Schodków i schodeczków za wszystkie czasy... Droga do kolejnych świątyń .
fajnie tak się samemu szwędać. Cała góra nasza
i strome schodki do kolejnej jaskini
tu z braku statywu musiałem położyć aparat na skarbonce W poprzedniej jaskini ustawiłem na ołtarzach..... uffff. Ale nie przestawiałem mebli czy dekoracji....
W tej jaskini za posągiem jest jeszcze jakaś wąska szczelina. Wlazłem sobie w nią. Po kilkumetrowym korytarzu wyłoniła się kolejna grota podobnej wielkości, niestety lekko zawalona kamolami....i pusta
Merelka lubi takie klimaty . Jest w swoim żywiole. Ponadto już się głupio cieszy na wentylator. Znowu będzie się całą noc suszyć
Dchodzimy sobie do kolejnego punktu widokowego i naszym oczom ukazuje się kolejny tragiczny widoczek...... Wieje, leje, i jest mokro..... Już wiemy , że chyba zmienimy plany Miało być ołudnie: Mui Ne Saigon Delta Mekongu
Ale z prognoz pogody i od miejscowych wiemy że całe południe jest w deszczu . A Delta Mekongu w tajfunach. I że to potrwa wiele dni...... Postanawiamy wrócić na północ. pojechać sobie może do Cao Bang na dalekim północnym wschodzie, może spędzic więcej czasu na Halong (jeśli tam nie ma sztormu....) Albo się zobaczy
Narazie jednak docieramy wracamy do Hoi An. Obiadek w ulubionej taniej knajpce, załatwienie biletów lotniczych do Hanoi i dopada nas wieczór. Deszczowy wieczór. Leje dalej jak z cebra. Merelki się suszą. Paraduję w klapkach basenowych Lubię wieczory i deszcz . Robi się klimatycznie. Pod warunkiem , że mi nie zależy na byciu suchym... (do swiątyń tylko zaglądamy , żeby nie bezcześcić)
A także most japoński, choć stanowczo za wąsko....
dwa zdjęcia tego co można zrobić z korzenia
Most japoński od wewnątrz
Rzeka wylewa...... Non stop deszcz, do tego fala wbija wodę morską w rzekę..... Za nami chodniki już są zalane. Miejscowi idą na pamięć brodzac w wodzie.... My się upłynniamy w dalsze od bulwaru uliczki.
Zapomniałem dopisać , że odjeżdżając spod góry w Marble Mountains dostrzegliśmy po drugiej stronie piękny szyb z windą
Dzień kolejny - czyli powrót na północ ---------------------------------------------------- Konkretnie - chwilowo do Hanoi.
W przeddzień powrotu zakupilismy sobie bilety lotnicze. Ile zapłaciliśmy ? jakieś 67 USD. odpowiadało to cenie biletu z wyszukiwarki + 5 USD marży dla biura. Linie lotnicze - australijski Jetstar. Lot Danang-Hanoi. Wcześnie rano. Chyba o 8.00 Do Danang lecieliśmy drożej liniami Vietnam Airlines. Ładne hostessy, napoje itd. Jetstar jest linią tańszą , coś na kształt europejsckich tanich przewoźników. Generalnie zauważyłem , że ceny we Wietnamie (na bilety lotnicze) są w zasadzie stałe. Nie kołyszą się tak jakw Europie o 300 % w górę czy 300 % w dół. Non stop np cena za dane połączenia na wszystkie dni i wszystkie "godziny" wynosi 60 usd. Czasem drożej na dzień lub dwa dni przd wylotem , ale nie jakoś drastycznie - o około kilkanaście procent. Dzięki temu można podróżować spokojnie bez rezerwacji. Myślisz sobie - jutro chcę być tu , czy tu.... i jesteś !! Jak nie samolotem , to pociągiem , jak nie ociągiem to autobusem sypialnym. Żaden problem.
W każdym razie po 20 minutach lotu padła klimatyzacja. Od razu zaczyna się w tej puszce robić gorąco i duszno. Nie wiem czy to była faktycznie awaria , czy może tylko pilot zabawiał się z hostessą i przypadkiem posadził ją na guziczek od klimatyzacji. Na szczęście po zaalarmowaniu przez pasażerów przywrócono klimę w 5 minut.
Hanoi przywitało nas dla odmiany słoncem . Czyli powrór do normalności. 2 USD za busik Vietnam Airlines i znowu jesteśmy na starym mieście. Nie potrzebujemy tym razem hotelu. Mamy dziwny plan , żeby pojechać sobie do Cao Bang. Daleko na północnym wschodzie..... Najlepiej jednak dotrzeć tam nocnym autobusem , który odjeżdża około godziny 20-tej i turla się tam calutką noc.... A najlepszy dworzec autobusów dalekomiejskich jest też dość daleko.
