--------------------

____________________

 

 

 



Chiny - Szanghaj – Wuzhen – Suzhou – Hangzou – Putuoshan – Szanghaj - marzec 2014

36 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Linus
Obrazek użytkownika Linus
Offline
Ostatnio: 7 lat 11 miesięcy temu
Rejestracja: 27 lut 2014
Chiny - Szanghaj – Wuzhen – Suzhou – Hangzou – Putuoshan – Szanghaj - marzec 2014

Zostałem zaproszony na tzw. study tour do Chin przez biuro podróży OPAL. Wycieczka studyjna czyli zwiedzanie najciekawszych miejsc, oglądanie hoteli itp. Plan w skrócie: Szanghaj – Wuzhen – Suzhou – Hangzou – Putuoshan – Szanghaj.

Oto ma relacja:

Dzień 1.

Zbiórkę mieliśmy na Okęciu (o przepraszam - lotnisku Chopina) o 10:45. Zatem luzik – wyjazd o 7 rano z Białegostoku, zaprzyjaźniony parking obok lotniska i na halę odlotów. Na miejscu powitała nas przedstawicielka biura OPAL – Sylwia Lisowska oraz pilot/przewodnik – Jacek Świercz (jak się okazało orientalista i sinolog co przy wycieczce do Chin ma niebagatelne znaczenie).

Po przejściu przez „security” i praktycznie bezcelowym łażeniu po sklepach bezcłowych (gdzie kupując wodę czy gazetę niestety za każdym razem trzeba dać zeskanować kartę pokładową) udajemy się do właściwej bramki.

Lecimy KLM - rejs KL1364.

Nasza maszyna - Boeing 737-700 (twin-jet):

W trakcie lotu (prędkość 854km/h, wysokość 9985m):

Lot trwa niecałe 2 godziny, dostajemy na śniadanie kanapkę i coś do picia:

oraz kawę i ciastko:

Lot mija szybko i miło, obsługa super. Lądujemy w Amsterdamie.

UWAGA – jeśli się ma alkohol czy inne płyny (perfumy) kupione w Polsce na bezcłówce to należy to bezwzględnie pokazać przy pierwszych bramkach. „Security” przekłada to do specjalnych opakowań i wtedy nasze zakupy są traktowane jak by były kupione w Amsterdamie, inaczej przepadną na następnych bramkach. Aczkolwiek Jacek przestrzegał przed zakupami w Polsce, gdyż w Amsterdamie potrafią zabrać wszelkie zakupione płyny. Zatem zakupy na własne ryzyko.

A to już nasza maszyna, która zawiezie nas do Szanghaju - Boeing 747-400:

Rejs KL895 – przed nami ponad 10 godzin nocnego lotu.

Niestety już nie jest tak miło jak podczas lotu do Amsterdamu - jest o wiele ciaśniej, głównie towarzystwo Chińczyków. Chwilę po starcie dostajemy słuchawki – i można sobie posłuchać muzyki, pooglądać filmy (łącznie z nowościami – niestety brak wersji polskiej, czy choćby napisów po polsku), czy też pograć w gry. Obsługa KLM po raz kolejny udowadnia, że jest bardzo dobra – przed posiłkiem dostajemy ciepłe ręczniczki by się odświeżyć, co chwilę proponują coś do picia itp. Hitem były lody śmietankowe, gdzieś tak w środku lotu – przepyszne.

W Szanghaju wylądowaliśmy ok. 11 czasu lokalnego (w Polsce była 4 rano). Bramki przekroczyliśmy dosyć sprawnie. Jesteśmy w Chinach ;).

Na lotnisku przywitał nas młody człowiek o angielskim imieniu Derek. Chińczycy (myślę, że dla wygody białych twarzy) przyjmują imiona Angielskie co czasami może być zabawne z naszego punktu widzenia. Uwaga – w Chinach nazwisko jest podawane zawsze pierwsze.

