co wyglądało spoko luzik! ale nie przyszło mi do głowy sprawdzać stopnia jego nachylenia ; no i tu mieliśmy niespodziankę , bowiem gdyby nie drzewa lecielibyśmy stamtąd na złamanie karku!
Strasznie niewygodny i ostro w dół poprowadzony szlak! wystające korzenie, kamluny ale nade wszystko strasznie śliskie gliniaste błoto na całym szlaku (mimo słońca w lesie nie wysycha tak szybko, a poprzedni tydzień ponoć nieźle tu lało! ) ; no i ten prawie pion ! – no nieźle nas to zejście umęczyło; ja byłam mokra ze strachu i koncentracji, żeby się nie wywalić, a małżowi coś pierdyknęło w kolanku na tych śliskich kamlunach! ; - jakoś w końcu dotarliśmy do celu ale mieliśmy naprawdę serdecznie dość
widok na Grajcarek z wyciągu na Palenicę (i widzę nawet jakieś dwa ludzie! )
na wyciągu pustki... jak na Promenadzie
widoczki do tyłu... tutaj też tłoku nie ma! (uruchomili wyciąg tylko dla nas? )
hen w dole- Grajcarek
i jestesmy na miejscu!
z Palenicy są piękne widoki na Tatry, ale niby słonko świeci, a w oddali chmury są "zbyt bliskie" i zasłoniły Tatry... aura jest na górze mało klarowna, takie wszystko lekko przymglone! buu....., ale nc to! - zobaczymy jeszcze Tatry innego dnia!
za to mamy piękny boczny widok na Trzy Korony i Sokolicę!
Promenada bardzo ladna i mieliscie rzeczywiscie szczescie,ze tak malo ludzi bylo.Splyw Dunajcem to jedna z tych rzeczy, ktore musze jeszcze kiedys zaliczyc.
—
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
my generalnie to byliśmy tam w szoku (ale takim pozytywnym ), że prawie w ogóle nie ma ludzi! turystów w zasadzie garstka ! oczywiście, że październik to juz nie sezon, no ale przecież nie w górach! - ale w sumie to dla nas fajnie! my tam zupełnie nie tęsknimy za tłumami ; wolałam te pustki...., niż takie tłumy jakie się działy latem w Zakopanem!
(wrzucam fotkę sieciową z tegorocznego sierpnia nad Morskim okiem! - lato, sam środek Pandemii korponawirusa!!! no szok!!! )
patrząc na takie "beztrosko nieodpowiedzialne" obrazki - nasuwa mi się pytanie: czy my kiedykolwiek w Polsce zwalczymy tą zarazę?
Asia, nie nie!
"Żmijowa zjeżdżalnia" to tor grawitacyjny dla dzieciaków! ; dla nich pewnie frajda- choć pusta była! ale dla nas już niekoniecznie
no to kontynuujmy!
z Palenicy jest bliziutko na szczyt Szafranówki i tam zmierzamy....
a tam fotosesja z łowieckami, beee... !
a tutaj wspomniana "Żmijowa zjeżdżalnia" dla dzieciaków- z tyłu za mną....
coraz dalej....
i skręcamy na "nasz szlak"
początkowe widoczki - piękne....
piękne view na wyzoomowaną Szczawnicę i Krościenko nad Dunajcem...
idziemy idziemy.... a początkowo ze szlaku mamy piękne widoczki...przed nami widoczny szczyt Czertezika
i znów widokówka na Trzy Korony
jeszcze rzut okiem na "Sokolicę"
i doszliśmy do granicznego słupka , na którym małż zrobił sobie "trail-break"
i to było ostatnie takie suche i normalne miejsce; potem trzeba było dosłownie zeskoczyć w dół z kamiennego progu i dalej juz cały czas ten pion w dół!
a tutaj zaczyna się "być mokro" , a dalej było coraz gorzej....
o rany! są Ludzie! dogoniliśmy jakąś parkę
a dalej było juz tak niebezpiecznie ślisko i niewygodnie (ręce miałam zajęte asekuracją i bliskim kontaktem z drzewami i gałęziami! ) , że mój aparat wylądował w mężowskim plecaku, i wyciągnęłam go dopiero jak juz dochodziliśmy do schroniska "Orlica" ; więc zdjęć z tej "drogi przez mękę" nie mam ...
i ledwo żywi , spoceni a Małż jeszcze dodatkowo z bolącym już kolanem - dochodzimy wreszcie do Orlicy
i wychodzimy przy szczawnickiej przystani
a potem jeszcze Apteka, okładzik, smarowanko na kolanko i padliśmy
nie było to nic poważnego...., raczej nadwyrężył to kolano przy upadku; kilka dni jeszcze bolało i nawet nieco spuchło!
