Żelku, wstyd przyznać, ale ja też dopiero teraz zwróciam uwagę na fantazyjne okularki. Masz oko do szczegółów!!
Kolka, my też taki zwis na palmie nazywamy "na leniwca" he he
Pumciu, to my za siostry będziemy robić na wakacjach, jak sie w takich samych kostiumach spotkamy
Nelciu, do fajnych miejsc to zawsze szuka się pretekstu żeby wrócić
Lordziu witaj! Jak się ogarniesz to pisz, pisz
Malaria, no to z Muggą co innego, to już propozycja godna rozważenia
Kasiu, Lenuś
Kochani, niestety wpadłam tu na chwilkę wytłumaczyć się, że jutro rano wyjeżdżamy na weekend i dopiero w tygodniu dokończę pisanie, już dosłownie 2 dni zostały, ale dziś nie dam rady a teraz uciekam pakować to i owo w górki
Mika, długo mnie tu nie było i powiem szczerze, że byłam pewna, że jak wrócę zastanę zakończoną relację....ale nadrobiłam zaległości i czekam na dalszy ciąg!!!!
Weekend był baaaardzo udany. Tak intensywnie zdobywaliśmy tatrzańskie szczyty, przez raptem 2 dni, że ledwo chodziliśmy potem i jeszcze w poniedziałek były problemy ze sprawną motoryką. Ale górki po raz kolejny nas zachwyciły, więc co tam zakwasy w mięśniach, co tam obolałe stawy czy nadwyrężone ścięgna... Balsam dla oczu i duszy był
Apisku... co ja zrobię, że tak permanentnie brakuje mi na wszystko czasu... nie wyrabiam dlatego zaglądam tu raz na parę dni, a do tego jak juz zajrzę to kusi mnie poczytanie fajnych wątków, a co chwilę ktoś coś pisze... a potem nie mam kiedy u siebie dopisać.
Postaram się dzis to dokończyć, może choć jedno dopnę i "odkreślę" z niekończońcej sie listy spraw do załatwienia...
Kolejny dzień zaczął się wspaniałą pogodą i kolorami, więc zaraz po sniadaniu ruszyliśmy na spacer plażą Diamant, od naszego hotelu, przez całą zatoką, tak jak wczoraj, ale tym razem wzięłam aparat
a potem wracamy miasteczkiem, które nie jest aż tak zachwycające, żeby robić w nim fotki, więc wracamy szybko do hotelu, bo mamy w planach objazd wysepki.
Jedyna ciekawa rzecz w miasteczku, w samym centrum to mały cmentarz, nieco inny niz te nasze.
Tu niektóre grobowce mają swoje pomieszczenia i mozna do nich wejść. Są nawet takie całe przeszklone, zamknięte, może nawet jest w nich klima... kto wie?
Bierzemy samochód z parkingu hotelowego i ruszamy na wycieczkę po ślicznej zielonej wyspie.
a tu zrobiło sie groźnie, z jednej strony granatowo szare chmury burzowe i cień, z drugiej słońce, ziemia intensywnie czerwona, zieleń obłędnie soczysta, aż oczy bolały od tych kontrastów i kolorów!
a tu docieramy do Cap Foula. Wdokowo fajnie, ale glonów tak duzo, że nie wiem jak tam ludzie mogli sie kąpać... a wchodzili...
Jest pora obiadu, w brzuszkach burczy, siadamy więc w plazowej restauracji i kelnerka przynosi nam taką "kartę - menue"...
Czekamy na jedzonko, podziwiamy zatoczkę i bawimy się aparatem
no i tu pojedlismy prze prze przepysznie! Były zapiekane slimaki w masełku pietruszkowym - boskie!
Był tuńczyk w sezamie - rewelacja! Były też szaszłyczki krewetkowe - również bardzo smaczne.
Nareszcie Martynika z jedzeniem rehabilituje się za Gwadelupę, tu zdecydowanie wszystko jest genialne. Nasze kolacje tutaj, o których nie pisałam wczesniej, były najwspanialsze chyba ze wszystkich dotąd. Trafiliśmy na tak fantastyczna knajpke w Diamant, że przez 3 kolejne wieczory jadaliśmy same pyszności. Największym przebojem były małże w jakims genialnym sosie.