Pogodę mieliśmy słoneczną, więc najpierw pojechaliśmy podziwiać widoki z wieży telewizyjnej Oriental Pearl w nowoczesnej, pełnej drapaczy chmur dzielnicy Pudong.

widok na wieżę i okolice (jeszcze z dołu):

winda w wieży telewizyjnej:

Widoki z góry są naprawdę niesamowite:

Warto zejść po schodkach na szklany taras, wrażenia ogromne. Wejśc na szkło weszłem, ale jak spojrzałem w dół to nogi mi się ugieły i w efekcie nie mam żadnego zdjęcia ;(

pozdrowienia
CS

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Super się zaczyna... Czekam z niecierpliwością, aby porównać to, co już widzieliśmy oraz to, co planujemy na przyszłość (możliwie niedaleką...

Pisz jak najwięcej...

Duży Zając

Linus
Obrazek użytkownika Linus
Offline
Ostatnio: 7 lat 11 miesięcy temu
Rejestracja: 27 lut 2014

Następnie przejechaliśmy na druga stronę rzeki Huangpu by przespacerować się nadrzeczną promenadą tzw. Bundem. Bund był wybudowany przez Brytyjczyków, kiedyś był bardzo drogi i modny.

Mao i pomnik bohaterów:

Bund w całej okazałości:

Bund obecnie jest całkowicie przyćmiony przez Pudong i raczej na Bund się jeździ by popatrzeć na oszałamiającą panoramę Pudong:

Po spacerze jeszcze podjechaliśmy na nowoczesną, główną, handlową ulicę Nanjing Lu. Kilkupiętrowe domy towarowe znanych marek. Raczej drogo i niestety na chodnikach pełno naciągaczy oferujących zegarki – imitacje rolexa, czy sprzedawców innych dziwadeł. Podczas naszego spaceru hitem były rolki, zakładane na piętę. Ktoś z naszej grupy nawet to kupił za 10 RMB.

Na ulicy należy się targować do upadłego, z reguły kupuje się rzeczy za 1/3 ceny wyjściowej, a i tak mam wrażenie, że nieraz przepłaciłem Wink

o wiele ciekawsze były boczne uliczki:

super gadżet - skuterowe rękawiczki:

Na koniec kolacja – pierwsze zderzenie z kulinarną rzeczywistością. Do tej pory myślałem, że bardzo lubię chińskie jedzenie, jednak okazało się, że nie do końca. Dużo potraw jest po prostu albo za ostrych, albo zbyt mdłych, a sam fakt że się nie wie co je, też nie pomaga ;). Najgorzej jest z mięsem – równo rąbane razem z kośćmi i trochę miałem wrażenie, że nie ma co zjeść.

Natomiast bardzo podoba mi się sposób biesiadowania. Jest okrągły stół, na środku jest szklana obrotowa taca. Można powiedzieć – się skubie potrawy, trochę tego, trochę tamtego. Co chwila wjeżdża na stół coś nowego. Niestety ryż jest podawany pod koniec. Chińczycy bardzo dużo uwagi przywiązują do tego jak potrawa wygląda, są bardzo ładne, efektowne. Szkoda, że mniej uwagi zwracają na czystość pod stołem, czy wokół niego.

Do picia jest zawsze zielona herbata (i nie jest to mocna herbata, którą zwykle się pija w Polsce, ot któreś tam z kolej zaparzenie), do tego cola, sprite (Chińczycy są fanami tego napoju, natomiast praktycznie nie widziałem fanty), oraz piwo. Piwo bardzo dobre, lekkie bo ok 3%, mi osobiście bardzo smakowało. Polecam TSINGTAO:

W końcu po bardzo długim dniu, zmęczeni dotarliśmy do hotelu Holiday Inn Express.

Uwaga – zawsze z hotelu należy brać wizytówkę, bo to że my powiemy „Holiday Inn” to wcale nie oznacza, że ktoś nas zrozumie, hotele mają swoje chińskie nazwy.

A czasem na wizytówce mamy super ściągę – wystarczy pokazać palcem:

pozdrowienia
CS

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Numer z wizytówką w Chinach to standard... A i tak czasem okazuje się, że mimo wizytówki, adresu w lokalnym języku oraz planu na wizytówce taksówkarz nie ma zielonego pojęcia, gdzie ma jechać... Wtedy szukamy następnego... 

