--------------------

____________________

 

 

 



Kuba po prostu Kuba :)

46 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
alex777
Obrazek użytkownika alex777
Offline
Ostatnio: 8 lat 11 miesięcy temu
Rejestracja: 27 paź 2013
Kuba po prostu Kuba :)

Pomimo, iż z reguły nie piszę relacji ze swoich podróży, tym razem otrzymaliśmy sporo pytań ze strony znajomych o nasze wrażenia z wakacji na Kubie i dlatego postanowiłam także tutaj coś więcej niż 3 zdania na ten temat napisać Wink

Sama bardzo często korzystam z Waszych relacji i wskazówek, także może i komuś moje wspomnienia pomogą w podjęciu decyzji o wyjeździe lub rezygnacji z tego kierunku, gdyż np. zupełnie inaczej to wszystko sobie wyobrażał ...

Nie jestem jednak mistrzem słowa jak wielu tutaj (umysł ścisły Wink ), nie będę budować napięcia i codziennie dostarczać nowych zadarzeń i zdjęć, bo po prostu nie mam na to czasu ... Ale jeśli ktoś będzie miał pytania lub odczuje potrzebę rozwinięcia jakiegoś wątku, otrzymania konkretnych informacji, to bardzo chętnie to zrobię !

Zaznaczyć bym jednak chciała, iż te wspomnienia to nasze subiektywne odczucia, każdy ma prawo do własnego zdania, opinii, interpretacji różnych sytuacji stąd mam nadzieję, że nikogo tą relacją nie urażę Biggrin

Kuba była od zawsze naszym marzeniem, ale zawsze też wyskakiwało coś bardziej przyrodniczo egzotycznego, lepszy hotel, ładniejsza plaża, niższa cena, nawet w tym roku padło na Tajlandię i gdyby nie termin urlopu i niekorzystna tam pogoda, nie „zrobilibyśmy” Kuby … Jednak Wschód odpadł, pojawiły się relatywnie tanie (2 415,00 PLN/os.) loty z Warszawy przez Amsterdam do Havany (KLM+LOT), także decyzja zapadła szybko - lecimy na własną rękę !!! Choć do tej pory raczej w grę wchodziły lasty dwutygodniowych pakietów w Varadero !

Rozpoczynając pobyt w Havanie zdecydowaliśmy w pierwszej kolejności na kilka dni zwiedzania i następnie 8 dni pobytu w na półwyspie Hicacos. Hotel w Havanie oraz auto rezerwowaliśmy przez kubańskie biuro:

www.cubatravelnetwork.com

mające oddział także w Amsterdamie. Ceny najniższe, transakcja błyskawiczna (płatność kartą kredytową) pełen profesjonalizm, bardzo polecamy !!!

Casa particulas w Trinidadzie natomiast rezerwowaliśmy przez stronkę:

www.bbinnvinales.com

i płaciliśmy już na miejscu.

Już sam lot z Amsterdamu do Havany spowodował, że poczuliśmy się jak na Kubie, gdyż bardzo wielu Kubańczyków i w pojedynkę i rodzinami leciało / wracało na wyspę Wink

Dla mnie Kuba to absolutnie nie Meksyk, Dominikana, to zupełnie coś innego, a różnice można zauważyć już w trakcie lądowania, bo widać normalnie zorganizowany, zindustrializowany kraj, podzielone poletka, zabudowania, jakieś hangary rolnicze, magazyny, wyraźna sieć dróg, nie ma żadnej dżungli, małp latających po drzewach, itd. za to mocno w oczy rzucają się piękne i dominujące gaje palm królewskich, które tak często spotykamy na zdjęciach z Kuby !

Lotnisko w stolicy okropne, prawie pole na którym nic nie ma i jakieś stare baraki, mega socjalistyczny budynek, brudnawy bez klimy, wszyscy na galowo poubierani jak na 1-go Maja, robią fotkę, przyglądają ci się i nie wiadomo czy wpuszczą Biggrin Jedna z naszych walizek wjechała jako ostatnia na kołowrotek więc nie chcę nawet wspominać, ile nerwów mnie to kosztowało, chociaż mieliśmy pakiet startowy i w bagażu podręcznym i ogólnie ciuchy + kosmetyki podzielone na 2 walizy, niemniej jednak wizja codziennego jeżdżenia 30 km z centrum Havany na lotnisko, żeby sprawdzić, czy przyleciała była mało atrakcyjna tym bardziej, że pobyt w stolicy mieliśmy zaplanowany tylko na 4 dni ...

Droga do centrum Havany (taxi 25 CUC) to już jest mega folklor, kiedy widzi się full tych amerykańskich gruchotów, wozów konnych, kowboi no i wjeżdża się do Habana Vieja od strony stacji kolejowej i slumsów więc myślę, że na każdym robi to nie lada wrażenie ! Hotel mieliśmy pod Capitolem, super lokalizacja, bo w sercu starej Havany, gdzie wszystko się dzieje i jest taki zgiełk i ruch, mnóstwo ludzi: turystów i miejscowych - czarnych głównie, aut, coco taxi, riksz i spalin od tych starych furaczy, że nie ma opcji, aby nie poczuć, gdzie się przyleciało Biggrin

Hotel TELEGRAFO dobry, odremontowany, pokoje ładne czyste i nieśmierdzące (w korytarzu dawało trochę starym kapciem, ale tak chyba musiało być, bo tam zero okien tylko klima), śniadania europejskie bez szału, ale klimat był, bo codziennie rano kobitka do śniadania na saksofonie przygrywała, niekiedy ich poniosło to łososia albo małże podali he he

Poza funkcją noclegową pełnił on dla nas jeszcze rolę a'la schronienia od upału, odgłosów silników, spalin, klaksonów, krzyków, a i zaczepiania … Najgorsze jednak było to, że wychodząc z hotelu ok. 9 rano i wracając późną nocą, było nam tak gorąco od słońca i nagrzanego betonu wokół, że po wejściu do pokoju normalnie nas telepało od zimna pomimo wyłączonej klimy i nakrycia kocem !!!

