--------------------

____________________

 

 

 



Birma 2013 - W krainie miliona Paj.

227 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
lordowski (nieaktywny)
Obrazek użytkownika lordowski

Tomku.. zacnie, że się tu przeniosłeś... Good

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Rozdzialik nr 8....
CZĘŚĆ II - Inwazja

Wyjeżdżamy rowerkami (z koszyczkiem) z naszej chatki nad brzegiem morza o 5.15 .
Czarno jeszcze, ale gwiazdy trochę oświetlają drogę. Jedziemy szosą wzdłuż hoteli jakieś 8 kilometrów. Za ostatnim hotelem , gdzie droga się kończy a zaczyna budowa jej dalszej części ? omijając śpiącego strażnika koparki zjeżdżamy na plażę.
Przekraczamy rzeczkę wpadającą do morza , a w zasadzie przejeżdżamy przez nią w najpłytszym miejscu. Jeszcze 500-600 metrów i jesteśmy na miejscu.....
Za wcześnie. Nadal czarno. Wioska śpi. Koguty też....
Wobec tego my poczekamy. Łup na piach i leżymy pod tym rozgwieżdżonym niebem czekając na pierwsze promienie słońca. Rowery kładziemy obok, żeby lokalni nie wykryli inwazji przedwcześnie...
Wykryły nas tylko dwa psy.....

Jakieś 40 minut później przystępujemy do ataku. Mijając dwóch panów w sarongach obsiadujących krzaczki porastające małe wydmy, przebijamy się w sam środek wioski.....
Cisza , spokój , nic się nie dzieje.......nadal za wcześnie. Mamy parę chwil zanim zostaniemy zauważeni..... Szukam.....gdzie ten magiczny ogród
Kawałek pola już znalazłem , gdzie jest droga w budowie też wiem . Brakuje mi tylko aktorów i światła.....



Kontynuując spacer po wiosce zaczynam tracić nadzieję na zobaczenie tych dziwnych dziwów.
Słońce coraz wyżej, ludzie pomału wstają , dzieciaki już nas namierzyły i mamy ogon......
Tylko dymów mi brakuje..... Światło nie ma na czym się wieszać.. Gdzie te ogniska ?
Śliczna jest wioska o poranku. Leniwa , senna , taka spokojna.....
A ja mam ochotę pozbierać te wszystkie butelki PET i rozpalić na środku jedno wielkie ognisko oraz powyganiać z chat aktorów. Na śniadanie ))











Już prawie pogodziłem się z rzeczywistością gdy nagle.... ? Gdzieś za drzewami zobaczyłem chatę.
Taką Shrekową chatę na malutkiej polanie ze Shrekiem w obejściu. YES, YES , YES ? to furtka do magicznego ogrodu !!! Nie dokładnie tu gdzie miała być ale pewnie przenieśli......
Zrobiłem dwa kroki do przodu i jak już mi palma przestała zasłaniać widok zobaczyłem Panią Shrekową z malutkim dzieckiem na ręku....

Prawie zrobiłem następne zdjęcie....ale......Pani Shrekowa przestraszona zakryła cycka.. No i czego się boi ? Toż to nie bazooka tylko aparat fotograficzny. Czy ja nie widziałem w życiu cycków ?
A co ze śniadaniem maleństwa ? Głodne będzie.....
Stojąc w rozkroku nie bardzo wiedziałem co robić. Coś mi mówiło żeby zostać . Ponapawać się chwilą , nie tracić z oczu zbyt szybko sceny w poszukiwaniu nowej..... Bo ta shrekowa chatka miała to coś....
Używając terminologii policyjnej ? scena była rozwojowa .....
Ale drugi głos podpowiadał:
-- Follow the light you fool !!!
spojrzenie pani Shrekowej przeważyło....
-- dobra ...idę.... idę.....
Lezę jak ten wiewiór za orzeszkiem. Od snopka do snopka. Coraz głębiej w palmowy las....Mijam po drodze krzaki z których wyskakuje jegomość i ucieka przede mną z podwiniętym sarongiem. Spokojnie, to tylko aparat , krzywdy nie robi.....


