Po porannej, cudownej kąpieli z rana jesteśmy pełni energii do płynięcia dalej
Wracamy na wyspę Paxi. Wyspa jest malutka, ale i tak dużo większa od Antypaxi, bardziej zamieszkała.Jest więcej domów, małych porcików i łódek na wodzie
W południe dopływamy do Gaios największego portu na Paksos , który jest jednocześnie stolicą wyspy.
To oczywiście malutkie miasteczko,ale bardzo urocze i klimatyczne. Swoją wenecką zabudową mocno przypomina miasto Korfu
W porcie stoii mnóstwo jachtów, ale o dziwo udaje się nam złapać super miejscówkę . Nie cieszymy się jednak długo... okazuje się,że staneliśmy w miejscu przeznaczonym dla statków wycieczkowych , które niedługo przypłyną z Korfu....
Zastanawiamy się chwilę co robić..mamy już mało wody i potrzebujemy zrobić zakupy,aby uzupełnić zapasy wawrzywno-owocowo-napojowe.
Część ekipy zostaje więc na wszelki wypadek na łajbie a pozostali idą do sklepu. Market znajdujemy bardzo szybko , przeciskając się wąskimi ,ale ślicznymi kwiecistymi uliczkami.
W sklepie spory ruch, trochę nam się schodzi ze wszystkim.
Idziemy do portu a tam zamiast naszego pływającego domku jest policja Okazuje się,że jednak przegonili nas z tego "parkingu" więc nasi panowie musieli odpłynąć .aby poszukac innego miejsca do zacumowania. Innego czyli znacznie,znacznie dalszego. Szkoda Co gorsza stajemy nie tylko daleko ale i na kotwicy. Nie będzie można swobodnie wchodzić i schodzić z łajby na spacer...
Idziemy więc na lody i czekamy na chłopaków ,aby pomogli nam zanieść zakupy
Okazuje się jednak, że o 17 wycieczkowce odpływają i wtedy można się próbować przestawić. Przed g. 17 rozpoczyna się "walka" o miejsce , bo takich chętnych do przestawienia się jest znacznie więcej. Nam oczywiście udaje się załapać na dobrą miejscówkę.
Okazuje się , że o 17 wycieczkowce odpływają i wtedy można się próbować przestawić. Przed g. 17 rozpoczyna się "walka" o miejsce , bo takich chętnych do przestawienia się jest znacznie więcej. Nam udaje się załapać na dobrą miejscówkę i stajemy blisko promenady,ale łatwo w tym wyścigi nie było.
W miasteczku spędzamy cały wieczór. Spacerujemy, idziemy na kolacyjkę, oglądamy wypasione jachty
Blisko ślicznego kościoła znajdujemy fajną knajpkę i biesiadujemy tam wesoło.
Jedzonko i piwko pycha
fajne oznakowanie męskiego fryzjera, brawo za pomysł
Asiu, to po prostu taki rodzaj pity, ktorą ja uwielbiam w każdej postaci.
Piea, grecka kuchnia wymiata
DZIEŃ 6
Niestety pomału zbliżamy się do końca naszego rejsu..
Rano po śniadanku wypływamy z klimatycznego Gaios . Bye , Bye śliczne miasteczko ..
W porcie żegna nas posąg lokalnego patrioty z wyspy ,który stał się bohaterem greckej walki o niepodległośc przeciwko Imperium Osmańskiemu.
Dziś nie mamy w planach żadnej wysepki. Tak dla odmiany
Płyniemy na ląd,ale do Grecji kontynentalnej.
Niestety robi się silny wiatr, daje ostro w żagle i ... buja.Całe szczęscie ,że jestem już parę dni na wodzie i organizm miała czas ,aby się trochę dostosować do fal. Na wszelki wypadek jednak nic nie jem i popijam herbatę.
Bajka, Alamed
Po porannej, cudownej kąpieli z rana jesteśmy pełni energii do płynięcia dalej
Wracamy na wyspę Paxi. Wyspa jest malutka, ale i tak dużo większa od Antypaxi, bardziej zamieszkała.Jest więcej domów, małych porcików i łódek na wodzie
No trip no life
W południe dopływamy do Gaios największego portu na Paksos , który jest jednocześnie stolicą wyspy.
