...wracajac do portu ani przez myśl nam nie przyszło że dnia nastepnego ,będziemy w FdF z powrotem. Cóż więc się stało,co wpłynęło na nasza decyzję !??? "Podróże kształcą" ,porzekadło jakże prawdziwe ; ) Na nabrzeżu,u biletera w kiosku, kupiliśmy bilety powrotne. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy że można wybrać opcję "tam i z powrotem" co ułatwia sprawę.Do tego...jest tańsze o "pare jojo" ; ))) Wsiadamy na prom który równie punktualnie odpływa jak z naszej przystani.
Oglądam panoramkę...
po pewnym czasie "coś mi nie pasuje". Statek płynie...do innego portu !!! Czyżbyśmy pomylili stateczki ???
Nic z tych rzeczy. Okazuje sie że płynąc z Anse l,Aine do stolicy,płyniemy bezpośrednio. Natomiast wracając z Fort de France ,wpierw dopływamy do lokacji o nazwie Pointe du Bout a stamtąd do "naszej" Anse l,Aine. I to wszystko na jednym bilecie . Mało tego,można wysiąść w Pointe du Bout,połazić ,poopalać się na tamtejszej plaży i wrócić kolejnym promem. Również na tym samym bilecie !!! Skoro tak,zapada szybka decyzja. Jutro płyniemy do FdF,pochodzimy po stołecznych uliczkach raz jeszcze a wracając wysiądziemy w Pointe du Bout.Jak pomyśleli ,tak zrobili ; )
O tej samej godzinie dnia nastepnego, wsiadamy ponownie do "wodnego tramwaju". Dopływamy do stołecznego portu. Nie ma w nim już "spacerowych olbrzymów". Zamiast nich ,przy nabrzeżu stoi żaglowiec...
zaciekawiły mnie dwa ostatnie maszty,licząc od strony rufy". Przygladam sie dokładnie i...oczom nie wierzę. Oprócz tego że "sa masztami" to pełnia również rolę...No właśnie,kto zgadnie czym jeszcze są !??? ; ))
kolorowe nabrzeże jest dziś ciche i puste. Warto zapamietać aby odwiedzać miasto gdy nie ma w nim "napływowych turystów" ; )
Tak "jak wczoraj" wieża kościoła bedzie naszym "punktem odniesienia" choć do samej światyni już nie wejdziemy. CD "kolorowych uliczek" w nastepnym poście...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...temat "dwóch masztów" pozostawię...bez odpowiedzi ; ) Może "kiedyś" pojawi się na forum ktoś z "zacięciem żeglarskim" i poda odpowiedź ...
Czas na "stołeczna pstrokaciznę" raz jeszcze. Tym razem mieliśmy i więcej czasu i "mniej znużenia".Mogliśmy więc zajrzeć "tu i tam". Uliczki są do siebie bardzo popdobne. Kolorowe i "kolonialne stylowo"...
gdyby nie klimatyzatory,"podróż w czasie" zapewniona ; )
na wielu uliczkach typowa "ciasnota motoryzacyjna"...
"tłok" wcale nie przeszkadza lokalesom w "pogwarkach" ; )
doszliśmy do "kanału" który odgradza miasto od strony portu...
"portowa dzielnica" może nie byc bezpieczna wieczorem. Sporo tu "specyficznych budynków'...
zawracamy do centrum. Mijamy jedyny hotel jaki udało sie zobaczyc w stolicy wyspy. Ma fajnie "kolonialny klimat"...
rzecz jasna,nie mogło sie obyć bez wizyty w Galerii Lafayette. Weszliśmy zobaczyc co też aktualnie "sie wystawia".
do zabaczenia ,jak i do kupienia było...troche ciuszków,troche galanterii i troche kosmetyków. "Galaries Lafayette" w wydaniu karaibskim to....mały "shoopng centre" ; )))
jako iz czas świateczny były i odpowiednie klimaty...
na koniec "obchodu" zawitaliśmy do znajomego od wrapów. Niestety,tamtego dnia..."miał wolne". Zamówilismy identyczne "sety" jak poprzedni. Smakowały identycznie ; )
Połazilismy jeszcze po niezwyczajnie koloromym nabrzeżu. Nie było wycieczkowców,nie było i ludzi...