(w aptece kupiłam tylko Voltaren max do smarowania), ale w naszej "apartamentowej" lodówce znalazłam lód w zamrażalniku i zrobilismy okład!, potem drugi i trzeci + do tego Mydocalm który na szczęście miałam ze sobą i jakoś dał radę.... wprawdzie ze 2 dni jeszcze lekko kuśtykał, ale w końcu przeszło! , tak więc nic chyba nie naderwał ?, po prostu wywalił się na śliskich kamieniach na prawie pionowym szlaku! (cud boski, że i ja się tam nie wywaliłam! ) i jakoś uderzył się chyba po prostu !
Pech polegał na tym, że zamiast założyć górskie buty, to "wystroilismy się" oboje w adidaski! jak głupki jakieś normalnie! nie przypuszczałam, że przy takim słoneczku, może być tak mokro w lesie ?
Nazajutrz opuchlizna kolana nieco zeszła, ale na ten dzień i tak raczej będą nici ze szlaków, więc aby ograniczyć łażenie, decydujemy się na lightową wycieczkę i z samego rana pakujemy się w autko i śmigamy nad jezioro czorsztyńskie a tam do zamku Dunajec w Niedzicy;
mamy zwykły dzień tygodnia, więc jak się uwiniemy tak, żeby być tam jak tylko otworzą kasy (na 9 rano!) to jest szansa, że tłumów nie będzie…. i tak też było! no zupełnie nikogusieńko! pustki totalne i cały zamek dla nas! no dacie wiarę?
po drodze do Niedzicy - mamy magię porannych mgieł....
docieramy na miejsce...., jesteśmy tuz przed 9 rano, nie ma nikogo, tylko my! ; kupujemy bilety i udajemy sie na zamek!
jeszcze wszystko spowite mgłami....
moze spotkamy tam błąkającą się po zamku Brunhildę?
no ale drewniane rynny - to rzadkość!
zamkowe kazamaty
zwiedzamy zamkowe wnętrza...
no ale krzesełko-kibelek ze "skórzaną" deską wymiata!
idziemy na taras widokowy
pod schodami jest wlot dla nietoperzy! - wieczorem i nocą musi być tu fajnie!
mgły nie odpuszczają.....
widok w stronę tamy
ale z każdą chwilką jest coraz lepiej....
no i odczekaliśmy kilka minut i mgły uniosły się gdzieś na boki i wyszło w koncu słoneczko!
i odłoniła się druga strona zalewu ukazując nam ruiny zamku w Czorsztynie!
Asiu, tak, wiem... ale niestety nie jest to takie proste i piękne... ; ja też nie widzę nic co wstawiam prosto z UDOSTĘPNIONEGO pienińskiego Albumu! (tylko widać jak sie zaloguję!) dlatego poprzenosiłam te fotki, do innego Albumu (roboczego), z którego wstawiam wam kawki - a z niego wszystko widać! a jest tak samo udostepniony, identycznie jak Pieniny! więc kto odgadnie tą zagadkę?
no trudno.... nie wiem jak to spowodować, żeby były widoczne , więc będę się "mordować" i przenosić "do kawek" każde zdjęcie, które tu wklejam jedno za drugim... (dopóki się tym nie wykończę! )
Piea
Niestety już na samym początku przytrafiła się Małżowi mała kontuzja, nie nie… nic poważnego ale drugiego dnia zaciągnęłam go na pewien szlak… , nie był jakiś trudny, ale było tam strasznie slisko i… skręcił trochę, czy nadwyrężył nieco nogę, bo cosik mu pierdyknęło w kolanie! i potem musieliśmy niestety zrezygnować z niektórych zaplanowanych atrakcji…., buu… , żegnaj więc Sokolico! żegnajcie Trzy Korony! – sama tam przecież nie pójdę? choć tak bardzo chciałam sprawdzić, czy po ćwiercwieku dam jeszcze radę ? no i Małż też chciał... bo na Sokolicy nigdy nie był! …. a podobno to wszystko przeze mnie ! ; bo Małż mi psioczył, że nie sprawdziłam tego szlaku dokładnie, w który go „wpakowałam” ! ; { a musicie wiedzieć, że w naszym duecie całą logistyką wszelkich wyjazdów organizowanych samodzielnie zawsze zajmuję się ja czyli cały plan: znaleźć lokum na pobyt, (wyszukać, sprawdzić, zadzwonić, wypytać, itd…); jaka trasa? , jakie atrakcje na miejscu? , gdzie iść? gdzie zjeść? co zobaczyć? , dojazdy od-do , szlaki: jakie? które? skąd? jak długie? , zgranie tego wszystkiego czasowo itd… no i plan B na ewentualną niepogodę? – to szystko spada z reguły na moje barki ;
Małż nie ma do tego tzw „głowy!” - on tylko płaci za to wszystko! no i zajmuje się samochodem , ( więc wszelkie winka i piwka w ciągu dnia – pijam tylko ja! Ha ha!)
