Na początek gospodarz, głowa rodziny opowiada o sposobie budowania wysp, demonstruje nam sposób kładzenia poszczególnych warstw trzciny i opowiada o trybie życia na wyspie.
Tutaj kobiety demonstrują, w jaki sposób odbywa się handel, targowanie się, wymiana towarami
A dzieci tym czasem pałaszują drobne przekąski... oczywiście obrane łodygi trzciny totora (też próbowaliśmy)
Wyspy zamieszkuje dziś na stałe około 250 potomków Inków, pozostali członkowie ludu Uros (ok1500) mieszkają i pracują na lądzie- odwiedzając swoje rodziny jedynie w czasie wolnym. Miejsce to budzi bardzo mieszane uczucia i emocje. Dla niektórych to czysta szopka i komercja. Wiele osób po prostu nie wierzy w to, że Ci ludzie nadal tam mieszkają. Przedziwnie wyglądają też wszechobecne solary, anteny satelitarne, telefony komórkowe w rękach tubylców. Na jednej z wysp jest punkt celny, gdzie za drobną opłatą można wbić sobie pieczątkę do paszportu.
Nam bardzo się tam podobało i cieszę się, że mogłam tam być, zobaczyć na własne oczy pewnie ostatnie już pokolenia zamieszkujące to niezwykłe miejsce.
i "na zapleczu"
i znów trochę dzieciaczków, a właściwie to jeden chłopczyk, który jest bardzo fotogeniczny
Następnego dnia z samego rana wita nas piękne słoneczko. Wyruszamy w kierunku jeziora, by wypłynąć na Wyspy Uros.
Przejazd przez Puno w kierunku przystani
I już przystań- z widokiem na miasteczko na wzgórzach. Nelciu... coś dla Ciebie (nie ma równin)
wypływamy...
i takie już konkretne górki w tle
Ekipa powitalna na pierwszej z wysp
i jeszcze spojrzenie w tył- szlak, którym przypłynęliśmy
Tak wyglądało powitanie
Oprócz tego na powitanie każdemu zawieszono na szyi naszyjnik z trzciny totora
I gospodarz wnosi ławeczki
A dzieciaczki nieśmiało spoglądają spod kapeluszy
Na początek gospodarz, głowa rodziny opowiada o sposobie budowania wysp, demonstruje nam sposób kładzenia poszczególnych warstw trzciny i opowiada o trybie życia na wyspie.
Tutaj kobiety demonstrują, w jaki sposób odbywa się handel, targowanie się, wymiana towarami
A dzieci tym czasem pałaszują drobne przekąski... oczywiście obrane łodygi trzciny totora (też próbowaliśmy)
Umilko,
jezioro z widokami na góry, trzciną i odbijającymi sie obłokami wygląda wspaniale !!!
fajnie też uchwyceni lokalesi
ciesze sie,że wrócilaś do relacji
No trip no life
Umilka nadrobiłam
No piękne wszystko i widoki i scenki ale dzieci są najwdzęczniejszym obiektem do focenia
Wyspy zamieszkuje dziś na stałe około 250 potomków Inków, pozostali członkowie ludu Uros (ok1500) mieszkają i pracują na lądzie- odwiedzając swoje rodziny jedynie w czasie wolnym. Miejsce to budzi bardzo mieszane uczucia i emocje. Dla niektórych to czysta szopka i komercja. Wiele osób po prostu nie wierzy w to, że Ci ludzie nadal tam mieszkają. Przedziwnie wyglądają też wszechobecne solary, anteny satelitarne, telefony komórkowe w rękach tubylców. Na jednej z wysp jest punkt celny, gdzie za drobną opłatą można wbić sobie pieczątkę do paszportu.
Nam bardzo się tam podobało i cieszę się, że mogłam tam być, zobaczyć na własne oczy pewnie ostatnie już pokolenia zamieszkujące to niezwykłe miejsce.
i "na zapleczu"
i znów trochę dzieciaczków, a właściwie to jeden chłopczyk, który jest bardzo fotogeniczny
I pożegnanie z mieszkańcami
dziewczyny pięknie odśpiewały nam "szła dzieweczka do laseczka"
i płyniemy na drugą wyspę
po drodze mijamy chyba szkołę (nie pamiętam)
i docieramy na Wyspę Isla Santa Maria, na której wbijamy do paszportu pieczątki
Żegnamy się z Puno, Jeziorem Titicaca i jedziemy w kierunku Cuzco.
Po drodze takie krajobrazy
ponieważ w Peru zbliżały się wybory na prezydenta, na wielu budynkach widniały nazwiska lub numery kandydatów
i takie perełki architektury
i taki sobie obrazek (chyba bałabym się jechać pociągiem po takim torowisku). Pan wdrapał się tam nie wiadomo po co, a w dole... publiczna pralnia...
Jakie kolorowe są ich stroje . Takie wręcz jaskrawe,ale im to pasuje. Nie boją sie żadnych zestawień .
I coraz wyższe górki
cmentarz przydrożny
już widać ośnieżone szczyty Andów