Jedzenie wygląda świetnie... w końcu to Szanghaj...Drinks

A jeśli chodzi o czystość przy stołach, to niestety doświadcczenie pokazuje, że niezależnie od miejsca na świecie, po posiłku konsumowanym przez Chińczyków zawsze zostaje totalny chlew...Dash 1

Duży Zając

Linus
Obrazek użytkownika Linus
Offline
Ostatnio: 7 lat 11 miesięcy temu
Rejestracja: 27 lut 2014

Duży Zając: wiesz.. to co my uważamy u nich za dziwadło u nich jest normalne i na odwrót, np. jak Ci podają posiłek i przy stawianiu na stół "pierdykną" talerzem to oznacza, że odgania złe duchy, albo jak Ci leją herbatę tak z góry ze 3 razy to oznacza szacunek. Ktoś mi mówił, że resztki jedzenia muszą być dookoła bo to zajmuje uwagę duchów. Chińczyk jest strasznie przesądny. Ja bardziej boleję nad strefą intymności - toaleta publiczna - drzwi otwarte, widać jak w środku człowiek załatwia swe potrzeby, w hotelach drzwi pootwierane przez Chińczyków, w samym pokoju duża szyba między pokojem a toaletą... tam tak jest Wink Nie zmienimy ich cywilizacji, jesteśmy tam tylko gośćmi, czasem warto pomyśleć co oni czują, co mogą myśleć podczas naszego zachowania Wink Np. nasze podanie ręki przy przywitaniu może być odebrane jako agresja.. a my tylko chcemy być przyjaźni Wink

pozdrowienia
CS

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Ależ ja bardzo dobrze rozumiem ich zwyczaje... Jedynie nieco mnie to irytuje. Chińczycy w kontaktach, kiedy chociaż minimalnie stajesz się ich "znajomym" są świetni... Wybieram się tam kolejny raz z żoną i bez żadnego biura... Kraj trudny do samodzielnego podróżowania ale piękny i fascynujący...

Duży Zając

Linus
Obrazek użytkownika Linus
Offline
Ostatnio: 7 lat 11 miesięcy temu
Rejestracja: 27 lut 2014

Dzień 2.

Śniadanie – kolejne zderzenie kulinarne, niby wszystkiego jest dużo, ale co zjeść? Makaron? Ryż? Mięso jak do obiadu? Brak wędlin. Ostatecznie wygrały bułeczki na parze, trochę makaronu i warzywa oraz tosty. Myślę, że na dłuższą metę europejczyk może mieć problem jeśli się nie przyzwyczai. Do tego napój kawo-podobny. Chińczycy nie piją kawy, tam dopiero nastaje jak by moda na picie kawy – pojawiają się takie lokale jak starbucks, costa itp..

Po śniadaniu ruszamy do muzeum w Szanghaju. Miejsce koniecznie warte odwiedzenia – nawet tylko dla samych brązów, które pochodzą z 12 wieku przed naszą erą, czy dla porcelany. To jest coś niesamowitego jaką technologię opanowali Chińczycy kiedy my Słowianie dopiero stanowiliśmy jakieś podwaliny społeczności.

Muzeum z zewnątrz:

schody, które mnie zauroczyły:

rzeźby z kamienia:

najstarsza rzeźba drewniana:

brązy:

ceramika i inne:

a takimi busami przyjeżdzają wycieczki szkolne:

Po muzeum ruszamy do najstarszej części Szanghaju, której środek wyznacza Świątynia Bóstwa Opiekuńczego Miasta i klasyczny chiński ogród Yuyuan z czasów dynastii Ming, z mnóstwem skał, stawów, ścieżek i pagód. Jak nas Jacek uświadomił to ogród nie oznacza tego o czym zwykle myślimy słysząc to słowo. Chiński ogród to po prostu domostwo, miejsce gdzie ktoś mieszkał. Taka willa z ogródkiem Wink Wszystko urządzone z zachowaniem Feng – Shui. Jak dla mnie za dużo formacji skalnych, ogólnie niepowtarzalny klimat i urzekająca prostota. Żałuję, że nie byliśmy tydzień lub 2 później, kiedy pewnie roślinność się bardziej zazieleniła.

