dotarłem i ja do koliberków na żywo jeszcze nie widziałem, ale wiem że fotografowanie ich, podobnie jak motyli, do łatwych nie należy to ostatnie foto bardzo udane i jakiś ornitolog mógłby nawet może określić gatunek ja wiem jedynie (tak jak i Ty) że to z pewnością koliberek
...palmy sa dla mnie "symbolem wakacji". Zwłaszcza ,palmy kokosowe ; ) W ogrodzie "de Balata" po raz pierwszy widziałem "na żywo" palmy woskowe. Choć nie były tak wysokie jak te w Kolumbii to i tak "robiły wrażenie"...
mają taką..."anorektyczna budowę" że aż trudno uwierzyć iż doskonale znoszą karaibskie huragany...
cały ogród nie jest duży. To raczej..."ogródek". Aby uatrakcyjnić spacer i jednoczesnie przedłużyć pobyt,utowrzono "ścieżkę w koronach drzew". Solidnie podwieszone kładki zataczaja spory łuk. Mozna po nich spacerować tylko w jednym kierunku. Odpada sprawa "mijania się". Na kolejnym segmencie może znajdowac sie tylko jedna osoba. Dopiero gdy przejdzie na kolejny,możemy wejśc na ten który opuściła.Nie należy "bujać " kładką ; )))
..."Panie przodem" ; ))))
mimo że pomosty nie są na jakiejś niebotycznej wysokośći to ukształtowanie terenu sprawia że zdają sie być wyżej niż jest w rzeczywistości...
można zerknąć bez przeszkód na niekończąca sie zieloność...
no i zerknąć na palemki..."z góry" ; )
generalnie,warto zatoczyć "podniebną pętlę" ; )
to i tyle "z wysokośći",w kolejnej odsłonie...zejdziemy na ziemię ...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...a "na dole" czekaja na nas..."znajomi z doniczek" ; ) Dobrze pamiętam te "czerwone pokrzywy" u mojej babki ; )
a te ,"zalegajace podłoże" niczym nasze konwalie,znam z...kwiaciarni ; )
górujące nad nimi paprocie są..."jurajskie" ; )
przez ogród prowadza trzy rodzaje ścieżek,te "główne"...
powiedzmy..."drugiej jakości"...
i ostatnie,troche zapomniane...
niby pokazuja "to samo" ale...inaczej ; ) Na tych ostatnich można odnieść wrażenie że nikt przed nami nie szedł. Przynajmniej tamtego dnia ; ))
natknęliśmy się równiez na sagowca. Nie widziałem tej rośliny,"na żywo",nigdy wczesniej. A przynajmniej,nie pamietam bym widział ; )
przypomina..."skarlałą palmę". W rzeczywistości ,jedynie ją przypomina.To gatunkowo odmienne rośliny. Nadaje się..."do domu"...żyje długo a rośnie bardzo wolno...
Tym "dziwadełkom" poświęciłem kilka fotek. Nie wiem "co to" ale wyglądały..."kosmicznie" ; ))
oczywiście nie zabrakło "zwykłych kwiatów"...
stanęliśmy na chwilke przy "figowcu indyjskim". Jego "ukorzenienie" robiło wrażenie...
a w napotkanym "oczku wodnym" roiło się od rybek !!!
gdybym miał powiedzieć co zrobiło "największe wrażenie" podczas spaceru alejkami ogrodu "de Balata" to nie były to rośliny !!! A..."wgląd" na niedalekich od tego miejsca "kuzynów" Mt.Pelee. Szkoda że jej samej nie moglismy podziwiać. Była...zbyt blisko i mniejsze wulkany zasłaniały ją zupełnie...
zwłaszcza te miejsca skad widac było "oba stożki" robiły robote...
to i tyle. Pozostaje jeszcze tylko zerknąć po raz ostatni na palmy...