Havana pomimo takiej ilości ludzi (2,2 mln mieszkańców), biedy i ogólnie tzw. południowego stylu życia i bycia jest miejscem bardzo bezpiecznym, pełno tu policji i dlatego i o 12 w południe i o 24 nie odczuliśmy, że może grozić nam jakiekolwiek niebezpieczeństwo, miejscowi mimo że nachalni, nigdy nie przekroczyli granicy, w której poczulibyśmy się zagrożeni ! A do zaoferowania mają wiele: notorycznie byliśmy zaczepiani przez pary, które informowały nas, że w jakiejś tam knajpie odbywa się festiwal salsy lub cygar, gdzie oczywiście czekała na nich prowizja oraz drink lub żarełko na nasz koszt !!! Poza tym każdy chce ci sprzedać cygara prosto z fabryki, gdzie pracuje jego żona, mama, siostra i wynoszą jedna tytoń, druga bibułę, trzecia pudełko, banderolę, itd. he he, rum, przejażdżkę amerykańskim wozem, sex usługi ! Te ostatnie dość mocno popularne (i także pozostałość po czasach amerykańskich, kiedy to Havana była największym burdelem Ameryki), bo przechadzając się np. ulicą Prado wieczorową porą facet kilkakrotnie zostanie zaczepiony przez kubańskie jineteras i nawet osobista żona, z którą idzie za rękę nikomu w tym nie przeszkadza i traktuje się ją jak powietrze Wink

Havana to także dość różnorodne miejsce pod względem zabudowań i w sumie roli, jaką pełni … Habana Vieja to w zasadzie hiszpańska, kamienna zabudowa pozostała  czasie kolonizacji, którą rozpoczął Kolumb, jest ona najlepiej odrestaurowana przez UNESCO i jak dla mnie najbardziej sztuczna, ale nie zmienia to faktu, że robi ogromne wrażenie ! Najważniejsze place, muzea, hotele, kościoły, twierdze, ważne punkty połączone są ze sobą siatką uliczek ze starymi kamienicami częściowo odrestaurowanymi, a częściowo po prostu sypiącymi się się tak, że aż serce ściska, niekiedy ma się wrażenie że lekkie dotknięcie spowoduje rozsypanie się takiego budynku jak zamku z piasku. Najgorszy jest jednak środek, klatki schodowe z odpadającym tynkiem, walącymi się schodami i piętrami … Brakuje wody bieżącej – jest dowożona beczkowozami, na 15 m2 mieszka 7-mio osobowa rodzina Sad W starej Havanie najbardziej widoczne jest to ubogie życie mieszkańców … Chociaż obawiając się trochę kubła pomyjów na głowie oraz tego, że „czar pryśnie” nie odważyliśmy się wejść w najbiedniejszy rejon w okolicy stacji kolejowej, tam już prawdopodobnie duża patologia, ludzie mieszkający ze zwierzętami, prawdziwy dramat ... Smutne, ale prawdziwe ...

Poza tymi na zewnątrz wszystko jest kolorowe i klimatyczne, przyozdobione kwiatami, sporo jest tzw. parków czyli niewielkich placów obsadzonych zielenią z pomnikiem Hose Martiego pośrodku. Habana Vieja to też zabudowa poamerykańska jak np. Capitol, którego wybudowano na wzór tego w Waszyngtonie, kolejno wcześniejsze czasy i przepiękny Gran Teatro, Prado z pałacami w stylu hiszpańskim, arabskim, eklektycznym, z których po rewolucji Amerykanie musieli odejść zostawiając swoje majątki na Kubie i kolejno zamieszkali tam nie żadni bogacze, ale normalni biedni ludzie, doprowadzając przez 50 lat te miejsca do totalnej ruiny. Od czasu rewolucji w Havanę zupełnie nie inwestowano na korzyść „uzdrawiania” prowincji, obecnie UNESCO stara się ratować jak najwięcej, ale niestety nie jest w stanie, stara Havana się sypie, na jej dachach powstają coraz to nowe dobudówki i jednocześnie jest to tak samo dramatyczny jak niesamowity widok …

Dzielnica chińska (Chińczycy zostali sprowadzeni do uprawy trzciny oraz do budowy hoteli i kasyn z Miami, gdzie wcześniej dotarli w celu budowy kolei) i centrum to także podupadłe kamieniczki, pałace oraz taka typowo południowa, trochę nowsza zabudowa i jest to obszar pomiędzy starą Havaną a nową – dzielnicami Vedado (z MSW na Placu Rewolucji i pięknym cmentarzem Colon), Miramar, Siboney, pełną poamerykańskich posiadłości, pałaców oraz już takich typowych socjalistycznych wieżowców, apartamentowców, hoteli budowanych przez USA w celu stworzenia z Havany drugiego Las Vegas …

Dzielnica Miramar to także budynki ambasad i konsulatów położonych wzdłuż wybrzeża, przy ulicy rządowej, na której min. prędkość to 60 km/h Wink Siboney to już przepiękne posiadłości z basenami otoczone zielenią !

