Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Tym razem nasza podróż do tajlandii rozpoczęła się na pokładzie linii Finnair wszystko było planowo,profesjonalnie i bez żadnych uwag.Samolot nówka airbus kazdy miał w siedzeniu przed nim telewizorek fajne filmy ,muza średnia (miałam swoją Caro Emerald(tu)(tu)(tu)) i wszystko byłoby super ,może nawet udałoby sie przespać gdyby nie towarzystwo 4 skandynawów ,którzy dla nas niestety siedzieli za nami .Mało że cała drogę do samiutkiego lądowania czyli 11 godz.pili,to albo walili nogami w fotele,albo wstając o mało nie złamali fotela na którym siedziałam ,ale najgorsze były toksyczne gazy które sie z ich okolicy ulatniały:X:X:X jednym słowem masakra ,żeby nie było że nieszczęścia nie chodzą parami przed nami w dwóch kolejnych rzędach małe dzieciaczki nie podzielały ochoty rodziców do podróżowania i darły (dosłownie) sie całą noc.Po wyladowaniu o godz.6.00 rano czasu tajskiego czyli nasza 1.00 w nocy nie wiedziałam jak sie nazywam.8-)8-)8-).Ale nic to w końcu powody do radości były .Wylądowaliśmy bezpiecznie,turbulencji nie było,bagaż również doleciał ,więc za telefon i dzwonimy zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami do Jacka z Pandanusa i tu zonk (td)(td)(td) Jacek ,ani Sue nie odbiera mówi sie trudno i idziemy sami załatwić sobie transport 800 bathów (duża taksówka dla 4 osób)pewnie można było taniej ale padamy na twarz i do hotelu Sky Baiyoke.Pogoda super, wilgotno,gorąco i o dziwo słonecznie ,a tak sie bałam że bedzie 19 stopni . c.d.n.
tu nastapiła próbka wklejania zdjęć z picassy (wskazówki dostałam od Tomka-Gdynia)
Na początek Hotel Baiyoke,widok z niego i to na zapleczu .A tam było bardzo ciekawie.
Na zapleczu spotkaliśmy między innymi króla walk kogucich trochę był mało upierzony ,ale mistrzowi wybacza sie wszystko
I inne osobniki
I scenki z ulicy
Na straganie w dzień targowy (:P)(:P)(:P)
Uciekł mi tuk tuk
Z tyłu na zapleczu hotelu w małej uliczce był bardzo klimatyczny hotelik ,to zdjęcie to własnie domek dla duchów przy tym hotelu,a obok była super i czysta i tania knajpka z pysznym żarełkiem np.pad thai za 50 bth porcja jak dla mnie bardzo duza.
Co do hotelu Baiyoke byłam w nim 2 raz i zgadzam sie w 100% z Algidą ,o jeden raz za dużo,Miała to być atrakcja dla naszych znajomych i tak było,ale nie dla nas.100 razy wolałabym ten na tyłach miał klimat ,i ceny trzykrotnie niższe ,chociaż widok z okna żaden.
rok później nasz wybór padł na wspomniany powyżej "mały Hotelik" o nie był to dobry wybór , ale o tym w relacji "Puma po tajsku-czyli nadal zakochana"
Jeszcze kilka fotek z BKK
Teraz kilka foto z kompleksu swiątyn ,wsród nich bedzie zdjęcie którego nie wolno robic (upsss) ale nie przyznam się które ,na usprawiedliwienie dodam tylko że było bez lampy,a główny winowajca nie wiedział że i tak jest na tym zdjęciu widoczny.
Siedziba Króla nie do zwiedzania
estem jak obiecałam na razie ciąg dalszy pierwszego dnia zwiedzania
Teraz kilka fotek z rejsu kanałami ,nasz kierujacy był wyjątkowej urody ,na koniec chciałam zrobić sobie z nim zdjęcie (jego uśmiech bezcenny)niestety kiedy wróciliśmy promem pływał już z innymi.
Sklep z olejami silnikowymi
Co najmniej dziwnie wyglądajaca restauracja nad rzeką
Zarłoczne rybki
Swiątynia Wat Arun
Wat Arun
Na ulicy
Moje przepyszne mango na zdjęciu powyżej .Tak nawiasem mówiac ceny owoców na Phuket ponad dwa razy wyższe niż w Bkk
Kurak z głową i oczami
Moje ulubione kwiaty lotosu,tu w wersji nie rozwinietej
Słodka drzemka
To koniec pierwszego dnia zwiedzania
Plantacja bananów
To Ja (:P)(:P)(:P)
Targ wodny
Wodna jadłodajnia
Wodny korek
I moi ulubieńcy ,mieliśmy koło nich przepływać ,ale chyba bardzo mocno sie dzień wcześniej modliłam i nasza kierujaca zieniła zamiar i popłynęła w przeciwnym kierunku.Sue kazała mi za mostkiem zamykać oczy .Ale Budda wysłuchał moich próśb
W tym dniu nastepną atrakcją miał być "targ na torach" naprawde trwa to tylko kilka minut, ale wrażenia niezapomniane, a najlepszy jest ich stoicki spokój z jakim sprzataja, rozkładają i tak co parę godzin.....polecam
Interesujacy targJuz za chwileczkę ,już za momencik .................Uf jak gorąco .............
Wizyta na farmie krokodyli ,ogólnie takie sobie miejsce na pokazie byliśmy minutę bicie krokodyla pałką po głowie jakoś nam nie przypadło do gustu:X:X:X .Cudne były tygrysie maluszki i papugi ,ale nie chcieliśmy tam zostać....zasmuciły mnie bardzo łańcuszki na nogach plaków, w Xcarecie papugi siedziały na luzaku i to pod gołym niebiem, ale biedaki nie dość że w niewoli to jeszcze przywiązane, chociaz ostatnio na filmie hotelowym na Koh Samui dopatrzyłam się że to co mnie się wydawało biciem krokodyla to biciem nie było, to takie niby czarowanie , ale co by to nie było to i tak nie lubie
Ta papuga częstowała si ę sama
Nasza następna niespodzienka to Acien city , czyli Tajlandia w miniaturze, szczerze to jechałam tam bez większego przekonania, a potem była zachwycona tym miejscem, cisza , spokojem, który z tego miejsca emanował....naprawdę warto tam jak dla mnie spędzić cały dzień
Zauroczył mnie zwłaszcza "ażurowy dom"jak go nazwałam,a stojąca tam rzeźba .....zachwyciła mnie, ech miec taką w swoim domu
To już Tajlandia w miniaturze mnie osobiście bardzo się tam podobało,a co najwaźniejsze było naprawdę mało ludzi
Nawet tam musiałam posprzątać
To w intencji pogody na Phukecie
Dom zdrzewa tekowego PRZEPIĘKNY w takim mogłabym mieszkac
Nazwałam tą figurę buddyjskim aniołem
Nastepny dzień, śniadanie na 86 piętrze i wylot na Phuket,
warto po sniadaniu zejść na jeden poziom niżej, zrobiono tam hotelowy "bangkok w miniaturze" smiechu było co niemiara...ubaw mieliśmy po pachy
Widok ze śniadania w hotelu Baiyoke
I na dobranoc kilka tzw zdjęć zrobionych dla tzw.jaj
Kicz w naczystszej postaci
Możne poprowadzić tuk-tuka
Uszyć coś
Lecimy na Phuket
I odlot na Phuket
W tle startujący samolot lini Bangkok Airways w charakterystycznych dla tej lini barwach
lotnisko w BKK