Następnie przenieśliśmy się do Świętego Miasta Pushkar, miejsca położenia najważniejszej świątyni Boga Brahmy.
Obawiałem się trochę tego miejsca, bo jak żyć w mieście całkowicie wegetariańskim, ale okazało się, że nie jest źle...
Najpierw przyjechaliśmy do hotelu. I tu oczarowanie - dawny pałac Maharadży z zachowanym częściowo wyposażeniem...
Pokoje jak z lat 30 poprzedniego wieku...
że nie wspomnę już o restauracji i sali klubowej...
No i idziemy zwiedzać. Na pierwszy ogień, bo po drodze, Świątynia Sikhijska... Piękne białe marmury... spokój, cisza...
No i oczywiście kopia Świętego Sztyletu Założyciela...
Dalej idziemy przez niezbyt piękne, ale urokliwe miasto w kierunku Świętego Jeziora i Świątyni Brahmy...
Po drodze mijamy miejscowe "punkty żywienia zbiorowego" i nie wyglądają tak najgorzej, a zapachy są wręcz wspaniałe...
W Świętym Jeziorze wody jak na lekarstwo... Bramin udzielił nam błogosławieństwa i wnerwił nas okrótnie swoją nahalnością w domaganiu się coraz to nowych datków na modlitwę za każdego po kolei członka rodziny naszej obecnej, przyszłej i za tych co odeszli, oraz tych, co mogą się jeszcze pojawić... Nie wypadało powiedzieć "Pędź dziadu" ale słowa takie same cisnęły się na usta...
Wielbłąd jako zwierzę pociągowe to w tych stronach normalka...
W Świątyni Brahmy nie wolno fotografować...
Za to do hinduistycznej nie wolno nawet wejść za bramę...
No ale dość zwiedzania. Wegetariańska pizza i hamburgery okazały się bardzo dobre
Przy sąsiednim stoliku goście raczyli się nie tylko jedzeniem - trawka tutaj, to normalka
Ale było pięknie...
I jak w wielu innych miejscach świata, tu także sok z trzciny cukrowej jest przysmakiem...
Kolejnym punktem na naszej trasie jest Udajpur. I to miejsce rozwaliło mnie zupełnie. Najpierw hotel w dawnym pałacu Maharani z dodatkami, żeby pomieścić więcej gości...
Dostawiono kilka namiotów o luksusowym wyposażeniu...
Nasz pokój był w tym budynku, oczywiście z wykuszem...
Hotel miał też swój mały zwierzyniec - kilka papug, małpki w strasznym stanie oraz Pana Psa - Władcę Na Obiekcie
Piękne te Twoje Indie .Zobaczcie,co relacja to inne spostrzeżenia ,wnioski,miejsca,ludzie,przyroda....Objazdówka chyba b.dobrze zorganizowana z hotelami o wysokim standardzie jak na panujące tam miejscowe możliwości.Zaskoczyłeś mnie rzadko spotykaną piękną zielenią ,architektura niczym z koronki- powalająca i te garkuchnie oraz kolorowe targi ....
Przez wielki dziedziniec wracamy do wejścia do pałacu. Wspaniała budowla z wnętrzami w stylu, który ja nazywam indyjsko-cygańskim zachwyca a jednocześnie momentami śmieszy... Najpierw trzeba jednak wejść do pałacu przechodząc obok Kwatery Głównej Armii Maharadży Udajpuru...
Wejście dla turystów jakieś takie boczne, niepozorne...
Ale zaraz pojawiają się malowidła na ścianach...
I pierwsze mozajki, tym razem z naszym ulubionym Bogiem - Ganesh ...
Na piętro prowadzi wyłożona kaflami klatka schodowa z mosiężną poręczą...
A tam już elementy niespodziewane, czasem piękne, czasem dziwne a czasem wręcz jarmarczne...
Piękny ogród-park na piętrze...
Chłodzone fontannami pomieszczenia...
Galerie zdobione sprowadzanymi z Holandii kaflami...
I wręcz jarmarczne, wyłożone kolorowymi kafelkami-lustrami sale...
Ścienne malowidła trochę jak z bajek dla dzieci...
Umilający sobie czas grą na flecie strażnik z Gwardii Maharadży... kontrastujący nieco z kaflami z Delft...
Biblioteko-gabinet...
Niezbyt indyjskie dekoracje ścian dziedzińca...
Huśtawka dla młodego pokolenia ...
I znowu dziedzińczyk z bogatą dekoracją...
Jeden z Maharadżów był niepełnosprawny i w jego apartamentach znajdziemy kilka nieco dziwnych sprzętów, jak ten fotel inwaliczki...
czy podwieszany fotelik -waga...
No i oczywiście muszą być i pawie... tyle, że te zostały uwięzione za szybami z pleksy, i to nie dość, że brudnymi, to jeszcze w przedziwny sposób poklejonymi, tak, że fotografować je jest bardzo trudno...
Obiad w takiej jadalni chyba stanął by mi kością w gardle...