Przebijam się przez krzaki. Widzę w oddali kolejne snopki świetlne... Wchodzę na wąską ścieżkę idącą w dół.....Idę .....mokro, błotniście...jestem w korycie wyschniętej rzeczki, no może prawie wyschniętej
Cholera , zgasili światło. Szlag by to .....Odwracam się za siebie ale ścieżki którą tu przyszedłem już nie ma..
Przesunęła się gdzieś indziej złośliwa....Jakaś magia...
Nieciekawie pachnie. Gdzie ja trafiłem? Rzeźbione figurki na ziemi nie pozostawiają złudzeń.....
Jestem w KIBLU !!!
Koniec przedstawienia. Skończyło się zanim na dobre zaczęło. Teatr zamknęli, ktoś wyrzucił klucz.....Furtka do ogrodu gdzieś jest....w innej czasoprzestrzeni
I co ja teraz zrobię biedny miś ???
Jakoś z kibla trzeba wyjść . Plan ewakuacji tego nie przewidywał....

Podsumowując :
Obrazy Magicznego Ogrodu Deszcza nie doczekały się reprodukcji. Niestety....
A może stety. Kopie są zawsze gorsze do oryginału......
Magiczny Ogród możemy zobaczyć wszędzie. Również w lesie za domem. Wiele różnych zmiennych musi zagrać razem.....czyli musi dopisać szczęście dodatnie . ( w odróżnieniu od szczęścia ujemnego przez pesymistów niepotrzebnie nazywanego nieszczęściem).
Ale jak już się te wszystkie składowe odnajdą w jednym miejscu i czasie, to powstaje miraż .
Nienamacalne lśnienie uchwytne jedynie przez moment.

Dobra rada na bardziej odległą przyszłość :
-- Jak kiedyś zobaczycie światełko w tunelu to nie podążajcie za światłem. Idźcie dokładnie w przeciwną stronę. Bo to się zwyczajnie nie opłaca )

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Juz gdzieś po drodze chciałem napisać , że podobają mi się birmańskie kobiety ale mi się wzięło i zapomniało..
Zupełnie inne niż w sąsiednich krajach. Ani Tajki ani Kambodzanki.
Z birmańskich kobiet na odległość bije spokój i elegancja. Obojetnie przy jakiej czynności. Od starych i od młodych.
Ta akurat jest młodsza, ale przyjrzyjcie się tym z wcześniejszych fotek.

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Napisałem ostatnio, że nie pracuję w kopalni. Chcialbym jednak zmienić zeznania. Moja praca to wypisz wymaluj kopalnia. Fedrowanie w piątek , swiątek i co niedziela.....
Wobec powyzszego znowu nie mam zdjęć.
Wykpię się dzisiaj mapką.........

To tak jakby ktoś nie nadążał z wyobraźnią. Jakieś ogrody , cegielnie , jeden misz-masz

Na mapce zaznaczyłem czarnymi cyframi ważne punkty . Legenda pod zdjęciem .

i tak oto :

1 -- ta jasna plama po lampie błyskowej to centrum Ngw Saung. Nieduże. Przy drodze wyjazdowej jedna całkiem spora wioska .
2 - to hipotetyczna lokalizacja Magicznego Ogrodu Deszcza czyli również kawałek wioski. Mi się pochrzaniło i szukalem na południu. Do odkrycia dla chętnych
3 - To "nasza wioska" na krańcu południowym. 500 metrów plażą za potokiem. To także wioska. Dość duża . Ma kilka ulic , właściwie duktów leśnych i około 100-150 bambusowych chat.
Aktualnie możliwe jest dotarcie do niej od strony plaży. Od nowo budowanej drogi jest odcięta. Mostek nad rzeczką jest w budowie, musieliśmy po desce przejśc z rowerami na plecach
4 -- Cegielnie - kilka stogów glinianych (czyli pieców) oraz manufaktury . Ręczne wyrabianie cegieł - MUST SEE, choć nikt nie zaprasza. Po prostu należy tam wtargnąć z uśmiechem na gębie.

