Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Jak urlop w Hiszpanii – to wszystkim kojarzy się wyjazd nad Morze Śródziemne, głównie w rejon Costa Brava, Costa del Sol , Costa Blanca, czy też inna Costa...
Owszem, w wielu miejscach jest tam nadal pięknie. Niestety boom turystyczny z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku spowodował nieodwracalny chyba w skutkach proces zabetonowania sporej części wybrzeża.
Powstawały jeden obok drugiego hotele-molochy z ciasnymi podwóreczkami, bo trudno to nawet nazwać ogrodami, z klaustrofobicznymi basenami.
I przez to straciło hiszpańskie wybrzeże Morza Śródziemnego wiele swego uroku – przynajmniej dla mnie. Kompletnie inaczej niż sąsiednia Francja, której nie przyszło nawet do głowy zagospodarować swe Lazurowe Wybrzeże w podobnie bezmyślny sposób.
My chcemy się przekonać, czy północne wybrzeże hiszpańskie leżące nad Zatoką Biskajską - dość rzadko odwiedzane przez Polaków - faktycznie nie poddało się masowej turystyce i zachowało swój dawny charakter, jak się ten rejon reklamuje....
A więc w połowie czerwca obieramy kierunek : północno – wschodnia część Hiszpanii – czyli Kraj Basków.
Naszą wędrówkę zaczniemy od Bilbao, miasta które w ciągu kilkunastu lat zmieniło kompletnie swój wizerunek przemieniając się z zabytkowo - przemysłowego w istną skarbnicę nowoczesnej rzeźby i architektury, nie zaniedbując przy tym starej części miasta.
Następnie udamy się do Pampeluny, średniowiecznego miasta znanego z ulicznych gonitw z bykami, które wprawdzie jest poza granicami Kraju Basków, ale z nim bezpośrednio sąsiaduje.
Następnie zahaczymy o przedgórza Pirenejów i potrekkingujemy trochę po okolicy.
Stamtąd pojedziemy do słynnego kurortu nad Zatoką Biskajską, byłej letniej rezydencji rodziny królewskiej, w której współcześnie odbywają się festiwale filmowe czyli do San Sebastian.
I tu będzie nasza tygodniowa baza wypadowa , skąd jeździć będziemy na krótsze i dłuższe wycieczki po okolicy. Między innymi odwiedzimy kurort w stylu retro - Biarritz we francuskiej części Kraju Basków i sprawdzimy czy różni się ona od hiszpańskiej.
A także kameralny Saint Jean de Luz
Ale przede wszystkim pojeździmy po niewielkich wioskach malowniczo położonych na wybrzeżu Atlantyku.
Dotychczas Kraj Basków kojarzył mi się jedynie z działalnością organizacji ETA walczącej o niepodległość swego kraju. Jej członkowie pragnęli za wszelką cenę uniezależnić się od władzy w Madrycie i stworzyć własne państwo stosując przez wiele lat terror i mordując wielu ludzi. Okazuje się, że dopiero trzy lata temu ETA ostatecznie zawiesiła swą działalnośc i podporządkowała się rządowi hiszpańskiemu. Mieszkańcy nadal jednak porozumiewają się w języku baskijskim, zachowali także swe tradycje, obyczaje i kulturę.
Dla mnie Kraj Basków to piękna zielona kraina z górami, klifami, wspaniałymi piaszczystymi plażami, miastami, gdzie zabytkowe budowle zgodnie koegzystują z awangardową sztuką, małymi wioskami rybackimi oraz luksusowymi rezydencjami europejskiej śmietanki towarzyskiej. No i przede wszystkim wróciliśmy pod wrażeniem ich smakowitego jedzonka...
A zatem rozpoczynamy podróż....
.
Mariola
Apisku, zabieram się z Wami
Ciekawie
Apisku, jak sie ciesze, ze zaczelas relacje , juz mialam do ciebie pisac, co taka cisza zapadła po twoim przyjezdzie..ale już piszesz Bardzo ciekawy, nietuzinkowy kierunek też po glowie mi chodzi, wiec z przyjemnością poczytam .Fajnie,że zaczepiliście też o Pireneje Czy mi sie wydaje czy masz nową fryzurke ?
No trip no life
Apisku, bardzo się cieszę, bo lubię hiszpańskie klimaty. Jaki piękny prolog
Plumeria, Katerina, Trina witajcie w nowej relacji.
Nelcia, wiesz, że ja jestem uzależniona od mojej siły fachowej odnośnie wrzucania fotek i to limituje rozpoczęcie relacji. A propos fryzurki – w lecie wolę krótsze włosy, bo częste kąpiele w jeziorku czy morzu....