Wzdłuż wybrzeża ciągnie się ul. Malecon zwana najdłuższą ławką świata, odgrodzoną od morza murem, na której od ok. 19 gromadzą się Havańczycy i tak sobie stoją, spacerują, grają na instrumentach, tańczą, po prostu zabijają czas do momentu, kiedy nie zrobi się tak ciemno (brak oświetlenia), że już nic nie widać Wink

Dla mnie Havana jest niesamowita, jest to jedyne takie miejsce, którego klimatu już nie poczuliśmy na Kubie ...

Jedyną dla nas „wtopą” tam okazała się Rewia Tropicana, na która wydaliśmy z dojazdem taxi (ok. 25 min.) 600 PLN i licząc na tancerki w stylu karnawału w RIO, zastaliśmy młodziutkie uczennice szkoły baletowej ze słabymi “synchronami”, niezbyt pasujące do tej całej oprawy i wymagań oglądających szczególnie płci brzydkiej, poza tym nie spodziewaliśmy się aż tylu akcentów i muzyki afrykańskiej … Dodatkowo całość odbywa się na świeżym powietrzu, a w trakcie naszego pobytu temperatura spadła tam do 19 st. i zerwał się dość silny wiatr więc wybierając się bez „sweterka” (kto by o tym pomyślał przy 35 st. w dzień) zmarzliśmy po prostu ... Do tego drugą godzinę przysypialiśmy, gdyż 30 godzin drogi i kolejno 2 dni zwiedzania od rana do wieczora spowodowały, że o godz. 23-24 ledwo widzieliśmy na oczy … Uważam także, że inaczej jest obejrzeć tą rewię w większym towarzystwie przy cygarze oraz drinku jak raczyć się tym we dwoje … Wink To już oczywiście nie wina rewii, ale myślę, że relacja "jakości do ceny" jest nieadekwatna, gdyby całość była o połowę tańsza, złego słowa bym nie powiedziała ...

W czwarty dzień mieliśmy zaplanowany odbiór auta oraz wyjazd do Pinal de Rio i Vinales, co już w sumie było nam na rękę, bo trochę mieliśmy już dosyć tego zgiełku Havany. Pomimo podrukowanych mapek i jakiejś tam już orientacji w terenie, najgorzej było nam wyjechać z miasta, gdyż nazwy ulic albo nie są widoczne na budynkach, albo ich po prostu nie ma, a drogowskazy nie zawsze w miejscach rozjazdów Wink Jednak udało się wjechać na jedną z 3 autostrad, tzw. autopistę nacionale prowadzącą do Pinal - bardzo porządną, trzypasmową, nawierzchnia nie budzi zastrzeżeń !!! Wzdłuż drogi rozpościerają się przepiękne widoki gajów palm królewskich, góry, co jakiś czas jeziorko. Ale co to za autostrada ???!!! Cały prawy pas jest zajęty albo przez autostopowiczów albo wozy zaprzężone w konie czy regularnych kowbojów !!! O tyle o ile w dzień ich widać, to wieczorem trzeba się trzymać lewego pasa, aby w kogoś lub coś nie wjechać, bo zobaczyć ich można dopiero przy mijaniu !!! Miasteczko Pinal de Rio to kolonialna niska zabudowa, nie widać tu raczej starych walących się budynków, tylko w większości kolorowe parterowe murowane chatki z kolumienkami, sporo tu restauracji, knajpek, za kratami budynków widać kołyszących się w fotelach bujanych Kubańczyków, albo siedzących z cygarem przed domem. Oczywiście komunikacja z samochodowej stopniowo przy zbliżaniu się do Vinales przybiera postać wozów, którymi elegancko ubrani miejscowi podążają do kościołów, na fiestę (byliśmy akurat w niedzielę) Wink

Widok na dolinę w Vinales jest hipnotyzujący, dosłownie mogłabym tak siedzieć i gapić się bez końca na mogoty, a w dole na palmy królewskie, bananowce, których zieleń w porze deszczowej jest tak intensywna ... A móc to zobaczyć o wschodzie i zachodzie słońca musi być już w ogóle niesamowitym przeżyciem i ta cisza … Vinales to miejsce uprawy kawy, tytoniu, jednak miejscowe fabryki produkują cygara głównie na rynek krajowy, znane eksportowane marki są zwijane w dużych fabrykach w Havanie. Bardzo żałujemy, że nie zaplanowaliśmy tam noclegu i choć trochę nie odpoczęliśmy od szalonej Havany, tylko po pysznym obiadku w miejscowym palandarze musieliśmy pokonać ciemną autopistę i wrócić na ostatni nocleg do stolicy …

Zupełnie inny pod wieloma względami rejon Kuby to południe i Trinidad ! Dojazd z Havany 250 km autopistą prowadzącą do Santa Clara i ok. 100 km drogami przez prowincję, wioski i małe miasteczka, gdzie zabudowa przypomina bardziej murowane altanki, a po drodze mija się pola trzciny cukrowej, bananowców i oczywiście wozy i piękni kowboje, za którymi w końcu zaczęłam się oglądać he he

Drogi przypominają tam nasze najmniej ruchliwe w miejscach, gdzie przysłowiowy diabeł mówi dobranoc, gdzie nie zawsze 2 auta są w stanie swobodnie się minąć, ale są już w miarę dobre, stare dziury pozaklejane, w wielu miejscach kładą nowy asfalt.

