Oj mielismy dylemat co zobaczyć na wyspie podczas kilku godzin.Biorąc pod uwage to,że planowalismy następny rejs z wypłynięciem z Gwadelupy co dawało by nam mozliwość zwiedzenia dwóch części wyspy zrezygnowalismy z parków,wodospadów i górek a postawiliśmy na plaże.Teraz troszkę żałujemy bo nastepny rejs rozpoczynamy z Miami ale co sie odwlecze.....
Minus tego dnia to dzień,w którym tutaj byliśmy-niedziela.Autobusy tego dnia nie jeżdżą a przynajmniej nie tak jak codziennie więc bez sensu sporo czasu straciliśmy szukając dworca autobusowego.Ostatecznie na wyspie postawiliśmy na plaże-niestety ta co polecała ją większość okazała się wekendowym zlotem turystów i mieszkańców wyspy.Sainte-Anne Beach bo o niej mowa przypominała nasze nadbałtyckie plaże w szczycie sezonu tylko bez parawaningu.Na całe szczęście sama plaża i otoczka wokoło niej panująca zrekompensowała niebotyczne tłumy.A cudny kolor wody,zatoczki,pomarańczowo -żółte pióropusze palm,gorące słońce i karaibski rum zadziałały cuda-spędziliśmy tutaj cudowny dzień.Nie żałujemy naszego wyboru
Ps...collectiwo na plażę i na powrót to 20 euro od osoby))) wycieczki z portu są droższe))
Przy plazy pełna infrastruktura -barów do wyboru do koloru a do tego fajny bazarek gdzie aromaty przypraw unosiły się w powietrzu a od patrzenia na rum mozna było dostać oczopląsu))
oj zakupilismy kilka buteleczek-5 euro a smaki bezcenne
I jeszcze wejście do portu...jesli ktos chce zrobic jakieś zakupy a nie chce mu się zbyt daleko od portu oddalac to zawsze ma taką mozliwość-a ceny wcale nie sią droższe niz na wyspie))
W porcie na Gwadelupie zakotwiczyła z nami przepiekna Aida))
Tym czasem jesteśmy na następnej wyspie - St. Lucia i jej stolica Castries.
Mówi się ,że Saint Lucia to jedna z najpiękniejszych wysp karaibskich -ale czy tak faktycznie jest?
Saint Lucia to niewielka wyspa pochodzenia wulkanicznego płożona w archipelagu Wysp Zawietrznych, części Małych Antyli. Jej symbolem są szczyty dwóch wulkanów: Petit Piton i Gros Piton.
Nieodzownym krajobrazem St. Lucia są również bujne lasy równikowe, piaszczyste plaże oraz ciepłe wody Morza Karaibskiego i Oceanu Atlantyckiego.
Na tej wyspie odpuściliśmy sobie plaże-tym razem w grupie 10 osób zrobiliśmy objazd wyspy.Odpuściliśmy sobie też stolice-Castries-dlaczego?Jest to portowe miasto, gdzie zresztą zacumował nasz statek. Jest to jednocześnie największe i najbogatsze miasto na wyspie. Prawdę mówiąc miasto nie zachwyca i zupełnie nie ma nic do zaoferowania od strony turystycznej.Ale w końcu na Karaiby jedzie się po to, żeby podziwiać przyrodę, a nie zabytki.
Jadąc w górę od Castries zatrzymaliśmy się na kilku punktach widokowych.
Potem był czas na wodospad znajdujący się w parku botanicznym i wulkan ,które znajdują się u stóp miasteczka Soufriere.Podnóże wulkanu jest bardzo turystyczne.
Znajduje się tam kilka knajpek i stoisk z pamiątkami i dobrym rumem)) a wejście oczywiście jest dodatkowo płatne...
Czynny krater można zobaczyć, a raczej poczuć nawet jeszcze nie będąc na miejscu. Zapach przypomina dosyć charakterystyczną woń zgniłego jajka. Można się do tego przyzywczaić po kilku minutach.
Najprzyjemniejszym momentem podczas tej wycieczki był cudowny widok na Pitony.Czy było warto?Na pewno warto było zobaczyć wyspę na własne oczy, a w szczególności Pitony i wulkan.
