Zachwycone ,tym co udało nam się zobaczyć z tarasu widokowego,zjechałyśmy w dół do miasteczka ....a tam bryza morska w ten gorący dzień dawały przyjemne ochłodzenie.......
Apisku,levady były w planach ,właśnie podczas jazdy do PM,przy zjeżdzie z przełeczy ,w miejscu zwanym Rabacar - tak nam powiedziano w naszym hotelu,że tu jest najpiękniej - niestety mgła ,która jest na zdjęciach skutecznie nam uniemożliwiła jakiekolwiek spacerowanko - widoczność była prawie ZEROWA,a to ,że udało nam się zjechać autem na dół ....to prawie,że cud.Po drodze pewna miejscowa "gierojka" prowadząca jeepa z turystami,o mało nas nie staranowała,bo wyjeżdzając z bocznej,polnej drogi ,zrobiła to praktycznie przy masce nasze samochodu ::? - tylko refleks naszej kierowczyni uchronił nas przed stłuczką(tu)
Kochani,cieszę się,że się podoba(tu) - jeszcze kilka foteczek dorzucę Mat,Ewela,Dzioby,Bepi,Momi,Bebetko - hihihi,jak to mówią lepiej póżno niż wcale:P
Aż trudno uwierzyć,że dosłownie kilka kilometrów dalej,po przejechaniu tunelu przed miejscowością Sao Vincent .........panowały już zgoła inne warunki klimatyczne: - gdybym sama nie była w Porto Moniż,nie uwierzyłam bym,że tam klarowne B)B) a tu .....nachodzące gromadnie mgły i niski pułap chmur - jeszcze tak himerycznej wyspy pod względem pogodowym to nie spotkałam,ale tak jest jej UROK i magnes przyciągających turystów,
Jednym z bardziej rozpoznawalnych miejsc dla Funchal ,jest Mercado dos Lavradores ,czyli ichni targ warzywno-kwiato-rybny. Mnie niestety on nie zachwycił,zapach dochodzący z części rybnej było obrzydliwy,(td) straganów z kwiatami było mało ,a złe samopoczucie ,które zwiastowało moją chorobę ,nie wpłyneło korzystnie na degustację owoców.
tak o to nasz 4 dniowy pobyt na ....Atlantydzie....dobiegł końca....lot powrotny do Lizbony miałyśmy bladym świtem,który pozwolił na uchwycenie "ckliwego" momentu budzenia się kolejnego dzionka......
Parę przemysleń o Lizbonie..... nie będę pisała,tego co można wyczytać w przewodnikach.....bo to jest "dostępne" dla wszystkich ( nawet przez wujka "google" ),raczej postaram się w kilku słowach przedstawić swoje odczucia ,czyli subiektywnie i emocjonalnie
Z czym mi się to miasto kojarzyło - niezaprzeczalnie z fado.....,którego tak naprawdę tam nie doświadczyłam - większość knajpek proponuje "wieczór z fado" ,pod warunkiem,że wejdziesz,usiądziesz,zamówisz kolację i wtedy......"ktoś" uraczy Cię rzewną pieśnią ,przy akompaniamencie gitary.Ja liczyłam na coś innego,chciałam iść wąskimi uliczkami,zasłuchiwać się w dżwięki i od czasu do czasu przystanąć tu i ówdzie ,aby "zatopić" się w głębie,melancholie,zastygnąć,dać się porwać - ....sorry ,nic z tego nie wyszło. Nawet na osławionej Alfamie ,kolebce tego typu muzyki,wszyscy restauratorzy zapraszali,ale na konsumpcję.......a fado miało być "przy okazji". Niestety ,drzemie we mnie przekora , bo jem wtedy gdy jestem głodna,a słucham muzyki wtedy gdy mam na to ochotę - nie cierpię robić CZEGOŚ "na komendę"....... I tak na fado załapałyśmy się dopiero na ....Maderze......fajne.........,ale chyba bardziej do gustu przypadła mi kiedyś klasyczna gitara hiszpańska z samą muzyką,bez emocjonalnego ...."słowotwórstwa" A może ,żle trafiłam i się,...nie znam
Co jeszcze propos Lizbony......ba.....jedzenie(tu).... GENIALNE,bezpretensjonalne,proste,smaczne,całkiem miłe dla kieszeni. Właściwie,nie wiem jakim cudem udało nam się cokolwiek zobaczyć w tym mieście ,po za tymi restauracjo-kafejkami,bo jakakolwiek próba dotarcia w "przewodnikowy zakątek" kończyła się i tak.....wylądowanie w knajpie(tu)o.Wyznawałyśmy zasadę,że zdrowe jedzenie polega na odżywianiu się co.....3 godz.,więc ściśle tego przestrzegałyśmy .....pomiędzy, oczywiście korzystając z ...."wodopojów"oo Najlepszą jak dla mnie rekomendacją gastronomiczną dla Lizbony było odkrycie,iż jedna ze stacji metra nazywa się......RESTAURADORES(tu)
W Lizbonie nie czuć "pędu życia",tam z rzadka ktoś się śpieszy,więcej ludzi siedzi ,niż idzie.Tam jest czas na.....korzystanie z uroków życia.Lata świetności ten skrawek ma już dawno za sobą,ale nie robi sobie NIC z tego,bo mieszkańcy jak i napływowi turyści "smakują" a nie tylko "przełykają".