stare wille nad Grajcarkiem ( ta zupełnie opustoszała)
Nazajutrz po przyjeździe wymyśliłam więc, że wjedziemy sobie na Palenicę wygodnie wyciągiem, a potem zejdziemy pieszo do Szczawnicy niebieskim szlakiem wzdłuż słowackiej granicy (ale sprawdziłam tylko długość tego szlaku i czas zejścia, co wyglądało spoko luzik! ale nie przyszło mi do głowy sprawdzać stopnia jego nachylenia ; no i tu mieliśmy niespodziankę , bowiem gdyby nie drzewa lecielibyśmy stamtąd na złamanie karku!
Strasznie niewygodny i ostro w dół poprowadzony szlak! wystające korzenie, kamluny ale nade wszystko strasznie śliskie gliniaste błoto na całym szlaku (mimo słońca w lesie nie wysycha tak szybko, a poprzedni tydzień ponoć nieźle tu lało! ) ; no i ten prawie pion ! – no nieźle nas to zejście umęczyło; ja byłam mokra ze strachu i koncentracji, żeby się nie wywalić, a małżowi coś pierdyknęło w kolanku na tych śliskich kamlunach! ; - jakoś w końcu dotarliśmy do celu ale mieliśmy naprawdę serdecznie dość
widok na Grajcarek z wyciągu na Palenicę (i widzę nawet jakieś dwa ludzie! )
na wyciągu pustki... jak na Promenadzie
widoczki do tyłu... tutaj też tłoku nie ma! (uruchomili wyciąg tylko dla nas? )
hen w dole- Grajcarek
i jestesmy na miejscu!
z Palenicy są piękne widoki na Tatry, ale niby słonko świeci, a w oddali chmury są "zbyt bliskie" i zasłoniły Tatry... aura jest na górze mało klarowna, takie wszystko lekko przymglone! buu....., ale nc to! - zobaczymy jeszcze Tatry innego dnia!
za to mamy piękny boczny widok na Trzy Korony i Sokolicę!
Piea
Promenada bardzo ladna i mieliscie rzeczywiscie szczescie,ze tak malo ludzi bylo.Splyw Dunajcem to jedna z tych rzeczy, ktore musze jeszcze kiedys zaliczyc.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Czy to „żmijową zjeżdżalnią” schodziliście? A jak teraz kolano męża? Skręcone było?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Witaj Huraganie,
my generalnie to byliśmy tam w szoku (ale takim pozytywnym ), że prawie w ogóle nie ma ludzi! turystów w zasadzie garstka ! oczywiście, że październik to juz nie sezon, no ale przecież nie w górach! - ale w sumie to dla nas fajnie! my tam zupełnie nie tęsknimy za tłumami ; wolałam te pustki...., niż takie tłumy jakie się działy latem w Zakopanem!
(wrzucam fotkę sieciową z tegorocznego sierpnia nad Morskim okiem! - lato, sam środek Pandemii korponawirusa!!! no szok!!! )
patrząc na takie "beztrosko nieodpowiedzialne" obrazki - nasuwa mi się pytanie: czy my kiedykolwiek w Polsce zwalczymy tą zarazę?
Asia, nie nie!
"Żmijowa zjeżdżalnia" to tor grawitacyjny dla dzieciaków! ; dla nich pewnie frajda- choć pusta była! ale dla nas już niekoniecznie
no to kontynuujmy!
z Palenicy jest bliziutko na szczyt Szafranówki i tam zmierzamy....
a tam fotosesja z łowieckami, beee... !
a tutaj wspomniana "Żmijowa zjeżdżalnia" dla dzieciaków- z tyłu za mną....
coraz dalej....
i skręcamy na "nasz szlak"
początkowe widoczki - piękne....
piękne view na wyzoomowaną Szczawnicę i Krościenko nad Dunajcem...
idziemy idziemy.... a początkowo ze szlaku mamy piękne widoczki...przed nami widoczny szczyt Czertezika
i znów widokówka na Trzy Korony
jeszcze rzut okiem na "Sokolicę"
i doszliśmy do granicznego słupka , na którym małż zrobił sobie "trail-break"
i to było ostatnie takie suche i normalne miejsce; potem trzeba było dosłownie zeskoczyć w dół z kamiennego progu i dalej juz cały czas ten pion w dół!