Po jedzonku jeszcze jeździlismy po wyspie do końca dnia, pozwalając się zagubić w uroczych wąskich uliczkach i dróżkach. Czas nam uciekł i nie zdołalismy doptrzec na północna częć Martyniki, jedynie penetrując południe i trochę centrum.
super ze mialas udany trekking a teraz wrocilas do nas i piszesz dalej Plaza Diamant z tymi górkami w tle bardzo mi sie podoba , jest po prostu wspaniala Jesli uda mi sie ponownie dotrzec na Martynike to dla odmiany zdecydowanie uderzam na poludnie wyspy,aby nadrobic to czego nie zobaczylam .a knajpe tez może uda sie przy okazji zaliczyc he he
Kolejny dzień to przelot na Barbados i początek powrotu...
Jeszcze ostatni rzut oka z balkonu i w drogę! Dzis się wykąpiemy już na Barbadosie.
Znów nasz przelot liniami Liat się opóźnił i to chyba ze 3 godziny, więc tamto pierwsze opóźnienie to był pikuś... czyli jak dla nas, to linie do rzetelnych i punktualnych nie należą:-(
Na 2 loty, 2 spóźnione. trzeba na nich uważać i nie planować przesiadek na styk!
Na Barbadosie, na lotnisku znów wypozyczamy samochód, tym razem mamy większy i z zamykanym bagażnikiem, żeby schować nasze walizki i od razu ruszyć na objazd, bez straty czasu na jazdę do hotelu.
Ta droga poniżej zaznaczona była na papierowej mapie, jako trasa szybkiego ruchu... hmmm... chyba w budowie
Jedziemy znów "na czuja", bez nawigacji, z marną mapą w nieznaną nam jeszcze północ wyspy.
I tak udaje nam się pojeździć po wysepce i zachwycić się tą piekną bujną, zieloną jej częścią.
taka palmowa alejka kusi nas i wjeżdżamy do środka
a tu anglikańska szkoła teologiczna z XVIII wieku - Codrington College
i wracamy do drogi
zachwycamy się na każdym kroku kolorowymi i czyściutkimi barbadoskimi domkami, połozonymi na czystych, wypielęgnowanych posesjach
i po drodze mały stop przy kościólku katolickim St.John's
a ja dalej bede filtr polerowac i obieucje ,ze nie zakleje go żelkami
Palemkowo,lazurkowo,slicznie
Jak tu pięknie
Żelku, wstyd przyznać, ale ja też dopiero teraz zwróciam uwagę na fantazyjne okularki. Masz oko do szczegółów!!
Kolka, my też taki zwis na palmie nazywamy "na leniwca" he he
Pumciu, to my za siostry będziemy robić na wakacjach, jak sie w takich samych kostiumach spotkamy
Nelciu, do fajnych miejsc to zawsze szuka się pretekstu żeby wrócić
Lordziu witaj! Jak się ogarniesz to pisz, pisz
Malaria, no to z Muggą co innego, to już propozycja godna rozważenia
Kasiu, Lenuś
Kochani, niestety wpadłam tu na chwilkę wytłumaczyć się, że jutro rano wyjeżdżamy na weekend i dopiero w tygodniu dokończę pisanie, już dosłownie 2 dni zostały, ale dziś nie dam rady a teraz uciekam pakować to i owo w górki
Miłego weekendu
Mika to udanego weekendu życzę
Mika, długo mnie tu nie było i powiem szczerze, że byłam pewna, że jak wrócę zastanę zakończoną relację....ale nadrobiłam zaległości i czekam na dalszy ciąg!!!!
Przepiękne fotki.
Mariola
Lenuś, dziękuję
Weekend był baaaardzo udany. Tak intensywnie zdobywaliśmy tatrzańskie szczyty, przez raptem 2 dni, że ledwo chodziliśmy potem i jeszcze w poniedziałek były problemy ze sprawną motoryką. Ale górki po raz kolejny nas zachwyciły, więc co tam zakwasy w mięśniach, co tam obolałe stawy czy nadwyrężone ścięgna... Balsam dla oczu i duszy był
Apisku... co ja zrobię, że tak permanentnie brakuje mi na wszystko czasu... nie wyrabiam dlatego zaglądam tu raz na parę dni, a do tego jak juz zajrzę to kusi mnie poczytanie fajnych wątków, a co chwilę ktoś coś pisze... a potem nie mam kiedy u siebie dopisać.
Postaram się dzis to dokończyć, może choć jedno dopnę i "odkreślę" z niekończońcej sie listy spraw do załatwienia...
