Kiedy wydaje się, że już nic ciekawego nas nie czeka w tej końcówce rejsu nagle poprawia się pogoda. Wychodzi słońce i robi się przyjemnie ciepło – szkoda, że nie było tak od początku wycieczki ale podobno nad Zatoką poranki zwykle są mgliste i zimne Widać już przystań w Walvis Bay gdy na pokład katamaranu wdrapuje się stara znajoma czyli oswojona uchatka i domaga się ryb
Nie gardzi też pieszczotami wywołując duże zadowoleniu u głaszczącego
Jednak tym razem naszą uwagę bardziej przyciągają jednostki płynące nieopodal bowiem zostały one "zaatakowane" przez... pelikany Ptaki łapią ryby w locie i siadają gdzie się da ku uciesze rejsowiczów.
Załoga naszego katamaranu robi co może by "przejąć" pelikany kusząc je wiaderkiem smakowitych ryb. Wreszcie się udaje – my też mamy "swojego" ptaka na pokładzie. Hurrrra
To dorosły osobnik bo ma pomarańczowe łapy. Podobno młode mają czarne łapy a młodzież pomarańczowe w czarne kropki. Ogarnia mnie fotograficzne szaleństwo. No, ale jak tu nie focić skoro model jest uroczy, pięknie pozuje i wcale się nas nie boi?
A oto efekty mojej działalności (Uwaga! Znowu będzie duuużo zdjęć ).
Dobrze, że dopływamy do brzegu bo zabrakłoby mi miejsca na karcie pamięci na kolejne pelikanowe portreciki
Mamy teraz chwilę czasu na zakup pamiątek i przebranie się a właściwie rozebranie się z wielu warstw ciepłej odzieży bo słońce grzeje już solidnie. Wsiadamy do autokaru i ruszamy w drogę. Kierujemy się teraz jeszcze bardziej na południe, w stronę Sossusvlei. Przed nami wiele godzin jazdy. Oj, będzie się działo!
Po około dwóch godzinach jazdy szutrową drogą wiodącą przez odludny teren zwany Kuiseb Moon Valley docieramy do punktu widokowego.
Spotykamy tu już kolejny raz samochód polsko-namibijskiego biura podróży Bocian Safaris
Przed nami wije się szerokie, piaszczyste i wyschnięte koryto efemerycznej rzeki Kuiseb. Ma ona ok. 500 km długości ale wodą wypełnia się (zwykle tylko częściowo) przez 2 do 3 tygodni w porze deszczowej, która trwa między styczniem a marcem. Raz na parę lat, kiedy opady są wyjątkowo obfite, rzeka dociera do swojego ujścia w Oceanie Atlantyckim. Kuiseb ma duże znaczenie dla Walvis Bay bowiem jej wody w czasie pory deszczowej wsiąkają w piasek i tworzą podziemne źródła – to z nich pompowana jest woda dla miasta. Woda z podziemnych źródeł pozwala też przetrwać roślinności na suchym terenie – korzenie niektórych drzew sięgają tu wiele metrów w głąb. Na terenie Parku Narodowego Namib-Naukluft, w jałowym i niedostępnym terenie, rzeka Kuiseb wyrzeźbiła malowniczy kanion o dł. ok. 142 km. To w nim, w kwietniu 2018 r. (5 miesięcy przed moją wycieczką) rozegrały się sceny, które mogłyby stanowić niezły scenariusz filmu. Otóż niemiecka para, podróżująca po Namibii kamperem, postanowiła przenocowć w kanionie Kuiseb „na dziko”. Podczas zamykania okna w kamperze mężczyzna (lat 61) został zaatakowany przez lamparta, który oskalpował mu głowę oraz poranił ręce i gardło. Mężczyźnie udało się schować do pojazdu ale para miała problem z wezwaniem pomocy bo zwierzę było cały czas w pobliżu. Na ratunek czekali 6 godzin Więcej o tym wydarzeniu można przeczytać np. tutaj: https://www.africahunting.com/threads/leopard-attacks-tourist-in-kuiseb.43010/ Ale dość już krwawych opowieści – teraz pora na kilka zdjęć kanionu
Szkoda, że nie ma w nim wody ani nie mamy czasu na dłuższy spacer Niestety, przed nami jeszcze wiele godzin jazdy po bezdrożach więc znowu wsiadamy do autokaru i ruszamy dalej.
