Tasmanii - choć wcale nie było to moje wymarzone miejsca – udało się w 100 % trafić w mój gust.
Właściwie już we wstępie napisałam, czym ta wyspa mnie zachwyciłała, no ale zazwyczaj na zakończenie relacji odpowiadam na pytanie postawione w tytule...
A zatem dlaczego warto jechać na Tasmanię? - ponieważ:
jest to wyspa jeszcze w bardzo niewielkim stopniu skomercjalizowana i nastawiona na masową turystykę, a to już obecnie należy do rzadkości
jest to idealne miejsce dla wielbicieli pięknych i równocześnie bardzo różnorodnych widoków oraz krajobrazów – począwszy od nadmorskich klifów, zatoczek, wysepek, piaszczystych plaż, zielonych pastwisk, pagórków pokrytych winnicami, aż po skaliste góry, potoki, wodospady....
- jest to raj dla miłośników przyrody, gdyż spotkać tu można wiele
nietypowych endemicznych gatunków roślin i zwierząt,
- stołeczne miasto - Hobart, ma wiele uroku pomimo mieszaniny wielu
stylów. Zobaczyć tu możemy zarówno skromne drewniane domki w
ogródkach, eleganckie kolonialne rezydencje w stylu wiktoriańskim,
kościoły zbudowane z beżowego piaskowca aż po nowoczesne mini
wysokościowce. No i sam port leżący w sercu miasta ma swój klimat!!! s - smakosze będą mieli okazję najeść się do syta pysznymi rybami i
świeżutkimi owocami morza
- będzie też możliwość poznania stosunkowo mało u nas znanej historii
kontynentu australijskiego i początków osadnictwa na tych ziemiach
To były plusy, ale są też minusy …..
Niewątpliwie najbardziej odczuwalnym jest konieczność odbycia cholernie dalekiej podróży, aby się tu dostać.
Niestety jest tu drogo!!!! I to dotyczy wszystkiego po kolei...wysokie są ceny hoteli, przejazdów, wycieczek, restauracji, czy też produktów spożywczych w sklepach...
Ponadto – nawet w lecie, które tu właśnie teraz trwa – pogoda może być nieprzewidywalna. Nie ma się co cieszyć, że właśnie świeci słońce, bo za 5 minut może zacząć padać, ale z drugiej strony nie ma się co stresować, gdy budzimy się w deszczu, bo za pół godziny może już być pogodnie...
Tak więc plusy przebijają minusy.
W każdym razie dla mnie było BARDZO WARTO się tam wybrać!!!!
połykałam twoje wspomnienia bo z prawdziwa radością mogłam powrócić na tą piękną wyspę. Byłam równo rok temu,ale wspomnienia dzięki tobie wciąż bardzo żywe
Absolutnie podzielam, twój zachwyt. I mnie Tassie podbiła i zauroczyła. Choć dla mnie bez wątpienia numer 1 na wyspie to Cradle Mountains.
To jedno miejsce z niewielu gdzie moglabym wrócić i ziwedzac kolejne cuda natury.
Dziekuje ci ,że podzieliłas się z nami swoją opowieścią,jak zawsze arcy ciekawą .
Czekam tez na wieści o nowym czworonogu. Pokaz go nam koniecznie jak się już zadomowi
Apisek.... wielkie dzięki za tak szczegółową relację i gotowy przewodnik... Nie mogę doczekać się Bhutanu... lecisz z biurem, czy wykupiłaś pakiet u miejscowego "króla" na 3 dni" ?
Nelcia, my chyba mamy podobne upodobania co do kierunków!!!!
Ja do Cradle Mountains nie dotarłam, ale pamiętam doskonale te piękne widoczki z twojej relacji.
Z Hobart to jednak było trochę za daleko, żeby je zrobić w jeden dzień.
Ale fajnie się złożyło, bo ty pokazałaś trochę inne miejsca i ja inne...
A i tak wszędzie tam pięknie!!!!
Po pieska jadę jutro aż na Sląsk, wracam do domu w niedzielę.
Na pewno wstawię fotkę...
Radek, strasznie się śpieszyłam z relacją tasmańska, żeby zdążyć przed"rewolucją psią" w moim domu.
Na pewno Sydney opiszę w miarę luzów czasowych.
