Dojeżdżamy do przejścia granicznego z Boliwią w Ollague prawie na 4000 m.n.p.m początkowo mamy nie wysiadać z autobusiku, ale okazuje się że zabrakło im prądu i przejście jest zamknięte - nie wiadomo co dalej, na marne przejechane 300 km. Ta mała stacja kolejowa to jedno z najurokliwszych miejsc w jakich byliśmy, widoki jak w zaginionym opuszczonym miasteczku, początkowo nie było nikogo, tylko my. Wychodzimy na mały spacerek i jesteśmy zauroczeni.
Zwróćcie uwagę na buchajacą parę z wulkanu.
Tylko zabłąkany pies i nasza grupa.
Po około godzinie przyjechała grupa motocyklistów.
Po pewnym czasie informacja że ktoś z pograniczników pojechał po generator prądu. Prawie po 3 godzinach przekraczamy szczęśliwie granicę. Spóźnieni jak diabli, za przejściem na ziemi niczyjej czekają na nas kierowcy z Jeepami.
rewelacja, no rewelacja, ja zawsze jestem pod wrażeniem takich fotek z drogi...uwazam, że buduja nastrój całej podrózy i jakby pozwalają wchłopnać atmosferę danego kraju..SUPER!
Rewelacja. Droga bardzo malownicza i aż szkoda, że nie da się jej połączyć z lagunami. Przepiękne wulkany, a kościółek i stacyjka wyjątkowo urokliwe. Cudny klimat- baaaardzo, baaaardzo mi się podoba. Jeszcze jakieś 10,5 miesiąca i fruuuuuu...
"Po pewnym czasie informacja że ktoś z pograniczników pojechał po generator prądu. Prawie po 3 godzinach przekraczamy szczęśliwie granicę. Spóźnieni jak diabli, za przejściem na ziemi niczyjej czekają na nas kierowcy z Jeepami.
Ale to już inna historia.
P.S Zmniejszyły się fotki czy tylko ja tak widzę ???"
no to czekam na te "inną historie"
P.S. ja fotki widze duże! duże i PIĘKNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kończąc Chile, kilka drobnych uwag i informacji. Jest to dość drogi kraj, język hiszpański w codziennych kontaktach niezbędny. Nawet drobne pierdoły ile co kosztuje, liczebniki mówią tak szybko że bez pojęcia o języku zapomnij. Całe szczęscie że żona kuma trochę po hiszpańsku. Co do RT noclegi bardzo słabe, brak większej ilości kocy a w nocy zimno. Jedzenie kolacje dobre, śnadania cięzko powiedziec było jedno normalne, reszta to kanapki robione przez pilota. Były też sniadania w plenerze - super. Transport taki sobie a nieraz gorzej. Nie wiem dlaczego w autobusikach nie działało ogrzewnie - w zestawach autobusowych nie raz nie dwa były koce. A i tak było zimno ( gejzery El-Tatio)
Jak pytania proszę bardzo.
Ale Chile niesamowicie piękne, najpiękniejsze z całego wyjazdu
Po drodze nie dało się robić zdjęć, droga szutrowa, rzucało jak diabli.
Salar de Uyuni, największe słone jezioro na świecie albo to, co po nim pozostało, zajmuje powierzchnię 10,5 tys. km kw.i leży na wysokości 3653 metrów.Zawiera 10 bilionów ton soli.
Jest to jeden z najbardziej płaskich obszarów na świecie – różnica wzniesień wynosi niecałe 41 cm. Płaskie jest piękne!
W pełnym pędzie samochodów wjeżdzamy na taflę jeziora, jedziemy z prędkością 100-120 km na godzinę - pełne szaleństwo i zachwyt.
Kontynując.
Dojeżdżamy do przejścia granicznego z Boliwią w Ollague prawie na 4000 m.n.p.m początkowo mamy nie wysiadać z autobusiku, ale okazuje się że zabrakło im prądu i przejście jest zamknięte - nie wiadomo co dalej, na marne przejechane 300 km.
Ta mała stacja kolejowa to jedno z najurokliwszych miejsc w jakich byliśmy, widoki jak w zaginionym opuszczonym miasteczku, początkowo nie było nikogo, tylko my. Wychodzimy na mały spacerek i jesteśmy zauroczeni.
Zwróćcie uwagę na buchajacą parę z wulkanu.
Tylko zabłąkany pies i nasza grupa.
Po około godzinie przyjechała grupa motocyklistów.
Po pewnym czasie informacja że ktoś z pograniczników pojechał po generator prądu. Prawie po 3 godzinach przekraczamy szczęśliwie granicę. Spóźnieni jak diabli, za przejściem na ziemi niczyjej czekają na nas kierowcy z Jeepami.
Ale to już inna historia.
Sigma, przez Ciebie zachorowałam na Chile, dzięki
PS. Ja też tak widzę
A przecież przez możliwość zamieszczania dużych fotek wróciłem na to forum. Co dalej ?
rewelacja, no rewelacja, ja zawsze jestem pod wrażeniem takich fotek z drogi...uwazam, że buduja nastrój całej podrózy i jakby pozwalają wchłopnać atmosferę danego kraju..SUPER!
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Rewelacja. Droga bardzo malownicza i aż szkoda, że nie da się jej połączyć z lagunami. Przepiękne wulkany, a kościółek i stacyjka wyjątkowo urokliwe. Cudny klimat- baaaardzo, baaaardzo mi się podoba. Jeszcze jakieś 10,5 miesiąca i fruuuuuu...
"Po pewnym czasie informacja że ktoś z pograniczników pojechał po generator prądu. Prawie po 3 godzinach przekraczamy szczęśliwie granicę. Spóźnieni jak diabli, za przejściem na ziemi niczyjej czekają na nas kierowcy z Jeepami.
Ale to już inna historia.
P.S Zmniejszyły się fotki czy tylko ja tak widzę ???"
no to czekam na te "inną historie"
P.S. ja fotki widze duże! duże i PIĘKNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dzięki wszystkim faktycznie, rano przeszło zielsko, jak pisał Jędrek i fotki są duże, SUPER !!!!
P.S Dzięki za kondora
Kończąc Chile, kilka drobnych uwag i informacji. Jest to dość drogi kraj, język hiszpański w codziennych kontaktach niezbędny. Nawet drobne pierdoły ile co kosztuje, liczebniki mówią tak szybko że bez pojęcia o języku zapomnij. Całe szczęscie że żona kuma trochę po hiszpańsku. Co do RT noclegi bardzo słabe, brak większej ilości kocy a w nocy zimno. Jedzenie kolacje dobre, śnadania cięzko powiedziec było jedno normalne, reszta to kanapki robione przez pilota. Były też sniadania w plenerze - super. Transport taki sobie a nieraz gorzej. Nie wiem dlaczego w autobusikach nie działało ogrzewnie - w zestawach autobusowych nie raz nie dwa były koce. A i tak było zimno ( gejzery El-Tatio)
Jak pytania proszę bardzo.
Ale Chile niesamowicie piękne, najpiękniejsze z całego wyjazdu
Przekraczamy granicę z Boliwią, na tzw. "ziemi niczyjej" jemy mały lunch i zmieniamy środek transportu. Przesiadamy się do samochodów terenowych.
Nasz tabor na dzisiejszy dzień
Jedziemy w kierunku Salaru. Mała awaria jednego z samochodów powoduje postój przy Salarze Chiquita ( chyba tak się to pisze - ze słuchu).
Czekamy na jednego Jeepa
Parę fotek
Nadjeżdża.
Jeszcze parę pstryków i dalej w drogę.
Dojeżdżamy do Salaru de Uyuni.
Po drodze nie dało się robić zdjęć, droga szutrowa, rzucało jak diabli.
Salar de Uyuni, największe słone jezioro na świecie albo to, co po nim pozostało, zajmuje powierzchnię 10,5 tys. km kw.i leży na wysokości 3653 metrów.Zawiera 10 bilionów ton soli.
Jest to jeden z najbardziej płaskich obszarów na świecie – różnica wzniesień wynosi niecałe 41 cm. Płaskie jest piękne!
W pełnym pędzie samochodów wjeżdzamy na taflę jeziora, jedziemy z prędkością 100-120 km na godzinę - pełne szaleństwo i zachwyt.
Lecim z Solarem.
Szczęki szukałem pod nogami z zachwytu
Szał Ciał