Czas sie zbierać na kolacje,wychodzimy po za hotel na ulicę główną.Próbujemy złapać tricykla,jeden się zatrzymuje,drugi,trzeci,co nie zapytają gdzie chcemy jechać...to odpowiedź,że nie że nie po drodzę.Myślimy o co chodzi.....? Za chwilę do nas dociera,że my pewnie w złym kierunku jazdy łapiemy,no to idziemy na druga stronę ulicy.Zatrzymujemy i znów,to samo....hmmmm o co chodzi już prawie tracimy nadzieje,mąz mówi do mnie,że chodź wrócimy do hotelu i że On w recepcji zamówi taxi.Już prawie tak by my i zrobili,jak zatrzymuje się jakię gosc na tricyklu i pyta "gdzie chcemy jechać?" -odpowiadamy.No to gośc.... - wsiadać.Mąż pyta ile będzie kosztować? Facet-30 peso.My wsiadamy,ledwie sie mieścimy,ale nic,jechać przeciez nie daleko
Jedziemy,jedziemy,jedziemy.....jakiż tu znów za czort,miało być blisko....mąz pyta facety,jak długo będziemy jeszcze jechać????
A facet na to.....-że nie długo,że On nas wozi,bo chcę nam pokazać swoje piękne miasto co za miły Gość
Czy zawsze u mnie muszą być atrakcje?????
- Gościu,no OK,ale my się spóźnimy na kolacje
Docieramy mąz daje gosciowi 40 peso,bo nie miał drobnych,tak jak facet chciał (30 peso) -myśłałam,że gośc nas nie wypusci i że zrobi jeszcze jedną rundkę.....ja to mam szczęście
Kalui-wchodzimy,baaa ja już jestem w RAJU!!!!
Zamawiamy z karty....
-The Day Set x2,kelner,nam propunuje tylko jedna porcie na 2 osoby,ale tym razem my nie słuchamy kelnera i w obawie,że znów będzie za mało,jednak zamawiamy x2 (i tu nasz błąd),lobstery x2,piwo x2 (dla męza) dla x2 koktajle....no nie powiem,jak później się okaże,to była totalna wyżerka.My co prawda tylko po sniadaniu w tym dniu o 6.15,woda,a i te lody w porcie.
Jak rozpoczęła się ta cała "szopka" z dostarczaniem potraw,to myśłałam,że pękne....duuuuużo tego było,och dużo,az za dużo oczywiście nie wszystko było zjędzonę-nie dali rady ogólnie wszystko nam smakowało,cos tam może przerobiłam po swojemu itd i tutaj we mnie kucharka....się odezwała żłego słowa nie powiem na knajpę,kelnery uwijają się,wszystko miłe i otoczka i obsługa itd itp.Ludzi było duzo,kazdy stolik był zajęty,z tego co zaobserwowałam,to praktycznie wszyscy brali to samo danie (opis wyżej).
Lenuś, pewnie zupkę przerobiłaś bo ona jakaś taka mało smakowa była . Do końca jej nie zjadłam
Troszkę jestem zaskoczona Twoimi "kłopotami" w drodze do Sabang. Przyznam, że nawet by mi do głowy nie przyszło, że tam można mieć problem lokomocyjny, w internecie też nie pamiętam ostrzeżeń, ja świetnie drogę zniosłam, a Ty biedaczko tak się umęczyłaś . No to już widzę jak Ty byś na wyżynie Camerona cierpiała , tam to dopiero kręta droga jest .
Zajączku,nigdy w podrózy nie miałam żadnych problemów,krętych odcinków też przyjechałam w swoim życiu bardzo sporo,ale autokarami porządnymi.A nie tym co opisałam powyżej....naprawde warunki miałam tragiczne,busik malutki,zaduch kapitalny,klima prawie nic nie dawała i tych ludzi upchanych.Siedzielismy z tylu,ja osobiscie praktycznie na kole siedziałam i każdy malejszy wstząs powodował,że ja to wszystko wyczywałam.Z reszta opisała,to dla mnie było pierwsze doświadczenie tak fatalnej jazdy....niestety
Tom,o tak... złego słowa nie powiem, nam też te wodorosty posmakowali,dokładnie w taki sposób jak opisałeś,skropione limonką bez soku limonki,te wodorosty zupełnie nie oddawali żadnego smaku
Niestety muszę zrobić dłuższą przerwę w napisaniu relacji,że względu na Majówki,zabieram się za wypoczynek,czego i Wam życzę,odpoczywajcie i bawcie się dobrze
Super wyzera - cena za ilosc zajebista Zarcie faktycznie nie do przjedzenia - jak tak patzrę, to duzo tego było, mozna jesc i jesć, az do peknięcia. Na Filipinach ceny bywają rozne, mozna zjeść za mniej, za tyle i za wiecej, zalezy ot tego ile chcemy wydac iczego oczkujemy po posiłku. Filipiny to swiat kontrastów.
Kalui -wyżerka na maxa.Restauracja Seafood.
