--------------------

____________________

 

 

 



Bangkok-Nang Yuan-Phangan-Bangkok sierpień2014

129 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Marcin
Obrazek użytkownika Marcin
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 05 kwi 2014

Niestety wygląda na to,że dzisiaj nie uda mi się skończyć relacji. Za bardzo się rozpisałem, a nie chcę ucinać tylko po to aby skończyć dzień prędzej.

Dzień wycieczki na Ang Thong był to dzień Full Moon Party. Zresztą ową pełnię księżyca doskonale było widać z pokładu statku podczas powrotu na Phangan.

Kolejny dzień poza plażowaniem na Haad Yao dostarczył nam odkryć kulinarnych. Postanowiliśmy pojechać na obiad do knajpy o której przeczytałem w necie szukając informacji na temat wyspy. Co prawda nie było w niej tłumów jakie opisuje autorka, ale jedzenie faktycznie było przednie   http://obydalej.pl/kraje/tajlandia/restauracja-na-koh-phangan/  . Wszystko szykowane na miejscu przez właścicielkę, typowo rodzinny interes. Jak ktoś ma wypożyczony skuter albo mieszka w pobliżu polecamy raz się wybrać. Szczególnie zasmakowała zupa Coconut Green Curry. Wieczorem odkryliśmy też targ z jedzeniem w Thongsala oznaczony na mapach jako Night Food Market. Trochę klimatu Khao San 700 km dalej. Jedzenie z gar kuchni, świeże soki i kokosy, pancake. Wszystko w niskich cenach. Nawet sushi płatne 10BTH za kawałek. Polecamy to miejsce jeśli ktoś szuka smacznego, świeżego jedzenia w niskich cenach, ale i przy niskiej jakości otoczenia w jakim się je spożywa.

Dwunasty już dzień naszej podróży spędziliśmy na dalszym odkrywaniu Phangan. Postanowiliśmy przeprawić się na skuterze na drugą stronę wyspy, na plaże które określane były jako warte zobaczenia: Ao Thong Nai Pan Noi oraz Ao Thong Nai Pan Yai. Z tych dwóch dużo lepsza jest Noi. Szeroka, z ładnymi palmami i dość głęboką wodą przy plaży. Jednak woda nie jest już tak lazurowa, brakuje też rafy. Cała okolica jest też najdroższa z miejsc które odwiedziliśmy na wyspie. Dużo droższe były również skutery wodne, na których miałem wielką ochotę popływać 1000BTH za 20 min . Po krótkim rekonesansie, mały opalanku i nieco dłuższej kąpieli na plaży Noi , ruszyliśmy na dalszy podbój wyspy. Po drodze obejrzeliśmy jeszcze Yai, na której zjedliśmy obiad. Jednak ta plaża dużo gorsza, o wiele mniej fotogeniczna i po prostu brzydsza. Dlatego jeśli ktoś wybiera się w tamte okolice to tylko na Noi. Jednym czym na plus wyróżnia się tamten fragment wyspy to zadbane okolice. Nowe ulice, chodniki, latarnie. Wszystko jeszcze w czasie remontu, ale jak na standardy tajskie bardzo zadbane. Kolejnym punktem wycieczki miał być wodospad Thong Nang Waterfall. (nie jest to must see) .I faktycznie o tyle o ile do niego daliśmy radę dojechać o tyle dalsza droga w stronę Haad Than Sadet nas pokonała. Totalna masakra, a ryzyko wywrotki i uszkodzenia skutera spore. Dlatego po ok 500m jazdy wybojami z górki daliśmy sobie spokój i wróciliśmy na asfalt. Trochę nam było szkoda bo słyszeliśmy, że to przyjemna plaża ale niestety dojazd do niej do przyjemnych nie należy. Zapewne lepiej wybrać się tam od strony wody przy pomocy longtail. Następnie obraliśmy ponownie Haad Rin tym razem już dużo bardziej pustą po zakończonym Full Moon Party. Celem jednak nie było leżakowanie na niej a skutery wodne (500BTH za 15 min). Doskonała zabawa, dużo droższa w Polsce a zdecydowanie warta spróbowania. Lepsze to niż rollercoster Biggrin Po tych zabawach ruszyliśmy w stronę Yao i wyczekiwanych masaży (tym razem coconut oil massage cena 400BTH). Po drodze po raz kolejny mijaliśmy drogowskaz z napisem „secret beach”, przy dojeździe do której stało mnóstwo skuterów. Nazwa trochę intrygująca, więc przyszło nam do głowy, że to może plaża nudystów, na której również chętnie byśmy się powylegiwali. W końcu było tak gorąco, że i kąpielówki uwierały Blum 3 Tak naprawdę drogowskaz oznacza nazwę baru który mieści się przy małe plaży Haad Son , zaraz obok Yao. Plaża do nudystów jednak nie należy, ale co interesujące i tą zagadkę pozostawiamy do rozwiązania kolejnym odwiedzającym, w barze o nazwie „secret beach” obsługa mówi po polsku. Co lepsze część mówi rodzimym polskim a dla części jest to język wyuczony. Niestety mieliśmy mało czasu bo gonił nas termin oddania skutera i nie rozwikłaliśmy problemu skąd akurat takie umiejętności. To kto się tam przyjedzie i odkryje najprawdopodobniej bar prowadzony przez naszych rodaków?