a tutaj zaczyna się "być mokro" , a dalej było coraz gorzej....
o rany! są Ludzie! dogoniliśmy jakąś parkę
a dalej było juz tak niebezpiecznie ślisko i niewygodnie (ręce miałam zajęte asekuracją i bliskim kontaktem z drzewami i gałęziami! ) , że mój aparat wylądował w mężowskim plecaku, i wyciągnęłam go dopiero jak juz dochodziliśmy do schroniska "Orlica" ; więc zdjęć z tej "drogi przez mękę" nie mam ...
i ledwo żywi , spoceni a Małż jeszcze dodatkowo z bolącym już kolanem - dochodzimy wreszcie do Orlicy
i wychodzimy przy szczawnickiej przystani
a potem jeszcze Apteka, okładzik, smarowanko na kolanko i padliśmy
Piea
wow, cudowne widoki
No trip no life
Piea, zasiadam i ja do czytania
Skoro to moje ukochane terenyzatem w Pieninach bywam często.
Jakieś trzy lata temu zrobiliśmy sobie spływ kajakiem po Dunacju
Piea z przygotwaniem u mnie jest identycznie, taki podział obowiązków
Napisz jak sprawa kolana Twojego męża ?
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
Witajcie !
Asia, Ala, dzieki za troskę o mężowskie kolanko
nie było to nic poważnego...., raczej nadwyrężył to kolano przy upadku; kilka dni jeszcze bolało i nawet nieco spuchło!
(w aptece kupiłam tylko Voltaren max do smarowania), ale w naszej "apartamentowej" lodówce znalazłam lód w zamrażalniku i zrobilismy okład!, potem drugi i trzeci + do tego Mydocalm który na szczęście miałam ze sobą i jakoś dał radę.... wprawdzie ze 2 dni jeszcze lekko kuśtykał, ale w końcu przeszło! , tak więc nic chyba nie naderwał ?, po prostu wywalił się na śliskich kamieniach na prawie pionowym szlaku! (cud boski, że i ja się tam nie wywaliłam! ) i jakoś uderzył się chyba po prostu !
Pech polegał na tym, że zamiast założyć górskie buty, to "wystroilismy się" oboje w adidaski! jak głupki jakieś normalnie! nie przypuszczałam, że przy takim słoneczku, może być tak mokro w lesie ?
Piea
Nazajutrz opuchlizna kolana nieco zeszła, ale na ten dzień i tak raczej będą nici ze szlaków, więc aby ograniczyć łażenie, decydujemy się na lightową wycieczkę i z samego rana pakujemy się w autko i śmigamy nad jezioro czorsztyńskie a tam do zamku Dunajec w Niedzicy;
mamy zwykły dzień tygodnia, więc jak się uwiniemy tak, żeby być tam jak tylko otworzą kasy (na 9 rano!) to jest szansa, że tłumów nie będzie…. i tak też było! no zupełnie nikogusieńko! pustki totalne i cały zamek dla nas! no dacie wiarę?
po drodze do Niedzicy - mamy magię porannych mgieł....
docieramy na miejsce...., jesteśmy tuz przed 9 rano, nie ma nikogo, tylko my! ; kupujemy bilety i udajemy sie na zamek!
jeszcze wszystko spowite mgłami....
moze spotkamy tam błąkającą się po zamku Brunhildę?
no ale drewniane rynny - to rzadkość!
zamkowe kazamaty
zwiedzamy zamkowe wnętrza...
no ale krzesełko-kibelek ze "skórzaną" deską wymiata!
idziemy na taras widokowy
pod schodami jest wlot dla nietoperzy! - wieczorem i nocą musi być tu fajnie!
mgły nie odpuszczają.....
widok w stronę tamy
ale z każdą chwilką jest coraz lepiej....
no i odczekaliśmy kilka minut i mgły uniosły się gdzieś na boki i wyszło w koncu słoneczko!
i odłoniła się druga strona zalewu ukazując nam ruiny zamku w Czorsztynie!
Piea
Piea, nie uwierzysz,ale ja na Etnie widziałam ludzi w klapeczkach i koszulkach bez rękawów to dopiero wyczyn . I to byli Włosi he he
Mgły cudne !!!!!!!!!!!! fantastycznie to wszystko wygląda spowite mgłą
W zamku ładnych pare lat temu byłam, ale oczywiście w wersji z tłumami
No trip no life