Czas sie zbierać na kolacje,wychodzimy po za hotel na ulicę główną.Próbujemy złapać tricykla,jeden się zatrzymuje,drugi,trzeci,co nie zapytają gdzie chcemy jechać...to odpowiedź,że nie że nie po drodzę.Myślimy o co chodzi.....? Za chwilę do nas dociera,że my pewnie w złym kierunku jazdy łapiemy,no to idziemy na druga stronę ulicy.Zatrzymujemy i znów,to samo....hmmmm o co chodzi już prawie tracimy nadzieje,mąz mówi do mnie,że chodź wrócimy do hotelu i że On w recepcji zamówi taxi.Już prawie tak by my i zrobili,jak zatrzymuje się jakię gosc na tricyklu i pyta "gdzie chcemy jechać?" -odpowiadamy.No to gośc.... - wsiadać.Mąż pyta ile będzie kosztować? Facet-30 peso.My wsiadamy,ledwie sie mieścimy,ale nic,jechać przeciez nie daleko
Jedziemy,jedziemy,jedziemy.....jakiż tu znów za czort,miało być blisko....mąz pyta facety,jak długo będziemy jeszcze jechać????
A facet na to.....-że nie długo,że On nas wozi,bo chcę nam pokazać swoje piękne miasto co za miły Gość
Czy zawsze u mnie muszą być atrakcje?????
- Gościu,no OK,ale my się spóźnimy na kolacje
Docieramy mąz daje gosciowi 40 peso,bo nie miał drobnych,tak jak facet chciał (30 peso) -myśłałam,że gośc nas nie wypusci i że zrobi jeszcze jedną rundkę.....ja to mam szczęście
Kalui-wchodzimy,baaa ja już jestem w RAJU!!!!
Zamawiamy z karty....
-The Day Set x2,kelner,nam propunuje tylko jedna porcie na 2 osoby,ale tym razem my nie słuchamy kelnera i w obawie,że znów będzie za mało,jednak zamawiamy x2 (i tu nasz błąd),lobstery x2,piwo x2 (dla męza) dla x2 koktajle....no nie powiem,jak później się okaże,to była totalna wyżerka.My co prawda tylko po sniadaniu w tym dniu o 6.15,woda,a i te lody w porcie.
Jak rozpoczęła się ta cała "szopka" z dostarczaniem potraw,to myśłałam,że pękne....duuuuużo tego było,och dużo,az za dużo oczywiście nie wszystko było zjędzonę-nie dali rady ogólnie wszystko nam smakowało,cos tam może przerobiłam po swojemu itd i tutaj we mnie kucharka....się odezwała żłego słowa nie powiem na knajpę,kelnery uwijają się,wszystko miłe i otoczka i obsługa itd itp.Ludzi było duzo,kazdy stolik był zajęty,z tego co zaobserwowałam,to praktycznie wszyscy brali to samo danie (opis wyżej).
Koszt naszej wyżerki.....2800 peso.
Czas wracać do hotelu
Jutro jedziemy do El Nido
Nic takiego nie powiedzialam.....to ja jesten głupia bo nie lubie wody
fiu,fiu
Lenuś, pewnie zupkę przerobiłaś bo ona jakaś taka mało smakowa była . Do końca jej nie zjadłam
Troszkę jestem zaskoczona Twoimi "kłopotami" w drodze do Sabang. Przyznam, że nawet by mi do głowy nie przyszło, że tam można mieć problem lokomocyjny, w internecie też nie pamiętam ostrzeżeń, ja świetnie drogę zniosłam, a Ty biedaczko tak się umęczyłaś . No to już widzę jak Ty byś na wyżynie Camerona cierpiała , tam to dopiero kręta droga jest .
Ale super Wam się kierowca tuktukowca trafił
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Żelki z natury nie lubią wody
.
W Kalui jak widzę co pewien czas zmieniaja to danie dnia. Swoją drogą bardzo smakowały nam te wodorosty skropione limonką. Kwaskowato - chrupiące.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Zajączku,nigdy w podrózy nie miałam żadnych problemów,krętych odcinków też przyjechałam w swoim życiu bardzo sporo,ale autokarami porządnymi.A nie tym co opisałam powyżej....naprawde warunki miałam tragiczne,busik malutki,zaduch kapitalny,klima prawie nic nie dawała i tych ludzi upchanych.Siedzielismy z tylu,ja osobiscie praktycznie na kole siedziałam i każdy malejszy wstząs powodował,że ja to wszystko wyczywałam.Z reszta opisała,to dla mnie było pierwsze doświadczenie tak fatalnej jazdy....niestety
Tom,o tak... złego słowa nie powiem, nam też te wodorosty posmakowali,dokładnie w taki sposób jak opisałeś,skropione limonką bez soku limonki,te wodorosty zupełnie nie oddawali żadnego smaku
Niestety muszę zrobić dłuższą przerwę w napisaniu relacji,że względu na Majówki,zabieram się za wypoczynek,czego i Wam życzę,odpoczywajcie i bawcie się dobrze
Pyszne żarełko ale to na bogato! My tyle płaciliśmy zwykle w super knajpach ale za 6 osob ;)))
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Super wyzera - cena za ilosc zajebista Zarcie faktycznie nie do przjedzenia - jak tak patzrę, to duzo tego było, mozna jesc i jesć, az do peknięcia. Na Filipinach ceny bywają rozne, mozna zjeść za mniej, za tyle i za wiecej, zalezy ot tego ile chcemy wydac iczego oczkujemy po posiłku. Filipiny to swiat kontrastów.
www. Podróże z globusem w torebce, gdzie skrobię swe relacje od czasu do czasu
Taka wyżerka to coś dla mnie
Lenuś, czytam