Zgodnie z wytycznymi z poprzedniego dnia o 7.15 pędzimy na śniadanie, bo o 8.05 autokar ma nas zabrać na lotnisko.
Przed restauracją stoi nasza pilotka i druga z grupy andaluzyjskiej. Informacja - samolot odwołany. Będzie za 12 godzin albo później. I obiecują załatwić przdłużenie pobytu w hotelu. Następne informacje o 12.00.
I znowu miła niespodzianka. O 11-ej mamy przekodowane karty magnetyczne w hotelu na następne 12 godzin wraz z posiłkami. Samolot może być o 2 w nocy. Czekamy na odprawę o 12-ej, ale większość już szykuje się na plażing na koszt biura.
Pilotka dociera kilka minut po 12-ej i przynosi nowe wieści. Trzy osoby zostają do 2 w nocy, ale reszta załapała się na lot do Warszawy liniami Norwegian. Za pół godziny z bagażami na przystanku.
Łapiemy torby, na szczęście nie rozpakowane i jedziemy na lotnisko (15 minut). Odprawa sprawna, zostaje sporo czasu, więc trzeba coś rudego na pamiątkę kupić. Jest jeden wielki free shop. A w nim fajny zwyczaj, którego dotąd nie spotkałem. Przy stoiskach z alkoholem w promocji (od wina po koniaki) stoją plastikowe kieliszki i otwarte butelki dla degustacji. Było miło .
Jeszcze uwaga o obu lotach. Kanadyjczyk posadził boeinga w Maladze jakby miał zamiar rozbić beton, natomiast Norweg - pełna perfekcja.
I na zakończenie trzy uwagi praktyczne dotyczace tej wycieczki:
1) na kolację najpierw kurczak, w Lizbonie - lasagne obrzydliwa (catering), a pozostałe wszystkie hotele...KURCZAK, CODZIENNIE !!! Żadnej synchronizacji posiłków na trasie przejazdu. Ostatnia kolacja w Torremolinos - do wyboru ryba i kurczak. Cała grupa obżera się rybą, a ja twardo kurczak. I to razy dwa - za stratę w Lizbonie.
2) W niektórych hotelach nawet woda do kolacji płatna. Ale w innych litr wody i dzbanek wina na pare gratis.
3) Nieliczni mieli wykupiony dodatkowy tydzień pobytu w porządnym hotelu all w okolicach Malagi. To dobry pomysł, żeby wypocząć i zobaczyć jeszcze np Sewillę i Gibraltar. Ja już tam byłem, więc nie skorzystałem.
Dzień ostatni.
I tu zaczynają się niespodzianki.
Zgodnie z wytycznymi z poprzedniego dnia o 7.15 pędzimy na śniadanie, bo o 8.05 autokar ma nas zabrać na lotnisko.
Przed restauracją stoi nasza pilotka i druga z grupy andaluzyjskiej. Informacja - samolot odwołany. Będzie za 12 godzin albo później. I obiecują załatwić przdłużenie pobytu w hotelu. Następne informacje o 12.00.
I znowu miła niespodzianka. O 11-ej mamy przekodowane karty magnetyczne w hotelu na następne 12 godzin wraz z posiłkami. Samolot może być o 2 w nocy. Czekamy na odprawę o 12-ej, ale większość już szykuje się na plażing na koszt biura.
Pilotka dociera kilka minut po 12-ej i przynosi nowe wieści. Trzy osoby zostają do 2 w nocy, ale reszta załapała się na lot do Warszawy liniami Norwegian. Za pół godziny z bagażami na przystanku.
Jorguś
Łapiemy torby, na szczęście nie rozpakowane i jedziemy na lotnisko (15 minut). Odprawa sprawna, zostaje sporo czasu, więc trzeba coś rudego na pamiątkę kupić. Jest jeden wielki free shop. A w nim fajny zwyczaj, którego dotąd nie spotkałem. Przy stoiskach z alkoholem w promocji (od wina po koniaki) stoją plastikowe kieliszki i otwarte butelki dla degustacji. Było miło .
Jeszcze uwaga o obu lotach. Kanadyjczyk posadził boeinga w Maladze jakby miał zamiar rozbić beton, natomiast Norweg - pełna perfekcja.
Więc żegnamy Malagę i Hiszpanię...
Jorguś
I na zakończenie trzy uwagi praktyczne dotyczace tej wycieczki:
1) na kolację najpierw kurczak, w Lizbonie - lasagne obrzydliwa (catering), a pozostałe wszystkie hotele...KURCZAK, CODZIENNIE !!! Żadnej synchronizacji posiłków na trasie przejazdu. Ostatnia kolacja w Torremolinos - do wyboru ryba i kurczak. Cała grupa obżera się rybą, a ja twardo kurczak. I to razy dwa - za stratę w Lizbonie.
2) W niektórych hotelach nawet woda do kolacji płatna. Ale w innych litr wody i dzbanek wina na pare gratis.
3) Nieliczni mieli wykupiony dodatkowy tydzień pobytu w porządnym hotelu all w okolicach Malagi. To dobry pomysł, żeby wypocząć i zobaczyć jeszcze np Sewillę i Gibraltar. Ja już tam byłem, więc nie skorzystałem.
Dobranoc
Jorguś