Przez trzy dni grzecznie się smarowałam kremem z faktorem , i byłam najbladsza ,no to na czwarty dzień jako że za niedługo będziemy wyjeżdżać do domu stwierdziłam że ten jeden dzień będę na sucho,no i to była moja zguba – jak chcecie widzieć buraka to na tym zdjęciu możecie sobie spojrzeć.rano od razu poszłam do apteki i kupiłam bepanthen-tylko nie maść ochronna a lekki krem na oparzenia-bardzo dobry.
oczywiście poniewaz ze względu na nazwę -że mi się podoba -zamówiłam sobie irish coffe,wszystkim przyniesli różności,mnie się dostała kawa ,jakaś woda i cos tam jeszcze.kawę wypiłam ,bo muszę mieć gorącą,coby język poparzyć,przychodzi kelnerka i się dziwnie na mnie patrzy,bo kawa wypita ,słodkości zjedzone a ta woda zostawiona.no i się okazało że irish to ta niby woda co ją chciałam zostawić, a tak moje słoneczko miało coś rozgrzewającego na drogę.masakra,dobrze że wtedy byłam tak czerwona, to nie było widać rumieńca
Zdjęć nie mam za dużo,nigdy nie myślałam że będę je gdzieś pokazywać.
Niestety to co dobre szybko się kończy, trzeba się zbierać do domu.
Na koniec ,gdy zdajemy klucze ,dostajemy miły słodki prezent/przepis na ciasto w środku/
no i kupujemy musztardę figową w zabójczej cenie 11e za słoiczek, ale naprawdę warta jest nawet tej ceny .szukałam tutaj takiej samej ,ale nie znalazłam.
no fakt że sniegu na dole jak na lekarstwo .moje emu wogóle nie założone,bo nie było po co,może dlatego że to marzec a właściwie szło ku kwietniu
Przez trzy dni grzecznie się smarowałam kremem z faktorem , i byłam najbladsza ,no to na czwarty dzień jako że za niedługo będziemy wyjeżdżać do domu stwierdziłam że ten jeden dzień będę na sucho,no i to była moja zguba – jak chcecie widzieć buraka to na tym zdjęciu możecie sobie spojrzeć.rano od razu poszłam do apteki i kupiłam bepanthen-tylko nie maść ochronna a lekki krem na oparzenia-bardzo dobry.
ciastkarnie zaliczone,strudle,torty ,kawusie...
oczywiście poniewaz ze względu na nazwę -że mi się podoba -zamówiłam sobie irish coffe,wszystkim przyniesli różności,mnie się dostała kawa ,jakaś woda i cos tam jeszcze.kawę wypiłam ,bo muszę mieć gorącą,coby język poparzyć,przychodzi kelnerka i się dziwnie na mnie patrzy,bo kawa wypita ,słodkości zjedzone a ta woda zostawiona.no i się okazało że irish to ta niby woda co ją chciałam zostawić, a tak moje słoneczko miało coś rozgrzewającego na drogę.masakra,dobrze że wtedy byłam tak czerwona, to nie było widać rumieńca
Byliśmy na termach ….
Zdjęć nie mam za dużo,nigdy nie myślałam że będę je gdzieś pokazywać.
Niestety to co dobre szybko się kończy, trzeba się zbierać do domu.
Na koniec ,gdy zdajemy klucze ,dostajemy miły słodki prezent/przepis na ciasto w środku/
no i kupujemy musztardę figową w zabójczej cenie 11e za słoiczek, ale naprawdę warta jest nawet tej ceny .szukałam tutaj takiej samej ,ale nie znalazłam.
mam nadzieję ,że tych którzy nie byli w tym zakątku Austrii,trochę go przybliżyłam.
krajobrazy ,widzicie sami ,że piękne ,"górki" dla każdego -mniej i bardziej wprawnego,ale to wszystko pewno wiecie.....
hotel cały sercem polecam ,bo naprawdę bardzo dobry,a potrawy-palce lizać.
już czas zacząć się zastanawiać nad zimowym wyjazdem,więc może ktoś z Was się zdecyduje.....
pozdro
Romcia - jak ja kocham góry! do tego w ośnieżonej scenerii - ech...że też mój małżonek za górkami nie przepada
Hotel bardzo klimatyczny - bardzo mi się tam podoba i myślę, ze miałaś dobry pomysł z reklamą tego miejsca. W końcu sezon narciarski za pasem
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Ślicznie tam
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Ale tam slicznie
Uwielbiam góry zimą