Komunikacja miejska jest b****nie prosta,bliskość lotniska,metro,historyczne żółte tramwaje temu sprzyjają. Nasz apartament położony był bliziutko stacji Alameda,skąd wszędzie szło dojechać w kilka minut.
Korzystałyśmy z niego 2 pierwsze dni,jak i ostatnią noc po powrocie z Madery - ze śniadaniem przynoszonym przez właścicielkę kosztował nas ok 26 eur za 1 os za noc,więc .........(tu)(tu)
A teraz "moje spojrzenie" przez pryzmat ....obiektywu
Dogoniłam Was. Zdjęcia z Madery zapierają dech, Lizbona mi się podoba. . A do tego jaka fajna ekipa wyjazdowa. Super, że Wam isę udaję tak jeździć razem
—
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Zachwycone ,tym co udało nam się zobaczyć z tarasu widokowego,zjechałyśmy w dół do miasteczka ....a tam bryza morska w ten gorący dzień dawały przyjemne ochłodzenie.......
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
W takich okolicznosciach przyrody lunczyk smakował wybornie (tu) o napojach "orzeżwiających" oo nie wspominając(:P)
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Apisku,levady były w planach ,właśnie podczas jazdy do PM,przy zjeżdzie z przełeczy ,w miejscu zwanym Rabacar - tak nam powiedziano w naszym hotelu,że tu jest najpiękniej - niestety mgła ,która jest na zdjęciach skutecznie nam uniemożliwiła jakiekolwiek spacerowanko - widoczność była prawie ZEROWA,a to ,że udało nam się zjechać autem na dół ....to prawie,że cud.Po drodze pewna miejscowa "gierojka" prowadząca jeepa z turystami,o mało nas nie staranowała,bo wyjeżdzając z bocznej,polnej drogi ,zrobiła to praktycznie przy masce nasze samochodu ::? - tylko refleks naszej kierowczyni uchronił nas przed stłuczką(tu)
Kochani,cieszę się,że się podoba(tu) - jeszcze kilka foteczek dorzucę
Mat,Ewela,Dzioby,Bepi,Momi,Bebetko - hihihi,jak to mówią lepiej póżno niż wcale:P
Aż trudno uwierzyć,że dosłownie kilka kilometrów dalej,po przejechaniu tunelu przed miejscowością Sao Vincent .........panowały już zgoła inne warunki klimatyczne: - gdybym sama nie była w Porto Moniż,nie uwierzyłam bym,że tam klarowne B)B) a tu .....nachodzące gromadnie mgły i niski pułap chmur - jeszcze tak himerycznej wyspy pod względem pogodowym to nie spotkałam,ale tak jest jej UROK i magnes przyciągających turystów,
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Jednym z bardziej rozpoznawalnych miejsc dla Funchal ,jest Mercado dos Lavradores ,czyli ichni targ warzywno-kwiato-rybny.
Mnie niestety on nie zachwycił,zapach dochodzący z części rybnej było obrzydliwy,(td) straganów z kwiatami było mało ,a złe samopoczucie ,które zwiastowało moją chorobę ,nie wpłyneło korzystnie na degustację owoców.
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
tak o to nasz 4 dniowy pobyt na ....Atlantydzie....dobiegł końca....lot powrotny do Lizbony miałyśmy bladym świtem,który pozwolił na uchwycenie "ckliwego" momentu budzenia się kolejnego dzionka......
