Słonie codziennie rano są kąpane w rzece Rapti Za drobną opłatą można zafundować sobie "słoniowy" prysznic. Opiekun olbrzyma pomaga wdrapać się na jego grzbiet, a słoń z chęcią polewa swojego pasażera wodą nabraną do trąby.
Słonie przyzwyczajone do zabaw z turystami często specjalnie zrzucają swoich jeżdżców do wody.
Wracamy do hotelu, temperatura w południe dochodzi do 43 stopni celcjusza, więc nie ma sensu ruszać się z klimatyzowanego pokoju.
Po południu jedziemy na safari na słoniach po parku Chitwan.
Po przyjeździe na miejsce, małżonka miłośniczka słoni zrobiła awanturę że nie wyraża zgody aby na słoniu jechały 4 osoby. Pod tym naciskiem jako jedyna grupa jechaliśmy dwójkami. Powiem szczerze, że gdyby nie to że miało to być safari z ogladaniem zwierząt, które uciekają przed ludźmi i pojazdami , a nie boją się słoni to zostalibyśmy w hotelu.
Na terenie doliny Chitwan żyją nosorożce, tygrysy, 50 gatunków innych ssaków i ponad 450 gatunków ptaków.
Park stanowi ostoję dla licznych zwierząt – jelenie aksisy i sambary, dziki, krokodyle, gawiale oraz zagrożone wyginięciem nosorożce indyjskie i tygrysy bengalskie.
Wśród ptaków występują: dzioborożce, pawie, kukułki, dzięcioły, a nad rzekami ibisy, czaple, bociany, marabuty, rybołowy i orły. Dla ornitologów raj na ziemi.
W Chitwan jest nisko, choć Himalaje o rzut kamieniem, od 100 do 815 metrów n.p.m., bo tyle właśnie mierzy sobie najwyższe wzgórze w paśmie Churia, jest zielono i jest egzotycznie.
Klimat panuje subtropikalny, co oznacza, że zimą temperatura w dzień wynosi zaledwie 24-26 stopni (nocą spada nawet do 6-12), za to latem trzydzieści kilka nie schodzi z licznika. Są deszcze monsunowe, które poją rzeki i sprawiają, że te występują z brzegów tworząc malownicze rozlewiska.
Jest wilgotno i bogato. Wysokie trawy dają pożywienie nie tylko roślinożernym mieszkańcom parku, ale i bydłu domowemu, gdyż rząd zezwala miejscowej ludności na ich sezonowe wycinanie.
NIe zobaczylismy nic oprócz jelonków i jednego krokodyla. O nosorożcach i tygrysach zapomnij, z safari w Afryce nie ma co porównywać - chyla tylko to że patrzysz na wszystko z bardzo wysoka.
Po śniadaniu startujemy do Pokary. Mamy od przejechania 150 km. przewidywany czas przejazdu 5-6 godzin. Takie są drogi w Nepalu. Z zapowiedzi pilota mamy miec piękne widoki gór i przełęczy. W rzeczywistosci wyglądało to trochę inaczej.
Mamy postój i wjazd kolejką linową aby zobaczyć światynią Gurków Manakamana. Dodatowy koszt 30 $.
Widoki z okna kolejki.
Wysiadam, kierujemy się po schodach na górę w kierunku świątyni. Po drodze stragany, multum chińszczyzny i nnego badziewia.
Miały być piekne widoki z góry, a były takie
....... na dodatek światynia została zniszczona w trakcie ostatniego trzęsienia ziemi .
Parę fodek wokół światyni.
Najfajniejsze było to, iż powstało mnóstwo zakładów foto robiących pielgrzymom zdjęcia w tle z widokiem na jeszcze nie zniszczoną światynię Manakamana.
Rejsik po rzece super. Fajne zielone widoczki i nawet kroki były
A jak te miejscowe dłubanki wygdlądają? masz jakąś fotę?
No trip no life
Niestety nie , tylko to co na zdjęciach , pozostałe z uczestnikami wyjazdu
Następnie udajemy się do wioski słoni
Słoników pod dostatkiem i małych i duzych
Jedziemy nad rzekę na kąpiel słoni .