5 - -nie zaznaczyłem na mapie - śliczna wioska rybacka w zatoczce 15 kilometrów na północ od krańców Ngwe Saung. najlepiej wynająć skuter lub lepiej chłopaka ze skuterem , bo droga wyboista i pokręcona .
Miałem na kartce jej nazwę ale nie mogę jej znaleźć - jakieś 30 minut fajnej jazdy
(żadnej bladej twarzy tam nie uświadczycie). Tak mi się ta zatoczka podobała , że spytałem się czy są tam jakieś hoteliki. Yes, Yes, ale wątpię czy zrozumiał. Żadnych nie widziałem , a zaszyłbym się tam na 2-3 dni.
Bajka. I super czysta woda. W chacie u miejscowych podobno jest zakaz nocowania.

6 - Również nie zaznaczyłem na mapie .Duża wioska jakieś 30 kilometrów na południe od ostatniego hotelu. Stricte ryvbacka, Kilka dopieszczonych miotełkami glinianych ulic, zatoczka-port, gdy są połowy , to musi być niesamowita.
Jazda motorem (lepiej z kierowcą) - Mijamy potok przy "naszej wiosce - nr 3" , jedziemy plażą długo , długo około godziny..........aż dojedziemy do kolejnej rzeki wpadającej do morza (gdzieś po godzinie).W tym miejscu, w zakolu rzeki jest pierwsza mała wioska rybacka. Przeprawiamy się promem (to tylko małą łódka przyczepiona do liny aby prąd jej nie zniósł) na drugą stronę i kontynuujemy jazdę gajem palmowym nad samym morzem (najpierw wąską ścieżką , która potem przechodzi w leśny dukt).
Mijamy jakieś dwie wioski i dziesiątki bambusowych chat..... (szkoda , że nie robimy zdjęć , ale podczas jazdy się nie da).
Dojeżdżamy po 30 minutach do kolejnej rzeki , przez którą przejeżdżamy po drewnianym mostku i po kolejnych 30 minutach dojeżdżamy do wioski rybackiej.
Że nie ma tam żadnego innego białasa to oczywista oczywistość. Problem z opanowaniem skrępowania, bo to tak jakby Prime Minister i Prime Ministra specjalnie zawitali z delegacją Znaczy , obserwują nas

Myślę , że jeszcze spokojnie dałoby się tam ciekawie spędzać czas kilka dni dłużej.
Nazwa hotelu zaznaczona na czerwono na mapie to nasz ośrodeczek wczasowy - Pearl Ngwe Saung.
Na przeciw niego, lekko na południe znaleźliśmy też fajną restaurację z wielkimi rybkami z grilla. (ostatnia na tym odcinku) Ryby i owoce morza sprzedaje tam każdy , ale w centrum są nieco droższe (i mniejsze).

Przystanek autobusowy znajduje się w centrum (nr 1 ). nie sposób się zgubić . Autobusy z Rangoonu (bezpośrednie i komfortowe wyjeżdżają około 6.00 rano i są przed południem w Ngwe Saung).
W kierunku Rangoonu równiez odjeżdżają bezpośrednie autokary . Chyba dwa. Pierwszy około 6 rano, następny po około 2 godzinach. Dokładnie już rozkładu nie pamiętam ale w każdym hotelu sprzedadzą Wam bilet i załatwia kolesia z motorkiem na dowolną godzinę dnia lub nocy.

Ps : aaaa.....i jeszcze jedno.
Pani z tym szczerym usmiechem na ostatnim zdjęciu niesie wodę na głowie. Całą balię .
Nalała ją ze studni ta druga usmiechnięta

Jeśli kiedyś zawitam ponownie do Ngwe Saung to z albumem pełnym zdjęć w dużym formacie do rozdania . Ze znaleziemien tych ludzi problemu nie będzie- tam każdy zna każdego.

