Nadrobiłam zaległość i jestem rozczarowana, bo wszystko mogłam przeczytać, ale chyba za karę, że nie czytałam na bieżąco ukryliście przede mną niektóre fotki .
Przygody na lotnisku nie zazdroszczę, trochę to wszystko dziwne ………… bo faktycznie proceder sprzedawania większej ilości biletów na lot jest dosyć powszechny (ostatnio lecąc do Chin byliśmy świadkami zostawienia przez Austriaka 6 osób w Wiedniu, a sporo też słyszałam o takich sytuacjach), ale odmowa przyjęcia na pokład przy 30% obłożeniu lotu to już nie kumam o co chodzi. Lord Ty się przyznaj czym podpadłeś .
zajączku - wszystkie fotki widziałaś bo te które sie nie wyświetlały poprawiłam. To moje ADHD - szybko szybko i narobiłam wklejeń nie z albumu, ale potem ponaprawiałam. Pewnie ze mamy ich dużżżżżżżżżo więcej, ale byście mieli dość. Za dużo:)
ja jeszcze nie widzę oprócz posta 251 również zdjęć z 254... nadrobię w miarę możliwości czasowych.. Edzia się pakuje do Iranu, więc nie zawracajcie jej głowy
mnie czeka jednodniowy trip do madrytu... 18.10 na mecz Legii
Dolecieliśmy na Flores, grzeje jak zwykle w Indonezji o tej porze roku... wychodzimy przed lotnisko i rzuca się na nas tłum naganiaczy... Pytamy o cenę do naszego Hotelu Sylvia... 6 osób, 7 km drogi, poniżej 100 000 nie ma mowy żeby zejść... jest kilku kolesi, którzy rozmawiają po angielsku, reszta oczekuje, że białas dogada się po indonezyjsku... tak to wcale nie jest żart... wielokrotnie wcześniej podczas wyprawy, czy to w barze, czy na mieście.. lokalesi byli zdziwieniu, że nie rozmawiamy w języku Bahasa Indinesia .
W końcu dogadujemy się, z jednym naganiaczem, że oprócz transportu szukamy też dwudniowego rejsu na wyspy Rinca i Komodo zahaczając przy okazji o pobliskie wodne atrakcje... cena sztywna 1,5 bani (miliona od głowy...) no zwariowali.... bierzemy "nagonione" taxi i próbujemy ustawić się z kierowcą odnośnie rejsu, a ten ani be, ni me... ani po angielsku, ani po polsku... i za chwilę bierze telefon, dzwoni do szefa i przekazuje mi słuchawkę... mówię Mister, zmiana planów, dziecko głodne, najpierw lecimy na targ, zjemy rybkę, kupimy piwko i dopiero potem poprosimy do hotelu... Szybki zjazd na dół i jesteśmy w porcie...
W międzyczasie biegamy po agencjach i negocjujemy cenę... nikt nie chce zejść poniżej 1,5 miliona... Edzia twierdzi, że czytała gdzieś, że milion to się płaci, ale za kilka osób.... wszyscy nas wyśmiewają . zeszło nam się wporcie ze 3 h.. gość zniecierpliwiony, co chwilę dzwoni do szefa, a my udajemy, że nie znamy angielskiego, albo, że przerywa, jak oddaje nam słuchawkę . Udaje nam się w końcu znaleźć sporą łajbę z kilkoma kajutami, którą popłyniemy na ten nasz upragniony dwudniowy rejs za 1 000 000 od osoby. Gość już dostał cynk, że załatwiliśmy sobie jego konkurencję i jest delikatnie mówiąc.. troszkę wkurzony z drugiej 300 zł za 2 dni na łajbie z noclegiem, 3 posiłki dziennie i rejs po Rince i Komodo + 3 miejsca na snurki... wnioskujemy, że chyba nie jest to wygórowana cena. Docieramy do hotelu i .... zastajemy taki oto zachód słońca ...
Lord znowu sie ze mnie nasmiewasz. Tak czytałam i sie ciesz bo kto kotwiczy w negocjacjach ten wygrywa. Cena byla ok. I cicho juz ! Zadowolonys byl??? No to pusz dalej bo dawno takich bajek nie czytalismy sobie. Alez masz fantazje.
Lord znowu sie ze mnie nasmiewasz. Tak czytałam i sie ciesz bo kto kotwiczy w negocjacjach ten wygrywa. Cena byla ok. I cicho juz ! Zadowolonys byl??? No to pusz dalej bo dawno takich bajek nie czytalismy sobie. Alez masz fantazje.
