Marek przygotowuje śniadanie.... :), które zjadamy na balkonie. Jest wyjątkowo smakowite, bo zawsze lepiej smakuje jak ktoś je zrobi
Schodzimy do restauracji, Marek łączy się z internetem i ładuje mapkę na iphona. Ja w tym czasie zwiedzam okoliczną plażę. Pogoda piękna, typowa na plażowanie.
My jednak po załadowaniu mapki, zapakowani na nowo w kufry mamy zamiar uderzyć na wyspę Hvar. Dojeżdżamy do Makarskiej, niestety stąd promy na wyspę Hvar nie kursują.*sad*
Widok z naszego pokoju.
A to nasza plaża tuż przed apartamentem.
Jedziemy dalej
Przed nami Riwiera Makarska.
Jedziemy do oddalonej o 32 km miejscowości Drvenik. Prom stoi jeszcze przy brzegu, w ostatniej chwili kupujemy bilety.
Przed nami w kolejce stoją Niemcy na motocyklu, im się jeszcze udaje wjechać na pokład promu, nam już nie. Na szczęście udaję się nam zwrócić bilety.
Prom załadowany był na maksa, następny mamy dopiero za półtorej godziny, w związku z tym rezygnujemy z wyspy Hvar i postanawiamy popłynąć na wyspę Korćula.
Dojeżdżamy do miejscowości Ploće, kupujemy bilet i od razu wjeżdżamy na prom. Nie jest już tak pełny jak na wyspę Hvar. Po 45 min dostajemy się na półwysep Pelješac, do Trpanj. Trpanj to górzysty, ukształtowany wraz z całym pasmem Gór Dynarskich półwysep. Tak dla informacji w jednej z wiosek na tym półwyspie mieszka Robert Makłowicz. Jest tu niewielki port, który od morza osłania łańcuch ostrych form skalnych. Na jednej ze skał stoi posąg Madonny mającej zapewnić szczęśliwy powrót do domu tamtejszym rybakom. Mamy chwilę czasu do odpłynięcia kolejnego promu, więc zwiedzamy kilka miejscowości na wyspie,
potem na wzmocnienie wypijamy kawę w jednej z kawiarenek nad brzegiem morza.
Pomnik Madonny
Jedziemy do Orebić skąd odpływa prom na wyspę Korćula. Po 20 min. dopływamy na wyspę. Zabytkowa stara część miasta Korćuli położna jest na niewielkim półwyspie. Widziana z góry kształtem kojarzy się ze szkieletem ryby z wąskimi uliczkami odchodzącymi od głównej ulicy. Miało to chronić mieszkańców przed wiatrem i zbytnim nasłonecznieniem, a także zapewnić ciszę i spokój. W zabytkowej części Korčuli starego miasta znajdują się dwie okrągłe baszty: Barbarigo i Balbi. Pomiędzy nimi usytuowana jest loggia.
Korčula słynie jako „wyspa wina”, gdzie wytwarza się m.in. Pošip, Rukatac, Lumbarda Grk. Zwiedzamy częściowo stare miasto, które wygląda jak miniatura Dubrownika. Wchodzimy na katedrę św. Marka w samym centrum zabytkowego miasteczka. Widoki z góry są super.
Zaczynamy być głodni więc uderzamy do jednej z restauracji tuż obok przystani Korćula. Zamawiamy jedzonko, dosiada się do nas kot, piękny biały czuje się tak jakby mnie znał od lat
W poszukiwaniu noclegu, objeżdżamy kilka miejscowości, gdyż ciężko było coś znaleźć. Korćula to jak dla mnie średnio widokowa wyspa w porównaniu z innymi chorwackimi, dlatego drugi raz już bym tu nie przyjechała. W końcu zajeżdżamy do miejscowości Brna i za 20 EUR dostajemy dla siebie całe piętro. Na wysokim parterze znajduje się restauracja z tarasem na którym imprezują Niemcy. Schodzimy do niej na piwko. W ramach uprzejmości gospodarza piwo dostajemy gratis. Mamy jeszcze ze sobą wino, które wyjątkowo nam dzisiaj smakuje i wypijamy je w całości. Szybko nas utula do snu.
11.09.2013 Plażowanie i zwiedzanie Dubrownika
Rano wstajemy i pakujemy się do kuferków. Słoneczko pięknie oświetla nadbrzeże zatoki. Właściciele wieczorem dają nam wskazówki gdzie mamy zostawić klucze, bo ich rano nie będzie.