Na trasie zatrzymaliśmy się w odresturowanym przez Francuzów Cienfuegos zwanym Perłą Południa, zarówno za czasów kolonizacji jak i współpracy z ZSSR miasto kwitło dzięki uprawie trzciny cukrowej i wymianie handlowej, a jego bogactwo widać po przepięknej zabudowie w centrum oraz wzdłuż drugiego na Kubie Maleconu, gdzie zlokalizowane są piękne i w 100% odnowione pałace baronów cukrowych. Po drugiej stronie zatoki, przy dużym zbliżeniu można zobaczyć kopułę elektrowni jądrowej, której budowy ruscy poza rozpadzie ZSSR nie zakończyli. Miejscowi jednak okazali się tam wyjątkowo natarczywi, a do tego ciemne chmury na niebie i deszcz spowodowały, że bez zbędnej zwłoki skierowaliśmy się w stronę Trinidadu.

Trinidad to dla nas miejsce wyjątkowe i także zupełnie inne od tego, co zobaczyliśmy do tej pory !!! Do tej chwili nie jestem w stanie pojąć tego, że w malusim, odciętym od reszty wyspy przez góry miasteczku gdzieś na końcu świata spotyka się cały świat ???

Prowadzi tam wąska droga niekiedy dość ostro pod górę i w dół otoczona bijącą po oczach zielenią, która w niektórych miejscach przypomina boliwijską puszczę !!!

Wjazd do Trinidadu i znalezienie casy, gdzie wszystkie uliczki wyglądają prawie tak samo jest nie lada wyzwaniem !!! Każda z uliczek brukowana, z kolorowymi parterowymi „lepiankami”, obszar wokół centrum zamknięty dla ruchu samochodowego, natomiast spoglądając przez przez drzwi i widząc izbę z klepiskiem lub wykaflowaną podłogą, fotelem bujanym na środku i czarno – białym telewizorem spowodowały, że w pierwszej chwili załamaliśmy się, jak będzie wyglądał nocleg ???

Nasza casa Osmary&Alberto:

http://osmaryalberto.trinidadhostales.com

okazała się jednak rewelacyjna !!! Właściciele przyjęli nas słowami, że ich dom to nasz dom – niby nic, a miło … Budynek główny od ulicy to na parterze duża kuchnia, gdzie kucharz przyrządzał dosłownie cuda kulinarne, miksował drinki i z której pachniało tak, że od razu po wejściu postanowiliśmy tam zjeść bez szukania restauracji w centrum. Na górze znajdował się nasz pokój w kolorze różowym z dużym łóżkiem, szafkami, mini barem Wink oraz łazienką. Było bardzo czysto i niczego nam tam nie brakowało ! Najpiękniejsze jednak było patio z cudnymi kolonialnymi mebelkami, stolikami poprzykrywanymi kolorowymi obrusami, obsadzone roślinnością, która tworzyła także dach ochraniający przed deszczem. W kącie patio znajdował się murowany mini-basen, który obecnie był bez wody. Dalej znajdował się kolejny budynek jednopiętrowy z pokojami.

Po obłędnej smakowo kolacji (u mnie langusta, u męża specjał kubański - ropa vieja), kilku drinkach udaliśmy się na schody przy Plaza Mayor, gdzie w Casa de la Musica turyści z całego świata spotykają się, piją mohito i tańczą z miejscowymi salsę !!!

Klimat tego miejsca jest niepowtarzalny i to był najcudowniejszy nasz wieczór na Kubie. Ciężki był jednak poranek, gdzie pomimo konkretnego kaca trzeba było wstać w miarę wcześnie, aby jeszcze powłóczyć się po uliczkach miasta, kolejno zobaczyć Dolinę Cukrowni no i z przystankiem w Santa Clara przejechać ok. 400 km do Varadero.

Trinidad poza kolorowymi uliczkami to także wiele muzeów: kontrrewolucji, romantyzmu, porcelany i kilka innych, urocza Plaza Mayor z katedrą, wieża widokowa, z której z jednej strony rozpościera się widok na dachy i uliczki miasta, a z drugiej góry Escambray, jest kilka restauracji, domy muzyki i śpiewu (Casa de La Musica i Trova), stare amerykańskie fury toczące się po brukowanych uliczkach oraz wozy i … autobusy, które przyjeżdżają z wycieczkami, zastawiając główne ulice miasta i które straszliwie pasują urok tego miejsca ...

Na uliczkach siedzą grajkowie i śpiewają Guantanamerę czy balladę o Che Guevarze i mimo, że miejsce oblegane i trochę już komercyjne, pozostawia takie ciepło w sercu, aż łezka do tej pory nam się kręci w oku, jak je wspominamy ...

Po wyjeździe z Trynidadu udaliśmy się jeszcze na wieżę w Dolinie Cukrowni, z której roztaczał się przepiękny widok na kiedyś w całości porośnięte trzciną cukrową pola (obecnie nieużytki), posiadłości baronów cukrowych oraz niesamowite góry Escambray nad którymi zbierały się czarne chmury, a my planowaliśmy je przejechać aby dotrzeć do Santa Clara ... Droga w górach niełatwa, dość strome podjazdy, a najgorsze było to, że jeszcze padał deszcz i nawierzchnia była dość śliska. Jednak 40-to cm dziury w asfalcie, o których czytałam, już uzupełniono więc ogólnie było OK, poza tym, że na jednym z punktów widokowych auto kilkakrotnie nie chciało odpalić i mieliśmy niezłego pietra, bo tam jakakolwiek pomoc dojechałaby dopiero następnego dnia … Ale udało się, a widoki wynagrodziły nam cały stres !!!

Kolejno w Santa Clara zobaczylismy muzeum poświęcone Che Guevarze oraz mauzolemu, gdzie z Boliwii ściągnięto jego szczątki i złożono wraz z ciałami jego towarzyszy. Jest to jedno z ważniejszych dla Kubańczyków i kubańskiej rewolucji miejsc i myślę, że bez względu na nasze poglądy i nastawienie do tego, co wydarzyło i nadal dzieje się na Kubie, warto jest je zobaczyć, gdyż w zasadzie właśnie tam wszystko się zaczęło … Che wygrał pierwszą znaczącą walkę z wojskami Batisty.