To oczywiście malutkie miasteczko,ale bardzo urocze i klimatyczne. Swoją wenecką zabudową mocno przypomina miasto Korfu
W porcie stoii mnóstwo jachtów, ale o dziwo udaje się nam złapać super miejscówkę . Nie cieszymy się jednak długo... okazuje się,że staneliśmy w miejscu przeznaczonym dla statków wycieczkowych , które niedługo przypłyną z Korfu....
No trip no life
...heee, ta rudera ma w sobie "coś" !!!!
odpowiednio "spreparowana" może przynieść sporo kaski ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radek, ale pranie na posesji wisi , jest cool
Zastanawiamy się chwilę co robić..mamy już mało wody i potrzebujemy zrobić zakupy,aby uzupełnić zapasy wawrzywno-owocowo-napojowe.
Część ekipy zostaje więc na wszelki wypadek na łajbie a pozostali idą do sklepu. Market znajdujemy bardzo szybko , przeciskając się wąskimi ,ale ślicznymi kwiecistymi uliczkami.
W sklepie spory ruch, trochę nam się schodzi ze wszystkim.
Idziemy do portu a tam zamiast naszego pływającego domku jest policja Okazuje się,że jednak przegonili nas z tego "parkingu" więc nasi panowie musieli odpłynąć .aby poszukac innego miejsca do zacumowania. Innego czyli znacznie,znacznie dalszego. Szkoda Co gorsza stajemy nie tylko daleko ale i na kotwicy. Nie będzie można swobodnie wchodzić i schodzić z łajby na spacer...
Idziemy więc na lody i czekamy na chłopaków ,aby pomogli nam zanieść zakupy
Okazuje się jednak, że o 17 wycieczkowce odpływają i wtedy można się próbować przestawić. Przed g. 17 rozpoczyna się "walka" o miejsce , bo takich chętnych do przestawienia się jest znacznie więcej. Nam oczywiście udaje się załapać na dobrą miejscówkę.
No trip no life
Okazuje się , że o 17 wycieczkowce odpływają i wtedy można się próbować przestawić. Przed g. 17 rozpoczyna się "walka" o miejsce , bo takich chętnych do przestawienia się jest znacznie więcej. Nam udaje się załapać na dobrą miejscówkę i stajemy blisko promenady,ale łatwo w tym wyścigi nie było.
W miasteczku spędzamy cały wieczór. Spacerujemy, idziemy na kolacyjkę, oglądamy wypasione jachty
Blisko ślicznego kościoła znajdujemy fajną knajpkę i biesiadujemy tam wesoło.
Jedzonko i piwko pycha
fajne oznakowanie męskiego fryzjera, brawo za pomysł
A na koniec wypasione jachty
No trip no life
Jedzonko faktycznie wygląda przepysznie. Co to za "placuszki"?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
he he... logo fryzjera WYMIATA! , faktycznie - pomysł kapitalny! ;
a jedzonko i zatoczki bardzo apetyczne!!! zarówno to co na talerzu jak i te kolory wody....
Piea
Asiu, to po prostu taki rodzaj pity, ktorą ja uwielbiam w każdej postaci.
Piea, grecka kuchnia wymiata
DZIEŃ 6
Niestety pomału zbliżamy się do końca naszego rejsu..
Rano po śniadanku wypływamy z klimatycznego Gaios . Bye , Bye śliczne miasteczko ..
W porcie żegna nas posąg lokalnego patrioty z wyspy ,który stał się bohaterem greckej walki o niepodległośc przeciwko Imperium Osmańskiemu.
Dziś nie mamy w planach żadnej wysepki. Tak dla odmiany
Płyniemy na ląd,ale do Grecji kontynentalnej.
Niestety robi się silny wiatr, daje ostro w żagle i ... buja.Całe szczęscie ,że jestem już parę dni na wodzie i organizm miała czas ,aby się trochę dostosować do fal. Na wszelki wypadek jednak nic nie jem i popijam herbatę.
No trip no life
Mój słaby internet pozwolił mi w końcu doczytać Greckie wyspy to wyzwanie. Kiedyś tam dotrę
Hej Dana, fajnie ,że czytasz Mam nadzieję,że w nowej chałupie net będziesz miała lepszy i będziesz śmigać z prędkością światła..
Powiedz , dlaczego greckie wyspy to wyzwanie ?
No trip no life