Kolejnego dnia musimy stawić się na punkcie granicznym w San Pedro da Atacama przed 8 rano- żeby być pierwszymi w kolejce. Dziwne nieco procedury- ale to Ameryka Południowa. Dostajemy pieczątki wyjazdowe i ruszamy w kierunku granicy z Boliwią.
Kierujemy się w stronę lagun. Pogoda niestety niezbyt sprzyja ładnym zdjęciom, niebo zachmurzone okrutnie, dodatkowo jeszcze nasi kierowcy pędzą na złamanie karku. Na zdjęcia nie mamy zbyt wiele czasu, a tego dnia widoki sa naprawdę oszałamiające. Mamy jednak do przejechania ponad 500 km szutrowymi drogami, a potem jeszcze okazuje się, że prognozy na ten dzień były fatalne. To tłumaczy nerwowość i pośpiech kierowców.
Tych miejsc miejsc w Boliwii już nie widzieliśmy i jest to kolejny powód aby tam wrócić. Szukamy od pewnego czasu wyjazdu ze zwiedzaniem pięknych zakamarków samej Boliwii , ale niestety nie ma nic ciekawego.
Na szczęście nie zmokliśmy i nie sprawdziły sie prognozy, ale w pewnym miejscu było dość groźnie- pojawiły się błyskawice, zaczęło grzmieć i nawet pilot zaczął na nas wrzeszczeć i zaklął, żeby zwołać wszystkich do samochodów.
Kolejnego dnia musimy stawić się na punkcie granicznym w San Pedro da Atacama przed 8 rano- żeby być pierwszymi w kolejce. Dziwne nieco procedury- ale to Ameryka Południowa. Dostajemy pieczątki wyjazdowe i ruszamy w kierunku granicy z Boliwią.
Chile żegna nas takimi krajobrazami.
i widoczne juz przejście graniczne
Tak wygląda budynek, w którym należy przybic pieczątkę wjazdową do Boliwii. Teraz ustawił się już tłumek ludzi, my bylismy pierwsi.
bardzo egzotyczne i klimatyczne przejście graniczne.
Nasze walizki lądują na dachach jeepów
a my w pieknych okolicznościach przyrody zabieramy się do śniadania
Kierujemy się w stronę lagun. Pogoda niestety niezbyt sprzyja ładnym zdjęciom, niebo zachmurzone okrutnie, dodatkowo jeszcze nasi kierowcy pędzą na złamanie karku. Na zdjęcia nie mamy zbyt wiele czasu, a tego dnia widoki sa naprawdę oszałamiające. Mamy jednak do przejechania ponad 500 km szutrowymi drogami, a potem jeszcze okazuje się, że prognozy na ten dzień były fatalne. To tłumaczy nerwowość i pośpiech kierowców.
Dojeżdżamy do pierwszej z lagun- Laguny Blanca
Tych miejsc miejsc w Boliwii już nie widzieliśmy i jest to kolejny powód aby tam wrócić. Szukamy od pewnego czasu wyjazdu ze zwiedzaniem pięknych zakamarków samej Boliwii , ale niestety nie ma nic ciekawego.
Księżycowe krajobrazy
I jedziemy w kierunku drugiej laguny
Przed nami cały czas wulkan
Dość groźnie wyglądające chmury
I Laguna Verde w całej okazałości. W tle wulkan Licancabur
Kolor wody mówi sam za siebie
Szkoda, że pogoda nie dopisała
Na szczęście nie zmokliśmy i nie sprawdziły sie prognozy, ale w pewnym miejscu było dość groźnie- pojawiły się błyskawice, zaczęło grzmieć i nawet pilot zaczął na nas wrzeszczeć i zaklął, żeby zwołać wszystkich do samochodów.
Umilko, dobrze,że unikneliście dodatkowych atrakcji typu burza etc..
I ja tam muszę dotrzeć !! bardzo mi sie podobają te klimaty
No trip no life
Na jednym ze zdjęć wydaje mi się, że widziałem naszego pilota z Patagonii, Tomka, czy się mylę? ??