--------------------

____________________

 

 

 



Filipiny - po 3 dniach i 3 nocach odpocznę w wiosce rybackiej

1 wpis / 0 nowych
neronek
Obrazek użytkownika neronek
Offline
Ostatnio: 5 lat 10 miesięcy temu
Rejestracja: 09 lut 2016
Filipiny - po 3 dniach i 3 nocach odpocznę w wiosce rybackiej
Po dwóch godzinach męczarni w łodzi, nareszcie w oddali wyłoniło się Guijalo Port, a na przybrzeżnych schodach gromadzili się ludzie z ofertami noclegu na Caramoan Niejaki Denis jak anioł stróż na skuterze uczepił się mnie jak rzep psiego ogona i ruszył za mną, koniecznie chciał zawieźć mnie do celu, czyli do wioski Paniman, zaś ja stanowczo odmawiałem, byłem strasznie zmęczony, pomimo tego dzielnie dreptałem sobie, upajając się wręcz boskimi widokami, a ten mi zrzędził. Denis po ludzku mnie wkurzył i uniemożliwiał oddawanie się rozbrajającym widokom, zmiękłem i zgodziłem się na podróż skuterem z męczącym aniołem stróżem, który nie odstępował mnie na krok, po dotknięciu mymi stopami lądu. Mój anioł stróż był wniebowzięty, dopiął swego, zarzucił mój plecak przed siebie, zapłaciłem i pojechaliśmy, prosto do Paniman, gdzie miałem przenocować aż trzy dni. Wioska wyglądała jak opustoszała osada, dochodziła jedenasta rano, zero ludzi, gwaru, paraliżująca cisza. Z tej zanurzonej we śnie wioski nieopodal wyłoniła się piękna plaża, ani biała, ani złota, tylko szara, pomimo tej smutnej barwy ujęła mnie swym urokiem, przycumowane łodzie, zwane tutaj bankami , jedna przy drugiej, sieci rybackie rozciągnięte na piasku i wciągający zapach morza. Pewnie moi drodzy czytelnicy kręcą nosem albo głową, mówiąc nie warto się tyle męczyć. Kochani, uwierzcie mi, że warto było się przemęczyć, bo każda długa podróż zawsze pisze nam ciekawe historie, a zmęczenie minie, jak wczorajszy katar. I tak udało mi się przespać tylko godzinę, może ta zmiana czasu, taki zamulony ruszyłem zwiedzić wioskę. Wyglądałem chyba dziwnie, bowiem wszyscy bacznie mi się przyglądali, jak jakiemuś przybyszowi z kosmosu, no cóż, miałem podpuchnięte oczy, lekko wybrzuszony, po prostu taki jestem. Biegające dzieci po plaży posyłały mi uśmiechy, za co w miarę sił rewanżowałem się tym samym. W Paniman mieszka około czterysta osób, nie widziałem choćby jednego białego człowieka, oprócz oczywiście mojego odbicia w wodzie lub lustrze. Poczułem się trochę dziwnie, miałem tę świadomość, że jako jedyny w tej części reprezentuję białą ludzką rasę ........ Powitałem ranek z gorącą filiżanką filipińskiej kawy, a nade mną błękitne niebo i słońce, przecierające się przez zielone palmy Paniman, przekrzykujące się manoki ( czyli koguty ), taki folklor był mi potrzebny, poczułem, że wreszcie odpoczywam. Znalazł się też lechon pork, przepyszny prosiaczek z rożna, palce lizać. Nudziłem się strasznie, więc dosłownie pożarłem świnię, potem zalałem ją browcem , na deser mango mango mango ... i jakieś filipińskie bułeczki, a na koniec zupa wołowa z bananem, tak to nie żart, to normalna tradycyjna zupa na filipinach może mają za dużo bananów ?........

neronek

moje podróże po Azji : http://neronek.geoblog.pl/

Wyszukaj w trip4cheap