Te świątynie piękne! Robią niesamowite wrażenie ! Mam pytanie czy ta wycieczka to z założenia była szlakiem świątyń?
Bea, Birma to kraj miliona Paj - swiątyń... gdzie nie spojrzysz, tam świątynia... ja jadę w poszukiwaniu fajnych portretów, choćpewnie jak zwykle zasypię Was świątyniami...
A Ty Jorguś pisz... każdy Twój wpis bardzo cenny dla mnie
Po krótkim zakwaterowaniu w hotelu, udajemy się na przystań nad Irrawadi.
Czeka nas godzinny rejs (11 km) do Mingun.
Zaczyna się ciekawie. Nareszcie sielskie widoki, nadbrzeże, stateczki, łodzie i dzieci kulające sie ze wzgórza do wody.
Ale obsługa statku (byliśmy sami na pokładzie) ostrzegała przed burzą.
No i się spełniło. Nagle przychodzi ulewa.
Początkowo wszyscy gromadzą się pod daszkiem. Wiatr jest boczny i zmienny, więc nie pomaga. Coraz wiecej osób ucieka pod pokład. W końcu wszyscy.
Mingun oglądamy przez okienko.
Do kompletu przyszła burza i pioruny waliły jeden po drugim.
W głosowaniu, kto chce wyjść, jeden był "za". Nie miało to znaczenia, bo załoga oświadczyła, że ze względów bezpieczeństwa nie pozwoli opuścić statku.
Przez okienko popatrzyliśmy na dwie słynne świątynie. Nieukończoną, majestatyczną górę cegieł, czyli pagodę Pahtodawgyi. Znajduje się tam jeden z największych dzwonów na świecie - zewnętrzna jego średnica wynosi 4,95 m, a wysokość 3,66 m (łącznie z zawieszeniem - 6,3 m). Grubość płaszcza wynosi od 15 do 30 cm, waży 90,5 tony.
Druga to biała koronkowa światynia Hsinbyume.
Oczywiście jak wracamy, pojawia się słońce. Ale na pocieszenie na przystani w Mandalay znowu lało.
Dzięki zyskaniu kilku godzin mamy nadmiar pagód.
Teraz Kyauktawgyi z 1853 roku zbudowana na wzgórzu Mandalay.
Tam wjeżdżamy busami, bo droga mieści tylko jeden pojazd. Autokar nie ma szans.
Przed wejściem sprzedawane są ptaki, które trzeba wypuścić w świątyni na wolność.
Jorguś
Niesamowite te światynie !! kupowanie ptaków jest obligo ?
No trip no life
Nelcia, wiesz ze biznes robi się na wszystkim. Ale na te ptaszki nawet nie zwróciliśmy uwagi.
W ogóle nie widzieliśmy nikogo, kto by je wypuszczał.
Jorguś
Nie tylko w Birmie weekend
Jorguś
Te świątynie piękne! Robią niesamowite wrażenie ! Mam pytanie czy ta wycieczka to z założenia była szlakiem świątyń?
Bea
Bea, jeszcze mi zostało pół dnia opisu ze świątyniami. Później będzie trochę inaczej.
A tak w ogóle to prawie każda objazdówka jest po obiektach sakralnych. Jak sobie przypomne Portugalię z Hiszpanią...
Jorguś
Bea, Birma to kraj miliona Paj - swiątyń... gdzie nie spojrzysz, tam świątynia... ja jadę w poszukiwaniu fajnych portretów, choćpewnie jak zwykle zasypię Was świątyniami...
A Ty Jorguś pisz... każdy Twój wpis bardzo cenny dla mnie
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Po krótkim zakwaterowaniu w hotelu, udajemy się na przystań nad Irrawadi.
Czeka nas godzinny rejs (11 km) do Mingun.
Zaczyna się ciekawie. Nareszcie sielskie widoki, nadbrzeże, stateczki, łodzie i dzieci kulające sie ze wzgórza do wody.
Ale obsługa statku (byliśmy sami na pokładzie) ostrzegała przed burzą.
No i się spełniło. Nagle przychodzi ulewa.
Początkowo wszyscy gromadzą się pod daszkiem. Wiatr jest boczny i zmienny, więc nie pomaga. Coraz wiecej osób ucieka pod pokład. W końcu wszyscy.
Mingun oglądamy przez okienko.
Do kompletu przyszła burza i pioruny waliły jeden po drugim.
W głosowaniu, kto chce wyjść, jeden był "za". Nie miało to znaczenia, bo załoga oświadczyła, że ze względów bezpieczeństwa nie pozwoli opuścić statku.
Przez okienko popatrzyliśmy na dwie słynne świątynie. Nieukończoną, majestatyczną górę cegieł, czyli pagodę Pahtodawgyi. Znajduje się tam jeden z największych dzwonów na świecie - zewnętrzna jego średnica wynosi 4,95 m, a wysokość 3,66 m (łącznie z zawieszeniem - 6,3 m). Grubość płaszcza wynosi od 15 do 30 cm, waży 90,5 tony.
Druga to biała koronkowa światynia Hsinbyume.
Oczywiście jak wracamy, pojawia się słońce. Ale na pocieszenie na przystani w Mandalay znowu lało.
Jorguś
Może lepiej, że byliśmy na wodzie, bo tak wyglądały ulice Mandalay, gdy jechaliśmy na kolację.
Do posiłku mieliśmy atrakcję, najpierw krótki koncert na harfie, później recital z tańcem.
No i nasz hotel w Mandalay.
Jorguś
Kolejnego dnia jedziemy do Amarapury.
Po drodze spotykamy przejazd kolejowy. Niestety jechał tylko jeden wagonik.
A potem zwiedzanie fabryczki wyrobów z drzewa tekowego.
Jorguś