Ale nie obiecuję kiedy....
Lordziu, ja zawsze piszę szczegółowo i rozwlekle. Taki mam styl!!!!
Nepal-Bhutan organizuję sama. Oczywiście do Bhutanu nie można jechać indywidualnie. Król sobie nie życzy szwendających się samopas turystów. Nie chce ze swego kraju zrobić tego, co ma aktualnie miejsce w Nepalu.
Trzeba znaleźć sobie tamtejszą agencję turystyczną i przez nią wszystko załatwiać - hotel, samochód z kierowcą i przewodnikiem, wszystkie wstępy i jedzonko - włącznie z wizą. Ja nie lubię zwiedzać po łebkach, a więc zarówno na Nepal, jak i Bhutan przeznaczam po 7 dni.
Apisku, bardzo mnie ten Bhutan zaciekawił, bo sam mam go w planach. Połączysz zwiedzanie klasztorów z odbywającymi się w nich festiwalami (tsechu)? Te terminy są mocno sztywne, a jakoś nie mogę odnaleźć strony, na której są wyszczególnione terminy... przecieraj szalki i ruszam Twoim tropem,podobnie jak Vancouver (koniec czerwca tego roku )
Lordziu, trzeba zacząć od wybrania terminu - najlepszy okres to od połowy września do końca listopada oraz marzec-kwiecień, wtedy jest najlepsza pogoda.
Jak już się zdecydujesz kiedy, to musisz znaleźć lokalne biuro podróży, które załatwi ci cały pakiet, w ramach którego jest hotel, przewodnik, transport, wejściówki do różnych obiektów oraz pełne 3 posiłki.. oni także załatwiają wizę. Tych biur jest około 200 i teraz trzeba wybrać to najlepsze...
Mnie w tym pomógł jak zwykle Tripadvisor., sugerując się dobrymi opiniami wybrałam Bhutan Swallowtail Tours.
Fajnie się z nimi korespondowało, szybko reagowali, otwarci na różne fanaberie ...
Mnie za bardzo festiwale i tego typu szopki nie interesują, ale oczywiście chcę i takie coś charakterystycznego zobaczyć. W tym czasie będzie słynny Thimphu Tshchu w dniach 30.09 - 2.10.to popatrzę na ten folklor. Klasztory też mam w planie, bo są z reguły pięknie położone gdzieś w górach. Ale ja jestem przede wszystkim nastawiona na fajne widoczki i trekkingi oraz tp zajęcia na łonie przyrody...
Gdy się już z agencją wszystko uzgodni to trzeba im zapłacić z góry i to wiele miesięcy naprzód, bo tam jest bardzo ograniczona baza noclegowa, a w moim wypadku to high season. Opłatę przyjmują tylko w USD. Ceny oferowane przez poszczególne agencje prawie się nie różnią, bo to jest z góry ustalone przez Królewskie Biuro Turystyczne, czy coś takiego. Stawki dzienne wahają się od 200-250 USD od osoby w zależności od sezonu plus 40 USD za wizę. Z tego blisko połowa trafia do kasy państwowej (królewskiej???) i przeznaczona jest na rozwój bezpłatnego szkolnictwa, służby zdrowia, infrastruktury i tym podobne zbożne cele.
Bhutan jest jeszcze na etapie Nepalu sprzed 50 lat, turystyka dopiero raczkuje i raczej wolno będzie się rozwijać. Budżetowych backpackersów król nie chce...Najlepszym przykładem różnicy między Nepalem a Bhutanem jest fakt, że ten ostatni odwiedza w ciągu roku 15 tysięcy turystów, a Nepal jest zadeptany na tych bardziej popularnych szlakach z liczbą 500 tysięcy turystów rocznie...
Ja jeszcze jestem na etapie dopracowywania szczegółów programu.
Wiktor, już odpowiadam na twoje pytanko....
No i podsumowanko na koniec....
Tasmanii - choć wcale nie było to moje wymarzone miejsca – udało się w 100 % trafić w mój gust.
Właściwie już we wstępie napisałam, czym ta wyspa mnie zachwyciłała, no ale zazwyczaj na zakończenie relacji odpowiadam na pytanie postawione w tytule...