Sala narad
Ten dziedziniec wykorzystywany jest do wynajmu na imprezy typu bankiety, śluby, itp.
A teraz przechodzimy do części pałacu, w której urządzono luksusowy hotel (już drugi w tym kompleksie)...
Niestety ceny tutaj są nieco powyżej budżetu wycieczek z Polski...
Obok części pałacu zajmowanej przez obecnego Maharadże udajemy się na przystań łodzi dla odbycia przejażdżki po jeziorze...
Od strony wody pałac robi jeszcze większe wrażenie... Malbork przy jego rozmiarach to wartownia strażnuków pałacu...
Jak nad każdym zbiornikiem wody w Indiach tu także są ghaty służące za łaźnię, pralnię i miejsce świętego oczyszczenia...
Na jeziorze znajdują się dwa dawne pałace. Jeden to hotel... bardzo luksusowy hotel...
Drugi, do którego właśnie dobijamy jest miejscem na organizację imprez, przede wszystkim wesel... Kiedy byliśmy tam, był podobno zarezerwowany na trzy lata do przodu a koszt imprezy w tym miejscu to nawet kilka milionów złotych - No ale cóż, raz się żyje... Miejsce wspaniałe a wspomnienia na całe życie...
Później jedziemy podziwiać tradycyjne indyjskie malarstwo... Niespotykana precyzja... wspaniałość...
I jeszcze trochę czasu na miejskim targu... Tutaj powiem szczerze, nie czuliśmy się zbyt dobrze...
No a na zakończenie Udajpuru, jeszcze pomnik konia Maharadży...
e e e ! Zającu ,ja też czytam i na pewno jeszcze wieeele innych osób
Indie przepiekne.....ale zostane przy czytaniu i ogladaniu...... nie pojade tam
Następnie przenieśliśmy się do Świętego Miasta Pushkar, miejsca położenia najważniejszej świątyni Boga Brahmy.
Obawiałem się trochę tego miejsca, bo jak żyć w mieście całkowicie wegetariańskim, ale okazało się, że nie jest źle...
Najpierw przyjechaliśmy do hotelu. I tu oczarowanie - dawny pałac Maharadży z zachowanym częściowo wyposażeniem...
Pokoje jak z lat 30 poprzedniego wieku...
że nie wspomnę już o restauracji i sali klubowej...
No i idziemy zwiedzać. Na pierwszy ogień, bo po drodze, Świątynia Sikhijska... Piękne białe marmury... spokój, cisza...
No i oczywiście kopia Świętego Sztyletu Założyciela...
Dalej idziemy przez niezbyt piękne, ale urokliwe miasto w kierunku Świętego Jeziora i Świątyni Brahmy...
Po drodze mijamy miejscowe "punkty żywienia zbiorowego" i nie wyglądają tak najgorzej, a zapachy są wręcz wspaniałe...
W Świętym Jeziorze wody jak na lekarstwo... Bramin udzielił nam błogosławieństwa i wnerwił nas okrótnie swoją nahalnością w domaganiu się coraz to nowych datków na modlitwę za każdego po kolei członka rodziny naszej obecnej, przyszłej i za tych co odeszli, oraz tych, co mogą się jeszcze pojawić... Nie wypadało powiedzieć "Pędź dziadu" ale słowa takie same cisnęły się na usta...
Wielbłąd jako zwierzę pociągowe to w tych stronach normalka...
W Świątyni Brahmy nie wolno fotografować...
Za to do hinduistycznej nie wolno nawet wejść za bramę...
No ale dość zwiedzania. Wegetariańska pizza i hamburgery okazały się bardzo dobre
Przy sąsiednim stoliku goście raczyli się nie tylko jedzeniem - trawka tutaj, to normalka
Ale było pięknie...
I jak w wielu innych miejscach świata, tu także sok z trzciny cukrowej jest przysmakiem...
Duży Zając
Kolejnym punktem na naszej trasie jest Udajpur. I to miejsce rozwaliło mnie zupełnie. Najpierw hotel w dawnym pałacu Maharani z dodatkami, żeby pomieścić więcej gości...
Dostawiono kilka namiotów o luksusowym wyposażeniu...
Nasz pokój był w tym budynku, oczywiście z wykuszem...
Hotel miał też swój mały zwierzyniec - kilka papug, małpki w strasznym stanie oraz Pana Psa - Władcę Na Obiekcie
Najpiękniej jednak hotel wyglądał po zmroku...
Duży Zając
A do rana zwiedzanie Udajpuru. Zaczynamy od części pałacu Maharadży zamienionej na Hotel...
Niezbyt okazałe wejście i korytarz prowadzą do sali restauracyjnej...
Dodam, że pięrwsze piętro galerii nad restauracją zajmuje wystawa kolekcji kryształów z całego świata...
A po wyjściu z hotelu tablica:
Tu zaczyna się prywatne imperium obecnego Maharadży
SZybkim krokiem przemierzamy dziedziniec Pałacu Miejskiego i udajemy się do Śiiątyni Dżagdisz...
