Hawana, Cayo Guillermo czyli moje kubańskie zauroczenie

Namiary na agencję od wizy :

Opal Travel

Warszawa

ul. Karmelicka 19

tel. 22/636 93 99

Jedną część wizy zabierali na początku, drugą należało mieć przy wyjeźdźie. Nie można jej składać.

Namiary na Waltera :

 http://mayetkuba.tumblr.com

Strona może troszkę macosza, ale tam znajdziecie numery telefonów i maile. Walter ma utrudniony dostęp do internetu, ale w miarę możliwości odpowiada na sms-y. Zna rewelacyjnie jezyk polski! Bardziej w mowie niż w piśmie, aczkolwiek szacun i za język pisany.

Ma niesamowitą wiedzę, kwalifikacje (papiery przewodnika), takt, poczucie humoru i przekaże takie informacje, których nie znajdziecie w żadnych przewodnikach.

Dostosowuje plan do indywidualnych potrzeb i zapatrywań. Szczerze, to pracował dla nas w pierwszy dzień, a widywaliśmy się codziennie.... dzwonił do casy czy jest ok, pomógł nam w naprawdę patowej sytuacji - o tym później, dbał jak o własne dzieci (choć niewiele różnimy się wiekowo od jego żony- i w jedną i drugą stronę) Nie był natarczywy- to raczej sympatia po obu stronach, tworzyła te bezinteresowne spotkania. On był bardzo ciekawy zmienionej Polski, my Kuby... Wymienialiśmy się informacjami przez kilka wieczorów i kilku butelkach piwa i rumu   Bardzo polubiliśmy i jego i jego żonę - zresztą zaprosili nas do swojego bardzo skromnego mieszkanka na prawdziwą ucztę kubanską!

Jeżeli będziecie korzystali z jego usług, dajcie znać, coś zawsze dla niego warto zabrać a ja chętnie przekaże. Zresztą, przed samym wyjazdem, pół miasta obszukałam sandałów w rozmiarze 47.... Patrzyli się na mnie jak na wariatkę, ale przynajmniej inne drobiazgi się jemu i Ilianie przydały.

Wstępnie pisał, ze koszt dla dwóch osób za całodzienną wycieczkę to 70 euro, napisałam, ze drogo, ale się dogadamy Po obiedzie, na który go zaprosiłyśmy, chciał 40 ,dostał 50 euro. Na koniec pobytu na Kubie zostawiłyśmy mu jeszcze 20 w liściku pomiędzy czekoladami - wiedziałyśmy, ze nie będzie chciał wziąc. Napisałyśmy, ze w pełni zasłużył na cennikową stawkę Dokładnie tak było. Wstępnie byłysmy umówione z Magda, ale pomyślałyśmy, ze ona sobie jakoś da radę- to pobędzie w PL, to zarobi na miejscu. Zresztą od nikogo nie usłyszysz tego co od rodowitego Kubańczyka - szczerze rozmawialismy o ustroju i rządzie.

To Walter już w "cywilu"

No dobra, jesteśmy już w naszej casie- właściwie pod nia. Dzielnica Centro Havana ." Dzwonisz, Sarita mówić " - taką informacje nam wysłała...śmiesznie Faktycznie, dzwonisz, a Sarita mówi, tzn krzyczy z balkonu drugiego pietra....hahah. Domofonów przecie tam nie ma   Rzuca więc klucz w balkonu do drzwi, teraz tylko wgramolenie dwóch walich po 23 kg kazda + podręczny po wąziutkim, wysokim korytarzu - 2 piętro...fuck! Nie pomyślałyśmy, ze windy tylko w hotelach... Chciałyśmy prawdziwej Kuby to mamy !

Sarita wita nas po hiszpańsku - po angielsku zna pojedyńcze słowa, ale spokojnie z nią można się dogadać. Częstuje pyyyyszniutkimi sokami ze zmiksowanego ananasa, mniam! Pokazuje nam pokój z łazienką, że ma ciepłą wodę po kilku minutach (!), tv z trzema programami, a wogóle to "Sarita crazy cleaning !" - tak zaznacza swoją dbałośc o czystość. To "crazy cleaning" to hit normalnie, do tej pory uzywamy tego sformułowania , jak się pewnie domyślacie wcale nie w temacie;D Być moze faktycznie na Kubie to wariactwo na punkcie czystości...mozna mieć inny pogląd

Pokój jak mówiłam z dwoma łózkami, jedno podwójne, szafa, stoliki nocne, tv, łazienka z wc, wentylator - skromnie, ale jest ok.Pokój nie od ulicy, więc cichy. Sarita chyba dwa piętra wynajmuje! Na wszelki wypadek myślałyśmy, ze jest gorzej.