A zatem dlaczego warto jechać na Tasmanię? - ponieważ:
jest to wyspa jeszcze w bardzo niewielkim stopniu skomercjalizowana i nastawiona na masową turystykę, a to już obecnie należy do rzadkości
jest to idealne miejsce dla wielbicieli pięknych i równocześnie bardzo różnorodnych widoków oraz krajobrazów – począwszy od nadmorskich klifów, zatoczek, wysepek, piaszczystych plaż, zielonych pastwisk, pagórków pokrytych winnicami, aż po skaliste góry, potoki, wodospady....
- jest to raj dla miłośników przyrody, gdyż spotkać tu można wiele
nietypowych endemicznych gatunków roślin i zwierząt,
- stołeczne miasto - Hobart, ma wiele uroku pomimo mieszaniny wielu
stylów. Zobaczyć tu możemy zarówno skromne drewniane domki w
ogródkach, eleganckie kolonialne rezydencje w stylu wiktoriańskim,
kościoły zbudowane z beżowego piaskowca aż po nowoczesne mini
wysokościowce. No i sam port leżący w sercu miasta ma swój klimat!!! s - smakosze będą mieli okazję najeść się do syta pysznymi rybami i
świeżutkimi owocami morza
- będzie też możliwość poznania stosunkowo mało u nas znanej historii
kontynentu australijskiego i początków osadnictwa na tych ziemiach
To były plusy, ale są też minusy …..
Niewątpliwie najbardziej odczuwalnym jest konieczność odbycia cholernie dalekiej podróży, aby się tu dostać.
Niestety jest tu drogo!!!! I to dotyczy wszystkiego po kolei...wysokie są ceny hoteli, przejazdów, wycieczek, restauracji, czy też produktów spożywczych w sklepach...
Ponadto – nawet w lecie, które tu właśnie teraz trwa – pogoda może być nieprzewidywalna. Nie ma się co cieszyć, że właśnie świeci słońce, bo za 5 minut może zacząć padać, ale z drugiej strony nie ma się co stresować, gdy budzimy się w deszczu, bo za pół godziny może już być pogodnie...
Tak więc plusy przebijają minusy.
W każdym razie dla mnie było BARDZO WARTO się tam wybrać!!!!
Mariola
Dziękuję tym, których zainteresowała moja relacja z antypodów....
A teraz znikam na czas bliżej nieokreślony, bo w moim domku królować zacznie następca Apiska, któremu to oddam się całkowicie!!!!
Mariola
Apisku,
połykałam twoje wspomnienia bo z prawdziwa radością mogłam powrócić na tą piękną wyspę. Byłam równo rok temu,ale wspomnienia dzięki tobie wciąż bardzo żywe
Absolutnie podzielam, twój zachwyt. I mnie Tassie podbiła i zauroczyła. Choć dla mnie bez wątpienia numer 1 na wyspie to Cradle Mountains.
To jedno miejsce z niewielu gdzie moglabym wrócić i ziwedzac kolejne cuda natury.
Dziekuje ci ,że podzieliłas się z nami swoją opowieścią,jak zawsze arcy ciekawą .
Czekam tez na wieści o nowym czworonogu. Pokaz go nam koniecznie jak się już zadomowi
No trip no life
...hmmm, to już koniec !???
a gdzie tytułowe Sydney ?!!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Apisek.... wielkie dzięki za tak szczegółową relację i gotowy przewodnik... Nie mogę doczekać się Bhutanu... lecisz z biurem, czy wykupiłaś pakiet u miejscowego "króla" na 3 dni" ?
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Nelcia, my chyba mamy podobne upodobania co do kierunków!!!!
Ja do Cradle Mountains nie dotarłam, ale pamiętam doskonale te piękne widoczki z twojej relacji.
Z Hobart to jednak było trochę za daleko, żeby je zrobić w jeden dzień.
Ale fajnie się złożyło, bo ty pokazałaś trochę inne miejsca i ja inne...
A i tak wszędzie tam pięknie!!!!
Po pieska jadę jutro aż na Sląsk, wracam do domu w niedzielę.
Na pewno wstawię fotkę...
Radek, strasznie się śpieszyłam z relacją tasmańska, żeby zdążyć przed"rewolucją psią" w moim domu.
Na pewno Sydney opiszę w miarę luzów czasowych.