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Parę przemysleń o Lizbonie.....
nie będę pisała,tego co można wyczytać w przewodnikach.....bo to jest "dostępne" dla wszystkich ( nawet przez wujka "google" ),raczej postaram się w kilku słowach przedstawić swoje odczucia ,czyli subiektywnie i emocjonalnie
Z czym mi się to miasto kojarzyło - niezaprzeczalnie z fado.....,którego tak naprawdę tam nie doświadczyłam - większość knajpek proponuje "wieczór z fado" ,pod warunkiem,że wejdziesz,usiądziesz,zamówisz kolację i wtedy......"ktoś" uraczy Cię rzewną pieśnią ,przy akompaniamencie gitary.Ja liczyłam na coś innego,chciałam iść wąskimi uliczkami,zasłuchiwać się w dżwięki i od czasu do czasu przystanąć tu i ówdzie ,aby "zatopić" się w głębie,melancholie,zastygnąć,dać się porwać - ....sorry ,nic z tego nie wyszło.
Nawet na osławionej Alfamie ,kolebce tego typu muzyki,wszyscy restauratorzy zapraszali,ale na konsumpcję.......a fado miało być "przy okazji". Niestety ,drzemie we mnie przekora , bo jem wtedy gdy jestem głodna,a słucham muzyki wtedy gdy mam na to ochotę - nie cierpię robić CZEGOŚ "na komendę".......
I tak na fado załapałyśmy się dopiero na ....Maderze......fajne.........,ale chyba bardziej do gustu przypadła mi kiedyś klasyczna gitara hiszpańska z samą muzyką,bez emocjonalnego ...."słowotwórstwa"
A może ,żle trafiłam i się,...nie znam
Co jeszcze propos Lizbony......ba.....jedzenie(tu)....
GENIALNE,bezpretensjonalne,proste,smaczne,całkiem miłe dla kieszeni.
Właściwie,nie wiem jakim cudem udało nam się cokolwiek zobaczyć w tym mieście
,po za tymi restauracjo-kafejkami,bo jakakolwiek próba dotarcia w "przewodnikowy zakątek" kończyła się i tak.....wylądowanie w knajpie(tu)o.Wyznawałyśmy zasadę,że zdrowe jedzenie polega na odżywianiu się co.....3 godz.,więc ściśle tego przestrzegałyśmy .....pomiędzy, oczywiście korzystając z ...."wodopojów"oo
Najlepszą jak dla mnie rekomendacją gastronomiczną dla Lizbony było odkrycie,iż jedna ze stacji metra nazywa się......RESTAURADORES(tu)
W Lizbonie nie czuć "pędu życia",tam z rzadka ktoś się śpieszy,więcej ludzi siedzi ,niż idzie.Tam jest czas na.....korzystanie z uroków życia.Lata świetności ten skrawek ma już dawno za sobą,ale nie robi sobie NIC z tego,bo mieszkańcy jak i napływowi turyści "smakują" a nie tylko "przełykają".
Komunikacja miejska jest b****nie prosta,bliskość lotniska,metro,historyczne żółte tramwaje temu sprzyjają.
Nasz apartament położony był bliziutko stacji Alameda,skąd wszędzie szło dojechać w kilka minut.
Dla zainteresowanych link
http://www.booking.com/hotel/pt/flattered-to-be-in-lisboa.pl.html
Korzystałyśmy z niego 2 pierwsze dni,jak i ostatnią noc po powrocie z Madery - ze śniadaniem przynoszonym przez właścicielkę kosztował nas ok 26 eur za 1 os za noc,więc .........(tu)(tu)
A teraz "moje spojrzenie" przez pryzmat ....obiektywu
Lizbona odkrywana nocą..........
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Część gastro-touru.............
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Drzwi - fantastico!
Widok Porto Moniz z góry i te fale rozbijaące się o skałki zapierający dech! No i zdjecia z drogi super!
A te owoce - niektóre pierwszy raz widze!
Lizbona w twoim obiektywie - WOW!
Dziewczyny,alllllle się działo .Srebrne banany fajne. Fotki nocne czaderskie .Lizbona ,jak dla mnie - wygląda zachęcająco.
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Dogoniłam Was. Zdjęcia z Madery zapierają dech, Lizbona mi się podoba. . A do tego jaka fajna ekipa wyjazdowa. Super, że Wam isę udaję tak jeździć razem
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/