Na ostatni dzień mielismy zaplanowaną wycieczkę longtail na Bottle Beach, jednak zweryfikowaliśmy nasze plany i postanowiliśmy wycisnąć wszystkie soki z Phangan. Najpierw wybraliśmy się na przejażdżkę na słoniu w okolice wodospadu Phaeng. Przejażdżka 500 BTH za 30 min od osoby. Pojechała Asia, ja wolałem przejażdżkę na skuterze wodnym. Potem w dwójkę pomęczyliśmy skuter wodny na Haad Rin. A następnie wybraliśmy się na poszukiwanie plaży nudystów. Pojedyncze wpisy w internecie wskazywały na Leela Beach. Po ciężkim dojeździe na plaże niestety się rozczarowaliśmy. Sama plaża nawet dość ładna, ale jeśli ktoś na niej był to były to osoby w stroju kąpielowym. Także z nagiego opalania tym razem nici. Odkryliśmy jednak bar na końcu świata, zupełnie hipsterskie miejsce do którego prowadzi drewniany pomost. Można się wybrać na świeży soczek co też uczyniliśmy zawiedzeni brakiem plaży nudystów. I tak powoli dobiegał końca nasz rajski wypoczynek na Phangan. Właściwie wyspa jest miejsce idealnym na odpoczynek. Ma piękne plaże, wokół niektórych jest rafa, dostarcza sporo możliwości spędzenia czasu jak i rozrywek. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. No i koniecznie trzeba się wybrać na wycieczkę na Ang Thong. Jest warta wydania tych ok 2 tyś BTH. Istny raj na ziemi. Dobrze, że Tajowie potrafią takie miejsca docenić i zabronili jakiegokolwiek osiedlania się w tym miejscu. Bo oczyma wyobraźni już widzę jak robią z tego drugie Nang Yuan, czyli maszynkę do zarabiania kasy.