Ale nie obiecuję kiedy....
Lordziu, ja zawsze piszę szczegółowo i rozwlekle. Taki mam styl!!!!
Nepal-Bhutan organizuję sama. Oczywiście do Bhutanu nie można jechać indywidualnie. Król sobie nie życzy szwendających się samopas turystów. Nie chce ze swego kraju zrobić tego, co ma aktualnie miejsce w Nepalu.
Trzeba znaleźć sobie tamtejszą agencję turystyczną i przez nią wszystko załatwiać - hotel, samochód z kierowcą i przewodnikiem, wszystkie wstępy i jedzonko - włącznie z wizą. Ja nie lubię zwiedzać po łebkach, a więc zarówno na Nepal, jak i Bhutan przeznaczam po 7 dni.
Mariola
Apisku, bardzo mnie ten Bhutan zaciekawił, bo sam mam go w planach. Połączysz zwiedzanie klasztorów z odbywającymi się w nich festiwalami (tsechu)? Te terminy są mocno sztywne, a jakoś nie mogę odnaleźć strony, na której są wyszczególnione terminy... przecieraj szalki i ruszam Twoim tropem,podobnie jak Vancouver (koniec czerwca tego roku )
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Lordziu, trzeba zacząć od wybrania terminu - najlepszy okres to od połowy września do końca listopada oraz marzec-kwiecień, wtedy jest najlepsza pogoda.
Jak już się zdecydujesz kiedy, to musisz znaleźć lokalne biuro podróży, które załatwi ci cały pakiet, w ramach którego jest hotel, przewodnik, transport, wejściówki do różnych obiektów oraz pełne 3 posiłki.. oni także załatwiają wizę. Tych biur jest około 200 i teraz trzeba wybrać to najlepsze...
Mnie w tym pomógł jak zwykle Tripadvisor., sugerując się dobrymi opiniami wybrałam Bhutan Swallowtail Tours.
Fajnie się z nimi korespondowało, szybko reagowali, otwarci na różne fanaberie ...
Mnie za bardzo festiwale i tego typu szopki nie interesują, ale oczywiście chcę i takie coś charakterystycznego zobaczyć. W tym czasie będzie słynny Thimphu Tshchu w dniach 30.09 - 2.10.to popatrzę na ten folklor. Klasztory też mam w planie, bo są z reguły pięknie położone gdzieś w górach. Ale ja jestem przede wszystkim nastawiona na fajne widoczki i trekkingi oraz tp zajęcia na łonie przyrody...
Gdy się już z agencją wszystko uzgodni to trzeba im zapłacić z góry i to wiele miesięcy naprzód, bo tam jest bardzo ograniczona baza noclegowa, a w moim wypadku to high season. Opłatę przyjmują tylko w USD. Ceny oferowane przez poszczególne agencje prawie się nie różnią, bo to jest z góry ustalone przez Królewskie Biuro Turystyczne, czy coś takiego. Stawki dzienne wahają się od 200-250 USD od osoby w zależności od sezonu plus 40 USD za wizę. Z tego blisko połowa trafia do kasy państwowej (królewskiej???) i przeznaczona jest na rozwój bezpłatnego szkolnictwa, służby zdrowia, infrastruktury i tym podobne zbożne cele.
Bhutan jest jeszcze na etapie Nepalu sprzed 50 lat, turystyka dopiero raczkuje i raczej wolno będzie się rozwijać. Budżetowych backpackersów król nie chce...Najlepszym przykładem różnicy między Nepalem a Bhutanem jest fakt, że ten ostatni odwiedza w ciągu roku 15 tysięcy turystów, a Nepal jest zadeptany na tych bardziej popularnych szlakach z liczbą 500 tysięcy turystów rocznie...
Ja jeszcze jestem na etapie dopracowywania szczegółów programu.
Mariola
Apisku dziękuję za relację było merytorycznie, zwięźle i na temat, jak zwykle u Ciebie .... ale Sydney jeszcze, czy coś przegapiłem ??
Apisku- jak zwykle u Ciebie nacieszyłam oczy piękną przyrodą z kolejnego zakątka świata - dziękuję Na następną część cierpliwie poczekam
I GRATY!!! za nowego członka rodziny Jak będziesz miała czas, to proszę o foteczkę maleństwa