Jeśli nie było nas w barze przy plaży to rezydowałyśmy w....basenie,gdzie też był.....bar (tu) i jeszcze bardziej sympatyczniejsza obsługa,która od samegopoczątku zachodziła w głowę ,jakimi to my się posługujemy językiem,bo kompletnie nas nie rozumieją
ak więc "otoczone" ze wszechsząd : barami,mogłyśmy spokojnie podążać szlakiem "wypoczynkowym",bez obaw,że "uschniemy z pragnienia". Oprócz tych dwóch wymienionych,na świeżym powietrzu była restauracyjka z widokiem na morze,a w środku,Emeralda Bar ><,który był miejscem naszych nocnych hmmmm oraz póżnonocnych eskapad.Szczególnie czadersko bywało ,gdy grała kapela ( a oni tam potrafią uderzyć w nuty ) a goście swobodnie mogli "podrygiwać" w takt muzyczki latino(tu) Tam też było miejsce naszych zbiórek towarzyskich,bo pewnie się już domyślacie,że naszą "czujką" na C. był.....mąż naszej forumowej Plumerii ,którego losy zawodowe rzuciły w ten zakątek świata. Nasze spotkanko przebiegło w miarę "spokojnie" ( nie licząc wylanego drinka,podczas gestykulacji ręcznej przy opowiadaniu jakiś "szczegółów" ) a plotek forumowych i innych "nicków" staraliśmy się nie przekręcać Naszymi kolejnymi gośćmi byli poznani w samolocie młodzi Polacy ,lecący na 2-tygodniowy wypoczynek do miejscowości Lagun,a że byli "zmotoryzowani" więc podskoczyli nas odwiedzić i "wymienić" się doświadczeniami z podboju wyspy.Troszkę nam "zeszło",szczególnie przy oooo....bo rodacy na obczyżnie ........są mocno "spragnieni" .....towarzystwa:P
prawie wszystkie zgadłyście bo i języki i wisienka i C(tu)ale ja obstawiałam na .....pazurki,jedynie iguanka nie dopasowałą się ....kolorystycznie do lasek Ale skoro jesteśmy już w temacie "Stefanków",to bez apelacyjnie stwierdzam,że Curacao to ich KRÓLESTWO - jeszcze takiej ilości latających znaczy się biegających "zielonych potworów" to ja nie widziałam.Były dosłownie wszędzie,małe,średnie i olbrzymie,w paski,w kropki,oswojone i płochliwe.Na basenie,pod leżakiem,na plaży zagrzebane w piasku,w pokoju hotelowym "przemycone" gdzieś w mankiecie spodni itp itp.Od wyboru do koloru. Całe szczęście,że nie podawali jeszcze smażonych aczkolwiek......widziałyśmy taki oto bar-restaurację
Udało mi się sportretować kilka z tych gadzin,nawet jedne z "narażeniem życia",bo wybrałam się na spacer brzegiem morza oczywiście na ....bosaka a "zielony stwór" podążył w chaszcze,więc ja za nim,nie zważając na kujące trawsko rosnące tuż obok.Całe szczęście obyło się bez ran kłutych i szarpanych
Jeśli nie było nas w barze przy plaży to rezydowałyśmy w....basenie,gdzie też był.....bar (tu) i jeszcze bardziej sympatyczniejsza obsługa,która od samegopoczątku zachodziła w głowę ,jakimi to my się posługujemy językiem,bo kompletnie nas nie rozumieją
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
ak więc "otoczone" ze wszechsząd : barami,mogłyśmy spokojnie podążać szlakiem "wypoczynkowym",bez obaw,że "uschniemy z pragnienia".
Oprócz tych dwóch wymienionych,na świeżym powietrzu była restauracyjka z widokiem na morze,a w środku,Emeralda Bar ><,który był miejscem naszych nocnych hmmmm oraz póżnonocnych eskapad.Szczególnie czadersko bywało ,gdy grała kapela ( a oni tam potrafią uderzyć w nuty ) a goście swobodnie mogli "podrygiwać" w takt muzyczki latino(tu)
Tam też było miejsce naszych zbiórek towarzyskich,bo pewnie się już domyślacie,że naszą "czujką" na C. był.....mąż naszej forumowej Plumerii ,którego losy zawodowe rzuciły w ten zakątek świata.
Nasze spotkanko przebiegło w miarę "spokojnie" ( nie licząc wylanego drinka,podczas gestykulacji ręcznej przy opowiadaniu jakiś "szczegółów" ) a plotek forumowych i innych "nicków" staraliśmy się nie przekręcać
Naszymi kolejnymi gośćmi byli poznani w samolocie młodzi Polacy ,lecący na 2-tygodniowy wypoczynek do miejscowości Lagun,a że byli "zmotoryzowani" więc podskoczyli nas odwiedzić i "wymienić" się doświadczeniami z podboju wyspy.Troszkę nam "zeszło",szczególnie przy oooo....bo rodacy na obczyżnie ........są mocno "spragnieni" .....towarzystwa:P
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Dziewczyny a co to tam macie namieszanie w tych kubeczkach ? fajnie i kolorowo to wygląda
A teraz zagadka.....co łączy te 3 zdjęcia...?
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Bepi,muszę i powiedziec,że na C.piłam NAJLEPSZE driny - robione na świezo ,z dokładnością i estetyką,no cud ,miód i orzeszki...
już póżńiej gdzie indziej mi TAK nie smakowały jak TAM
ale co tam było dokładnie,to mnie zastrzel,heheh nie pamiętam
ale jak lukniesz na zdjęcia ciut wyżej,tam na deskach było zapisane ,co ....serwuje Beach Bar
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
prawie wszystkie zgadłyście
bo i języki i wisienka i C(tu)ale ja obstawiałam na .....pazurki,jedynie iguanka nie dopasowałą się ....kolorystycznie do lasek
Ale skoro jesteśmy już w temacie "Stefanków",to bez apelacyjnie stwierdzam,że Curacao to ich KRÓLESTWO - jeszcze takiej ilości latających znaczy się biegających "zielonych potworów" to ja nie widziałam.Były dosłownie wszędzie,małe,średnie i olbrzymie,w paski,w kropki,oswojone i płochliwe.Na basenie,pod leżakiem,na plaży zagrzebane w piasku,w pokoju hotelowym "przemycone" gdzieś w mankiecie spodni itp itp.Od wyboru do koloru.
Całe szczęście,że nie podawali jeszcze smażonych aczkolwiek......widziałyśmy taki oto bar-restaurację
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Udało mi się sportretować kilka z tych gadzin,nawet jedne z "narażeniem życia",bo wybrałam się na spacer brzegiem morza oczywiście na ....bosaka a "zielony stwór" podążył w chaszcze,więc ja za nim,nie zważając na kujące trawsko rosnące tuż obok.Całe szczęście obyło się bez ran kłutych i szarpanych
galeria gadzin
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
a to duet basenowy i wspomniany "amator wisienek"
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
PIERWSZA ????
Uffff.....Co za dzień i co za Stefanki
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Dagus....dotarłam....juz sie nie moge doczekac smaku tych najlepszych drinków