Z Pahgan czekał nas jeszcze powrót na dwa dni do Bangkoku a potem wylot do kraju. Powrót mieliśmy już częściowo załatwiony w Polsce w postaci lotu Air Asia z Surat Thani do Bangkoku. Sam lot był tani , ok 1000BTH wraz z 20 kg bagażem. Jednakże warto zastanowić się nad tą opcją, szczególnie jeśli ktoś chce dotrzeć w okolice Khao San. Sam transfer do Surat Thani, kwestie odpraw itd. + dojazd z lotniska na Khao San mogą zająć podobną ilość czasu jak klasyczny transfer prom+autobus. A są droższe, bo poza samolotem należy jeszcze dokupić dojazd na lotnisko (ceny od 550 do 800BTH, w zależności od przewoźnika). Także o tyle o ile czasowo opłacalny jest lot z Samui o tyle lot z Surat Thani czy mieszkaniu na Khao San jest dyskusyjny. My jednak w Bangkoku tym razem postanowiliśmy zamieszkać w dzielnicy wieżowców. Wybraliśmy hotel Urban Sathorn przy Sathorn Road. I był to wybór zdecydowanie trafiony. Za cenę 4400BTH za dwie noce ze śniadaniem, dostaliśmy dwupokojowy apartament o wielkości 68m2 na dwudziestym piątym piętrze pięciogwiazdkowego hotelu. Widoki super, szczególnie z perspektywy ogromnego łóżka obok którego cała ściana była przeszklona. W ten sposób też poznaliśmy Bangkok z drugiej strony. Bangkok z ultranowoczesną kolejką Sky Train, Bangkok z metrem, Bangkok z centrami handlowymi w których swoje sklepy mają najdroższe i najbardziej luksusowe marki świata, Bangkok w którym ceny są sporo wyższe niż w Polsce, no i Bangkok który mimo tego wszystkiego nadal nie ma śmietników. Jako, że w czasie ostatniego obiadu na Phangan trochę się podtrułem(bez objawów, ale nie mogłem już przełknąć niczego tajskiego), od tego czasu szukaliśmy europejskiego jedzenia. Okazało się ono całkiem drogie (pizza ok 280BTH). Ale pomogło nam też zobaczyć to miasto z drugiej , dużo nowocześniejszej i bogatszej strony.  Ale zarazem nieco schizofrenicznej, bo za bilet na pociąg którym jedzie się ponad 70km chcą 15BTH a za zwykłą pizzę 280BTH. Niesamowite kontrasty. Również te czysto ludzie. Obok autobusu bez szyb w którym siedzą biedni ludzie stoi najnowsze Audi, obok przeszklonego, nowoczesnego wieżowca jest rozpadająca się rudera w której mieszkają ludzie. Przepaści są tam ogromne.Po nocy na wysokości i naprawdę doskonałym, hotelowym śniadaniu ruszyliśmy zwiedzać dawną stolicę Syjamu Ayatyuach, do którego dojazd tajską koleją jest śmiesznie tani. Wybraliśmy w celach odkrywczo-poznawczych klasę trzecią pociągu, wyposażoną w wentylatory. Zawrotna cena biletu 15BTH za osobę. Do Ayatuach jedzie się niecałe 2 godziny i co dziwne pociąg pokonał tą trasę punktualnie. Ale wrażenie z ostatnich kilkudziesięciu godzin pobytu w Tajlandii opiszę już jutro.

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Super ! Marcin jeśli chodzi o plaże  nudystów..to masz rację to jest  Leela Beach..jej końcowy fragment tam gdzie takie krzaczki są na plaży  ja o tym nie wiedziałam... i o mało zawału nie dostałam ..jak tamtędy spacerowałam i nagle  pewien wytatuowany umięsniony rasta swoje wdzięki ukazał wstawając za krzczorów   Wacko nie wiedziałam gdzie mam patrzeć matko jedyna , ja to się nie nadaje na takie klimaty haha Crazy

holidaymaniak
Obrazek użytkownika holidaymaniak
Offline
Ostatnio: 9 lat 9 godzin temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

Bepi...rastamana sie wystraszylas Shok Ty zazwyczaj do nich lgniesz Wacko

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Holi takk z fujarą ...gołą.. jak nagle wylazł z krzaków to nie wiedziałam o co chodzi..w pierwszej chwili..doznałam szoku... !!!! dopiero idąc dalej zobaczyłam również dziewczyny na ręcznikach nagie to skapłam się że jestem na plaży nudystów... Crazy   no ja tam na rasta lubię oczka zawiesić..ale tylko zawiesić..ale wolę jak jednak gatki mają na sobie ..haha ..wtedy łatwiej popatrzeć w oczy ..czy ramiona..czy włosy..bo jak goły to nie wiadomo czy patrzeć w niebo czy w piasek czy na fujare.. Biggrin 

holidaymaniak
Obrazek użytkownika holidaymaniak
Offline
Ostatnio: 9 lat 9 godzin temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

ROFL hahaha. Rasta w calej okazalosci 

holidaymaniak
Obrazek użytkownika holidaymaniak
Offline
Ostatnio: 9 lat 9 godzin temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

A fotke zrobilas ROFL

Marcin
Obrazek użytkownika Marcin
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 05 kwi 2014

Przedostatni dzień naszego pobytu postanowiliśmy spędzić w dawnej stolicy Syjamu Ayatyuach. Początkowo myśleliśmy o Erewanie i słoniach, ale skoro słonie i wodospady były na Phangan to nastąpił czas na zabytki a raczej ich ruiny. Dojazd jest bardzo prosty, z dworca Hua Lamphong na który dojeżdża metro, w ciągu dnia wyrusza kilkanaście pociągów przejeżdżających przez Ayatyuach. Bilety są śmiesznie tanie, nas za trzecią klasę kosztowały razem 30BTH. Samo miasto niczym szczególnym się nie wyróżnia. Wygląda podobnie jak okolice Pałacu Królewskiego w Bangkoku. Podobnie jak ruiny dawnej stolicy. Rozmieszczone na dość dużym obszarze, który podobno najłatwiej zwiedzać rowerem. My ograniczyliśmy się do centralnego parku w którym poza pozostałościami dawnej świetności miasta, ulokowana była „wioska słoni”. A raczej tak naprawdę miejsce skąd można było wyruszyć na przejażdżkę na słoniu. Sam wstęp na tereny pozostałości dawnej zabudowy jest zwykle płatny ok 50BTH. Większość ruin wygląda bardzo podobnie , a sama okolica jest do zobaczenia w dość szybkim czasie. Po kilku godzinach zwiedzania i obiedzie przyszedł czas na powrót. A powrót miał się okazać inny poza tym planowanym. Po obiedzie chcieliśmy złapać tuk-tuka i dotrzeć nad rzekę aby stamtąd przeprawić się w okolice dworca. Jednak o tej godzinie złapanie tuk-tuka było niemożliwe. Wszystkie rozwoziły do domów dzieci ze szkoły. Także pozostał nam dość szybki marsz w stronę rzeki, i spoglądanie na zegarek. Niestety nieuchronnie zbliżał się czas odjazdu naszego pociągu do Bangkoku. Na szczęście o odpowiedniej godzinie dotarliśmy nad rzekę, stał tam niewielki stateczek podobny do tego którym poprzednim razem przepływaliśmy na drugą stronę. Wsiedliśmy, stateczek ruszył i płynie… no właśnie zamiast na drugą stronę pływnie wzdłuż rzeki. Myśleliśmy, że może kawałek dalej ma swoją przystań jako np. inny przewoźnik. Okazało się jednak, że nie. Był to stateczek który okrążał Ayatuyach po drodze obwożąc turystów po klasztorach i świątyniach. Niestety zero informacji na ten temat spowodowało naszą pomyłkę. Odpływał on z identycznego miejsca jak to w którym poprzednim razem wysiadaliśmy. Dlatego z rozpędu wsiedliśmy. Przy pierwszym klasztorze opuściliśmy pojazd, zapłaciliśmy po 20BTH za wstęp na teren klasztoru i udaliśmy się w stronę dworca. W tym czasie jak mniemaliśmy odjechał nasz pociąg. Z pewnymi perturbacjami dotarliśmy na dworzec, na którym okazało się, że nasz pociąg jest opóźniony. Ostatecznie odjechał razem z nami po 90 minutach spóźnienia. Także jeśli planujecie Ayatyuach uważajcie na przeprawę przez rzekę : )

Ostatni dzień stanowił poniekąd wyzwanie. Jak go spędzić aby mieć siły na podróż. Wylot do Dubaju mieliśmy o 1 w nocy a doba hotelowa kończyła się nam o 12:00. Postanowiliśmy wykorzystać ją maksymalnie i wybrać się na hotelowy basen. Tam też spędziliśmy poranek. O 12 stawiliśmy się w recepcji, zostawiliśmy w przechowalni bagaże i ruszyliśmy w kierunku Pałacu Królewskiego w okolicach, którego na wspomnianym wcześnie Amulet Market chcieliśmy zakupić pamiątki. Zamiast dojazdu BTS i tuk tukiem wybraliśmy dużo fajniejszą opcję BTS + statek po rzece. Nie dość, że tańszy sposób to jeszcze ciekawszy. Tak dotarliśmy na bazar, potem na Khao San , gdzie po raz ostatni spróbowaliśmy tajskich specjałów. Tego dnia też skończyła się nam gotówka. Okazuje się, że każdy bankomat pobiera opłatę za wypłatę gotówki w postaci 180BTH (przynajmniej używając karty Millenium oraz Raiffeisen) , oraz że w 7/11 nie można płacić kartą (przynajmniej w tym na Sathorn Road). Tego dnia zwiedziliśmy też jedno centrum handlowe, w którym jest naprawdę inny świat od tego znanego z okolic Khao San. Niestety zdjęcia wyszły niewyraźne, ale wklejam fotografię panelu do sterowania toaletą marki Toshiba oraz ścianę nad umywalkami w centrum handlowym.

