Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Moja podróż planowana była już od dłuższego czasu. Mam to szczęście, że akurat w takim kraju jak Zjednoczone Emiraty Arabskie,
w Abu Dhabi mieszka moja rodzina. Postanowiłam więc przyjąć zaproszenie i w marcu 2010 roku poleciałam na trzytygodniowy urlop.
Wizę załatwiłam przez stronę internetową http://www.wizaserwis.pl/ , która kosztowała mnie 649 zł.
Wiza była wystawiona w formie elektronicznej (tzw. wiza on-line) i nie wymaga posiadania oryginału. Obecnie wiza nie jest wymagana.
Bilety lotnicze w obie strony kosztowały mnie 1664,- zł z międzylądowaniem w Istambule.
Jestem na warszawskim lotnisku, pogoda jak na marzec iście wiosenna, z tarasu oglądam start samolotów.
W końcu przychodzi godzina odprawy. Startujemy o godz.13.20 lot trwa 3 godziny, lądujemy o czasie.
W Istambule pogoda zdaje się być dużo gorsza niż w Polsce.
Pada deszcz i wieje zimny wiatr. Kolejny samolot mam za 4 godz. Zwiedzam w między czasie sklepy na lotnisku.
Do Dubaju lecę Airbusem A380 Emirates Airlines, to bardzo dobrze wyposażony samolot. Na oparciu każdego siedzenia,
zamieszczone ma monitory z dostępem do filmów w różnych wersjach językowych.
Można było zaznajomić się również na jakiej wysokości leci samolot, jaka jest temperatura na zewnątrz i poznać trasę lotu.
Na pokładzie była możliwość telefonowania (standard w wielu liniach) ale również Internet oraz wifi.
Jedzenie również było bardzo dobre i przemiła obsługa. Każdy pasażer dostał mały pakunek w którym były skarpetki,
zatyczki do uszu i nakrycie na oczy.
Dolatując do Dubaju z pokładu samolotu mogłam dostrzec pęknie oświetlone wyspy, ułożone w kształcie świata (kontynenty).
W sumie wysp jest około 300 i znajdują się 4 km od Dubaju.
W środku nocy wylądowaliśmy w Dubaju, po otwarciu drzwi samolotu do jego wnętrza wdarło się gorące powietrze.
Zmęczona lotem bo raczej nie należę do osób, które śpią podczas podróży, idę do kontroli.
Tu już wyższa szkoła jazdy, scan siatkówki oka i kolejna kontrola.
Rodowici Dubajczycy, którzy stanowią jedynie około 17% populacji kraju, reszta to emigranci, dokładnie kontrolują, kto ich odwiedza.
Stąd to skanowanie oka. Oficerowie celni to sami Dubajczycy. Żeby nie było co do tego wątpliwości,
siedzą w swoich narodowych strojach: długich, białych dżalabijach i chustach umocowanych na głowach za pomocą
dwóch sznurkowych obręczy, które z angielska zwie się tutaj "double zero".
Lotnisko w Dubaju, a dokładnie Terminal nr 3 na którym właśnie się znalazłam, jest największym budynkiem
na świecie pod względem powierzchni.
Zagubiony bagażPo wszystkich kontrolach idę odebrać bagaż. Już wiem, że w hali przylotów czeka na mnie Edytka z Józkiem.
Stoję przy taśmie nr 10 z której mam odebrać bagaż, taśma jeździ w koło, uporczywie wypatruje swojego bagażu.
Zaczynam się denerwować, bo mojego ciągle nie ma, przez myśl mi przelatuje, że może się zgubił?
W końcu na taśmie zostają 2-3 walizki, nie moje. Podpytuje, czy to już koniec, czy wszystkie bagaże zostały wyjęte?
Ręce mi opadają, ale jeszcze wierzę w to, że się znajdzie. W międzyczasie informuję Edytę i Józka o zaistniałej sytuacji.
Udaję się do biura reklamacji, opisuję zaginiony bagaż, przedstawiam kartę pokładową i wypełniam formularz, resztę
w akcję wkracza Józek informując telefonicznie gdzie mają dowieźć zagubiony bagaż.