Tak jak juz pisałam, babeczka jest bardzo miła, ale troszkę męcząca tą swoją przyjaznością....Wszystko załatwi, koncert, przejazd -, noclegi w innym miejscu - wsztystko! I to taniej, bezpieczniej i ze 100% pewnością. To jest bardzo ok. Natomiast same warunki - hmmm...wiedziałyśmy, ze tak będzie, w hotelach na Kubie mogło być gorzej - serio, nie było źle. Nie wiem jednak, jak wyglądają casy gdzie indziej - ja polecam tylko to, do czego jestem przekonana, więc nie krytykuję, ale i nie wiem czy moge polecić... Wiem, ze w innych casach właściciele wchodzili do pokoi, znajomą oszukali na należnościach za nocegi - tu jest w pełni bezpiecznie. Zresztą w 90% jej goście to Polacy.

Wykupiłyśmy śniadania w cenie 4 cuc osoba. Na śniadanie byly owoce - przeważnie anans i papaya, przepyszne soki owocowe, zmrożone, geste jak musy - codziennie z innych owoców i mieszanek owoców, pyszna kawa kubańska, herbata, pieczywo - niestety zawsze tosty, masło czy raczej margaryna do smarowania, miód oraz omlet, pomidory z cebula. Okazało sie, ze te omlety to z 10 minut smażone i to chyba na głębokim tłuszczu... poprosiłysmy o jajecznicę - to samo - im dłużej wysmażona, tym lepsza! Po kolejnych uwagach, spasowałyśmy. Potem okazało się, ze to chyba tak mają na tej Kubie - im dłużej smazymy, tym lepsze (w hotelu kucharz prawie się kłócił, że za krótko rybę mi na grilu trzyma, kurczak też wiór - trzeba było ich pilnować;)).

Widoki z okna casy.

W pierwszy dzień, to juz nawet na kolację nie miałyśmy siły, poszłysmy lulu, tym bardziej, ze na 08:00 byłyśmy umówione z Walterem.

Równo o 8:00 Walter czekał aby pokazac nam Hawanę.

Zanim omówilismy przy kawie co chcemy zobaczyc, zaprowadził nas abysmy mogły wykupic dwudniowa wycieczke do Trinidadu. Jak sie okazało jeden dzień to za mało, a z Cayo szkoda nam było tych dni, choc bliżej . Transport samochodem w dwie strony to koszt 200 cuc przy 4 osobach w aucie, a tyle nas nie było. Przy nas dwóch to 300 cuc. Nalezy jeszcze doliczyć nocleg w Trinidadzie.

Stwierdziłyśmy, ze pojedziemy z CubaTour - koszt 140 CUC od osoby - wycieczka z noclegiem w hotelu 3*, ale po drodze zwiedzanie czterech miasteczek. Wycieczka po angielsku, w małej grupie-10 osób, ale nam to nie przeszkadzało, bo chodziło tylko o przejazd. I tak oglądałbysmy swoim tępem.

Ogladamy Hawane - kupiłyśmy bilety na TourBus - 5 cuc osoba, na cały dzień - wsiadasz i wysiadasz ile razy chcesz. Walter nam opowiadał co widzimy - bardzo ciekawie.

Wysiedliśmy w najdalszym miejscu, bo chciałyśmy reszte przejść. Nowa Hawana, to budynki ministerialne, plac Rewolucji i inne obiekty - dla mnie warte zobaczenia, ale dupy nie urywało.

Za to Havana Vieja...matko kochana...zakochać się można. Zresztą ja się zakochałam, My się zakochałyśmy...piękne, zniszczone miasto. Gdyby ustrój pozwolił na wyremontowanie tych cudnych kamienic, miejsc, była by równie piękna lub i ładniejsza anizeli Paryż... Byłyśmy zachwycone!!!

tak Bepi, to z 3 minuty do Malecom...cudnie tam spedzac wieczorki z rumem w dłoni...ach, tęsknie Wieczorkiem poskrobie i pozamieszczam foty z Hawany...