--------------------

____________________

 

 

 



Australia (Melbourne, Tasmania, Sydney) - dlaczego warto tam jechać?

186 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 godzina temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Radek, za chwilę będzie Blow Hole, gdzie niby efekty w postaci "wytrysków" fal są jeszcze lepsze...

Ale nie było super fal, a z moim refleksem, żeby cyknęć akurat w momencie kulminacyjnym, też nie za bardzo....

Mariola

Antenka
Obrazek użytkownika Antenka
Offline
Ostatnio: 5 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 23 paź 2013

Apisku- się melduję Smile Doczytałam Wink Zieloność jak zwykle Good

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 godzina temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Antenko, wiesz jakam łasa na te zieloności....

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 godzina temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Dalsza wędrówka wzdłuż wybrzeża....

I kolejny oryginalny twór natury w postaci Blow Hole, czyli basen wśród skał, do którego jest tylko wąski dopływ wody i w momencie gdy wchodzi tam wysokoa fala, w górę wzbija się fontanna wody.

Oczywiście widowisko jest tym bardziej ciekawe im wyższe są fale...no i im lepszy refleks robiącego fotki, ha ha ha...

Tym razem z obu powodów efekt nie jest aż tak imponujący...

Przeszliśmy 4 kilometrowy szlak, a nasz busik podjechał w międzyczasie na parking, z którego odbierze nas kierowca.

I to był już niestety ostatni punkt programu naszej dzisiejszej wycieczki...

Dobrze, że w czasie wędrówki po Parku Narodowym Tasmana dopisała nam lepsza niż w Port Arthur pogoda, choć bez przelotnych chmur się nie obyło.

Ale najważniejsze, że deszcz nas ominął!!!

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 godzina temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Dzisiaj rozpoczyna się męża konferencja, więc przez trzy kolejne dni będę sama poznawać różne zakątki Tasmanii.

Wstajemy jak zwykle wcześnie, robię śniadanko, ale mam raczej minorowy nastrój... Za oknem szaro – buro, mgliście, dachy i ulice mokre.

Mąż wychodzi, a ja z powrotem do wyra. Przynajmniej po raz pierwszy od 10 dni dłużej pośpię, poczytam i nigdzie nie będę się śpieszyć!!!!

Gdy się budzę po 2 godzinach nadal jest pochmurno, ale przynajmniej nie pada.

Idę sobie z mapką w garści na zwiedzanie miasta.

Hobart to drugie po Sydney najstarsze miasto Australii, obecnie liczy 220 tysięcy mieszkańców. Początkowo, czyli od 1804 roku funkcjonowało jako kolonia karna.

Z hotelu do portu jest parę minut drogi. Na końcu stromo biegnącej ulicy widzę wielką wodę. To szerokie estuarium rzeki Derwent, która wpada do morza dopiero kilka kilometrów dalej.

Po drodze mijam parę ciekawych w stylu kolonialnym  kamienic

wśród nich najstarszy w mieście, elegancki hotel Hadleys. 

Jest i zabytkowy budynek poczty zbudowany z beżowego piaskowca z wysoką wieżą zegarową.

W górę strzela kilka wyższych nowoczesnych budynków.

Jest park ze starymi drzewami, altanami, ławeczkami. Fajnie byłoby tu pospacerować, ale przy każdym mocniejszym podmuchu wiatru z drzew leci wodny pył. Oczywiście park odwiedzałam i przy ładnej pogodzie...

Na ulicach panuje minimalny ruch, nie ma tu zatłoczonych eleganckich dzielnic biznesowych, a jedynie urokliwy klimat prowincjonalnego miasteczka.

Bliżej portu odkrywam jeszcze więcej dowodów na to, że to stare miasto....

Znajduje się tu skupisko dostojnych budowli, między innymi Town Hall, czyli ratusz,

Kompleks zabudowań Muzeum Tasmanii,

City Hall czyli sala teatralno-koncertowa,

kilka kościołów na ogół budowanych z beżowego piaskowca...

 

 

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 godzina temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

I już dochodzę do Waterfrontu czyli nabrzeża ciągnącego się wzdłuż starego portu.

Z jednej strony Waterfront sięga do Salamanca Place, placu gdzie niegdyś znajdowały się magazyny portowe, a obecnie są tu modne knajpki, galerie artystyczne, butiki z eleganckimi kreacjami.

Z drugiej strony Waterfront zamyka – niegdyś przemysłowa - ulica Hunter Street z dawnymi fabryczkami dżemów oraz zakładami przetwórstwa rybnego.

Na szczęście nowoczesny port obsługujący statki towarowe usytuowany jest z dala od centrum i jego industrialna zabudowa nie psuje klimatu miasteczka.

Okolice starego portu – który działa już od 1813 roku - to tętniące życiem serce miasta, to tutaj właśnie skupia się ruch turystyczny.

Stary port ma dużooooo uroku.

Podzielony jest na klika akwenów długimi molami, na których znajdują się hotele, knajpki, a nawet eleganckie apartamentowce.

W jednym z akwenów przystań mają stateczki wycieczkowe odbywające rejsy po okolicznych wyspach.

Są i foczki oraz kormorany, ale na razie pomnikowe....

W innym stoją jachty i żaglówki, ale nie są to żadne wypasione, luksusowe jednostki tylko całkiem skromne, przeznaczone do codziennego użytku, a nie „na pokaz” łódki.

Tasmańskie wilki morskie nadal pływają  tradycyjnymi  żaglowcami...

Największy basen portowy zajmują kutry rybackie, stare, zniszczone wieloletnią eksploatacją.

 A mewy czekają na połowowe "spady"...

Suszą się tu sieci i wyplatane z wikliny kosze służące do połowu homarów, krabów czy kalmarów.