Droga do Varadero była już niestety męczarnią, gdyż oboje byliśmy już styrani kilkudniowym zwiedzaniem i zarwanymi na imprezki nocami, a tak naprawdę jeszcze do tej pory nie odespaliśmy lotu Wink Poza tym zdecydowaliśmy, że w ramach urozmaicenia nie pojedziemy autostradą, ale lokalną drogą przez wioski i pseudo miasteczka, która wydawała się nie mieć końca i gdy zrobiło się już ciemno dodatkowy stres wywoływały wozy, autostopowiecze, których mogliśmy dostrzec dopiero bardzo blisko podjeżdżając do nich. Jednak udało się i ok. 21 dotoczyliśmy się do hotelu BLAU w Varadero ...

VARADERO niestety, ale okazało się najmniej atrakcyjnym miejscem do jakiego tam trafiliśmy ... Po pierwsze dlatego, ze byliśmy tam za długo (9 noclegów), 5 dni dla nas to max. To nie jest KUBA, tam nie ma klimatu, wszystko jest pod turystę, my w hotelu AI nie mogliśmy się po tym objeździe odnaleźć !!! Odsypialiśmy wprawdzie przez pierwsze dwa dni, gdziekolwiek nie przyłożyliśmy głowy, czy to był leżak, czy kanapa w lobby - od razu odpływaliśmy Wink W trzeci dzień byliśmy już w zasadzie zrelaksowani i ogarnęliśmy wszystkie atrakcje w hotelu, dlatego kolejne dni życia hotelowego polegające na korzystaniu z kąpieli wodnych i słonecznych, mieleniu żarcia i drinków bez względu na to, czy się chciało czy nie, korzystaniu z animacji i obserwowaniu gości stały się dla nas mało atrakcyjne w stosunku do tego, co robiliśmy wcześniej …

Byliśmy w międzyczasie na CAYO BLANCO i pływaniu z delfinami, nawet przyjemna wycieczka, blisko Varadero, tanio i całkiem ładnie, inna niż typowa karaibska plaża, inaczej niż na Saonie np.

Natomiast pływanie z delfinami to chyba najbardziej hardcorowe przeżycie, jakiego dostąpiłam w swoim życiu.... Zdecydowaliśmy się na to pływanie, gdyż myśleliśmy, że delfinarium znajduje się w morzu, a tu przywieźli nas do lądowego, zlokalizowanego niedaleko naszego hotelu, gdzie w bardzo małych i zanieczyszczonych basenach, a raczej naturalnie wciętych w brzeg zbiornikach pływają te biedne stworzenia … I to jak wielka rzesza turystów przez te śmierdzące baseny przewija się, a delfiny muszą im zapewniać atrakcje praktycznie non stop jest prawdziwym obrazem nędzy i rozpaczy i w tym miejscu duży minus dla Kuby za tak niehumanitarne traktowanie zwierząt, aby tylko wycisnąć z tego biznesu jak najwięcej kasy …

Po wyjściu z basenu tak okropnie śmierdziałam, że nie byłam w stanie ubrać suchych ciuchów, tylko owijając się w ręcznik, nie czekając na autobus zabraliśmy manele i przez wielką łąkę z dwoma pasącymi się wielbłądami (których widok zahamował moje łzy) przeszliśmy do hotelu Wink

Miasteczko VARADERO bez ładu składu i klimatu, brzydkie po prostu, przeznaczyliśmy 1 dzień na zwiedzenie, ale co tu zwiedzać, jak nic nie ma ??? !!! W starej części miasta przy wjeździe na półwysep mieszczą się stare i odstraszające swoim widokiem hotele, częściowo zbudowane przez Amerykanów z wizją stworzenia z Varadero drugiego Miami, do których kolejno przyjeżdżali ruscy dygnitarze i obywatele krajów współpracujących z ZSSR … Obecnie do hoteli w Varadero mogą już przyjeżdżać Kubańczycy oraz mieszkać na półwyspie płacąc równocześnie ogromne podatki za przebywanie i prace w strefie turystycznej.

Niby sporo tam knajpek, muzyka na żywo, ale wszędzie pusto, turyści w ilości śladowej prawdopodobnie od czasu, kiedy wprowadzono do hoteli opcję AI. Za „starą częścią miasta” ciągnie się pole golfowe i rozpoczynają hotele – molochy dużych międzynarodowych sieci i tak przez ok. 20-30 km, na końcu półwyspu znajduje się port bez większych walorów mogących przyciągać wzrok.

Po mieście kursuje w te i z powrotem do hoteli piętrowy autobus Varadero Tour, całodniowy bilet to 30 PLN/os., taksówki są jeszcze droższe więc to zrozumiałe, że raczej nikt codziennie do centrum wybierać się nie będzie. Bardzo ładne miejsce tam to posiadłość Du Ponta – rezydencja Xanadu, w której obecnie znajduje się restauracja i hotel z polem golfowym oraz przepiękny widok ze skalistego wybrzeża na M. Karaibskie. Warto też zobaczyć letnią rezydencję Ala Caponego, w której teraz jest restauracja, choć tak dużego wrażenia jak Xanadu ona już nie robi ...

W tej chwili jestem w stanie stwierdzić, że najgorsze, co można sobie zorganizować sobie na Kubie to pakiet w Varadero i wycieczki fakultatywne – i jedno i drugie ściema Sad I nie dziwię się, że po zaliczeniu takiej opcji ludzie wracają z Kuby niezadowoleni …

Hotel BLAU VARADERO - BARDZO DOBRY !!!