Mamy w każdym razie prawie cały dzień na Hanoi. Wpadamy do naszego ulubionego już hoteliku Victor: -- oooooo już wróciliście ?? mieliście byżć za 10 dni.... -- stęskniliśmy się . U was jest tak fajnie.... Zostawiamy tam główne bagaże (do przypilnowania) i idziemy się szwędać.... Generalnie mamy taki zwyczaj , że jesli gdzies nam się naprawdę spodoba, czyli jest ok , a ludzie są życzliwi i uczynni, to takie miejsce staje się naszym "ulubionym" czyli w zasadzie nie szukamy czegoś innego. Dotyczy to hotelu , lub "ulubionej" taniej knajpki. Dla nas szukanie ciągle czegoś innego byłoby strata czasu. Ponadto właściciele lub obsługa takich miejsc, widząc nas wielokrotnie traktuje nas już jak członków rodziny i jest skłonna dać z siebie o wiele więcej niż gdybysmy byli jednodniowymi turystami. Poza tym lubimy wracać tam gdzie było dobrze.... Zatem nie musimy się już przejmować dotarciem na odległy dworzec autobusowy. Sciągną dla nas przyzwoitą taksówkę z przyzwoitym taksometrem za którą zapłacimy jakieś grosze bez głupich negocjacji.
Czyli najblizsza sterta fotek to będą przeróżne scenki uliczne z Hanoi. Ze starych dzielnic , tzw "old quarters", jeziora Kiem Lake i okolic. Nie interesowało nas zwiedzanie zabytków. To obeszliśmy dopiero ostatniego dnia przed wylotem. Zabytki to nie nasza specjalność , zostawiamy je wycieczkom zorganizowanym. Możemy je obejrzec z zewnątrz. Mauzoleum Wujka Cho nie zagościlo nawet na sekundę na kartach pamięci mojego aparatu , choć z zewnątrz widziałem. Pomniki Lenina omijaliśmy obojetnie, nawet przez Swiątynię Literatury przebiegliśmy. Świątynie, pagody i pagódki są wszedzie. Podobne jak nasze kościółki.... Dla mnie w Hanoi liczy się ulica.
Schodków i schodeczków za wszystkie czasy...
Droga do kolejnych świątyń .
fajnie tak się samemu szwędać. Cała góra nasza
i strome schodki do kolejnej jaskini
tu z braku statywu musiałem położyć aparat na skarbonce
W poprzedniej jaskini ustawiłem na ołtarzach..... uffff. Ale nie przestawiałem mebli czy dekoracji....
W tej jaskini za posągiem jest jeszcze jakaś wąska szczelina. Wlazłem sobie w nią. Po kilkumetrowym korytarzu wyłoniła się kolejna grota podobnej wielkości, niestety lekko zawalona kamolami....i pusta
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
A z kolei wejście do tej jaskini wyglądało tak
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Merelka lubi takie klimaty . Jest w swoim żywiole. Ponadto już się głupio cieszy na wentylator. Znowu będzie się całą noc suszyć
Dchodzimy sobie do kolejnego punktu widokowego i naszym oczom ukazuje się kolejny tragiczny widoczek...... Wieje, leje, i jest mokro.....
Już wiemy , że chyba zmienimy plany
Miało być ołudnie:
Mui Ne
Saigon
Delta Mekongu
Ale z prognoz pogody i od miejscowych wiemy że całe południe jest w deszczu . A Delta Mekongu w tajfunach. I że to potrwa wiele dni......
Postanawiamy wrócić na północ. pojechać sobie może do Cao Bang na dalekim północnym wschodzie, może spędzic więcej czasu na Halong (jeśli tam nie ma sztormu....) Albo się zobaczy
Narazie jednak docieramy wracamy do Hoi An.
Obiadek w ulubionej taniej knajpce, załatwienie biletów lotniczych do Hanoi i dopada nas wieczór.
Deszczowy wieczór. Leje dalej jak z cebra. Merelki się suszą. Paraduję w klapkach basenowych
Lubię wieczory i deszcz . Robi się klimatycznie. Pod warunkiem , że mi nie zależy na byciu suchym...
(do swiątyń tylko zaglądamy , żeby nie bezcześcić)
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Robię sobie w Hoi An zdjęcie MAGICZNEJ TOALETY
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
A także most japoński, choć stanowczo za wąsko....
dwa zdjęcia tego co można zrobić z korzenia
Most japoński od wewnątrz
Rzeka wylewa......
Non stop deszcz, do tego fala wbija wodę morską w rzekę.....
Za nami chodniki już są zalane. Miejscowi idą na pamięć brodzac w wodzie....
My się upłynniamy w dalsze od bulwaru uliczki.
Deszcz nie odpuszcza. Sprzedawcy też.....
Rykszarze oczywiście w pracy....
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
ani sprzedawczynie ubranek foliowych....
Dla nich to żniwa
Lampiony w Hoi An nigdy nie gasną...
Labiryntem wąskich uliczek kierujemy się do naszego taniego hotelu....
Małża
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Mimo wszystko to też jest Małża
I to oczywiście też. Małża .....