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Co do tej kobiety z garnuszkiem - ten ręczniczek na głowie to amortyzacja. Pomaga również w zachowaniu równowagi garnuszka. Natomiast co do ciężaru ? W Birmie kobiety wykonują wszystkie prace. Najwięcej widziałem ich na budowach , przewalających worki z gruzem lub kopiących rowy. Tam nie ma taryfy ulgowej.
Są przyzwyczajone Co im tam taki garnuszek ....
W Birmie absolutnie powszechna jest praca dzieci. Spotkamy ich w co drugiej restauracji. Po dwóch dniach przestaje nas dziwić , że piwo do stolika przynosi 10-letni kelner. Syn właścicielki ? - nic z tych rzeczy....
Rodziny nie stać na szkołę - wysyłają do pracy.
Pod sam koniec podróży udało mi się zrobić obszerny reportaż na temat życia przystani na rzece Irawady.
Dopiero tamte widoki uświadomiły mi jak może być ciężki żywot birmańskiego dziecka .
A kobiety ? Kobiety przewalały pnie drzew......co im taki garnuszek....... Taki garnuszek wody na śniadanie to można dźwigać z uśmiechem

ps: nie macie wrażenia , że mała w środku pozuje świadomie ? Będzie kiedyś modelką

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Rozdzialik 9
--------------
Bogini oraz wioski rybackie bez rybaków....

Kto nie marzył o spędzeniu kilku dni w małej, drewnianej chatce tuż nad brzegiem morza ?
W otoczeniu palm, chrząszczy i jaszczurek...., w ciepełku ?
Powiem Wam , że zakwaterowanie w Ngwe Saung to prawie same zalety. Wszystkie domki w pierwsze linii brzegowej...
No i ten cudowny, bezustanny szum fal. Tantra , joga i nirvana w jednym......

Oczywiście jest też pewna dość istotna wada:
-- to ten cholerny szum fal !!!
Przy tym się nie da spać. Zwykłe falowanie wody w nocy słychać jak tsunami. Okiennica nie dość że w połowie otwarta, to jeszcze skrzypi, morze wali jak szalone, choć sztormu nie ma....zielone oczka lokatorów spoglądają na nas ze szpar . Zwłoki chrabąszcza leżą na podłodze .
Moskitiera to pułapka na komary. Wpadł do środka, to już jest nasz. Materiał-firanka spływa krwią.....
Wszystko to jeszcze można by znieść gdyby nie ta .....Bogini...

Godzina czwarta rano.... Syczący głos dobija się niecierpliwie do mojej świadomości:
---Comisssssssssssiooooonnn...........
---zzzz.........yyyy ???
---Comissssssssssssion.....Tom !! Comisssssssssioooooooooon........
---że co ???
---Jeden dzień z Twojego życia..........Comissssssssioooooonnnnn........
---Spieprzaj dziadu !!
---No wiesz ?? tak się nie mówi do damy ......Comisssssioon......
---spieprzaj bo jak cię ......
--- będziesz żałował !!! COMISSSSION !!...
---idź stąd !!!
---Dobra, jak chcesz, Wobec tego odchodzę, tymczasem czyniąc cię CZŁOWIEKIEM-BIEGUNKĄ !!
---.........o w mordę ......Bogini jedna......

---A ty dokąd leziesz ? - pyta żona.
---Do toalety. Ta ziemia domaga się prowizji.....
---Ooooo. To dobrze. Zaoszczędzimy na rybach z grilla. Przechodzisz na suche ciasteczka....
---Kruche ciasteczka to są w toalecie jak się ich nie przegoni. Lepiej nie iść na boso......

Taaaa.....a o piątej rano wyjechaliśmy na motorkach szukać rybaków....

Końcówka naszego (a właściwie mojego ) pobytu w Ngwe Saung upłynęła pod znakiem wodospadów, bąbelków i górskich potoków. Nie poddałem się jednak , nie oddałem Bogini żadnego dnia i rozpoczęliśmy próbę sił. Po trzech dniach poszukała sobie innego frajera , ale ja wiedziałem , że jeszcze się spotkamy......

Na pewno opowiadać dalej ????

Poniżej zapraszam na misz-masz zdjęciowy, czyli okoliczne wioski i takie tam........kończąc w ten sposób pobyt w Ngwe Saung i kierując się nad Inle Lake via Rangoon.......






















i kierunek połnocny:


















Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Rozdzialik 10.

W bordowo-różowym swiecie czyli......Społeczeństwo Monków i Monkettek
Wstępniak.
-------------------------------------------------------------

Muszę przyznać , że powodów dla których chciałem pojechać do Birmy było co najmniej kilka.......
-- Tysiące paj tworzące gdzieniegdzie surrealistyczny krajobraz
-- Podobno najbardziej życzliwi ludzie w całej Azji
-- Rybacy znad jeziora Inle
-- Mnisi......i mniszki.

To nie to , że nigdy nie widziałem wcześniej mnicha. Wręcz przeciwnie. W krajach Azji Płd -Wsch można ich spotkać wielu.
Ale nie takich...
Nie w takiej ilości....
Nie tak wtopionych w zwykłe , codzienne życie mieszkańców.
Nie z tego wieku ......

Podróżowanie po Birmie to jedno wielkie kino drogi. Obrazy przelatują przed oczami , krajobraz się zmienia, jednak od morza po góry towarzyszą nam postaci w bordowych lub różowych habitach. Jak cienie. Spotkamy je w każdej miejscowości .
Skromne , ciche zawinięte sylwetki przemierzające codziennie te same ścieżki , zawsze drepcząc na boso i zwykle z misą zawieszoną na szyi. Od kilkuletnich nieporadnych młodych mnichów , do staruszków.
Setki tekowych klasztorów dopełnia całość. Są wszędzie. W każdej wiosce. Czy tam żyją mnisi ?
Tam śpią , tam się uczą i tam się modlą . Ale żyją na ulicy . Wiecznie w drodze.......

W zasadzie miało być w tym rozdziale o jeziorze Inle w Birmie Środkowej. I mimo , że pierwsze trzy zdjęcia jak najbardziej pochodzą z tego miejsca to jednak kolejne kilkadziesiąt będzie o mnichach. Z różnych stron Birmy....
Tak sobie pomyślałem , że zasługują na osobny rozdział. Wrzuceni pomiędzy setki foci i fociszy zginą w tłumie
A BIRMA TO MNISI ....

--amaja-ziama-niamajama-pajamania-jaaaaa...... - jak słyszałem ten głosik za plecami siedząc sobie przy stoliku i pochłaniając lody w Mandalay to od razu mi się robiło cieplej na sercui gęba się śmiała samoistnie.
To małe, kilkuletnie mniszki. Po dwie, po trzy , lub cztery . Podchodzą , śpiewają i nadstawiają swoje misy oczekując darów. Nikt nigdy nie odmawia. Nigdy.
Zawsze jest trochę ugotowanego ryżu, cukierków , lub jeśli gospodarz się nie przygotował to jakieś drobne kyaty.

Na razie pierwsze trzy fotki.
Nie będzie zdjęć znanych z internetu. Tych co obiegły cały świat i doczekały się setek reprodukcji.
Magicznego Ogrodu i tak nie znalazłem , więc poza tym nie miałem zadania przywieźć tych pocztówkowych kadrów. W pracy nie byłem.
A tak na serio, to po prostu nie chciałem. Mnich jest atrakcją nr1, no najdalej nr2 w Birmie..... Miałem wrażenie , że w miejscach najbardziej popularnych życie mnicha staje się nie do zniesienia.
Mam w pamięci zdjęcia procesji mnichów Ani Błażejewskiej sprzed kilku lat, ale czasy się zmieniły i turystów przybyło wielokrotnie. Niestety prawie każdy ma ten sam cel. Takie samo zdjęcie !!! Milion turystów rocznie i te same kilka miejsc
A po co ? Dlaczego ? Ono już nic nowego nie wniesie....
Ono tylko zaboli fotografowanego , gdy dołączymy do grona kilkudziesięciu turystów rozstawiających statywy przed klasztorem o świcie....
Czy gdzie indziej już nie ma okazji do zdjęć , czy nie będzie bardziej naturalnie ??
Nic na siłę....
BIRMA MUSI OBRONIĆ SIĘ SAMA.
MUSI.....

Decyzję podjąłem już pierwszego dnia w Schwedagon pagodzie w Rangoonie, gdy zobaczyłem ?wyjazdowe warsztaty fotograficzne?. Dwunastu lustrzankowców ustawiło się trzy metry na wprost mnicha zasiadającego do modlitwy i czekało na znak od swojego guru. Mnich starał się ich nie zauważać ale widział na pewno. Kogo to obchodzi.....przecież laską nie pogoni , a 12 takich samych pocztówek będzie można pokazać .
Mówią , że dobre zdjęcie samo się broni. Może , ale dla mnie ważne jest w jakich okolicznościach powstało. Ja ich nie sprzedaję , to są moje wspomnienia. Muszą być dobre. Znaczy ? wspomnienia. Czasem kosztem okazji, czyli zdjęcia.

Nie pojawiamy się przed klasztorami, ze wzgórza Mandalay zjeżdżamy jeszcze przed zachodem słońca, nie robię sesji zdjęciowej z czterema ?rybakami? pozującymi dla pieniędzy u ujścia kanału nad Inle Lake, choć aparat sam idzie do oka....., oszczędzamy kobiety-żyrafy na straganach z pamiatkami nad Inle lub w Bagan. Birma musi obronić się sama......bez przedstawień, lub bez wchodzenia z buciorami w czyjeś życie.
Najlepsze kadry i tak spadają na nas przypadkowo. Zupełnie nie tam gdzie się ich spodziewamy.
A jeszcze lepsze zostają tylko w pamięci, bo aparat leżał w plecaku, lub nie było okazji......

Zawsze będę pamiętał widok kilkuletniego mnicha pędzącego na boso w dół , wzdłuż asfaltowej szosy , obejmującego obiema rękami wielką, czarną misę, z której wylatywał mu po drodze ryż
Piękny widok , ale scenę widziałem z taksówki.

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Społeczność Monków i Monkettek ? część II

od czego to się wszystko zaczyna..... ?
Od imprezy. Uroczystości pożegnania młodego mnicha , który oddawany do klasztoru spędzi w nim kilka lat. Nauczy się wielu rzeczy , w tym języka birmańskiego oraz lokalnego , w zależności od stanu.
Nie każdego stać na szkołę. Zwłaszcza ludzi posiadających wiele dzieci oraz tych z głębokich prowincji. Rodzina może dziecko wysłać do pracy lub do klasztoru. Bynajmniej nie bezpowrotnie.
Klasztory są prawie jak szkoła. Taka szkoła z internatem. Ostoja jakości kształcenia w Birmie.
Mnisi to intelektualna elita.

Czy dzieci cieszą się , że tam idą ? Nie zauważyłem. Oczy były smutne bez nawet cienia uśmiechu. Machają chusteczką podrzucani przez roztańczonych rodziców, ale zupełnie bez przekonania. Z pewnością cieszą się rodzice i cała wieś. Pożegnanie mnichów-adeptów to wielkie wydarzenie. Setki ludzi, kapela na żywo, tańce i garkuchnia , która tych wszystkich ludzi musi wyżywić......





A co dalej ... ?
Monastery. Odtąd klasztor przez ileś lat będzie domem , Czy wszyscy się z tym pogodzą ? Czy im tam dobrze ? Zapomniałem się zapytać, choć pytałem o wiele rzeczy..... Mam wrażenie , że jedne dzieci szybko się adoptują i odnajdują w nowej rzeczywistości. Klasztor to nie tylko nauka i modlitwa. To także zabawa, gra w kopaną piłkę , spotkanie z rówieśnikami. Zawiązują się nowe przyjaźnie.....

Ale są też z pewnością takie , które tęsknią za domem , nie czują się szczęśliwe na kilkuletnich koloniach . Ta mała monketka nie bawiła się z grupką koleżanek. Siedziała smętnie kilkadziesiąt metrów dalej samotnie bazgrając coś bez celu. Czarna Owca w nie swoim świecie ? Rzucona przez los właśnie tu ? Może się zaadoptuje ? A może będzie musiała poczekać parę lat.......Zapomniałem zapytać czy jej się tu podoba....

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Zatem co jest lepsze ?
Co jest , a co tylko wydaje się być lepsze dla nich ?
czy lepsza wolność i mozliwość beztroskiego taplania się w błotku , czy może rytuały, obowiązki i kanon zasad od najmłodszych lat ?
czy ktoś zna właściwą odpowiedź ?
Jak to wrzuca Tarantino Quentin - for your consideration....



Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Strony

Wyszukaj w trip4cheap