A tu słynna herbaciarnia:

oraz uliczki ze sklepikami:

pozdrowienia
CS

Linus
Obrazek użytkownika Linus
Offline
Ostatnio: 7 lat 11 miesięcy temu
Rejestracja: 27 lut 2014

Po obiedzie zwiedzamy Świątynię Nefrytowego Buddy (Yufo Si). Kolejne zaskoczenie, nie tak to sobie wyobrażałem. Świątynia jest w środku miasta, pomiędzy blokami Wink Poza tym świątynia buddyjska to zawsze kompleks kilku budynków. Na dziedzińcu wierni palą trociczki i oddają hołd bóstwom. Więcej informacji: http://www.yufotemple.com/ oraz http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%85tynia_Nefrytowego_Buddy

strażnicy buddy:

budda:

dalej:

idziemy dalej:

a tu pierwszy chiński sejsmograf (replika oczywiście), polegało to na tym, że w paszczach smoki miały metalowe kulki, jak ziemia drżała to kulki wypadały z pysków i hałasując mówiły - „trzęsie się ziemia” Wink

Wieczorem jedziemy do Wuzhen - zabytkowej „wodnej wioski” (shuixiang). Po drodze stajemy przy sklepie z warzywami a obok na szerokim chodniku z 20 pań w różnym wieku ćwiczy a raczej tańczy. Gra muzyka, panie stoją w rządkach i tańczą... coś niezwykłego.

Na miejscu jest zamieszanie z bagażami, trzeba wszystko wypakować, autokar nie wjeżdża do zabytkowej części miasteczka. Poruszanie się tam jest możliwe tylko łodzią, na piechotę lub elektrycznymi wózkami. Na szczęście dla nas (bo jest trochę chłodno) zabierają nas wózkami. Nocować mamy w tzw. „guest house”. Na miejscu się okazało, że to normalne domy, na dole gospodarze a my po stromych schodkach na górze.

Pokój jak najbardziej OK:

zestaw szczoteczka do zębów z pastą, waciki, czepki kąpielowe, grzebyki Wink

Parę fotek z wieczornego spaceru:

a to nasz domek w świetle dnia:

nasza sala śniadań:

i widok z okna:

pozdrowienia
CS

Linus
Obrazek użytkownika Linus
Offline
Ostatnio: 7 lat 11 miesięcy temu
Rejestracja: 27 lut 2014

Zdjęcia nefrytowego buddy macie w relacji  Dużego Zająca Wink prosili by nie robić zdjęć to grzecznie nie robiłem Wink

pozdrowienia
CS

Linus
Obrazek użytkownika Linus
Offline
Ostatnio: 7 lat 11 miesięcy temu
Rejestracja: 27 lut 2014

Dzień 3.

Śniadanie przyrządzone przez naszych gospodarzy, raczej bardziej niż skromne Wink

dodatkowa kawa kosztowała nas 10RMB, Pan odliczał ziarenka by wsypać do młynka Wink

miasteczko za dnia:

plan miasteczka:

pyszne placki z grzybkami:

a tak je się piecze:

pierożki:

jako, że study tour to ogladaliśmy również hotele:

5 gwiazdek:

i szyba w łazience: Dash 1

i mój faworyt - hotel 4gwiazdkowy nad kanałem (chociaż pewnie latem jest pełno komarów i zapachów)

miasteczko niezwykłe, urocze, warte obejrzenia, niestety ceny mocno europejskie – kawa, piwo 40 RMB.

Tutaj więcej informacji: http://www.wuzhen.com.cn/english/index.asp

Żegnamy Wuzhen i kierujemy się do Suzhou – stolicy chińskiego jedwabiu, zwanego „Wenecją Wschodu”, z siecią kanałów i słynnymi ogrodami.

pozdrowienia
CS

Makono
Obrazek użytkownika Makono
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 11 gru 2013

Hej

Fajna wyprawa - trasa bardzo podobna do tej którą my zwiedzaliśmy , tylko w innym iasteczku wodnym byliśmy. Niektóre Twoje zdjecia np. z muzeum w Shanghaju identyczne jak nasze :-). 

Czekam na dalej.

Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/

Strony

Wyszukaj w trip4cheap