No to lecimy z relacją.
Lecimy samolotem Lufthansy z Gdańska przez Monachium do Bilbao. Podróż krótka, niemęczaca, wszystko przebiega sprawnie i o czasie.
Gdy schodzimy do lądowania pod nami ukazuje się miasto poprzecinane zakolami rzeki, w dali połyskuje Atlantyk, a wokół falują zielone wzgórza i doliny.
I już wczesnym popołudniem stajemy na ziemi hiszpańskiej, przepraszam baskijskiej, bo tutejsi mieszkańcy wcale nie uważają się za Hiszpanów.
Lotnisko super nowoczesne, niedawno oddane do użytku, w kształcie ogromnego gołębia szykującego się do lotu. Taki dizajnerski projekt znanego lokalnego architekta Santiago Calatrava.
Od razu po przylocie kierujemy się do wypożyczalni samochodów, gdzie mamy zarezerwowane autko.
Temperatura całkiem przyjemna, niebo bezchmurne. Dobrze się zaczyna...
Z lotniska do centrum Bilbao jest około 11 km. Zawsze myślałam, że Bilbao jest stolicą Kraju Basków, a tu okazuje się, że owszem – jest stolicą, ale tylko jednej z jego prowincji. Natomiast miastem stołecznym Kraju Basków jest Victoria-Gasteiz, przy czym pierwszy człon to nazwa hiszpańska, a drugi – baskijska.
Zatrzymujemy się w pokojach gościnnych tutejszego uniwersytetu, które załatwił nam znajomy męża. Spędzimy tu tylko dwie noce, więc właściwie nie ma sensu się rozpakowywać. W starym zabytkowym budynku wygospodarowano kilka gościnnych pokoi. Pokój nasz jest ciemny, urządzony przyciężkimi stylowymi meblami i pachnie zdziebko stęchlizną. Czujemy się trochę jak w muzeum....albo w jakimś skansenie.
Jest tylko problem z zaparkowaniem autka. Uliczka wąska z zakazem zatrzymywania, gdzieś w pobliżu jest uniwersytet, na którym z pewnoscią są parkingi, ale z facetem, który dał nam klucz od mieszkania nie można się za cholerę dogadać....
Jak zostawimy samochód pod wejściem – zrobi się korek. Na szczęście facet, który nam dał klucz, otwiera bramę na niewielkie podwórko, i wskazuje ręką gdzie można zaparkować.
Wychodzimy na miasto i kierujemy się ku rzece, gdzie znajduje się największa atrakcja miasta – super nowoczesne Muzeum Guggenheima.
Od naszego hoteliku to dosłownie kilka minut drogi wzdłuż rzeki Nervion. Niegdyś był tutaj ruchliwy port rzeczny, do którego zawijały nawet spore statki oceaniczne, a w miejscu gdzie stoi budynek muzeum znajdowało się składowisko kontenerów. Obecnie jest tu nowoczene nabrzeże spacerowe z centrum kulturalnym. Mnóstwo tu różnych współczesnych rzeźb.
Pomimo, że niezbyt lubię nowoczesną architekturę, a już muzea w szczególności – chętnie zobaczę tę słynną budowlę.
I rzeczywiście, trzeba przyznać, że robi ona niesamowite wrażenie!!!!
Muzeum Guggenheima to raczej gigantyczna rzeźba o ogromnych, powyginanych płaszczyznach, zrobiona z bardzo drogiego i wytrzymałego tytanu i szkła. Nie ma on ani jednej prostej pionowej ściany. Gdy oddano go do użytku w 1997 roku uznany został za najbardziej ekstrawagancki budynek świata. I coś w tym chyba jest!!!
Amerykański architekt Frank Gahry wykorzystał do zaprojektowania skomplikowanej bryły budynku program komputerowy stosowany wcześniej do modelowania kadłubów samolotów.
Widziałam go o różnych porach dnia i za każdym razem wygladał trochę inaczej. Ale niewątpliwie najładniej w świetle zachodzącego słońca.
Mariola
Melduję się, Apisek to tegoroczny, świezy wyjazd??
Świerszcz "Biegnąc nie skracasz odległości...."
Uwielbiam takie mniej oblegane zakątki Europy!
Witam serdecznie w maju byliśmy w Andaluzji z przyjemnością poczytamy i zobaczymy piękne (ja zwykle ) zdjęcia z drugiej strony Hiszpanii.
Witaj Apisku ... ja zawsze z Tobą bardzo chętnie i dlatego już podziwiam pająka olbrzyma .
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Melduję się i czekam na wspaniełe opisy cudownych miejsc okraszone świetnymi zdjęciami
.