Natępny dzień rejsu BARABADOS i był to najbardziej wyczekiwany przez nas dzień ))
Nie wyobrażałam sobie pobytu na tej wyspie bez zobaczenia Bottom Beach-nie liczyły się dla mnie inne plaże i za to miejsce byłam gotowa dać każdego $ nawet bez targowania się bo nie każdy kierowca chciał tam pojechać.Niby niecałe 30 km od portu a jazda tam trwała prawie godzinę.Na małe auto czteroosobowe w okolicach portu nie było szans więc wzięliśmy wana z kierowcą i za 45 $ od głowy zrobił nam objazd po wytyczonych przez nas plażach z priorytetowym pobytem na Bottom Bay.Nasza wytyczona trasa to-bottom Bay-Miami Beach-Dover Beach(ta ostatecznie liznęliśmy tylko wzrokiem przez szybę auta-Rockley Beach-Carlisle Bay i Paradise beach ,z której ostatecznie zrezygnowaliśmy stwierdzając ,że już nas żadna plaża na wyspie nie zaskoczy i Bottom nic nie przebije.Plażowanie z relaksem i nienagrzanym jeszcze piwkiem,które lądowało w naszych torbach jeszcze na statku skończyliśmy na Carliste Beach.Pozostałą część dnia spędziliśmy penetrując zakamarki kolorowego Bridgetown))) klimat stolicy bezcenny.Czy mam ochotę wrócić na Barbados??? NIE...zdecydowanie NIE... bo już nic więcej nie mam tam do zobaczenia.
Oj wspomnienia wróciły .Statek jest bardzo podobny do Fantazji. Miałam mega szczęście kupiłam najtańszą kajutę a dostałam z balkonem.
basia35
Basia ale farta miałaś !! statek nie był pełen ?
No trip no life
Oj faktycznie fart)) u nas statek był na ful więc dostalismy to za co zapłacilismy
Pointe-a-Pitre (Gwadelupa)
Oj mielismy dylemat co zobaczyć na wyspie podczas kilku godzin.Biorąc pod uwage to,że planowalismy następny rejs z wypłynięciem z Gwadelupy co dawało by nam mozliwość zwiedzenia dwóch części wyspy zrezygnowalismy z parków,wodospadów i górek a postawiliśmy na plaże.Teraz troszkę żałujemy bo nastepny rejs rozpoczynamy z Miami ale co sie odwlecze.....
Minus tego dnia to dzień,w którym tutaj byliśmy-niedziela.Autobusy tego dnia nie jeżdżą a przynajmniej nie tak jak codziennie więc bez sensu sporo czasu straciliśmy szukając dworca autobusowego.Ostatecznie na wyspie postawiliśmy na plaże-niestety ta co polecała ją większość okazała się wekendowym zlotem turystów i mieszkańców wyspy.Sainte-Anne Beach bo o niej mowa przypominała nasze nadbałtyckie plaże w szczycie sezonu tylko bez parawaningu.Na całe szczęście sama plaża i otoczka wokoło niej panująca zrekompensowała niebotyczne tłumy.A cudny kolor wody,zatoczki,pomarańczowo -żółte pióropusze palm,gorące słońce i karaibski rum zadziałały cuda-spędziliśmy tutaj cudowny dzień.Nie żałujemy naszego wyboru
Ps...collectiwo na plażę i na powrót to 20 euro od osoby))) wycieczki z portu są droższe))
Nasza przeurocza Kraibska plaża
Przy plazy pełna infrastruktura -barów do wyboru do koloru a do tego fajny bazarek gdzie aromaty przypraw unosiły się w powietrzu a od patrzenia na rum mozna było dostać oczopląsu))
oj zakupilismy kilka buteleczek-5 euro a smaki bezcenne
I jeszcze wejście do portu...jesli ktos chce zrobic jakieś zakupy a nie chce mu się zbyt daleko od portu oddalac to zawsze ma taką mozliwość-a ceny wcale nie sią droższe niz na wyspie))
W porcie na Gwadelupie zakotwiczyła z nami przepiekna Aida))
...jak dla mnie...plaża HIT !!!
jest piaseczek,lazurkowa woda, no i te barki z trunkami !!!
a "ludzka gęstwa"...ja lubię ludzi : )
byle nie..."na rybach" ; ))))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Raduś-cieszy mnie bardzo ,że się podoba))
Tym czasem jesteśmy na następnej wyspie - St. Lucia i jej stolica Castries.