Te wysokie...
i te mniejsze...
do wyjścia prowadzą nas "znajome już" kwiaty w dwóch odcieniach...
w podsumowaniu. Czy warto ??? Jasne że tak,trzeba tylko pamiętać aby tak zaplanować dzień by "Jardin de Balata" odwiedzić z "czymś jeszcze". Sam ,jest zbyt mały. My połączylismy go ze zwiedzaniem,jak to szumnie brzmi,stolicy wyspy. I o tym bedzie w odsłonie kolejnej...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
super są te "wyścigowe palmy" tak na oko jakie wysokie?? no cóż, w tropikach to i nasze doniczkowce jakby większe a i trawa (czyt. bambusy) wysoko tam rośnie
tak, ogrody zawsze ciekawe widoki za zielone wulkany wymiatają
...mam taką "przypadłość" że nie bardzo potrafię określić tak wysokośc jak i odległość "w metrach". Wiem czy dany obiekt jest wysoki czy też "daleko oddalony" ale,czy ma "dziesieć metrów" czy też stoi w odległości..."dwustu metrów" to "mnie przerasta' ; ) Dlatego wysokośc "palm woskowych" jakie widzieliśmy określę na..."czwarte piętro" ; )))))
W "ogrodowej recepcji" zamawiamy taksówkę która nas odwiezie do Fort de France. Z początku był mały kłopot gdyż chciano nam dać numer telefonu do taksiarza. Wyłgaliśmy się że nasz telefon nie działa na Martynice. Drobne kłamstewko,ponieważ działał tak samo jak we Francji kontynentalnej ; ) W końcu dziewczyna poinformowała że auto czeka na parkingu. Taksówki były dwie i żaden z kierowców nie wiedział o kursie do stolicy. "Robię Rejtana",w miniaturze,i jeden "z gości" zgadza się nas odwieźć. Koszt przewozu,pamietajmy że jedziemy "na licznik" to około 30-stu EURO.
Dystans jest niewielki ale droga kręta. Wprawnemu kierowcy jazda od parkingu przy ogrodzie do centrum stolicy zajmuje (około) 20-stu minut. Wysiadamy widząc "znajomą wieżę" kościoła. To najlepszy "punkt odniesienia" w mieście...
kościól to "St.Louis Cathedral" czyli "Katedra Św.Ludwika".Światynia nie maiła "łatwego życia". Wielokrotnie niszczyły ja pożary,huragany lub trzęsienia ziemi. Stan obecny to wynik odbudowy (przebudowy ???) z końca XIX wieku.
Nie łatwo zrobić zdjęcia "wieży po całośći" gdy stoimy zbyt blisko ; )
jako że czas przedświateczny,fontanna na skwerku..."robi za choinkę" ; )
wchodzimy do wnętrza. Jest..."dziwnie" chłodne i...puste. Wszyscy podchodza pod ołtarz i wychodza bocznym weyjściem. Jakoś to wszystko dziwnie..."bezduszne"...
za to uliczki na zewnętrz,gorące i pełne zycia...
sklepiki maja "ten plus" że wystawione na sprzedaż rzeczy są..."z cenami" ; ) To nie "trzeci świat" gdzie cena zależna jest od tego kto kupuje ; ))
odwiedziliśmy lokalny bazar. We wnetrzu "czysto i chłodno". Owoce, takie..."prosto z drzewa" ; )
niech Was nie zwiedzie "brzydki wygląd". Smak tamtejszych mandarynek to..."mistrzostwo świata". Zarówno tych "bazarkowych" jak im kupionych w markecie. Jedliśmy codziennie ...
były tez i "fatałaszki'...
oraz..."coś takiego"...
troszke byliśmy zmęczeni upałem więc "czas coś zjeść"...
Na placyku szereg budek. Wybraliśmy jedną. Strzał w dziesiatkę. Zjedliśmy "najwspanialsze wrapp,y" jakie mozna sobie wyobrazić.Właściciel ,sympatyczny "kolo" przesyła pozdro specjalnie dla Was. Mówiłem mu że będzie na polskim forum turystycznym.
do tego lokalne piwencjo...
jako bonusik, martynicka muza "na żywo" ; )
zbieramy sie do powrotu. Nie przyszło nam do głowy że nastepnego dnia...wrócimy tu !!! Jak i dlaczego tak sie stało,w kolejnej odsłonie ; )
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
papuas
...palmy sa dla mnie "symbolem wakacji". Zwłaszcza ,palmy kokosowe ; ) W ogrodzie "de Balata" po raz pierwszy widziałem "na żywo" palmy woskowe. Choć nie były tak wysokie jak te w Kolumbii to i tak "robiły wrażenie"...