Przy nabrzeżu kołyszą się oryginalne pływające bary, gdzie można zjeść na miejscu rybkę z frytkami lub wziąć ją na wynos.

Hobart stanowi bazę wypadową dla wypraw badawczych na Antarktydę obsługiwanych przez statek Aurora Australis mający tu swój port macierzysty. Teraz go tu jednak nie ma...

Od czasu do czasu cumują tu też duże wycieczkowce...

Osobną przystań mają oryginalne stateczki dowożące chętnych do odwiedzenia bardzo znanej, największej w całej Australii prywatnej galerii sztuki MONA – czyli Museum of Old and New Art - wszędzie rekomendowane do odwiedzenia muzeum, w którym znajdują się zarówno starożytne mumie egipskie, jak i super kontrowersyjne i prowokujące dzieła sztuki współczesnej. Sam właściciel reklamuje je jako „Disneyland dla dorosłych”. Muzeum znajduje się za miastem i trzeba tam płynąć pół godziny takimi właśnie prywatnymi stateczkami - ja tam nie dotarłam....

Na ulicy biegnącej wzdłuż portu znajdują się restauracje, puby i knajpki rybne. Tą właśnie ulicą dochodzę do końca portu - ulicy Hunter Street.

Teraz stoją tu nieduże klimatyczne butikowe hoteliki z restauracjami polecanymi w przewodnikach turystycznych.

Jedną z nich jest kultowa restauracja Drunken Admiral, gdzie na wieczorny posiłek stolik trzeba rezerwować odpowiednio wcześniej...

W kilku stojących obok siebie kamieniczkach istniała duża - jak na tamte czasy, czyli połowę 19 wieku - fabryka dżemu, bazująca na owocach pochodzących z lokalnych sadów. Obecnie znajduje się tu butikowy hotel Jones Art Hotel.

W sąsiadujących budynkach niegdyś znajdowały się fabryczki przetwórstwa rybnego.

Wszystkie budynki reprezentują styl georgiański który w odróżnieniu od bogato zdobionego stylu wiktpriańskiego, jest bardzo prosty, ubogi w ozdóbki.

Mariola

wiktor
Obrazek użytkownika wiktor
Offline
Ostatnio: 4 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 03 mar 2016

Port bardzo ciekawy Preved dla mnie to byłby pewnie najciekawszy zakątek stolicy

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 godzina temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Wiktor, to takie miejsce, gdzie i w dzień coś się dzieje, jak również wieczorem, kiedy wylegają turyści w poszukiwaniu knajpki kolacyjnej - w odróżnieniu od reszty miasta, w którym po południu życie dosłownie zamiera...

Ciebie pewnie interesowałyby żaglowce, ja się głównie koncentrowałam na kutrach rybackich z zupełnie nieznanym wyposażeniem do łowienia stworzeń morskich...

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 godzina temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

I w tym właśnie miejscu łapie mnie deszcz. Parasol się tu zupełnie nie sprawdza, przy tak silnych porywach wiatru w ogóle nie chroni przed deszczem...

Na szczęście tuż obok jest Tasmanian Museum and Art Gallery. Nie przepadam za muzeami, jednak w czasie deszczu jest to całkiem dobra alternatywa, tym bardziej, że bezpłatna...

W kompleksie budynków muzealnych znajduje się najstarszy murowany dom zachowany na Tasmanii.

Spora część poświęcona jest historii Tasmanii, ukazuje życie codzienne dawnych mieszkańców – Aborygenów, używane przez nich prymitywne sprzęty, narzędzia, biżuterię z muszelek.

Mnie najbardziej interesuje dział związany w florą i fauną wyspy. Pokazanych jest mnóstwo roślin endemicznych, które występują tylko na Tasmanii, ewentualnie w południowej części Australii. Ale te angielskie nazwy i tak mi nic nie mówią...

No i zwierzęta!!!!! To niesamowite, że prawie wszystkie ssaki tu żyjące to torbacze.

Jest ich mnóstwo gatunków – około 200, są wśród nich krwiożercze drapieżniki, owadożerne, owocożerne i roślinożerne. Ich wielkość także się różni – od wielkości polnej myszki po kangura giganta o wadze 90 kg.

Są i węże - wszystko wypchane, albo tak spreparowane, że wyglądają jak żywe, a jeszcze w dodatku pokazane są jakby w naturalnym środowisku wśród krzewów, traw, kamieni na brzegu sadzawki albo w dziupli drzewa.

Jest tu także diabeł tasmański – którego znają wszyscy, nawet ci, co nie bardzo potrafią zlokalizować Tasmanię na mapie.

Jest cała rodzinka niełazów czyli małych kunopodobnych zwierzaczków, ale oczywiście też torbaczy.

(pierwszy z prawej to diabełek, reszta różne gatunki niełazów)

 A tych zwierzątek nie udało mi się zobaczyć "na żywo", no bo trudno tu mówić o rozjechanej na jezdni kolczatce...

(z prawej dziobak, z lewej kolczatka)

 Kangury wszyscy znają, ale już mniej - niedużą kuzyneczkę walabię...

Pokazano tu jeszcze jedno ciekawe zwierzę, o którym nigdy nie słyszałam.

Zwierzę tak charakterystyczne niegdyś dla Tasmanii, że jego uproszczony graficzny wizerunek umieszczono nawet na tutejszych tablicach rejestracyjnych samochodów...

Ogłaszam konkurs - czy ktoś może wie jakie to zwierzę?????


Mariola

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 10 godzin 1 min temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

W aucie którtym my zjechalismy Tasmanię , był ten sam zwierzak na tablcy Wacko

No trip no life

Strony

Wyszukaj w trip4cheap