Mniej więcej po godzinie osiągamy Zwrotnik Koziorożca. Foto-stop przy stojącym na totalnym pustkowiu znaku "Tropic of Capricorn" oczywiście obowiązkowy
Okazuje się, że nie tylko my chcemy mieć pamiątkę z tego miejsca
Okolica chociaż jest odludna to ma swój urok - nie mogę się więc oprzeć i pstrykam kilka "pomarańczowych" fotek
Tuż poniżej Zwrotnika znajduje się następny punkt naszej podróży – Solitaire. Zanim jednak do niego dojedziemy to robię kolejną porcję zdjęć - tym razem "zaokiennych" - malowniczych terenów w rozmaitych odcieniach beżu, brązu, żółci i pomarańczu. Czasem, w oddali, dla urozmaicenia pojawia się jakaś osamotniona lodge albo brama do niej...
Bardziej podobają mi się pustynne i skaliste krajobrazy, niż te nadmorskie spotkania ze zwierzakami. Antenka pisała w swojej relacji, że okropnie śmierdziały uchatki chyba, czy na Waszej wycieczce też tak było?
taaa, oglądam Twoje "wielorybie fotki" i zazdraszczam podziwiając !!!
cytat z "Moby Dick,a" przypomniał mi sie na okoliczność z wielorybami spotkania:
"...najcudowniejszymi są zawsze te rzeczy,których nazwć nie sposób..."
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Asia-A, Nel, Radek
Kiedy wydaje się, że już nic ciekawego nas nie czeka w tej końcówce rejsu nagle poprawia się pogoda. Wychodzi słońce i robi się przyjemnie ciepło – szkoda, że nie było tak od początku wycieczki ale podobno nad Zatoką poranki zwykle są mgliste i zimne Widać już przystań w Walvis Bay gdy na pokład katamaranu wdrapuje się stara znajoma czyli oswojona uchatka i domaga się ryb
Nie gardzi też pieszczotami wywołując duże zadowoleniu u głaszczącego
Jednak tym razem naszą uwagę bardziej przyciągają jednostki płynące nieopodal bowiem zostały one "zaatakowane" przez... pelikany Ptaki łapią ryby w locie i siadają gdzie się da ku uciesze rejsowiczów.
Załoga naszego katamaranu robi co może by "przejąć" pelikany kusząc je wiaderkiem smakowitych ryb. Wreszcie się udaje – my też mamy "swojego" ptaka na pokładzie. Hurrrra
To dorosły osobnik bo ma pomarańczowe łapy. Podobno młode mają czarne łapy a młodzież pomarańczowe w czarne kropki. Ogarnia mnie fotograficzne szaleństwo. No, ale jak tu nie focić skoro model jest uroczy, pięknie pozuje i wcale się nas nie boi?
A oto efekty mojej działalności (Uwaga! Znowu będzie duuużo zdjęć ).
Dobrze, że dopływamy do brzegu bo zabrakłoby mi miejsca na karcie pamięci na kolejne pelikanowe portreciki
Mamy teraz chwilę czasu na zakup pamiątek i przebranie się a właściwie rozebranie się z wielu warstw ciepłej odzieży bo słońce grzeje już solidnie. Wsiadamy do autokaru i ruszamy w drogę. Kierujemy się teraz jeszcze bardziej na południe, w stronę Sossusvlei. Przed nami wiele godzin jazdy. Oj, będzie się działo!
Wszystko czytam, na domowym komputerze nawet się nie wylogowuję
Jorguś
Ale fajne te pelikany.. takie inne niż te co ja widziałam do tej pory .