mają taką..."anorektyczna budowę" że aż trudno uwierzyć iż doskonale znoszą karaibskie huragany...
cały ogród nie jest duży. To raczej..."ogródek". Aby uatrakcyjnić spacer i jednoczesnie przedłużyć pobyt,utowrzono "ścieżkę w koronach drzew". Solidnie podwieszone kładki zataczaja spory łuk. Mozna po nich spacerować tylko w jednym kierunku. Odpada sprawa "mijania się". Na kolejnym segmencie może znajdowac sie tylko jedna osoba. Dopiero gdy przejdzie na kolejny,możemy wejśc na ten który opuściła.Nie należy "bujać " kładką ; )))
..."Panie przodem" ; ))))
mimo że pomosty nie są na jakiejś niebotycznej wysokośći to ukształtowanie terenu sprawia że zdają sie być wyżej niż jest w rzeczywistości...
można zerknąć bez przeszkód na niekończąca sie zieloność...
no i zerknąć na palemki..."z góry" ; )
generalnie,warto zatoczyć "podniebną pętlę" ; )
to i tyle "z wysokośći",w kolejnej odsłonie...zejdziemy na ziemię ...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...a "na dole" czekaja na nas..."znajomi z doniczek" ; ) Dobrze pamiętam te "czerwone pokrzywy" u mojej babki ; )
a te ,"zalegajace podłoże" niczym nasze konwalie,znam z...kwiaciarni ; )
górujące nad nimi paprocie są..."jurajskie" ; )
przez ogród prowadza trzy rodzaje ścieżek,te "główne"...
powiedzmy..."drugiej jakości"...
i ostatnie,troche zapomniane...
niby pokazuja "to samo" ale...inaczej ; ) Na tych ostatnich można odnieść wrażenie że nikt przed nami nie szedł. Przynajmniej tamtego dnia ; ))
natknęliśmy się równiez na sagowca. Nie widziałem tej rośliny,"na żywo",nigdy wczesniej. A przynajmniej,nie pamietam bym widział ; )
przypomina..."skarlałą palmę". W rzeczywistości ,jedynie ją przypomina.To gatunkowo odmienne rośliny. Nadaje się..."do domu"...żyje długo a rośnie bardzo wolno...
Tym "dziwadełkom" poświęciłem kilka fotek. Nie wiem "co to" ale wyglądały..."kosmicznie" ; ))
oczywiście nie zabrakło "zwykłych kwiatów"...
stanęliśmy na chwilke przy "figowcu indyjskim". Jego "ukorzenienie" robiło wrażenie...
a w napotkanym "oczku wodnym" roiło się od rybek !!!
gdybym miał powiedzieć co zrobiło "największe wrażenie" podczas spaceru alejkami ogrodu "de Balata" to nie były to rośliny !!! A..."wgląd" na niedalekich od tego miejsca "kuzynów" Mt.Pelee. Szkoda że jej samej nie moglismy podziwiać. Była...zbyt blisko i mniejsze wulkany zasłaniały ją zupełnie...
zwłaszcza te miejsca skad widac było "oba stożki" robiły robote...
to i tyle. Pozostaje jeszcze tylko zerknąć po raz ostatni na palmy...
Te wysokie...
i te mniejsze...
do wyjścia prowadzą nas "znajome już" kwiaty w dwóch odcieniach...