To, że mam ułańską fantazję wiadomo nie od dziś w którym miejscu moja relacja jest bajką, bo nie kumam a śmiech to zdrowie
...ooo, wulkan nad chmurami miodzio !!! : )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Nadrobiłam zaległość i jestem rozczarowana, bo wszystko mogłam przeczytać, ale chyba za karę, że nie czytałam na bieżąco ukryliście przede mną niektóre fotki .
Przygody na lotnisku nie zazdroszczę, trochę to wszystko dziwne ………… bo faktycznie proceder sprzedawania większej ilości biletów na lot jest dosyć powszechny (ostatnio lecąc do Chin byliśmy świadkami zostawienia przez Austriaka 6 osób w Wiedniu, a sporo też słyszałam o takich sytuacjach), ale odmowa przyjęcia na pokład przy 30% obłożeniu lotu to już nie kumam o co chodzi. Lord Ty się przyznaj czym podpadłeś .
Fajna ta Wasza wyprawa była
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
zajączku - wszystkie fotki widziałaś bo te które sie nie wyświetlały poprawiłam. To moje ADHD - szybko szybko i narobiłam wklejeń nie z albumu, ale potem ponaprawiałam. Pewnie ze mamy ich dużżżżżżżżżo więcej, ale byście mieli dość. Za dużo:)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Edzia w poście 251 nie widzę nadal
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
ja jeszcze nie widzę oprócz posta 251 również zdjęć z 254... nadrobię w miarę możliwości czasowych.. Edzia się pakuje do Iranu, więc nie zawracajcie jej głowy
mnie czeka jednodniowy trip do madrytu... 18.10 na mecz Legii
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Dolecieliśmy na Flores, grzeje jak zwykle w Indonezji o tej porze roku... wychodzimy przed lotnisko i rzuca się na nas tłum naganiaczy... Pytamy o cenę do naszego Hotelu Sylvia... 6 osób, 7 km drogi, poniżej 100 000 nie ma mowy żeby zejść... jest kilku kolesi, którzy rozmawiają po angielsku, reszta oczekuje, że białas dogada się po indonezyjsku... tak to wcale nie jest żart... wielokrotnie wcześniej podczas wyprawy, czy to w barze, czy na mieście.. lokalesi byli zdziwieniu, że nie rozmawiamy w języku Bahasa Indinesia .
W końcu dogadujemy się, z jednym naganiaczem, że oprócz transportu szukamy też dwudniowego rejsu na wyspy Rinca i Komodo zahaczając przy okazji o pobliskie wodne atrakcje... cena sztywna 1,5 bani (miliona od głowy...) no zwariowali.... bierzemy "nagonione" taxi i próbujemy ustawić się z kierowcą odnośnie rejsu, a ten ani be, ni me... ani po angielsku, ani po polsku... i za chwilę bierze telefon, dzwoni do szefa i przekazuje mi słuchawkę... mówię Mister, zmiana planów, dziecko głodne, najpierw lecimy na targ, zjemy rybkę, kupimy piwko i dopiero potem poprosimy do hotelu... Szybki zjazd na dół i jesteśmy w porcie...
kilka zdjęć
ten najbardziej po lewej to nasz driver
takie kolorowe rybki jedliśmy
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
W międzyczasie biegamy po agencjach i negocjujemy cenę... nikt nie chce zejść poniżej 1,5 miliona... Edzia twierdzi, że czytała gdzieś, że milion to się płaci, ale za kilka osób.... wszyscy nas wyśmiewają . zeszło nam się wporcie ze 3 h.. gość zniecierpliwiony, co chwilę dzwoni do szefa, a my udajemy, że nie znamy angielskiego, albo, że przerywa, jak oddaje nam słuchawkę . Udaje nam się w końcu znaleźć sporą łajbę z kilkoma kajutami, którą popłyniemy na ten nasz upragniony dwudniowy rejs za 1 000 000 od osoby. Gość już dostał cynk, że załatwiliśmy sobie jego konkurencję i jest delikatnie mówiąc.. troszkę wkurzony z drugiej 300 zł za 2 dni na łajbie z noclegiem, 3 posiłki dziennie i rejs po Rince i Komodo + 3 miejsca na snurki... wnioskujemy, że chyba nie jest to wygórowana cena. Docieramy do hotelu i .... zastajemy taki oto zachód słońca ...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Lord pięknie, zachód, teraz mi tego trzeba!
Bea
Lord znowu sie ze mnie nasmiewasz. Tak czytałam i sie ciesz bo kto kotwiczy w negocjacjach ten wygrywa. Cena byla ok. I cicho juz ! Zadowolonys byl??? No to pusz dalej bo dawno takich bajek nie czytalismy sobie. Alez masz fantazje.
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
To, że mam ułańską fantazję wiadomo nie od dziś w którym miejscu moja relacja jest bajką, bo nie kumam a śmiech to zdrowie
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...