Jedziemy do sklepu, robimy zakupy, bo od rana jesteśmy bez śniadania. Kupujemy bilet na prom i ładujemy się na niego.
Mamy zaledwie 15 min zanim prom dopłynie do Orebić, aby zrobić i zjeść śniadanie.
Pyszne bułeczki serek, wędlinka, rzodkiewka wszystko smacznie smakuje, bo jesteśmy bardzo głodni.
Wszyscy pasażerowie nas obserwują i miło się uśmiechają, oraz życzą smacznego. Dopływamy na półwysep którym mamy zamiar dojechać na stały ląd. Jedziemy przez Donja Banda, Potomje, Pijavićino, Dubrava, Bolejnovići, Ston,
aż w końcu znajdujemy się na stałym lądzie.
Utargowałam z Markiem dwu godzinne leżenie na plaży w Veliki Żali. Zjechaliśmy naszą BMW nad sam brzeg morza. Plaża kamienista, ale woda cudo.
Wśród zaparkowanych samochodów, założyliśmy stroje kąpielowe i czym prędzej udaliśmy się do wody. Woda miodzio, mogłabym w niej siedzieć godzinami, dobrze że umiem pływać bo chodzenie gołą stopą po kamieniach nie należało do łatwych. Ale wejść i wyjść jakoś trzeba było...
Ludzi na plaży była garstka, dopóki nie zajechał autokar z polskimi turystami. Nie to żebym narzekała, ale naszych to od razu idzie poznać. Po ubiorze i zachowaniu.
Po wysuszeniu, ruszamy w dalszą drogę, przed nami ukazuje się piękny most prowadzący do Dubrownika.
Żegnamy Korćulę
Dojeżdżamy do Dubrownika.
W Dubrowniku już byłam, ale ciągle robi na mnie duże wrażenie. Aż się nie chce wierzyć, że w 1992 r. w wyniku działań wojennych Chorwacja - Dubrownik
zniszczeniu uległo prawie 2 / 3 miasta. Na szczęście, śladów tego zdarzenia nie ma już wiele.
Zatrzymujemy się tuż przy murach obronnych, tam zostawiamy motor i ciuchy. Upał jest niemiłosierny. Zwiedzanie miasta zaczynamy od spaceru po murach obronnych otaczających Stare Miasto. Z murów widać wspaniałą panoramę Starego Gradu, morze czerwonych dachówek poprzecinane wąskimi uliczkami. Z drugiej strony roztacza się piękny widok na wyspy. Niedługo chodzimy, gdyż obawiamy się o swoje ubrania pozostawione przyczepioną linką do motoru.
Marek postanawia powrócić na parking, dużo by nas kosztowała utrata ubrań, powrót do domu bez nich byłby nie możliwy.*smile*
Ja postanawiam w szybkim tempie zejść wąską uliczką i niezliczoną ilością schodów na główną ulicę Dubrownika, zwaną popularnie Stradun, która długa jest na 292m, i w całości pokryta płytami kamiennymi pochodzenia wapiennego. Kamień ten jest podobny do marmuru , mimo że nim nie jest. Miliony stóp ludzkich spacerując ulicą wygładzają ten kamień do lśniącej powierzchni, trzeba bardzo uważać aby się nie poślizgnąć.
Starówka jest wyłączona z ruchu kołowego, ale poruszanie się po miasteczku nie jest wcale takie proste.
Z jednej strony schody, schody i jeszcze raz schody a z drugiej strony mnóstwo wąskich uliczek i tłumy turystów. Mijając Kościół św. Błażeja - patrona Dubrownika, udaję się nad wybrzeże. Zastanawiam się czy dotrę z powrotem bez problemu na parking. Wracam w zasadzie tą samą drogą by się nie zgubić. Nie mam przy sobie ani telefonu, ani żadnej mapki, więc trochę ryzykowne uderzać nieświadomie w nieznane uliczki. Na szczęście docieram bez problemu.
Marek zaskoczony jest szybkim moim powrotem.
Wyjeżdżamy w dużym korku z centrum Dubrownika i udajemy się na południe wzdłuż wybrzeża. Za sobą zostawiamy przepiękne widoki Dubrownika i wybrzeże.
no most to extra
Fotki z mostem wymiataja
Buuu nic nowego nie ma czekam na wiecej...... jedziemy
meg super i ja z językiem na brodzie zasiadam i wyczekuję dalszej fotorelacji
megi zakopane
megi zakopane
10.09.2013
Z Ploće na półwysep Peljeśac
Kolejny słoneczny dzień przed nami.