Jek przed każdą świątynią kwiaty ofiarne do kupienia...
A na schodach i na terenie świątyni Święci Ludzie...
W świątyni nie wolno fotografować, stąd czarna figura Boga Vishnu nie za bardzo wyszła...
Przed Świątynią można też spotkać "instrumentalistów" grających na starych indyjskich instriumentach muzycznych
Ci "Święci" nie zawsze są tacy święci i ascetyczni... Spotkaliśmy takich, co po "pracy" przed świątynią zakładali słuchawki, MP3 w garść i do domu...
Duży Zając
Zajączku ale piękną paugę ustrzeliłaś te kolory !!!!
No trip no life
[quote=puma]
Indie przepiekne.....ale zostane przy czytaniu i ogladaniu...... nie pojade tam
Pumcia ja tam jednak wróce
Piękne te Twoje Indie .Zobaczcie,co relacja to inne spostrzeżenia ,wnioski,miejsca,ludzie,przyroda....Objazdówka chyba b.dobrze zorganizowana z hotelami o wysokim standardzie jak na panujące tam miejscowe możliwości.Zaskoczyłeś mnie rzadko spotykaną piękną zielenią ,architektura niczym z koronki- powalająca i te garkuchnie oraz kolorowe targi ....
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
WOW! ale te hotele są piękne! I takie...dostojne
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Przez wielki dziedziniec wracamy do wejścia do pałacu. Wspaniała budowla z wnętrzami w stylu, który ja nazywam indyjsko-cygańskim zachwyca a jednocześnie momentami śmieszy... Najpierw trzeba jednak wejść do pałacu przechodząc obok Kwatery Głównej Armii Maharadży Udajpuru...
Wejście dla turystów jakieś takie boczne, niepozorne...
Ale zaraz pojawiają się malowidła na ścianach...
I pierwsze mozajki, tym razem z naszym ulubionym Bogiem - Ganesh ...
Na piętro prowadzi wyłożona kaflami klatka schodowa z mosiężną poręczą...
A tam już elementy niespodziewane, czasem piękne, czasem dziwne a czasem wręcz jarmarczne...
Piękny ogród-park na piętrze...
Chłodzone fontannami pomieszczenia...
Galerie zdobione sprowadzanymi z Holandii kaflami...
I wręcz jarmarczne, wyłożone kolorowymi kafelkami-lustrami sale...
Ścienne malowidła trochę jak z bajek dla dzieci...
Umilający sobie czas grą na flecie strażnik z Gwardii Maharadży... kontrastujący nieco z kaflami z Delft...
Biblioteko-gabinet...
Niezbyt indyjskie dekoracje ścian dziedzińca...
Huśtawka dla młodego pokolenia ...
I znowu dziedzińczyk z bogatą dekoracją...
Jeden z Maharadżów był niepełnosprawny i w jego apartamentach znajdziemy kilka nieco dziwnych sprzętów, jak ten fotel inwaliczki...
czy podwieszany fotelik -waga...
No i oczywiście muszą być i pawie... tyle, że te zostały uwięzione za szybami z pleksy, i to nie dość, że brudnymi, to jeszcze w przedziwny sposób poklejonymi, tak, że fotografować je jest bardzo trudno...
Obiad w takiej jadalni chyba stanął by mi kością w gardle...
Sala narad
Ten dziedziniec wykorzystywany jest do wynajmu na imprezy typu bankiety, śluby, itp.
A teraz przechodzimy do części pałacu, w której urządzono luksusowy hotel (już drugi w tym kompleksie)...
Niestety ceny tutaj są nieco powyżej budżetu wycieczek z Polski...
Obok części pałacu zajmowanej przez obecnego Maharadże udajemy się na przystań łodzi dla odbycia przejażdżki po jeziorze...
Od strony wody pałac robi jeszcze większe wrażenie... Malbork przy jego rozmiarach to wartownia strażnuków pałacu...
Jak nad każdym zbiornikiem wody w Indiach tu także są ghaty służące za łaźnię, pralnię i miejsce świętego oczyszczenia...
Na jeziorze znajdują się dwa dawne pałace. Jeden to hotel... bardzo luksusowy hotel...
Drugi, do którego właśnie dobijamy jest miejscem na organizację imprez, przede wszystkim wesel... Kiedy byliśmy tam, był podobno zarezerwowany na trzy lata do przodu a koszt imprezy w tym miejscu to nawet kilka milionów złotych - No ale cóż, raz się żyje... Miejsce wspaniałe a wspomnienia na całe życie...
Później jedziemy podziwiać tradycyjne indyjskie malarstwo... Niespotykana precyzja... wspaniałość...
I jeszcze trochę czasu na miejskim targu... Tutaj powiem szczerze, nie czuliśmy się zbyt dobrze...
No a na zakończenie Udajpuru, jeszcze pomnik konia Maharadży...
I w drogę do Świątyń dżinijskich w Ranakpur
Duży Zając