wsiadamy na prom. Teraz ciekawi nas lokacja która "odkryjemy". Czy będzie podobna do tej gdzie jesteśmy ??? Fotki "stamtejsze" przy nastepnej odsłonie...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
jak dla mnie wszystkie maszty żaglowca wyglądają podobnie, więc pojęcia nie mam natomiast pokazany w stolicy HOTEL może w rzeczywistości hotelem nie być, gdyż napis hotel de ville to zazwyczaj z francuska budynek użyteczności publicznej czyli np. ratusz i tak jak Hotel de Ville jest ratuszem w Paryżu, tak i w innych miastach Francji z takim napisem na ratuszu się spotkałem .... a Martynika to jednak francuska była
...zaintrygowała mnie sugestia papuas,a że "Hotel" może w rzeczywistości hotelem nie być. Sprawdziłem i....faktycznie. To...Teatr !!! Zmyliła mnie tak nazwa jak i "gość w liberii" stojacy przy wjazdowej bramie ; )))
Zaraz "zadekujemy" sie na pokładzie. Nadpływa nasz tramwaj...
powtórzę sie ,ale ten sposób dotarcia do stolicy był naprawde najfajniejszy. Szkoda,że cała wyspa nie jest opleciona siecią takich połaczeń...
Wczoraj płynęliśmy "Belle Martynique",dzis ten stateczek obsługuje inna trasę...
niespełna dwadzieścia minut rejsu i jesteśmy w "Pointe du Bout". To takie "przedmieścia" Les Trois Ilets. Zerkamy na plażę. Jest o wiele jaśniejsza "od naszej" i...o wiele bardziej zatłoczona ; )
wysiadamy i zaczynamy "obchód". Jest "pare miejsc" z fajnym klimatem...
spedziliśmy tam niemal dwie godziny. Najbardziej zapamietałem..."smak pinakolady" z lokalnej restauracyjki. Cena była...po mińmy ją. Smak rewelka !!!
do hotelu wróciliśmy..."autostopem". Okazało sie że i ten sposób podróżowania po Martynice wart jest polecenia. Kierowcy zatrzymuja się chetnie. Próby "wcisnięcia paru jojo" spełzły na niczym. Tam naprawdę nikt nie traktuje turysty jako..."chodzacego bankomatu" ; )
to i tyle. Następne będą..."hotelowe ptaki" ; )
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...wracajac do portu ani przez myśl nam nie przyszło że dnia nastepnego ,będziemy w FdF z powrotem. Cóż więc się stało,co wpłynęło na nasza decyzję !??? "Podróże kształcą" ,porzekadło jakże prawdziwe ; ) Na nabrzeżu,u biletera w kiosku, kupiliśmy bilety powrotne. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy że można wybrać opcję "tam i z powrotem" co ułatwia sprawę.Do tego...jest tańsze o "pare jojo" ; ))) Wsiadamy na prom który równie punktualnie odpływa jak z naszej przystani.
Oglądam panoramkę...
po pewnym czasie "coś mi nie pasuje". Statek płynie...do innego portu !!! Czyżbyśmy pomylili stateczki ???
Nic z tych rzeczy. Okazuje sie że płynąc z Anse l,Aine do stolicy,płyniemy bezpośrednio. Natomiast wracając z Fort de France ,wpierw dopływamy do lokacji o nazwie Pointe du Bout a stamtąd do "naszej" Anse l,Aine. I to wszystko na jednym bilecie . Mało tego,można wysiąść w Pointe du Bout,połazić ,poopalać się na tamtejszej plaży i wrócić kolejnym promem. Również na tym samym bilecie !!! Skoro tak,zapada szybka decyzja. Jutro płyniemy do FdF,pochodzimy po stołecznych uliczkach raz jeszcze a wracając wysiądziemy w Pointe du Bout.Jak pomyśleli ,tak zrobili ; )
O tej samej godzinie dnia nastepnego, wsiadamy ponownie do "wodnego tramwaju". Dopływamy do stołecznego portu. Nie ma w nim już "spacerowych olbrzymów". Zamiast nich ,przy nabrzeżu stoi żaglowiec...
zaciekawiły mnie dwa ostatnie maszty,licząc od strony rufy". Przygladam sie dokładnie i...oczom nie wierzę. Oprócz tego że "sa masztami" to pełnia również rolę...No właśnie,kto zgadnie czym jeszcze są !??? ; ))
kolorowe nabrzeże jest dziś ciche i puste. Warto zapamietać aby odwiedzać miasto gdy nie ma w nim "napływowych turystów" ; )
Tak "jak wczoraj" wieża kościoła bedzie naszym "punktem odniesienia" choć do samej światyni już nie wejdziemy. CD "kolorowych uliczek" w nastepnym poście...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...temat "dwóch masztów" pozostawię...bez odpowiedzi ; ) Może "kiedyś" pojawi się na forum ktoś z "zacięciem żeglarskim" i poda odpowiedź ...