Marek przygotowuje śniadanie.... :), które zjadamy na balkonie. Jest wyjątkowo smakowite, bo zawsze lepiej smakuje jak ktoś je zrobi
Schodzimy do restauracji, Marek łączy się z internetem i ładuje mapkę na iphona. Ja w tym czasie zwiedzam okoliczną plażę. Pogoda piękna, typowa na plażowanie.
My jednak po załadowaniu mapki, zapakowani na nowo w kufry mamy zamiar uderzyć na wyspę Hvar.
Dojeżdżamy do Makarskiej, niestety stąd promy na wyspę Hvar nie kursują.*sad*
Widok z naszego pokoju.
A to nasza plaża tuż przed apartamentem.
Jedziemy dalej
Przed nami Riwiera Makarska.
Jedziemy do oddalonej o 32 km miejscowości Drvenik. Prom stoi jeszcze przy brzegu, w ostatniej chwili kupujemy bilety.
Przed nami w kolejce stoją Niemcy na motocyklu, im się jeszcze udaje wjechać na pokład promu, nam już nie. Na szczęście udaję się nam zwrócić bilety.
Prom załadowany był na maksa, następny mamy dopiero za półtorej godziny, w związku z tym rezygnujemy z wyspy Hvar i postanawiamy popłynąć na wyspę Korćula.
Dojeżdżamy do miejscowości Ploće, kupujemy bilet i od razu wjeżdżamy na prom. Nie jest już tak pełny jak na wyspę Hvar.
Po 45 min dostajemy się na półwysep Pelješac, do Trpanj.
Trpanj to górzysty, ukształtowany wraz z całym pasmem Gór Dynarskich półwysep. Tak dla informacji w jednej z wiosek na tym półwyspie mieszka Robert Makłowicz.
Jest tu niewielki port, który od morza osłania łańcuch ostrych form skalnych. Na jednej ze skał stoi posąg Madonny mającej zapewnić szczęśliwy powrót do domu tamtejszym rybakom.
Mamy chwilę czasu do odpłynięcia kolejnego promu, więc zwiedzamy kilka miejscowości na wyspie,
potem na wzmocnienie wypijamy kawę w jednej z kawiarenek nad brzegiem morza.
Pomnik Madonny
Jedziemy do Orebić skąd odpływa prom na wyspę Korćula. Po 20 min. dopływamy na wyspę. Zabytkowa stara część miasta Korćuli położna jest na niewielkim półwyspie. Widziana z góry kształtem kojarzy się ze szkieletem ryby z wąskimi uliczkami odchodzącymi od głównej ulicy. Miało to chronić mieszkańców przed wiatrem i zbytnim nasłonecznieniem, a także zapewnić ciszę i spokój. W zabytkowej części Korčuli starego miasta znajdują się dwie okrągłe baszty: Barbarigo i Balbi. Pomiędzy nimi usytuowana jest loggia.
Korčula słynie jako „wyspa wina”, gdzie wytwarza się m.in. Pošip, Rukatac, Lumbarda Grk. Zwiedzamy częściowo stare miasto, które wygląda jak miniatura Dubrownika. Wchodzimy na katedrę św. Marka w samym centrum zabytkowego miasteczka. Widoki z góry są super.
Zaczynamy być głodni więc uderzamy do jednej z restauracji tuż obok przystani Korćula. Zamawiamy jedzonko, dosiada się do nas kot, piękny biały czuje się tak jakby mnie znał od lat
W poszukiwaniu noclegu, objeżdżamy kilka miejscowości, gdyż ciężko było coś znaleźć. Korćula to jak dla mnie średnio widokowa wyspa w porównaniu z innymi chorwackimi, dlatego drugi raz już bym tu nie przyjechała. W końcu zajeżdżamy do miejscowości Brna i za 20 EUR dostajemy dla siebie całe piętro. Na wysokim parterze znajduje się restauracja z tarasem na którym imprezują Niemcy. Schodzimy do niej na piwko. W ramach uprzejmości gospodarza piwo dostajemy gratis.
Mamy jeszcze ze sobą wino, które wyjątkowo nam dzisiaj smakuje i wypijamy je w całości. Szybko nas utula do snu.
11.09.2013 Plażowanie i zwiedzanie Dubrownika
Rano wstajemy i pakujemy się do kuferków.
Słoneczko pięknie oświetla nadbrzeże zatoki. Właściciele wieczorem dają nam wskazówki gdzie mamy zostawić klucze, bo ich rano nie będzie.
Jedziemy do sklepu, robimy zakupy, bo od rana jesteśmy bez śniadania. Kupujemy bilet na prom i ładujemy się na niego.
