Śniadanie w hotelu jest najbardziej wypasione jak do tej pory, oczywiście jeśli chodzi o chińskie dania tradycyjne, jest solone jajko kaczki, jajko herbaciane, jajko stuletnie, pierożki. Ogólnie duży wybór i można popróbować różnych rzeczy.
Po śniadaniu mamy rejs po wielkim kanale – uwaga jest to sztuczny kanał, zrobiony pracą ludzkich rąk.
Po pływaniu jedziemy do fabryki jedwabiu, na co osobiście bardzo czekałem.
Oczywiście to co widzimy to tylko etapy pokazowe – ale niezwykle ciekawe.
Po kolei – sortowanie kokonów, na dobre, z których pozyska się przędzę oraz na złe, z których robi się kołdry
Pozyskiwanie przędzy – pani ręcznie taką szczoteczką szuka końcówek nici na kokonie, i podwiązuje do maszyny, która nawija na szpule.
Zaś kokony z odrzutu trafiają do pani, która wyciąga robaczka i nakłada kokon na formę. Taki proces rozciągania jest prowadzony na coraz większych formach – aż po wysuszeniu są rozciągane i stanowią wkład kołdry. Kołdra 2200g 220x160 kosztowała nas 950 RMB. Jest ciepła zimą i chłodna latem. Na razie mogę powiedzieć, że faktycznie ciepło i miło się pod nią śpi.
Po obiedzie jedziemy przejazd do Hangzhou, uznawanego za najpiękniejsze miasto Chin. Spacer po zabytkowych uliczkach. Niestety ciemnawo i deszczowo.
A to korzeń żeń-szenia, który można kupić w chińskiej tradycyjnej aptece:
Po śniadaniu przejażdżka po Jeziorze Zachodnim, stanowiącym główną atrakcję Hangzhou. Jezioro w środku miasta – fajnie nie? Nad jeziorem masa ludzi, dużo wycieczek. Ale nic to, w końcu płyniemy, słońce świeci, pełen relaks.
kapoki na łódce owszem, też były - ale spróbój człowieku to szybko założyć:
Po rejsie spacerek brzegiem jeziora:
zagajnik bambusowy:
i prześliczne piwonie:
krótki postój przy pagodzie – niestety w remoncie:
przysmaki w lokalnym sklepie:
Po obiedzie jedziemy na plantację herbaty Longjing, ponoć jedną z lepszych w Chinach.
Degustacja na miejscu – puszka herbaty jaśminowej kosztuje 100RMB.
Potem jedziemy obejrzeć hotel 5* (niestety nazwa gdzieś mi uleciała, - hotel ekskluzywnej sieci). Położenie fajne bo obok 4 klasztory, las, cisza i spokój. A żeby było ciekawiej to GM jest Polak, który zarządza hotelem wraz żoną.
rzeźba, która ma 700 lat:
a tu nasza ulubiona knajpka w Hangzou - super jedzenie, przemiły Pan właściciel, który podpowiadał co możemy wybrać. Kolacja na głowe wychodziła 15-20RMB. Każdy się solidnie najadł i opił dobrego piwa
Kolka - pakujesz walizy i lecisz pytanie tylko jaką wersję się wybierze - jak Duży Zając - wersję hard sam wszystko obmyśla, rezerwuje itp... Normalnie szacun
albo wersję light - wycieczka objazdowa - moim zdaniem na pierwszy raz to chyba lepszy wybór i niekoniecznie drożej.
Kołderki nie ale poszewki na poduszki dwie oraz dwie indentyczne sukienki dla moich dziewczyn. A i tak najlepszym zakupem z Chin okazał się piękny obraz - pejzaż malowany piórkiem, który teraz dumnie wisi w naszej sypialni
—
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Po śniadniu jedziemy do fabryki wachlarzy. Fabryka produkuje ok 2mln szt. rocznie, wszystko ręcznie.
Wycinanie taką struną wzorków:
Polerowanie papierem ściernym:
oklejanie brzegu wachlarza:
malowanie ręczne:
kontrola jakości:
Sala wystawowa z różnymi przepięknymi wachlarzami, i zbliżenie jednego, przez lupę widać precyzje wykonania.
Atrakcją dla nas była nauka składania wachlarza, każdy zrobił swój wachlarzyk.
Cała zadowolona grupa:
Po obiedzie kierujemy się do portu Zhujiajian i dalej promem na wyspę Putuoshan – jedną z „Czterech Świętych Gór” Chin, będącą celem buddyjskich pielgrzymek.
Widoki podczas podróży:
Oraz hotel – najdroższy na wyspie (pokój ponad tysiąc RMB), ale na naszej trasie hotel najgorszy, wszędzie brudno,i szyba do łazienki:
niby taka Polska Częstochowa a widoczek w łazience:
i widok z okna, nawet chyba metra nie było do tej ściany:
Ja tez chetnie popatrzę i poczytam bo do Chin bardzo bym chciała wrócic
No trip no life
Po południu dojeżdżamy w Sushou do Ogrodu Pokornego Zarządcy - znakomitego przykładu perfekcji w chińskiej sztuce projektowania ogrodów.