I to OCZYWIŚCIE też miała być Małża tylko COŚ wepchnęło się w kadr
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Zapomniałem dopisać , że odjeżdżając spod góry w Marble Mountains dostrzegliśmy po drugiej stronie piękny szyb z windą
Dzień kolejny - czyli powrót na północ
----------------------------------------------------
Konkretnie - chwilowo do Hanoi.
W przeddzień powrotu zakupilismy sobie bilety lotnicze. Ile zapłaciliśmy ?
jakieś 67 USD. odpowiadało to cenie biletu z wyszukiwarki + 5 USD marży dla biura.
Linie lotnicze - australijski Jetstar. Lot Danang-Hanoi. Wcześnie rano. Chyba o 8.00
Do Danang lecieliśmy drożej liniami Vietnam Airlines. Ładne hostessy, napoje itd. Jetstar jest linią tańszą , coś na kształt europejsckich tanich przewoźników.
Generalnie zauważyłem , że ceny we Wietnamie (na bilety lotnicze) są w zasadzie stałe. Nie kołyszą się tak jakw Europie o 300 % w górę czy 300 % w dół. Non stop np cena za dane połączenia na wszystkie dni i wszystkie "godziny" wynosi 60 usd. Czasem drożej na dzień lub dwa dni przd wylotem , ale nie jakoś drastycznie - o około kilkanaście procent.
Dzięki temu można podróżować spokojnie bez rezerwacji. Myślisz sobie - jutro chcę być tu , czy tu.... i jesteś !! Jak nie samolotem , to pociągiem , jak nie ociągiem to autobusem sypialnym. Żaden problem.
W każdym razie po 20 minutach lotu padła klimatyzacja. Od razu zaczyna się w tej puszce robić gorąco i duszno. Nie wiem czy to była faktycznie awaria , czy może tylko pilot zabawiał się z hostessą i przypadkiem posadził ją na guziczek od klimatyzacji. Na szczęście po zaalarmowaniu przez pasażerów przywrócono klimę w 5 minut.
Hanoi przywitało nas dla odmiany słoncem . Czyli powrór do normalności.
2 USD za busik Vietnam Airlines i znowu jesteśmy na starym mieście. Nie potrzebujemy tym razem hotelu. Mamy dziwny plan , żeby pojechać sobie do Cao Bang. Daleko na północnym wschodzie.....
Najlepiej jednak dotrzeć tam nocnym autobusem , który odjeżdża około godziny 20-tej i turla się tam calutką noc.... A najlepszy dworzec autobusów dalekomiejskich jest też dość daleko.
Mamy w każdym razie prawie cały dzień na Hanoi. Wpadamy do naszego ulubionego już hoteliku Victor:
-- oooooo już wróciliście ?? mieliście byżć za 10 dni....
-- stęskniliśmy się . U was jest tak fajnie....
Zostawiamy tam główne bagaże (do przypilnowania) i idziemy się szwędać....
Generalnie mamy taki zwyczaj , że jesli gdzies nam się naprawdę spodoba, czyli jest ok , a ludzie są życzliwi i uczynni, to takie miejsce staje się naszym "ulubionym" czyli w zasadzie nie szukamy czegoś innego. Dotyczy to hotelu , lub "ulubionej" taniej knajpki. Dla nas szukanie ciągle czegoś innego byłoby strata czasu. Ponadto właściciele lub obsługa takich miejsc, widząc nas wielokrotnie traktuje nas już jak członków rodziny i jest skłonna dać z siebie o wiele więcej niż gdybysmy byli jednodniowymi turystami.
Poza tym lubimy wracać tam gdzie było dobrze....
Zatem nie musimy się już przejmować dotarciem na odległy dworzec autobusowy. Sciągną dla nas przyzwoitą taksówkę z przyzwoitym taksometrem za którą zapłacimy jakieś grosze bez głupich negocjacji.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Czyli najblizsza sterta fotek to będą przeróżne scenki uliczne z Hanoi. Ze starych dzielnic , tzw "old quarters", jeziora Kiem Lake i okolic. Nie interesowało nas zwiedzanie zabytków. To obeszliśmy dopiero ostatniego dnia przed wylotem. Zabytki to nie nasza specjalność , zostawiamy je wycieczkom zorganizowanym. Możemy je obejrzec z zewnątrz. Mauzoleum Wujka Cho nie zagościlo nawet na sekundę na kartach pamięci mojego aparatu , choć z zewnątrz widziałem. Pomniki Lenina omijaliśmy obojetnie, nawet przez Swiątynię Literatury przebiegliśmy. Świątynie, pagody i pagódki są wszedzie. Podobne jak nasze kościółki.... Dla mnie w Hanoi liczy się ulica.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Najlepszym sposobm na handel obwoźny jest rower lub kij z dwiema szalkami..
skutery walczą o miejsce na jezdni z pieszymi...
niektórzy kierowcy odpoczywają "w pracy"
mała gastronomia w starych dzielnicach
jak widać chodnik to fikcja
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/