KiWI - Kapitan Schettino z nami płynie , a nawet stoi za sterami ... gdybym ja wtedy wiedziała co z niego za numer, to bym na ten statek nigdy nie wsiadła ze strachu
Basia - cieszę się, że coraz wiecej milośników rejsu z nami plynie
—
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
W połowie sierpnia wsiadamy wiec sobie do Wizzaira i lecimy do Treviso. Oczywiście przedtem problem jak tu się zapakować w tym bagażu na prawie 3 tygodnie. Niby bagaż nadany, ale ja zawsze jakoś za dużo pakuje, bo wiadomo dzieci sie brudzą a na objazdowce nie ma gdzie prać. Zeby to tylko krótkie gatki i sukienki na camping trzeba bylo zabrać, ale przecież na statek na Gala Dinner jakies eleganckie ciuchy i buty trzeba zabrać... No więc objuczeni jak te wielbłady lecimy. W Stolycy upał, jakieś 34-35 stopni od tygodnia, asfalt się rozpuszcza - dolatujemy so Włoch a tu zimno - 20 stopni i pada :-(. Mąż pomimo, że do zimnolubny jest naburmuszony pyta - gdzie ty mnie zabrałaś ???
Samochód z lotniska odbieramy. Jakiś mały takiś niestety ze względu na budżet no i się okazuje, że nam się walizki do bagaznika wszystkie nie mieszczą ,więc przez całą podroz jedna walizka na sztorc postawiona pomiędzy dziewczynami na tylnim siedzeniu jechała.
—
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Witaj Karisssko, zapraszam. Do rejsu to jeszcze trochę ,ale cieszę się, że już wszyscy zajęli swoje miejscóweczki
Idziemy na kolację, naszą pierwszą we Włoszech ( pasta i pizza byly grane). I tu kilka niespodzianek było - po pierwsze coperto, o ktorym nie wiedzielimśmy, że istnieje zanim nie zobaczyliśmy na rachunku ekstra kwoty 12 EUR . Po drugie maż chcial coli albo pepsi - brak, ale zaproponowal kelner chinotto, że niby podobne.
Nie wiem czy piliście to ustrojstwo
Mi nawet smakowało. Mąż i córka twierdzili, że smakuje jak gazowany syrop na kaszel i do dzisiaj wspominają to okopieństwo. W tym roku we Włoszech podjęli nawet ponowną probę wypicia tego napoju, ale polegli.
Po kolacji dalszy spacerek po mieście a potem lulu i spać, bo na nastepny dzień planowana była Wenecja, więc trzeba sił nabrać
—
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Witaj Karisssko, zapraszam. Do rejsu to jeszcze trochę ,ale cieszę się, że już wszyscy zajęli swoje miejscóweczki
Idziemy na kolację, naszą pierwszą we Włoszech ( pasta i pizza byly grane). I tu kilka niespodzianek było - po pierwsze coperto, o ktorym nie wiedzielimśmy, że istnieje zanim nie zobaczyliśmy na rachunku ekstra kwoty 12 EUR . Po drugie maż chcial coli albo pepsi - brak, ale zaproponowal kelner chinotto, że niby podobne.
Nie wiem czy piliście to ustrojstwo
Mi nawet smakowało. Mąż i córka twierdzili, że smakuje jak gazowany syrop na kaszel i do dzisiaj wspominają to okopieństwo. W tym roku we Włoszech podjęli nawet ponowną probę wypicia tego napoju, ale polegli.
Po kolacji dalszy spacerek po mieście a potem lulu i spać, bo na nastepny dzień planowana była Wenecja, więc trzeba sił nabrać
W połowie sierpnia wsiadamy wiec sobie do Wizzaira i lecimy do Treviso. Oczywiście przedtem problem jak tu się zapakować w tym bagażu na prawie 3 tygodnie. Niby bagaż nadany, ale ja zawsze jakoś za dużo pakuje, bo wiadomo dzieci sie brudzą a na objazdowce nie ma gdzie prać. Zeby to tylko krótkie gatki i sukienki na camping trzeba bylo zabrać, ale przecież na statek na Gala Dinner jakies eleganckie ciuchy i buty trzeba zabrać... No więc objuczeni jak te wielbłady lecimy. W Stolycy upał, jakieś 34-35 stopni od tygodnia, asfalt się rozpuszcza - dolatujemy so Włoch a tu zimno - 20 stopni i pada :-(. Mąż pomimo, że do zimnolubny jest naburmuszony pyta - gdzie ty mnie zabrałaś ???