Nastawialiśmy się na jakąś masakrę, słabą obsługę, czystość, żarcie, a tu ???!!! Napisałam prośbę o pokój na wyższym jak 6 piętro żeby było widać morze, o 21:00 jak przyjechaliśmy pokój na 9 czekał !!! Po raz pierwszy w życiu nie było proszenia, zamian i dawania kasy do paszportu !!!

Pokoje nowe, wszystko: meble, kibel, bidet, wanna, materace, itd. witają cię jak króla, że to będzie teraz twój nowy dom jak w Trinidadzie he he Jedzenie naprawdę OK, tzn. wiadomo ze niektóre produkty typu parówka i wędlina są gorszej jakości jak w Europie, ale wszystko inne było, szynka parmeńska, chorizo, sery wszelkich maści, mięsa, ryby, szaszłyki, owoce, warzywa, świeże pieczywo, soki, ciastka, lody. Czasami brakło salaty, albo mięty do mohito, ale cóż - taki kraj - nie zepsuło mi to pobytu !!!

Obsługa najlepsza, jaką mieliśmy, nikt ani razu nie wyciągnął ręki po kasę czy napiwek, skakali koło nas, jak czegoś zabrakło i poprosiłam, to kucharz tak jak stał, zostawiał wszystko i organizował co trzeba, każdy ci życzył miłego dnia i pytał czy wszystko jest ok, także znów drugi zonk – słabe opinie o kubańskiej obsłudze hotelowej !

Poza tym tam obsługa ma trochę inne prawa jak w krajach, w których do tej pory bywaliśmy, tzn. nie zachowują się i nie są traktowania jak wyrobnicy, mogą zjeść posiłek przy stoliku obok, nalać sobie coś do picia za barem, socjalizm daje im takie prawa, że środowisko pracy jest bardziej przychylne !!!

BLAU daje sobie 4* ale dla mnie to więcej jak 4* na Dominikanie. Nie ma takiego bałaganu w restauracjach przy plaży, basenie. Tu zawsze serweta, pełne nakrycie, woda z lodem w dzbanku na stole, sam nabierasz jedzenie, a napoje podaje obsługa i sprząta od razu. W restauracjach otwartych i a'la carte zawsze muzyka na żywo więc chociaż to robiło klimacik. W a'la carte podawali markowe wina w butelkach bezpłatnie zamiast stołowego. A i tak najlepsze były wieczory czego się nie spodziewaliśmy Biggrin Np. w piano bar odbywały się koncerty smyczkowe lub fortepianowe, występy rożnych ambitnych zespołów więc starsi Anglicy w długich sukniach, garniturach siedzieli tam, pili driny, palili i delektowali się muzyką. A my pospólstwo raczej animacje typu typical cuban music, cyrk, balet wodny (to akurat super) !

Były oczywiście minusy: brak pryszniców na plaży tylko szlauch, restauracja główna mimo że ładna to klimat stołówkowy, no i w wieżowcu nigdy nie uzyskasz klimatu bungalowu w gaju palmowym, ale miewaliśmy większe mankamenty w egzotykach. Jeśli komuś to nie przeszkadza, to bardzo polecam !!!

Jest to dla mnie poziom porównywalny do Bahii na Dominikanie, tylko hotel inaczej zorganizowany, dużo mniejszy, teren nie tak uroczy i egzotyczny jak hotele na Dominikanie, ma do zaoferowania mniejszy wybór jedzenia, restauracji, basenów, ale czystość, obsługa, animacje, sposób wyeksponowania i podania jedzenia, jakość drinków, stan wyposażenia, mebli, leżaków, restauracji dodając do tego warunki kubańskie - na medal !

Jak już wspominałam wcześniej, hotel typowo angielski – ok. 70%, potem Niemcy, Rosjanie i inne nacje, Polaków ok. 4-6 osób/m-c (informacje od obsługi). I o tyle o ile starsi Anglicy potrafili się zachować, to z tymi młodszymi niestety, ale była masakra. Stale pijani, czerwoni, bo po co w ogóle faktor na Karaibach, krzykliwi, totalnie nie potrafiący się zachować. Jeszcze tyle odmian słowa Fuck w jednej wypowiedzi nie słyszałam !;) Także hasło FUCKING AMAZING towarzyszyło nam już do końca pobytu Wink

Plaża łysiutka na naszym odcinku, tzn. przy hotelach Brisas del Caribe oraz Paradisus była sztucznie zapalmiona przez hotel, niestety ani jeden ani drugi nie wchodził w naszym przypadku w grę więc pozostaliśmy przy BLAU i rzędach palapas. Poza tym zdecydowałam się na tą plażę bo była dość długa, wiele plaż w Varadero znajduje się w krótkich zatoczkach zamkniętych po obu stronach skałami uniemożliwiającymi dłuższy spacer, dlatego padło m.in. na tą.

Woda i piasek czyściutki, idąc w morze dość daleko jest płytko, a odcień wody bardziej błękitny w porównaniu do dominikańskiego turkusu !!!