Rejs pełen przygód i niespodzianek.
Bardzo mi się podoba ta wycieczka ..
No trip no life
Ale piękny:
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Mabro, doczytałam wszystko, sorry za małe opóźnienie Rewelacyjna relacja, kierunek moich marzeń. Może kiedys
Po około dwóch godzinach jazdy szutrową drogą wiodącą przez odludny teren zwany Kuiseb Moon Valley docieramy do punktu widokowego.
Spotykamy tu już kolejny raz samochód polsko-namibijskiego biura podróży Bocian Safaris
Przed nami wije się szerokie, piaszczyste i wyschnięte koryto efemerycznej rzeki Kuiseb. Ma ona ok. 500 km długości ale wodą wypełnia się (zwykle tylko częściowo) przez 2 do 3 tygodni w porze deszczowej, która trwa między styczniem a marcem. Raz na parę lat, kiedy opady są wyjątkowo obfite, rzeka dociera do swojego ujścia w Oceanie Atlantyckim. Kuiseb ma duże znaczenie dla Walvis Bay bowiem jej wody w czasie pory deszczowej wsiąkają w piasek i tworzą podziemne źródła – to z nich pompowana jest woda dla miasta. Woda z podziemnych źródeł pozwala też przetrwać roślinności na suchym terenie – korzenie niektórych drzew sięgają tu wiele metrów w głąb. Na terenie Parku Narodowego Namib-Naukluft, w jałowym i niedostępnym terenie, rzeka Kuiseb wyrzeźbiła malowniczy kanion o dł. ok. 142 km. To w nim, w kwietniu 2018 r. (5 miesięcy przed moją wycieczką) rozegrały się sceny, które mogłyby stanowić niezły scenariusz filmu. Otóż niemiecka para, podróżująca po Namibii kamperem, postanowiła przenocowć w kanionie Kuiseb „na dziko”. Podczas zamykania okna w kamperze mężczyzna (lat 61) został zaatakowany przez lamparta, który oskalpował mu głowę oraz poranił ręce i gardło. Mężczyźnie udało się schować do pojazdu ale para miała problem z wezwaniem pomocy bo zwierzę było cały czas w pobliżu. Na ratunek czekali 6 godzin Więcej o tym wydarzeniu można przeczytać np. tutaj: https://www.africahunting.com/threads/leopard-attacks-tourist-in-kuiseb.43010/ Ale dość już krwawych opowieści – teraz pora na kilka zdjęć kanionu
Szkoda, że nie ma w nim wody ani nie mamy czasu na dłuższy spacer Niestety, przed nami jeszcze wiele godzin jazdy po bezdrożach więc znowu wsiadamy do autokaru i ruszamy dalej.
Mniej więcej po godzinie osiągamy Zwrotnik Koziorożca. Foto-stop przy stojącym na totalnym pustkowiu znaku "Tropic of Capricorn" oczywiście obowiązkowy
Okazuje się, że nie tylko my chcemy mieć pamiątkę z tego miejsca
Okolica chociaż jest odludna to ma swój urok - nie mogę się więc oprzeć i pstrykam kilka "pomarańczowych" fotek
Tuż poniżej Zwrotnika znajduje się następny punkt naszej podróży – Solitaire. Zanim jednak do niego dojedziemy to robię kolejną porcję zdjęć - tym razem "zaokiennych" - malowniczych terenów w rozmaitych odcieniach beżu, brązu, żółci i pomarańczu. Czasem, w oddali, dla urozmaicenia pojawia się jakaś osamotniona lodge albo brama do niej...
ha ha śmiesznie ta brama wygląda.. taka po środku niczego i wydaje się że prowadzi donikąd
No trip no life
Bardziej podobają mi się pustynne i skaliste krajobrazy, niż te nadmorskie spotkania ze zwierzakami. Antenka pisała w swojej relacji, że okropnie śmierdziały uchatki chyba, czy na Waszej wycieczce też tak było?
Ciekawe, kiedy znowu tam się będzie można wybrać.