Samochód z lotniska odbieramy. Jakiś mały takiś niestety ze względu na budżet no i się okazuje, że nam się walizki do bagaznika wszystkie nie mieszczą ,więc przez całą podroz jedna walizka na sztorc postawiona pomiędzy dziewczynami na tylnim siedzeniu jechała.
Makono, ale po co bagaz ??? ja juz wiem, da sie przeżyc i bez bagażu he he
KiWI - Kapitan Schettino z nami płynie , a nawet stoi za sterami ... gdybym ja wtedy wiedziała co z niego za numer, to bym na ten statek nigdy nie wsiadła ze strachu
Basia - cieszę się, że coraz wiecej milośników rejsu z nami plynie
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Zaciągam mocniej kapok i cała naprzód
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
W połowie sierpnia wsiadamy wiec sobie do Wizzaira i lecimy do Treviso. Oczywiście przedtem problem jak tu się zapakować w tym bagażu na prawie 3 tygodnie. Niby bagaż nadany, ale ja zawsze jakoś za dużo pakuje, bo wiadomo dzieci sie brudzą a na objazdowce nie ma gdzie prać. Zeby to tylko krótkie gatki i sukienki na camping trzeba bylo zabrać, ale przecież na statek na Gala Dinner jakies eleganckie ciuchy i buty trzeba zabrać... No więc objuczeni jak te wielbłady lecimy. W Stolycy upał, jakieś 34-35 stopni od tygodnia, asfalt się rozpuszcza - dolatujemy so Włoch a tu zimno - 20 stopni i pada :-(. Mąż pomimo, że do zimnolubny jest naburmuszony pyta - gdzie ty mnie zabrałaś ???
Samochód z lotniska odbieramy. Jakiś mały takiś niestety ze względu na budżet no i się okazuje, że nam się walizki do bagaznika wszystkie nie mieszczą ,więc przez całą podroz jedna walizka na sztorc postawiona pomiędzy dziewczynami na tylnim siedzeniu jechała.
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Uuuuu....na statek zabrałaś Dacie przecież radę ....
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Meldujemy się w hotelu, odpoczywamy trochę i idziemy " w miasto" żeby coś zjeść... Miasteczko przyjemne, ale w deszczu nie prezentuje się najlepiej
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
jestem i ja na pokładzie kolejnego wielkoludka
Witaj Karisssko, zapraszam. Do rejsu to jeszcze trochę ,ale cieszę się, że już wszyscy zajęli swoje miejscóweczki
Idziemy na kolację, naszą pierwszą we Włoszech ( pasta i pizza byly grane). I tu kilka niespodzianek było - po pierwsze coperto, o ktorym nie wiedzielimśmy, że istnieje zanim nie zobaczyliśmy na rachunku ekstra kwoty 12 EUR . Po drugie maż chcial coli albo pepsi - brak, ale zaproponowal kelner chinotto, że niby podobne.
Nie wiem czy piliście to ustrojstwo
Mi nawet smakowało. Mąż i córka twierdzili, że smakuje jak gazowany syrop na kaszel i do dzisiaj wspominają to okopieństwo. W tym roku we Włoszech podjęli nawet ponowną probę wypicia tego napoju, ale polegli.
Po kolacji dalszy spacerek po mieście a potem lulu i spać, bo na nastepny dzień planowana była Wenecja, więc trzeba sił nabrać
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Nie wszyscy jeszcze ja
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Makono, ale po co bagaz ??? ja juz wiem, da sie przeżyc i bez bagażu he he
No trip no life