Kolejny dzień zaczął się wspaniałą pogodą i kolorami, więc zaraz po sniadaniu ruszyliśmy na spacer plażą Diamant, od naszego hotelu, przez całą zatoką, tak jak wczoraj, ale tym razem wzięłam aparat
a potem wracamy miasteczkiem, które nie jest aż tak zachwycające, żeby robić w nim fotki, więc wracamy szybko do hotelu, bo mamy w planach objazd wysepki.
Jedyna ciekawa rzecz w miasteczku, w samym centrum to mały cmentarz, nieco inny niz te nasze.
Tu niektóre grobowce mają swoje pomieszczenia i mozna do nich wejść. Są nawet takie całe przeszklone, zamknięte, może nawet jest w nich klima... kto wie?
Bierzemy samochód z parkingu hotelowego i ruszamy na wycieczkę po ślicznej zielonej wyspie.
a tu zrobiło sie groźnie, z jednej strony granatowo szare chmury burzowe i cień, z drugiej słońce, ziemia intensywnie czerwona, zieleń obłędnie soczysta, aż oczy bolały od tych kontrastów i kolorów!
a tu docieramy do Cap Foula. Wdokowo fajnie, ale glonów tak duzo, że nie wiem jak tam ludzie mogli sie kąpać... a wchodzili...
Jest pora obiadu, w brzuszkach burczy, siadamy więc w plazowej restauracji i kelnerka przynosi nam taką "kartę - menue"...
Czekamy na jedzonko, podziwiamy zatoczkę i bawimy się aparatem
no i tu pojedlismy prze prze przepysznie! Były zapiekane slimaki w masełku pietruszkowym - boskie!
Był tuńczyk w sezamie - rewelacja! Były też szaszłyczki krewetkowe - również bardzo smaczne.
Nareszcie Martynika z jedzeniem rehabilituje się za Gwadelupę, tu zdecydowanie wszystko jest genialne. Nasze kolacje tutaj, o których nie pisałam wczesniej, były najwspanialsze chyba ze wszystkich dotąd. Trafiliśmy na tak fantastyczna knajpke w Diamant, że przez 3 kolejne wieczory jadaliśmy same pyszności. Największym przebojem były małże w jakims genialnym sosie.
Po jedzonku jeszcze jeździlismy po wyspie do końca dnia, pozwalając się zagubić w uroczych wąskich uliczkach i dróżkach. Czas nam uciekł i nie zdołalismy doptrzec na północna częć Martyniki, jedynie penetrując południe i trochę centrum.
Mika,
super ze mialas udany trekking a teraz wrocilas do nas i piszesz dalej Plaza Diamant z tymi górkami w tle bardzo mi sie podoba , jest po prostu wspaniala Jesli uda mi sie ponownie dotrzec na Martynike to dla odmiany zdecydowanie uderzam na poludnie wyspy,aby nadrobic to czego nie zobaczylam .a knajpe tez może uda sie przy okazji zaliczyc he he
No trip no life
Wow jest cd jestem i ja i odrazu mi ślina poleciała
Kolejny dzień to przelot na Barbados i początek powrotu...
Jeszcze ostatni rzut oka z balkonu i w drogę! Dzis się wykąpiemy już na Barbadosie.
Znów nasz przelot liniami Liat się opóźnił i to chyba ze 3 godziny, więc tamto pierwsze opóźnienie to był pikuś... czyli jak dla nas, to linie do rzetelnych i punktualnych nie należą:-(
Na 2 loty, 2 spóźnione. trzeba na nich uważać i nie planować przesiadek na styk!
Na Barbadosie, na lotnisku znów wypozyczamy samochód, tym razem mamy większy i z zamykanym bagażnikiem, żeby schować nasze walizki i od razu ruszyć na objazd, bez straty czasu na jazdę do hotelu.
Ta droga poniżej zaznaczona była na papierowej mapie, jako trasa szybkiego ruchu... hmmm... chyba w budowie
Jedziemy znów "na czuja", bez nawigacji, z marną mapą w nieznaną nam jeszcze północ wyspy.
I tak udaje nam się pojeździć po wysepce i zachwycić się tą piekną bujną, zieloną jej częścią.
taka palmowa alejka kusi nas i wjeżdżamy do środka
a tu anglikańska szkoła teologiczna z XVIII wieku - Codrington College
i wracamy do drogi
zachwycamy się na każdym kroku kolorowymi i czyściutkimi barbadoskimi domkami, połozonymi na czystych, wypielęgnowanych posesjach
i po drodze mały stop przy kościólku katolickim St.John's