Otrzymuje dokument potwierdzający zaginięcie bagażu i z małym plecaczkiem o 6 rano opuszczam halę przylotów.
Ryczeć mi się chce, bo w moim małym plecaczku znajduje się jedynie aparat fotograficzny, dokumenty i jedna bluza,
o flaszce już nie wspomnę.
Witam się z moją rodzinką i ruszamy do Abu Dhabi. Przed nami ponad 160 km drogi, oczy kleją się ze zmęczenia, ale daję radę.
Do stolicy Abu Dhabi prowadzi szeroka autostrada, z daleka widać najwyższy wieżowiec świata.
Z upływem drogi krajobraz zmienia się w bardziej dziki, niezaludniony po którym spacerują wielbłądy.
Na godz. 8 rano dojeżdżamy na miejsce. W centrum handlowym Mall kupuję niezbędne rzeczy, które będą mi potrzebne
do czasu odzyskania bagażu. Zaglądam również na owoce morza, no powiem szczerze, że pięknie to wszystko tutaj wygląda.
Abu Dhabi i Dubaj
Podczas pobytu w Dubaju należy pamiętać, iż jest to miasto arabskie, w którym za nie przestrzeganie miejscowych
obyczajów grożą surowe konsekwencje. W miejscach publicznych należy nosić ubiór zasłaniający ramiona i kolana.
Wybierając się do meczetu koniecznie należy ubrać długie spodnie/spódnicę i koszulę z długim rękawem.
Na plaży i nad basenem strój kąpielowy jest akceptowany, ale nigdzie poza. Opalanie topless jest zabronione.
Również całkowity jest zakaz spożywania alkoholu oraz przebywania w stanie nietrzeźwym na ulicy, w sklepie, kinie, czy na plaży.
Alkohol można spożywać jedynie w hotelach i znajdujących się na ich terenie restauracjach i pubach.
Kolejnego dnia dostajemy informację, że odnalazł się mój bagaż i właśnie jest w drodze do Abu Dhabi.
Jest w całości bez uszczerbku, więc po odespaniu zarwanej nocy w godzinach południowych jedziemy do Emirates
National Auto Museum, w którym jest największy samochód świata.
1. Emirates National Auto MuseumMuzeum znajduje się na pustyni około 45 kilometrów na południe od miasta Abu Dhabi, na drodze do Liwa Oasis najpierw
do Ruwais a następnie w kierunku Hameem. W budynku który ma wygląd "piramidy" mieści się prywatna kolekcja
około 200 samochodów należących do Szejka Hamad bin Hamdan Al Nahyan, który jest znany jako "Rainbow Szejk".
Znajdują się tutaj również dwie karawany z których jedna ma projekt ziemi.
Opłata za wejście to 50 Dhr, a jego wnętrze wygląda jak stary zaniedbany magazyn. Nie ma w nim przewodnika i jest dość ciemno.
Znajdujące się tutaj samochody są w idealnym stanie z lat 1885 do 2010. Jest tu kilkanaście sztuk mercedesa, w kolorach tęczy.
Kolory przypisane były dla każdego dnia tygodnia, wszystkie wyposażone w udogodnienia, takie jak lodówka i telewizor.
Część kolekcji została wyróżniona w programie telewizyjnym BBC Top Gear.
Jest tu kilka rekordów Guinessa między innymi pick-up gigantyczna replika Dodge Power Wagona. Dodge, jest we wszystkich
rozmiarach największy. Ma pięć metrów wysokości, a pod swoim dachem jest szoferka oraz w pełni wyposażone mieszkanie,
z trzema sypialniami, salonem, kuchnią i dwoma łazienkami.
W okolicy muzeum znajdują się piramidy i 2 karawany z których jedna ma projekt ziemi.
Tuż obok znajduję się fort gdzie na jego ścianach widnieją wersety Koranu, oraz mała wioska przedstawiająca życie Beduinów.
To bardzo skromna zabudowa, gliniane i słomiane domy, niektóre przypominające szałasy. Chodząć po forcie można było
przyuważyć, że za jego murami na pustyni znajduje się samolot TriStar TT-DWE.