w podsumowaniu. Czy warto ??? Jasne że tak,trzeba tylko pamiętać aby tak zaplanować dzień by "Jardin de Balata" odwiedzić z "czymś jeszcze". Sam ,jest zbyt mały. My połączylismy go ze zwiedzaniem,jak to szumnie brzmi,stolicy wyspy. I o tym bedzie w odsłonie kolejnej...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
super są te "wyścigowe palmy" tak na oko jakie wysokie?? no cóż, w tropikach to i nasze doniczkowce jakby większe
a i trawa (czyt. bambusy) wysoko tam rośnie
tak, ogrody zawsze ciekawe widoki za zielone wulkany wymiatają
papuas
...mam taką "przypadłość" że nie bardzo potrafię określić tak wysokośc jak i odległość "w metrach". Wiem czy dany obiekt jest wysoki czy też "daleko oddalony" ale,czy ma "dziesieć metrów" czy też stoi w odległości..."dwustu metrów" to "mnie przerasta' ; ) Dlatego wysokośc "palm woskowych" jakie widzieliśmy określę na..."czwarte piętro" ; )))))
W "ogrodowej recepcji" zamawiamy taksówkę która nas odwiezie do Fort de France. Z początku był mały kłopot gdyż chciano nam dać numer telefonu do taksiarza. Wyłgaliśmy się że nasz telefon nie działa na Martynice. Drobne kłamstewko,ponieważ działał tak samo jak we Francji kontynentalnej ; ) W końcu dziewczyna poinformowała że auto czeka na parkingu. Taksówki były dwie i żaden z kierowców nie wiedział o kursie do stolicy. "Robię Rejtana",w miniaturze,i jeden "z gości" zgadza się nas odwieźć. Koszt przewozu,pamietajmy że jedziemy "na licznik" to około 30-stu EURO.
Dystans jest niewielki ale droga kręta. Wprawnemu kierowcy jazda od parkingu przy ogrodzie do centrum stolicy zajmuje (około) 20-stu minut. Wysiadamy widząc "znajomą wieżę" kościoła. To najlepszy "punkt odniesienia" w mieście...
kościól to "St.Louis Cathedral" czyli "Katedra Św.Ludwika".Światynia nie maiła "łatwego życia". Wielokrotnie niszczyły ja pożary,huragany lub trzęsienia ziemi. Stan obecny to wynik odbudowy (przebudowy ???) z końca XIX wieku.
Nie łatwo zrobić zdjęcia "wieży po całośći" gdy stoimy zbyt blisko ; )
jako że czas przedświateczny,fontanna na skwerku..."robi za choinkę" ; )
wchodzimy do wnętrza. Jest..."dziwnie" chłodne i...puste. Wszyscy podchodza pod ołtarz i wychodza bocznym weyjściem. Jakoś to wszystko dziwnie..."bezduszne"...
za to uliczki na zewnętrz,gorące i pełne zycia...
sklepiki maja "ten plus" że wystawione na sprzedaż rzeczy są..."z cenami" ; ) To nie "trzeci świat" gdzie cena zależna jest od tego kto kupuje ; ))
odwiedziliśmy lokalny bazar. We wnetrzu "czysto i chłodno". Owoce, takie..."prosto z drzewa" ; )
niech Was nie zwiedzie "brzydki wygląd". Smak tamtejszych mandarynek to..."mistrzostwo świata". Zarówno tych "bazarkowych" jak im kupionych w markecie. Jedliśmy codziennie ...
były tez i "fatałaszki'...
oraz..."coś takiego"...
troszke byliśmy zmęczeni upałem więc "czas coś zjeść"...
Na placyku szereg budek. Wybraliśmy jedną. Strzał w dziesiatkę. Zjedliśmy "najwspanialsze wrapp,y" jakie mozna sobie wyobrazić.Właściciel ,sympatyczny "kolo" przesyła pozdro specjalnie dla Was. Mówiłem mu że będzie na polskim forum turystycznym.
do tego lokalne piwencjo...
jako bonusik, martynicka muza "na żywo" ; )
zbieramy sie do powrotu. Nie przyszło nam do głowy że nastepnego dnia...wrócimy tu !!! Jak i dlaczego tak sie stało,w kolejnej odsłonie ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Owoce pewnie bez chemii więc i smak inny .
Ogród super, zgadzam się ,że absolutnie wart spacerku
No trip no life
No wlaśnie Radek, co to jest?
pewnie nikt nie wie Asia
i to jest odpowiedź - 4 piętro
mieszkam na trzecim 
papuas
...he,he,he nie wiedziałem i ja ale..."wujek Google" ma zawsze..."dobrą radę" ; ))))
wedle "porównania obrazem",ten susz to..."Black Sorrel"...odmiana Hibiscus,a...
...ponoć bogaty w witaminy
najbardziej popularny sposób użycia to..."Jamaican Black Sorrel Drink"...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Ogród dla mnie bezapelacyjnie wart odwiedzenia )) stolica też nam się spodobała bo lubimy takie klimaty.