Wracając jeszcze do zwiedzania, dla mnie Havana to zupełnie inny klimat (przepiekne pohiszpańskie zabytki i poamerykańskie już nie wszystkie zachęcające budowle ;), slumsy, cygara, rum, ciemnoskórzy mieszkańcy, niesamowity zgiełk, spaliny które po 2 dniach pobytu zaczynają już przeszkadzać) jak prowincja - wspomnienia rewolucyjne, widoczki kubańskiej wsi i małych miasteczek, przepiękna i zmieniająca się przyroda, muzyka, spokój. Uważam, że trzeba doświadczyć jednego i drugiego, aby powiedzieć że było się na Kubie Wink

Jedzenie na zewnątrz przepyszne, a jadłam i z Kubańczykami w ich barach z przydziału (tu bardziej atrakcja jak smak), ale głównie w takich dla turystów, np. w w nocy w restauracji na dachu serwującej owoce morza, grill z widokiem na nasz hotel, czy w tzw. palandarach (kubańskie domy), gdzie gotują Ci typowe ichniejsze dania (ryż, fasola, kurczak, sałatka, świeżo wyciskane soki + cygarko i kawka na finisz Wink Piłam rewelacyjne mochito za 9 zl ale i za 1,5 zl z napiwkiem Wink Wiec jak czytam opinie o słabym jedzeniu na Kubie, to wydaje mi się, że byłam w zupełnie innym miejscu !!!

Miejscowi próbują cię oszukać na każdym kroku, na każdym !!! Najbardziej w Havanie. Ceny są ustalone, np. woda, cola kosztuje 1,5 PLN, ale jak tego nie wiesz, to kupisz za tyle za ile ci powie sprzedawca, czyli za 3-4-5, bo resztę bierze do kieszeni. Oszukują na wydawaniu za każdym razem, znajomego z grupy poznanych na miejscu rodaków próbowali „zrobić” na 30 PLN w supermarkecie !!! bo się pani pomyliła … Biggrin A na baku z wypożyczalni przejechaliśmy 400 km, natomiast na zatankowanym przez nas 750 i do tej pory nie wiemy jak to możliwe ??? I tu i tu wskazówka pokazywała full !!! Ale wiedząc na co się piszemy przylatując tuta, byliśmy im w stanie wybaczyć wiele Wink

Nie widać takiej strasznej biedy jak np. w Afryce czy w niektórych miejscach Azji, choć zarabiają bardzo mało – 20$, a kartki pozwalają im na zakup podstawowych artykułów spożywczych typu jaja, ryż, fasola w b. niskich cenach (2, 3, 8 polskich groszy) tylko wystarczają im one średnio na 2 tyg., kolejno zaopatrują się na wolnym rynku za dużo większe pieniądze Sad Natomiast luksusowe produkty importowane typu mięso, wędliny, pomidory w puszce, sery, słodycze, chemia, kosmetyki czy sprzęt RTV i AGD mogą kupić już tylko za twardą walutę, którą posługują się turyści – CUC o równowartości dolara, a niestety mało kogo jest na to stać stąd te wszystkie formy dodatkowego dorobienia sobie na turyście, bo jak inaczej ? Lekarze, prawnicy czy inni wykształceni ludzie wybierają pracę w hotelach, bo są w stanie zarobić więcej jak wykonując swój zawód (do 60$ + napiwki), gdzie zagraniczna sieć płaci rządowi za jednego pracownika ok. 400$.

Rozczulił nas np. dziadziuś, który w momencie, kiedy w Parku Lenina siadasz na ławeczce, aby zrobić sobie zdjęcie z J.Lenonem pojawia się nie wiadomo skąd i zakłada mu binokle he he I tak jest ze wszystkim, na czym można cokolwiek zarobić !

Nie ma praktycznie produkcji, nieefektywna gospodarka rolna (cukier, banany, kawa, tytoń) tylko na własne potrzeby, brak wymiany handlowej z powodu nałożonego przez USA embarga. Pozostaje import za ogromne pieniądze artykułów z Kanady, Niemiec, Chin, aby móc przede wszystkim obsłużyć turystę, który ma znaczny udział w dochodzie, ale niestety nie będzie wypoczywał w warunkach kubańskich. W większości domów nie ma wody z powodu braku sieci wodociągowej.

Jednak nie widać ludzi chorych i żebrzących na ulicach, bardziej kombinują jak wyciągają rękę po pieniądze, chcą coś sprzedać, wykonać pracę, a nie brać pieniędzy za free … Nie ma żebrzących dzieci, w ogóle nie spotykaliśmy dzieciaków, bo były w szkołach (odsetek ludzi z wyższym wykształceniem na Kubie to 70%), każde dziecko i pracujący ma zapewniony posiłek w pracy. Każdy jest ubrany schludnie, młodzi częściowo wylansowani jak w Europie z telefonami komórkowymi przy uchu Biggrin Niekiedy stwierdzaliśmy równocześnie, że biedy tutaj nie widzimy !!! I to jest na pewno temat kontrowersyjny ...

Nie ma wolności słowa, telewizji, radia, wszystko jest państwa, instytucje, hotele, sklepy, dlatego nikt o to nie dba, a piętrzą się jedynie kontrolujący i kolejno kontroulący kontrolujących ... Ale mogą już zakładać własne casy, restauracje, muszą to zgłosić w ciągu 12 h, wykupić licencję (300$), placić wysokie podatki, bo w przeciwnej sytuacji państwo zabiera im wszystko, przesiedlają lub zamykają w więzieniach … Jest reżim, inwigilacja, wywalczyli sobie wolność od Hiszpanii i USA, ale popadli w drugą skrajność polegającą na tym, że albo wspierasz system albo za czasów Che Geuvary oznaczało to śmierć, potem więzienie i inne okrutne konsekwencje mające na celu stłamszenie przeciwników tego ustroju.

Ale moim zdaniem ten skansen to kwestia czasu, bo pomimo izolacji, embarga nie da się uniknąć postępu życia, technologii, których dostarczają choćby turyści i które oni muszą turystom zapewnić. 