Mamy zaledwie 15 min zanim prom dopłynie do Orebić, aby zrobić i zjeść śniadanie.
Pyszne bułeczki serek, wędlinka, rzodkiewka wszystko smacznie smakuje, bo jesteśmy bardzo głodni.
Wszyscy pasażerowie nas obserwują i miło się uśmiechają, oraz życzą smacznego.
Dopływamy na półwysep którym mamy zamiar dojechać na stały ląd. Jedziemy przez Donja Banda, Potomje, Pijavićino, Dubrava, Bolejnovići, Ston,
aż w końcu znajdujemy się na stałym lądzie.
Utargowałam z Markiem dwu godzinne leżenie na plaży w Veliki Żali. Zjechaliśmy naszą BMW nad sam brzeg morza. Plaża kamienista, ale woda cudo.
Wśród zaparkowanych samochodów, założyliśmy stroje kąpielowe i czym prędzej udaliśmy się do wody.
Woda miodzio, mogłabym w niej siedzieć godzinami, dobrze że umiem pływać bo chodzenie gołą stopą po kamieniach nie należało do łatwych. Ale wejść i wyjść jakoś trzeba było...
Ludzi na plaży była garstka, dopóki nie zajechał autokar z polskimi turystami. Nie to żebym narzekała, ale naszych to od razu idzie poznać. Po ubiorze i zachowaniu.
Po wysuszeniu, ruszamy w dalszą drogę, przed nami ukazuje się piękny most prowadzący do Dubrownika.
Żegnamy Korćulę
Dojeżdżamy do Dubrownika.
W Dubrowniku już byłam, ale ciągle robi na mnie duże wrażenie. Aż się nie chce wierzyć, że w 1992 r. w wyniku działań wojennych Chorwacja - Dubrownik
zniszczeniu uległo prawie 2 / 3 miasta. Na szczęście, śladów tego zdarzenia nie ma już wiele.
Zatrzymujemy się tuż przy murach obronnych, tam zostawiamy motor i ciuchy. Upał jest niemiłosierny. Zwiedzanie miasta zaczynamy od spaceru po murach obronnych otaczających Stare Miasto. Z murów widać wspaniałą panoramę Starego Gradu, morze czerwonych dachówek poprzecinane wąskimi uliczkami. Z drugiej strony roztacza się piękny widok na wyspy. Niedługo chodzimy, gdyż obawiamy się o swoje ubrania pozostawione przyczepioną linką do motoru.
Marek postanawia powrócić na parking, dużo by nas kosztowała utrata ubrań, powrót do domu bez nich byłby nie możliwy.*smile*
Ja postanawiam w szybkim tempie zejść wąską uliczką i niezliczoną ilością schodów na główną ulicę Dubrownika, zwaną popularnie Stradun, która długa jest na 292m, i w całości pokryta płytami kamiennymi pochodzenia wapiennego. Kamień ten jest podobny do marmuru , mimo że nim nie jest. Miliony stóp ludzkich spacerując ulicą wygładzają ten kamień do lśniącej powierzchni, trzeba bardzo uważać aby się nie poślizgnąć.
Starówka jest wyłączona z ruchu kołowego, ale poruszanie się po miasteczku nie jest wcale takie proste.
Z jednej strony schody, schody i jeszcze raz schody a z drugiej strony mnóstwo wąskich uliczek i tłumy turystów. Mijając Kościół św. Błażeja - patrona Dubrownika, udaję się nad wybrzeże. Zastanawiam się czy dotrę z powrotem bez problemu na parking. Wracam w zasadzie tą samą drogą by się nie zgubić. Nie mam przy sobie ani telefonu, ani żadnej mapki, więc trochę ryzykowne uderzać nieświadomie w nieznane uliczki. Na szczęście docieram bez problemu.
Marek zaskoczony jest szybkim moim powrotem.
Wyjeżdżamy w dużym korku z centrum Dubrownika i udajemy się na południe wzdłuż wybrzeża. Za sobą zostawiamy przepiękne widoki Dubrownika i wybrzeże.
Kochani jedziemy dalej w stronę Czarnogóry
Zapraszam do albumu Motocyklem po Czarnogórze.
megi zakopane
Piekne to zdjęcie z palmami w pierwszym tle i góry za mgłą jako mistrz drugiego planu....cudo!
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Megi super relacja Mam nadzieję, że to pierwsza z cyklu
...nieważne gdzie, ważne z kim...
... może dam radę, długie wieczory nadchodzą
megi zakopane