Ostatecznie na lotnisko po odbiorze bagaży dotarliśmy przy pomocy BTS oraz City Line. A na lotnisku ogromne kolejki do odprawy. Żałowaliśmy, że nie zrobiliśmy odprawy online ale nie bardzo było jak. Po odczekaniu swojego w kolejce otrzymaliśmy karty pokładowe, ale tylko na lot Bangkok-Dubaj. A jak nie dostaniesz karty pokładowej na dalszą część podróży to cytując klasyka „wiedz, że coś się dzieje”. Kolejna kolejka do kontroli bezpieczeństwa i jeszcze jedna do odprawy paszportowej. Każdemu planującemu wylot z BKK doradzamy aby mieć zapas czasowy, bo kolejki są naprawdę duże i stosunkowo wolne. Również lotnisko Suvarnabhumi jest bardzo drogie. Chyba nawet drożesze niż
Dubaj. Ceny straszne, nawet coś tak taniego jak banan jest drogie. Sprzedawane na sztuki 30BTH za sztukę!!! Lot do Dubaju największym samolotem pasażerskim świata A380. Maszyna naprawdę ogromna, nowoczesna i wygodna. W Dubaju mieliśmy stosunkowo krótką przesiadkę 2 godziny. Gdy tylko trochę rozluźniła się kolejka do GATE postanowiliśmy się tam udać. W końcu nie mieliśmy kart pokładowych a to mogło rodzić jakieś problemy. Podchodzimy do okienka, mówimy, że kart nie wydali nam w Bangkoku, pokazujemy rezerwację i paszporty. No i Pani drukuje nam karty a ja kątem oka widzę już na nich napis Business Class. I tym oto sposobem po raz drugi dostaliśmy darmowy upgrade: ) Co prawda tutaj klasa biznes była już skromniejsza. Fotele jedynie rozkładane do pozycji półleżącej, nie dostaliśmy też kosmetyczek ale za to jakie podali śniadanie i obiad. Smaku się opisać nie da, ale zeskanowałem dla Was menu z tego lotu. Co prawda wraz ze mną nie doleciał mój bagaż bo został w Dubaju, ale wybaczyłem Emirates ten błąd, tym bardziej, że plecak po dwóch dniach został nienaruszony, dostarczony do mojego domu.

Na koniec dwie rady odnośnie Tajlandi od mojej Asi. Zabierzcie ze sobą buciki na rafy bo na brzegu można się czasem zranić w stopę oraz jakiś preparat na komary.

Wyjazd z pewnością był niezapomniany, Tajlandia okazała się miejscem idealnym na wakacje. Teraz tylko mamy problem co zorganizować aby przebić tak piękny wyjazd. Nie bedzie to łatwe.

Poglądowo wklejam też strukturę naszych wydatków, aby obrazowo pokazać, z jakimi kosztami na dwie osoby trzeba się liczyć. Nas dość drogo wyszły bilety lotnicze, za pozostałe rzeczy myślę, że nie przepłaciliśmy.

Wydatki Tajlandia           Samolot 5696   Nocleg BKK 214   Air Asia 230   nocleg koh phangan 1113   nang yuan 148   nocleg bkk 480   szczepienia Asia 40   polski bus 28   szczepienie marcin 38   ubezpiecznie 184   lomparyah 222   dolary 2685               suma 11076  
marinik
Obrazek użytkownika marinik
Offline
Ostatnio: 2 miesiące 3 tygodnie temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Z tym preparatem na komary - to niekoniecznie. Przeciez na miejscu mozna kupic Sketolene

puma
Obrazek użytkownika puma
Offline
Ostatnio: 8 lat 4 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Sketolene super bo naturalny jest , nawet do polski przywoze sobie Smile 

ja przy Leela mialam hotel i pol nudysty nie bylo Wink 

Marcin
Obrazek użytkownika Marcin
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 05 kwi 2014

Oczywiście, że preparat można kupić. Buciki też. Po prostu zaznaczam, że coś takiego jest potrzebne. A skąd kto to weźmie to już mi obojętne:)

Strony

Wyszukaj w trip4cheap