Cudowny, niespotkany do tej pory przez nas nigdzie klimat na pewno tworzy muzyka, która jest wszędzie i powoduje że żyć, śmiać i bawić się chce !!! Nie jakieś tam plumkanie i pitolenie ! Tego mi chyba najbardziej będzie brakowało, bo nigdzie mnie tak za serce nie łapało i nigdzie się tak nie pobawiłam jak na Kubie właśnie !!! (linki z kilkoma tematycznymi kawałkami wkleiłam do naszej galerii Biggrin Myślę, że właśnie ona + słońce, może trochę i rum i cygaro + pogodzenie się z tym, jak jest powodują, że uśmiech na twarzach Kubańczyków możemy zobaczyć zdecydowanie częściej jak u nas !!!

Reasumują, cieszę się, że udało nam się tą Kubę zrobić na własną rękę, choć czuję niedosyt "tej własnej ręki", tzn. poruszania się po wyspie. Teraz na wypoczynek zostawiłabym 5 dni max, albo zorganizowałabym tak pobyt, aby w każdym miejscu pozostać na 2-3 dni i i w taki sposób połączyłabym zwiedzanie z relaksem. Bo przejazd 1200 km w 3 dni to zdecydowanie za krótko, aby wszystko na spokojnie zobaczyć, wczuć się w klimat, odpocząć od jazdy ...

W ten sposób przez 2 tygodnie można by było zobaczyć jeszcze część wschodnią wyspy. Dla mnie to kierunek typowo pod zwiedzanie, wypoczynek jest fajnym uzupełnienie, ale na pewno nie pod pakiet, fakultety, małe dzieci, itd. (może karaibskie wysepki Cayo).

Konsekwencją takich wyjazdów są historie, których się naczytałam, że ludzie nie mają pojęcia dokąd lecą i co tak naprawdę Kuba może im zaoferować, narzekają że nuda w hotelu i że ich nie karmili jak w Meksyku czy na Dominikanie … a hotele to w ogóle do bani … i że palm na plaży nie ma Biggrin Gdzie na Jukatanie czy Punta Cana taka historia, zabytki, normalnie skansen w którym toczy się życie, różnorodność widoków, krajobrazów !!! Każde z tych miejsc jest piękne na swój sposób, ale myślę, że do każdego trzeba jechać z odpowiednim nastawieniem i jakąś podstawową orientacją o co w tym wszystkim chodzi ...

Pogoda na Kubie niestety, ale kapryśna i nieprzewidywalna, albo grzeje aż pali, albo w Trinidadzie polskie lato. A jak leje, burza, to momentami myśleliśmy, że BLAU zmiecie z powierzchni ziemi i po godzinie - dwóch wszystko było mokre i zalane, wieczory chłodne, nawet 19 stopni. Znajomi polecieli zaraz po nas już w porze suchej i niestety, ale jeszcze więcej deszczu i zachmurzenia mieli. Miejscowi twierdzą, że najlepsza pogoda na odwiedzenie wyspy to kwiecień – lipiec Wink

I to już jest KONIEC Wink

Jeśli dobrnęliście do końca i mogłam komuś zrobić przyjemność tą relację lub w jakikolwiek sposób pomóc, to bardzo się cieszę !

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 dni temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Man in love

REWELACJA, Olu cudnie cudnie cudnie !!!!! to opisałaś, jestem pod ogromnym wrażeniem !

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Alex, ależ merytoryczna relacja, bardzo przydatna do planowania tego kierunku!!!  Mi zrobiłaś wielką przyjemność tym rzeczowym opisem, z ciekawością się Ciebie czyta, bzrdzo dziękuję Smile

anusia
Obrazek użytkownika anusia
Offline
Ostatnio: 4 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

Alex bardzo się cieszę, że dałaś się namówić i podzielisz się z nami swoją niezwykłą podróżą Drinks

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Alex, mi się nie otwierają zdjęcia tylko strona google Sad

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

O, teraz już widzę , zabieram się za ogadanie Dance 4

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 2 godziny 6 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Alex,

alez ciekawe podsumowanie wyjazdu ,super SmileBardzo mnie zachecilas do indywidulanego zwiedzania tego kraju, o czym wczesniej nie myslalam. Od dawna Kuba mi sie marzy,ale zawsze w koncu wychodzi cos innego, a przeciez tak jak napisales, czasu juz jest mało...Zdjecia rewelacja !!!

No trip no life

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Świetne zdjęcia i w dodatku opisane , super !

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 2 godziny 6 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Plumeria :

Świetne zdjęcia i w dodatku opisane , super !

Kurcze a ja nie widze opisow Biggrin

No trip no life

Żelek
Obrazek użytkownika Żelek
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Super opis wyjazdu....no i zdjęcia Good szkoda,ze nie ma ich przy tym opisie-jakos tak wtedy wszystko jest bardziej czytelne

Bachulka
Obrazek użytkownika Bachulka
Offline
Ostatnio: 10 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Alex musisz czesciej dzielic sie spostrzezeniami i relacja z twoich wyjazdow ... Yahoo

Super wszystko opisalas a twoje spostrzezenia sa bezcenne (np. Tropicana show - myslalam ze warto i super .. a tutaj widzisz ) i dla wielu napweno bardzo pomocne ,

zgadzam sie z toba Kuba jest cudowna i kontrowersyjna trzeba ruszyc tylko zadek a przedewszystkim chciec .. ja mam niiedosyt i bedziemy musieli tam wrocic Yahoo

Tez zwrocilam uwage ze pracownicy hotelu jedza normalnie na stolowkach razem z turystami  i bardzo mi sie to podobalo Good

Zdjecia tez piekne - dzieki Biggrin

Nie odkladaj marzen - odkladaj na marzenia.

Strony

Wyszukaj w trip4cheap