W środku wystawa haftów, takie hafty 4 panie potrafią robić 2 lata.
idziemy dalej
Nawet chodniki są starannie ułożone we wzór:
i oczywiście bonsai:
pozdrowienia
CS
Dzień 4
Śniadanie w hotelu jest najbardziej wypasione jak do tej pory, oczywiście jeśli chodzi o chińskie dania tradycyjne, jest solone jajko kaczki, jajko herbaciane, jajko stuletnie, pierożki. Ogólnie duży wybór i można popróbować różnych rzeczy.
Po śniadaniu mamy rejs po wielkim kanale – uwaga jest to sztuczny kanał, zrobiony pracą ludzkich rąk.
Po pływaniu jedziemy do fabryki jedwabiu, na co osobiście bardzo czekałem.
Oczywiście to co widzimy to tylko etapy pokazowe – ale niezwykle ciekawe.
Po kolei – sortowanie kokonów, na dobre, z których pozyska się przędzę oraz na złe, z których robi się kołdry
Pozyskiwanie przędzy – pani ręcznie taką szczoteczką szuka końcówek nici na kokonie, i podwiązuje do maszyny, która nawija na szpule.
Zaś kokony z odrzutu trafiają do pani, która wyciąga robaczka i nakłada kokon na formę. Taki proces rozciągania jest prowadzony na coraz większych formach – aż po wysuszeniu są rozciągane i stanowią wkład kołdry. Kołdra 2200g 220x160 kosztowała nas 950 RMB. Jest ciepła zimą i chłodna latem. Na razie mogę powiedzieć, że faktycznie ciepło i miło się pod nią śpi.
Po obiedzie jedziemy przejazd do Hangzhou, uznawanego za najpiękniejsze miasto Chin. Spacer po zabytkowych uliczkach. Niestety ciemnawo i deszczowo.
A to korzeń żeń-szenia, który można kupić w chińskiej tradycyjnej aptece:
pozdrowienia
CS
Dzień 5
Po śniadaniu przejażdżka po Jeziorze Zachodnim, stanowiącym główną atrakcję Hangzhou. Jezioro w środku miasta – fajnie nie? Nad jeziorem masa ludzi, dużo wycieczek. Ale nic to, w końcu płyniemy, słońce świeci, pełen relaks.
kapoki na łódce owszem, też były - ale spróbój człowieku to szybko założyć:
Po rejsie spacerek brzegiem jeziora:
zagajnik bambusowy:
i prześliczne piwonie:
krótki postój przy pagodzie – niestety w remoncie:
przysmaki w lokalnym sklepie:
Po obiedzie jedziemy na plantację herbaty Longjing, ponoć jedną z lepszych w Chinach.
Degustacja na miejscu – puszka herbaty jaśminowej kosztuje 100RMB.
Potem jedziemy obejrzeć hotel 5* (niestety nazwa gdzieś mi uleciała, - hotel ekskluzywnej sieci). Położenie fajne bo obok 4 klasztory, las, cisza i spokój. A żeby było ciekawiej to GM jest Polak, który zarządza hotelem wraz żoną.
rzeźba, która ma 700 lat:
a tu nasza ulubiona knajpka w Hangzou - super jedzenie, przemiły Pan właściciel, który podpowiadał co możemy wybrać. Kolacja na głowe wychodziła 15-20RMB. Każdy się solidnie najadł i opił dobrego piwa
pozdrowienia
CS
Im więcej czytam relacji z Chin - tym bardziej chciałabym to wszystko zobaczyć
Matko jedyna...życia mi nie starczy na to wszystko! o kasie to już nawet nie wspominam
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Znowu znajome miejsca
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Kolka - pakujesz walizy i lecisz pytanie tylko jaką wersję się wybierze - jak Duży Zając - wersję hard sam wszystko obmyśla, rezerwuje itp... Normalnie szacun
albo wersję light - wycieczka objazdowa - moim zdaniem na pierwszy raz to chyba lepszy wybór i niekoniecznie drożej.
Makono - a kołderkę kupiłaś w Suzhou?
pozdrowienia
CS
Kołderki nie ale poszewki na poduszki dwie oraz dwie indentyczne sukienki dla moich dziewczyn. A i tak najlepszym zakupem z Chin okazał się piękny obraz - pejzaż malowany piórkiem, który teraz dumnie wisi w naszej sypialni
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Ja w planach Chin poki co nie mam,ale chetnie poogladam,bo fotki imponujace
Dzień 6
Po śniadniu jedziemy do fabryki wachlarzy. Fabryka produkuje ok 2mln szt. rocznie, wszystko ręcznie.
Wycinanie taką struną wzorków:
Polerowanie papierem ściernym:
oklejanie brzegu wachlarza:
malowanie ręczne:
kontrola jakości:
Sala wystawowa z różnymi przepięknymi wachlarzami, i zbliżenie jednego, przez lupę widać precyzje wykonania.
Atrakcją dla nas była nauka składania wachlarza, każdy zrobił swój wachlarzyk.
Cała zadowolona grupa:
Po obiedzie kierujemy się do portu Zhujiajian i dalej promem na wyspę Putuoshan – jedną z „Czterech Świętych Gór” Chin, będącą celem buddyjskich pielgrzymek.
Widoki podczas podróży:
Oraz hotel – najdroższy na wyspie (pokój ponad tysiąc RMB), ale na naszej trasie hotel najgorszy, wszędzie brudno,i szyba do łazienki:
niby taka Polska Częstochowa a widoczek w łazience:
i widok z okna, nawet chyba metra nie było do tej ściany:
pozdrowienia
CS