Czas na "stołeczna pstrokaciznę" raz jeszcze. Tym razem mieliśmy i więcej czasu i "mniej znużenia".Mogliśmy więc zajrzeć "tu i tam". Uliczki są do siebie bardzo popdobne. Kolorowe i "kolonialne stylowo"...
gdyby nie klimatyzatory,"podróż w czasie" zapewniona ; )
na wielu uliczkach typowa "ciasnota motoryzacyjna"...
"tłok" wcale nie przeszkadza lokalesom w "pogwarkach" ; )
doszliśmy do "kanału" który odgradza miasto od strony portu...
"portowa dzielnica" może nie byc bezpieczna wieczorem. Sporo tu "specyficznych budynków'...
zawracamy do centrum. Mijamy jedyny hotel jaki udało sie zobaczyc w stolicy wyspy. Ma fajnie "kolonialny klimat"...
rzecz jasna,nie mogło sie obyć bez wizyty w Galerii Lafayette. Weszliśmy zobaczyc co też aktualnie "sie wystawia".
do zabaczenia ,jak i do kupienia było...troche ciuszków,troche galanterii i troche kosmetyków. "Galaries Lafayette" w wydaniu karaibskim to....mały "shoopng centre" ; )))
jako iz czas świateczny były i odpowiednie klimaty...
na koniec "obchodu" zawitaliśmy do znajomego od wrapów. Niestety,tamtego dnia..."miał wolne". Zamówilismy identyczne "sety" jak poprzedni. Smakowały identycznie ; )
Połazilismy jeszcze po niezwyczajnie koloromym nabrzeżu. Nie było wycieczkowców,nie było i ludzi...
wsiadamy na prom. Teraz ciekawi nas lokacja która "odkryjemy". Czy będzie podobna do tej gdzie jesteśmy ??? Fotki "stamtejsze" przy nastepnej odsłonie...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Nowoczesność i historia na jednej fotce. A ten maszt to nie jakaś "antenka" , z daleka nie widać, a na żeglarstwie się nie znam.
jak dla mnie wszystkie maszty żaglowca wyglądają podobnie, więc pojęcia nie mam
natomiast pokazany w stolicy HOTEL może w rzeczywistości hotelem nie być, gdyż napis hotel de ville to zazwyczaj z francuska budynek użyteczności publicznej czyli np. ratusz i tak jak Hotel de Ville jest ratuszem w Paryżu, tak i w innych miastach Francji z takim napisem na ratuszu się spotkałem .... a Martynika to jednak francuska była
papuas
...zaintrygowała mnie sugestia papuas,a że "Hotel" może w rzeczywistości hotelem nie być. Sprawdziłem i....faktycznie. To...Teatr !!! Zmyliła mnie tak nazwa jak i "gość w liberii" stojacy przy wjazdowej bramie ; )))
Zaraz "zadekujemy" sie na pokładzie. Nadpływa nasz tramwaj...
powtórzę sie ,ale ten sposób dotarcia do stolicy był naprawde najfajniejszy. Szkoda,że cała wyspa nie jest opleciona siecią takich połaczeń...
Wczoraj płynęliśmy "Belle Martynique",dzis ten stateczek obsługuje inna trasę...
niespełna dwadzieścia minut rejsu i jesteśmy w "Pointe du Bout". To takie "przedmieścia" Les Trois Ilets. Zerkamy na plażę. Jest o wiele jaśniejsza "od naszej" i...o wiele bardziej zatłoczona ; )
wysiadamy i zaczynamy "obchód". Jest "pare miejsc" z fajnym klimatem...
spedziliśmy tam niemal dwie godziny. Najbardziej zapamietałem..."smak pinakolady" z lokalnej restauracyjki. Cena była...po mińmy ją. Smak rewelka !!!
do hotelu wróciliśmy..."autostopem". Okazało sie że i ten sposób podróżowania po Martynice wart jest polecenia. Kierowcy zatrzymuja się chetnie. Próby "wcisnięcia paru jojo" spełzły na niczym. Tam naprawdę nikt nie traktuje turysty jako..."chodzacego bankomatu" ; )
to i tyle. Następne będą..."hotelowe ptaki" ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
pozostaje jeszcze wyjaśnienie zagadki masztów żaglowca ?? bo chyba nie było
papuas
Też jestem ciekawa, a może Nel zgadnie?
Podróż stateczkiem fajna. Rzeczywiście przyjemna alternatywa dla taxi czy autobusu..
Nie bardzo wiem o który maszt chodzi.. bo nie widzę żadnego na fotce
No trip no life
Dla mnie idealnie)))
...hmmmm, chodzi o zdjęcia "żaglowca" z postu "32".
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav