Po degustacji, po toastach bierzemy miejscowego chłopaka i idziemy do ich wiosek. Ale nie na występny tylko napić się czegoś w lokalnej knajpie. Prowadzi nas dróżką wijącą się pod gorę…upał leje się z nieba…oj kondycja…zaczynamy sobie głośno obiecywać ze po powrocie basen…rower...siłownia…a kolega nic…kolega spokojnie bez oznak zmęczenia idzie równym krokiem pod górę. Śmieje się do nas ze on codziennie 7 km tak chodzi do szkoły. No i sformułowanie - Mieć pod górkę do szkoły nabiera tu rzeczywistego wymiaru.
Mijani ludzie są bardzo przyjaźni. Każdy mówi Salam lub Salamat, zagaduje naszego chłopaka, pyta o nas. Zgadzają się chętnie na zdjęcia i widać ze sprawia im to radość.
Ale i my znajdujemy rozrywkę, z jednego domostwa dociera do nas muzyka…wybiegają chłopcy. Kopią piłkę…piłkę? hmm zawiniątko… to prowizoryczna bryła przypominająca kształtem kulę ale nią nie będąca, ani piłką tym bardziej – a ile radości, ile poważnego podejścia do każdego kopnięcia i śmiechu gdy białaska brame straci, wpuszczając zawiniątko między nogami
Ten Pan dżwiga bambusa - to jeden z elementów domu DORZE - tworzący konstrukcje. Pracują ...nosza równiez małe dzieci
Docieramy do wioski…spragnieni…spoceni…kto przypuszczał ze to taki kawał drogi pod górę, albo inaczej…kto nie pomyślał o wodzie na drogę?
Z wielkim pragnieniem docieramy do karczmy…chłopak pyta czy chcemy pić tadż…słyszę tylko…PIĆ… Pewnie ze chcemy pić…cokolwiek byleby mokre
W KARCZMIE
Wchodzimy…oczy nie przyzwyczajone do panującego mroku…nic nie widzimy w pierwszej chwili, słyszymy tylko że nie jesteśmy sami. Chłopak pyta czy chcemy osobno czy z ludźmi. No co za pytanie! Jasne że z ludźmi!. Tadż Tedż – alkohol na bazie miodu nie wiadomo ilu procentowy – pity w specjalnych menzurkach , kolbach h laboratoryjnych…a o ironio obok mnie ulokował się na ławce farmaceuta.
Ludzie się cieszyli że siedzimy z nimi, że pijemy i gadamy…na migi, całym ciałem a z farmaceutą po angielsku. Śpiewali, tańczyli machając laskami i koniecznie kazali robic sobie zdjęcia . A ile radości podczas oglądania. Bezcenne.
A że ja fajna dziewczyna jestem to świetnie się bawiłam:)
Bajeczka...na razie idziesz moim tropem...ciekawe kiedy zboczysz...
Te fałszywe banaowce to magia...a te kolorowe "chusty", którymi okrywasz się z Wojtekiem... to z ich włókien
Ja byłem wkurzony, że nasz driver, mimo że chcieliśmy zapłacić, nadpłacić, przepłacić i olać nocleg w Arba Minch, nie pozwolił nam zostać w tym miejscu.... a miejscowy bimber to ma moc...
Edyta odnośnie wyceny zdjęć... Czy było to "co łaska", czy generalnie stawki zdjęcie/ osobę?
Jakiego rzędu kwoty? Czy było to również zależne od zamożności danego plemienia??
Kasia nie jest tak ze "co łaska" ...jeszcze rok temu u Lordzia było tak ze u Mursi 5 birrów za osobę a w innych plemionach 2 ..1..3...różnie. W tej chwili wszędzie 5 birrów za osobę. Jesli jest djęcia z 10 osobami to każda inkasuje 5 czyli 50 birrw. Ale robisz zdjęć i póz ile chcesz. Trzeba obserwować czy sprytni nie przebieraja się..i tym samym masz tę osobą kilka razy choć niby inaczej wyglądającą:)
5 birrów to przy tym dolcu 1 zl:)
A jeszcze za moich czasów podstawowa stawka to był 1 birr a u Mursi 2 biry
Wracając rozdajemy dzieciakom bańki mydlane, uczymy je jak je robic. Mamy tez dla nich patyczki fluorescencyjne które zginamy tworząc bransoletki a przecież Etiopczycy kochaja bransoletki:)
Po degustacji, po toastach bierzemy miejscowego chłopaka i idziemy do ich wiosek. Ale nie na występny tylko napić się czegoś w lokalnej knajpie. Prowadzi nas dróżką wijącą się pod gorę…upał leje się z nieba…oj kondycja…zaczynamy sobie głośno obiecywać ze po powrocie basen…rower...siłownia…a kolega nic…kolega spokojnie bez oznak zmęczenia idzie równym krokiem pod górę. Śmieje się do nas ze on codziennie 7 km tak chodzi do szkoły. No i sformułowanie - Mieć pod górkę do szkoły nabiera tu rzeczywistego wymiaru.
Mijani ludzie są bardzo przyjaźni. Każdy mówi Salam lub Salamat, zagaduje naszego chłopaka, pyta o nas. Zgadzają się chętnie na zdjęcia i widać ze sprawia im to radość.
Ale i my znajdujemy rozrywkę, z jednego domostwa dociera do nas muzyka…wybiegają chłopcy. Kopią piłkę…piłkę? hmm zawiniątko… to prowizoryczna bryła przypominająca kształtem kulę ale nią nie będąca, ani piłką tym bardziej – a ile radości, ile poważnego podejścia do każdego kopnięcia i śmiechu gdy białaska brame straci, wpuszczając zawiniątko między nogami
Ten Pan dżwiga bambusa - to jeden z elementów domu DORZE - tworzący konstrukcje. Pracują ...nosza równiez małe dzieci
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Docieramy do wioski…spragnieni…spoceni…kto przypuszczał ze to taki kawał drogi pod górę, albo inaczej…kto nie pomyślał o wodzie na drogę?
Z wielkim pragnieniem docieramy do karczmy…chłopak pyta czy chcemy pić tadż…słyszę tylko…PIĆ… Pewnie ze chcemy pić…cokolwiek byleby mokre
W KARCZMIE
Wchodzimy…oczy nie przyzwyczajone do panującego mroku…nic nie widzimy w pierwszej chwili, słyszymy tylko że nie jesteśmy sami. Chłopak pyta czy chcemy osobno czy z ludźmi. No co za pytanie! Jasne że z ludźmi!. Tadż Tedż – alkohol na bazie miodu nie wiadomo ilu procentowy – pity w specjalnych menzurkach , kolbach h laboratoryjnych…a o ironio obok mnie ulokował się na ławce farmaceuta.
Ludzie się cieszyli że siedzimy z nimi, że pijemy i gadamy…na migi, całym ciałem a z farmaceutą po angielsku. Śpiewali, tańczyli machając laskami i koniecznie kazali robic sobie zdjęcia . A ile radości podczas oglądania. Bezcenne.
A że ja fajna dziewczyna jestem to świetnie się bawiłam:)
i tańczący gość
udzieliło mi się...;)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Edzie, dawno u nas opowieści z Etiopii nie bylo ..
i coś czuje ,że zachęcisz ładnych paru podróżników do pójścia w twoje ślady
No trip no life
Bajeczka...na razie idziesz moim tropem...ciekawe kiedy zboczysz...
Te fałszywe banaowce to magia...a te kolorowe "chusty", którymi okrywasz się z Wojtekiem... to z ich włókien
Ja byłem wkurzony, że nasz driver, mimo że chcieliśmy zapłacić, nadpłacić, przepłacić i olać nocleg w Arba Minch, nie pozwolił nam zostać w tym miejscu.... a miejscowy bimber to ma moc...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Zbocze Lordziu ...pewnie dopiero na północy:) Okrycia dał nam Wondu w prezencie i słomkowe kapelusze, ale jakoś nie korespondowały z otoczeniem;)
nelcia mam nadzieję że jesli zarażę to na tyle szybko że zobaczą jeszcze naturalną Etiopię:) Niezwykle rożnorodny kraj.
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
A jeszcze za moich czasów podstawowa stawka to był 1 birr a u Mursi 2 biry
bez-granic.pl
Wracając rozdajemy dzieciakom bańki mydlane, uczymy je jak je robic. Mamy tez dla nich patyczki fluorescencyjne które zginamy tworząc bransoletki a przecież Etiopczycy kochaja bransoletki:)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Tedż dobra sprawa
bez-granic.pl
Edi ale klimat zupełnie nie odnalzałabym sie w takiej podrózy, ale ty tam pasujesz, hehe, jak wszedzie
życie to nieustająca podróż
Edzia- sobie powzdycham i sie pozachwycam