Słonie codziennie rano są kąpane w rzece Rapti Za drobną opłatą można zafundować sobie "słoniowy" prysznic. Opiekun olbrzyma pomaga wdrapać się na jego grzbiet, a słoń z chęcią polewa swojego pasażera wodą nabraną do trąby.
Słonie przyzwyczajone do zabaw z turystami często specjalnie zrzucają swoich jeżdżców do wody.
Wracamy do hotelu, temperatura w południe dochodzi do 43 stopni celcjusza, więc nie ma sensu ruszać się z klimatyzowanego pokoju.
Po południu jedziemy na safari na słoniach po parku Chitwan.
Po przyjeździe na miejsce, małżonka miłośniczka słoni zrobiła awanturę że nie wyraża zgody aby na słoniu jechały 4 osoby. Pod tym naciskiem jako jedyna grupa jechaliśmy dwójkami. Powiem szczerze, że gdyby nie to że miało to być safari z ogladaniem zwierząt, które uciekają przed ludźmi i pojazdami , a nie boją się słoni to zostalibyśmy w hotelu.
Na terenie doliny Chitwan żyją nosorożce, tygrysy, 50 gatunków innych ssaków i ponad 450 gatunków ptaków.
Park stanowi ostoję dla licznych zwierząt – jelenie aksisy i sambary, dziki, krokodyle, gawiale oraz zagrożone wyginięciem nosorożce indyjskie i tygrysy bengalskie.
Wśród ptaków występują: dzioborożce, pawie, kukułki, dzięcioły, a nad rzekami ibisy, czaple, bociany, marabuty, rybołowy i orły. Dla ornitologów raj na ziemi.
W Chitwan jest nisko, choć Himalaje o rzut kamieniem, od 100 do 815 metrów n.p.m., bo tyle właśnie mierzy sobie najwyższe wzgórze w paśmie Churia, jest zielono i jest egzotycznie.
Klimat panuje subtropikalny, co oznacza, że zimą temperatura w dzień wynosi zaledwie 24-26 stopni (nocą spada nawet do 6-12), za to latem trzydzieści kilka nie schodzi z licznika. Są deszcze monsunowe, które poją rzeki i sprawiają, że te występują z brzegów tworząc malownicze rozlewiska.
Jest wilgotno i bogato. Wysokie trawy dają pożywienie nie tylko roślinożernym mieszkańcom parku, ale i bydłu domowemu, gdyż rząd zezwala miejscowej ludności na ich sezonowe wycinanie.
NIe zobaczylismy nic oprócz jelonków i jednego krokodyla. O nosorożcach i tygrysach zapomnij, z safari w Afryce nie ma co porównywać - chyla tylko to że patrzysz na wszystko z bardzo wysoka.
Wracamy do hotelu - jutro jedziemy do Pokhary.
Strasznie gorąco , myślę że przy 43 C chyba ciężko by mi szło oglądanie czegokolwiek
Dobrze ,że klima w hotelu była
No trip no life
Po śniadaniu startujemy do Pokary. Mamy od przejechania 150 km. przewidywany czas przejazdu 5-6 godzin. Takie są drogi w Nepalu. Z zapowiedzi pilota mamy miec piękne widoki gór i przełęczy. W rzeczywistosci wyglądało to trochę inaczej.
Mamy postój i wjazd kolejką linową aby zobaczyć światynią Gurków Manakamana. Dodatowy koszt 30 $.
Widoki z okna kolejki.
Wysiadam, kierujemy się po schodach na górę w kierunku świątyni. Po drodze stragany, multum chińszczyzny i nnego badziewia.
Miały być piekne widoki z góry, a były takie
....... na dodatek światynia została zniszczona w trakcie ostatniego trzęsienia ziemi .
Parę fodek wokół światyni.
Najfajniejsze było to, iż powstało mnóstwo zakładów foto robiących pielgrzymom zdjęcia w tle z widokiem na jeszcze nie zniszczoną światynię Manakamana.
Wracamy kolejką na dół.
Widoczki
Jedziemy do Pokhary, pojawia się słońce - ale ta cholerna mgła
Przedmieścia Pokhary