Mówi się ,że Saint Lucia to jedna z najpiękniejszych wysp karaibskich -ale czy tak faktycznie jest?
Saint Lucia to niewielka wyspa pochodzenia wulkanicznego płożona w archipelagu Wysp Zawietrznych, części Małych Antyli. Jej symbolem są szczyty dwóch wulkanów: Petit Piton i Gros Piton.
Nieodzownym krajobrazem St. Lucia są również bujne lasy równikowe, piaszczyste plaże oraz ciepłe wody Morza Karaibskiego i Oceanu Atlantyckiego.
Na tej wyspie odpuściliśmy sobie plaże-tym razem w grupie 10 osób zrobiliśmy objazd wyspy.Odpuściliśmy sobie też stolice-Castries-dlaczego?Jest to portowe miasto, gdzie zresztą zacumował nasz statek. Jest to jednocześnie największe i najbogatsze miasto na wyspie. Prawdę mówiąc miasto nie zachwyca i zupełnie nie ma nic do zaoferowania od strony turystycznej.Ale w końcu na Karaiby jedzie się po to, żeby podziwiać przyrodę, a nie zabytki.
Jadąc w górę od Castries zatrzymaliśmy się na kilku punktach widokowych.
Potem był czas na wodospad znajdujący się w parku botanicznym i wulkan ,które znajdują się u stóp miasteczka Soufriere.Podnóże wulkanu jest bardzo turystyczne.
Znajduje się tam kilka knajpek i stoisk z pamiątkami i dobrym rumem)) a wejście oczywiście jest dodatkowo płatne...
Czynny krater można zobaczyć, a raczej poczuć nawet jeszcze nie będąc na miejscu. Zapach przypomina dosyć charakterystyczną woń zgniłego jajka. Można się do tego przyzywczaić po kilku minutach.
Najprzyjemniejszym momentem podczas tej wycieczki był cudowny widok na Pitony.Czy było warto?Na pewno warto było zobaczyć wyspę na własne oczy, a w szczególności Pitony i wulkan.
Czy wrócę na St. Lucia?NIE)))
Na koniec pobytu na tej wyspie-port-chyba najbardziej mi się tutaj podobał.Był chyba najbardziej kolorowy ze wszystkich portów.
Natępny dzień rejsu BARABADOS i był to najbardziej wyczekiwany przez nas dzień ))
Nie wyobrażałam sobie pobytu na tej wyspie bez zobaczenia Bottom Beach-nie liczyły się dla mnie inne plaże i za to miejsce byłam gotowa dać każdego $ nawet bez targowania się bo nie każdy kierowca chciał tam pojechać.Niby niecałe 30 km od portu a jazda tam trwała prawie godzinę.Na małe auto czteroosobowe w okolicach portu nie było szans więc wzięliśmy wana z kierowcą i za 45 $ od głowy zrobił nam objazd po wytyczonych przez nas plażach z priorytetowym pobytem na Bottom Bay.Nasza wytyczona trasa to-bottom Bay-Miami Beach-Dover Beach(ta ostatecznie liznęliśmy tylko wzrokiem przez szybę auta-Rockley Beach-Carlisle Bay i Paradise beach ,z której ostatecznie zrezygnowaliśmy stwierdzając ,że już nas żadna plaża na wyspie nie zaskoczy i Bottom nic nie przebije.Plażowanie z relaksem i nienagrzanym jeszcze piwkiem,które lądowało w naszych torbach jeszcze na statku skończyliśmy na Carliste Beach.Pozostałą część dnia spędziliśmy penetrując zakamarki kolorowego Bridgetown))) klimat stolicy bezcenny.Czy mam ochotę wrócić na Barbados??? NIE...zdecydowanie NIE... bo już nic więcej nie mam tam do zobaczenia.
Oj bedzie się mieniło od lazurów