Po południu jedziemy jeszcze zobaczyć kilka świątyń, wśród nich Dhammayangyi. Jest ona jedyną świątynią Paganu, w której znalazł się posąg siedzących obok siebie dwóch Buddów: współczesnego (Gautamy) i przyszłego (Maitreji).
Spływ rzeką może być widokowo ciekawy i fajne doświadczenie, jednak lot samolotem, to zawsze wygoda i zyskanie na czasie, fajnie wyszło!
Bea masz rację.
Też się cieszyłem, że będzie rejs i mnóstwo widoków. Ale na miejscu poszła fama (oprócz oczywistej oczywistości, ze rzeka wysycha), że nie ma statków turystycznych. Takie lokalne linie na setki osób z daszkiem na 30 ludzi, słońce, toalety itd - to wszystko mogło zamienić rejs w koszmar.
A tak ok. 11 rano można było zacząć zwiedzanie Mandalay.
Zajeżdżamy do świątyni Mahamuni Paya. Najpiękniejszym jej obiektem jest 6,5-tonowa statua Buddy, wykonana z brązu, a obecnie pokryta ogromną ilością złota i kamieni szlachetnych, takich jak diamenty, szafiryczy rubiny.
Niestety do posągu podejść mogą jedynie mężczyźni. Modląc się i ochodząc figurę przyklejaja listki złota. Udało mi sie to sfotografować, choć jest zakaz i darł się na mnie ochroniarz.
Każdego dnia z samego rana (od 4:30 do 5:00) odbywa się tu rytuał mycia twarzy Buddy, który ściąga do świątyni tłumy wiernych z całego kraju.
Uwaga - w Birmie mnisi w różowych szatach to nie mnisi, a mniszki. Ogolona głowa i azjatyckie rysy twarzy mogą być mylące.
I jeszcze jedno, tutaj za fotografowanie się płaci. Trzeba wykupić naklejkę (z reguły 300 K).
Jadąc dalej zatrzymujemy się na chwilę przy manufakturze, gdzie te płatki się wyrabia.
Mała bryłka złota jest rozbijana młotami na płaskie listki. Pracownik wytrzymuje ok. 20-30 minut takiego walenia. Płaskie paseczki są podklejane do jakiegoś papieru i w takiej formie sprzedawane.
Celem jest pochodzący z XIX wieku Monaster Shwenandaw. Świątynia ta reprezentuje typową birmańską architekturę i jest jedynym w całości zachowanym drewnianym budynkiem pochodzącym z terenu Pałacu Królewskiego.
Jego przeniesienie poza mury pałacu nakazał król Thibaw. Należą mu się za to ogromne podziękowania, bo pałac królewski pokryty obecnie blaszaną dachówką, nie nadaje sie do pokazywania.
Kolejny punkt to pagoda Kuthodaw, otoczona przez 729 pionowo ustawionych kamiennych płyt, na których wyryto całość Tipitaki (zbioru nauk buddyjskich), przez co nazywana jest często "Największą Książką Świata".
Po południu jedziemy jeszcze zobaczyć kilka świątyń, wśród nich Dhammayangyi. Jest ona jedyną świątynią Paganu, w której znalazł się posąg siedzących obok siebie dwóch Buddów: współczesnego (Gautamy) i przyszłego (Maitreji).
Jorguś
Widoki naprawdę zachwycające, jak napisano wyżej- piękny i zupełnie inny świat
Na koniec kolacja.
Podobna do tej z wczesniejszego dnia, tylko talerz trochę inny.
Rono kolejny przelot.
30 minut i jesteśmy w Mandalay.
W sumie mieliśmy sporo szczęścia, bo mieliśmy płynąć statkiem z Bagan przez 10 godzin. W tym upale i wilgotności byłaby masakra.
Irrawadi tak podeschła, że na wielu odcinkach nie było możliwości spływu.
Jorguś
Spływ rzeką może być widokowo ciekawy i fajne doświadczenie, jednak lot samolotem, to zawsze wygoda i zyskanie na czasie, fajnie wyszło!
Bea
Bea masz rację.
Też się cieszyłem, że będzie rejs i mnóstwo widoków. Ale na miejscu poszła fama (oprócz oczywistej oczywistości, ze rzeka wysycha), że nie ma statków turystycznych. Takie lokalne linie na setki osób z daszkiem na 30 ludzi, słońce, toalety itd - to wszystko mogło zamienić rejs w koszmar.
A tak ok. 11 rano można było zacząć zwiedzanie Mandalay.
Jorguś
Wychodzimy z lotniska, które leży ok. 50 minut jazdy od Mandalay.
Jadąc do miasta napotykamy punkt poboru opłat, jak na autostradach.
Na pytanie "za co się płaci?" - odpowiedź - "za asfalt".
Jorguś
Zajeżdżamy do świątyni Mahamuni Paya. Najpiękniejszym jej obiektem jest 6,5-tonowa statua Buddy, wykonana z brązu, a obecnie pokryta ogromną ilością złota i kamieni szlachetnych, takich jak diamenty, szafiryczy rubiny.
Niestety do posągu podejść mogą jedynie mężczyźni. Modląc się i ochodząc figurę przyklejaja listki złota. Udało mi sie to sfotografować, choć jest zakaz i darł się na mnie ochroniarz.
Każdego dnia z samego rana (od 4:30 do 5:00) odbywa się tu rytuał mycia twarzy Buddy, który ściąga do świątyni tłumy wiernych z całego kraju.
Uwaga - w Birmie mnisi w różowych szatach to nie mnisi, a mniszki. Ogolona głowa i azjatyckie rysy twarzy mogą być mylące.
I jeszcze jedno, tutaj za fotografowanie się płaci. Trzeba wykupić naklejkę (z reguły 300 K).
Jorguś
Jadąc dalej zatrzymujemy się na chwilę przy manufakturze, gdzie te płatki się wyrabia.
Mała bryłka złota jest rozbijana młotami na płaskie listki. Pracownik wytrzymuje ok. 20-30 minut takiego walenia. Płaskie paseczki są podklejane do jakiegoś papieru i w takiej formie sprzedawane.
Jedziemy dalej, parkując obok uniwersytetu.
Ale to nie on jest celem.
Jorguś
Celem jest pochodzący z XIX wieku Monaster Shwenandaw. Świątynia ta reprezentuje typową birmańską architekturę i jest jedynym w całości zachowanym drewnianym budynkiem pochodzącym z terenu Pałacu Królewskiego.
Jego przeniesienie poza mury pałacu nakazał król Thibaw. Należą mu się za to ogromne podziękowania, bo pałac królewski pokryty obecnie blaszaną dachówką, nie nadaje sie do pokazywania.
Jorguś
Kolejny punkt to pagoda Kuthodaw, otoczona przez 729 pionowo ustawionych kamiennych płyt, na których wyryto całość Tipitaki (zbioru nauk buddyjskich), przez co nazywana jest często "Największą Książką Świata".
Jorguś