2. PustyniaJedziemy dalej w stronę pustyni, to zaledwie kilka minut od muzeum. Emiraty, poza pięknymi plażami z widokiem na
Zatokę Perską, wieżowcami i usypanymi wyspami w kształcie palm, nie mają specjalnie pięknych krajobrazów.
Na obrzeżach miast, jest pustkowie. Co jakiś czas stoi jakaś marna palma, wręcz wysuszona.
Na pustynię jedzie się szeroką autostradą, wiatr pustynny niesie ze sobą piasek, który jest niemal wszędzie.
Droga tu jest mało uczęszczana, oprócz nas nie było tutaj nikogo. Wzdłuż drogi można napotkać kilka wielbłądów.
Zjeżdżamy z głównej drogi i wjeżdżamy na tereny pustynne. Po otwarciu drzwi samochodu żar bucha do środka,
temperatura na zewnątrz to 34 stopnie. Na szczęście słońce jest za lekką mgiełkę pustynnego wiatru i nie pali zbyt mocno.
Grzbiety wydm układają się w fotogeniczne wstęgi, udaję się na jedną z nich. Rozgrzany piasek parzy mnie w stopy,
ale idę z mozołem przed siebie, zostawiając na piasku swoje ślady, które wiatr szybko zaciera.
Po zrobieniu kilku zdjęć wracamy do auta, w planach była przejażdżka, po wydmach, ale nasz samochód nagle
odmówił posłuszeństwa. Napęd na cztery koła przestał działać. Gdyby nie pomoc ochroniarza, który stacjonował nieopodal
pustyni, mielibyśmy problem z wyjechaniem. W drodze powrotnej spotykamy wielbłądy.
Al Ain z najwyższym szczytem Dżabal HafeetJabal Hafeet to góra na granicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Omanu, którą można uznać za skraj gór Al Hajar
w Arabii Wschodniej. Znajduje się tutaj najwyższy szczyt Dżabal Hafeet 1249 m.n.p.m. jedyna góra w tym kraju,
która była znanym punktem orientacyjnym w całej historii regionu.
Na szczyt prowadzi szeroka dwupasmowa i bardzo kręta droga, która została zbudowana 1980 roku.
Do pokonania mamy 12 km i aż 60 niebezpiecznych zakrętów. Droga wspina się na górę i kończy na parkingu z hotelem
i pałacem władców kraju. Panorama jaka się stąd rozciąga jest z pewnością warta odbycia takiej podróży.
Oprócz pięknych widoków na pobliską okolicę i Oman jest też trochę adrenaliny. Została tutaj nakręcona scena z filmu Race.
W styczniu co roku organizowane są tu zawody kolarskie pod nazwą 'The Jebel Hafeet Mercure Challenge', na które
przyjeżdżają rowerzyści z całego świata. Średnie nachylenie drogi to 8% więc jest to trasa bardzo wymagająca.
Na szczycie znajduje się wojskowy posterunek łączności, oraz hotel Accor, w którym można się zatrzymać i rozkoszować pięknym
zachodem słońca. Przy hotelu znajduje się basen i tor saneczkowy.
Atrakcją turystyczną u podnóża góry jest Green Mubazzarah z gejzerem i kilkoma gorącymi tryskającymi źródłami.
Małe strumyki gorącej wody, osiągają temperaturę około 50-60 stopni i tworzą jezioro, w którym można się wykąpać.
Al-Ain nazywane jest miastem ogrodów, ze względu na bujną roślinność.
Oprócz tego znajduje się tutaj park zabaw dla dzieci, oraz hodowla ryb. Ryby giganty, które za kęsek bułki toczą
walkę w sztucznym zbiorniku.
\
megi zakopane
PIERWSZA
Kati posuń sie kobieto...;) Przyniosłam winko, będzie sie lepiej ogladać...
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
A ja tak do środeczka
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
megi zakopane
No to ja obok usiądę grzecznie i czekam niecierpliwie
megizak szybciutko nam tu zapodawaj dalej bo doczekać się nie mogę
no tak.... winko obaliły i śpią.....
Jestem najdroższego, największego nie przepuszczę
...nieważne gdzie, ważne z kim...
zameldowanko....
OOOOO teraz inny smak, smak orientu...bossko, na długi weekedn czytadło jak znalazł!
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM