Andrew - tłumów unikniesz poza sezonem, ale wtedy z pogodą bywa różnie. Co prawda zimy ze śniegiem tam nie ma, ale zdarzają się deszcze, więc można trafić średnio, jak już napisał Wiktor, no i nie da się raczej popływać w morzu w kwietniu, za to w październiku, przynajmniej na początku, jeszcze się da.
Jorguś - myślę, że trzy dni na samo zwiedzanie powinny wystarczyć, np. taki plan bym sobie ułożyła z najważniejszych miejsc, wiedząc już teraz, co gdzie jest i mając jakiś pojazd do dyzpozycji, oczywiście kolejność dni dowolna:
1 dzień
Perissa - bazylika Santa Irini, czarna plaża
Vlichada - malownicze klify i plaża, marina
Eros Beach - klify, plaża - ewentualnie wieczorem bar
Akrotiri - wykopaliska, czerwona plaża - biała plaża (można popłynąć łódką i nie wysiadać, tylko zobaczyć i wrócić), miasteczko i zamek, latarnia morska - tu ewentualnie zachód słońca
2 dzień
Mesa Gonia - kościół Panagia Episkopi (można zwiedzać do 12, potem jest przerwa, ale nie pamiętam do której)
Kamari - starożytna Thira (warto tu być wcześnie, bo można wchodzić do 14.30 a może i nawet tylkodo 14)
Pyrgos - miasteczko i zamek, klasztor Profitis Ilias
Emborio - zamek i wieża, kościół Agios Nikolaos Marmaritis (nie wiem, kiedy można wejść do środka, ale podobno warto zobaczyć tam ołtarz)
3 dzień
Fira - promenada nad kalderą, Old Port
ewentualnie krótki rejs na wulkan Nea Kameni, potem spacer Fira - Imerovigli - Oia
albo zamiast rejsu od razu spacer Fira - Oia przez Imerovigli - tu zamek Skaros
albo tylko krótki spacer do Imerovigli (Skaros), potem przejazd do Oia np. wzdłuż wschodniego wybrzeża - klify i plaża Koloumbo
Oia - miasteczko i zamek, ewentualnie zejście do portu Armeni, Ammoudi, oczywiście zachód słońca.
Warto byłoby jeszcze wcisnąć gdzieś zwiedzanie i degustację wina w którejś z winnic i przynajmniej jedno muzeum - Prehistoryczne. Chyba przydałby się jeszcze jeden dzień, ale jak wyrzucisz z tego planu rzeczy, które cię nie interesują, to pewnie się zmieścisz w trzech dniach. Tylko nie wiem, jak tam unikać słońca, w czasie wakacji będzie ciężko...
Wiktor, jeszcze jeden dzień został do opisania z tamtego wyjazdu, więc parę fotek jeszcze będzie, ale chyba nie wcześniej niż w weekend. I jeszcze parę z ostatniego pobytu
Kolejny dzień na Santorini, to mój ostatni pełny dzień na wyspie. W planie mam wspinaczkę na Mesa Vouno do starożytnej Thiry, potem plażowanie z drugiej strony góry w Kamari, a na koniec ostatni zachód słońca.
Tego dnia wstałam bardzo późno i dopiero w południe wyszłam z hotelu, co prawda w parę minut znalazłam się pod górą i dotarłam do ścieżki prowadzącej na szczyt, ale było to znacznie później niż zamierzałam. O tej porze już cała droga na górę z Perissy jest w promieniach słońca, co oznacza dziki gorąc podczas wchodzenia, tym bardziej, że nie można liczyć tu na żaden mniej lub bardziej przyjemny wietrzyk. Góra skutecznie osłania od wiatru.
Na początku ścieżki stoi tablica z planem sytuacyjnym, zaznaczonym szlakiem i poziomicami oraz adnotacją, że czas wejścia wynosi 40 minut. No może, ale chyba nie w wielki upał i w dodatku na małym kacu po degustacji wina poprzedniego wieczora. Mnie zajęło to godzinę piętnaście, z wieloma przystankami na odpoczynek, rozglądanie się i zdjęcia.
Przy wejściu na szlak stoją też osiołki, a że jakoś tak słabo się czuję, to myślę sobie, że może by wjechać i zaoszczędzić trochę czasu… Ale na szczęście trzykrotnie wyższa niż w innych miejscach cena (15 euro) mnie zniechęciła.
Zaczynam więc spacerek pod górę, na początku szybko, bo przecież jest późno i się spieszę, lecz w pełnym słońcu bez odrobiny powiewu długo tak się nie da. Jest gorzej niż w saunie, pot ze mnie spływa jak nigdy, trzeba zwolnić tempo. Ze względu na późniejsze plażowanie miałam już na sobie kostium, więc zdjęłam bluzkę, zakasałam spódnicę, idę w górę. Pięknie opaliły mi się nogi i plecy tego dnia.
Ścieżka rozwidla się, w prawo prowadzi do widzianego wcześniej z dołu białego kościółka Panagia Katefiani, który omijam, bo szkoda mi czasu. Patrząc jak wąska i urwista jest miejscami ścieżka, cieszę się, że zrezygnowałam z osiołka, bo nie wiem czym skończyłby się tu taki galop jak w Oia.
Jeszcze trochę wyżej docieram do zakrętu, gdzie w końcu znajduję odrobinę cienia. Tutaj słońce chyba wcale nie dochodzi, w każdym razie takie ostre i palące, bo uchował się taki zielony świerczek, czy inna sosenka. Pojawia się trochę zielonych roślin, poza tym przez cały czas mojej wspinaczki nie ma żywego ducha, jest pusto, cicho, tylko ja i kupy osiołków.
Do szczytu jeszcze spory kawałek, ale najpierw przełęcz Sellada łącząca dwie góry - Mesa Vouno (396 m n.p.m.) i Profitis Ilias (567 m n.p.m.) I tu jak zbawienie znad tej drugiej nadciąga duża chmura pozwalająca odetchnąć od upału. Z moich obserwacji wynika, że nad tą najwyższą na wyspie górą, zwłaszcza tam gdzie stoją NATO-wskie budynki, zawsze wiszą jakieś chmury, nawet gdy dookoła czyste niebo.
Przysiadam na chwilę na kamieniu, mam nadzieję, że nie był częścią jakiegoś grobu, bo tutaj na zboczu znajdowało się starożytne cmentarzysko, choć można zobaczyć i współczesne mogiły. Dokoła szaroburobrązowe roślinki spalone słońcem i widok na Perissę. Okazuje się, że jest więcej ścieżek prowadzących na górę, wchodziłam chyba tą bardziej stromą, przynajmniej na początku.
Na przełęczy zbiegają się drogi z Perissy i Kamari oraz szlak prowadzący z Pyrgos przez Profitis Ilias. Z Kamari można tu dotrzeć kamienną, pełną zawijasów drogą pieszo lub wjechać busikiem czy taxi za 10 euro albo kolejką - nie znam ceny, ale pewnie taniej. Ta kolejka po południu kursuje między Perissą a Vlichadą i tam bilet kosztował 3 euro. Można też wjechać własnym autem, quadem czy skuterkiem, bo jest tu parking. No i jest też bardzo przydatna budka z napojami i owocami.
Iwusia, Jorguś - dzięki za miłe słowa.
Andrew - tłumów unikniesz poza sezonem, ale wtedy z pogodą bywa różnie. Co prawda zimy ze śniegiem tam nie ma, ale zdarzają się deszcze, więc można trafić średnio, jak już napisał Wiktor, no i nie da się raczej popływać w morzu w kwietniu, za to w październiku, przynajmniej na początku, jeszcze się da.
Jorguś - myślę, że trzy dni na samo zwiedzanie powinny wystarczyć, np. taki plan bym sobie ułożyła z najważniejszych miejsc, wiedząc już teraz, co gdzie jest i mając jakiś pojazd do dyzpozycji, oczywiście kolejność dni dowolna:
1 dzień
Perissa - bazylika Santa Irini, czarna plaża
Vlichada - malownicze klify i plaża, marina
Eros Beach - klify, plaża - ewentualnie wieczorem bar
Akrotiri - wykopaliska, czerwona plaża - biała plaża (można popłynąć łódką i nie wysiadać, tylko zobaczyć i wrócić), miasteczko i zamek, latarnia morska - tu ewentualnie zachód słońca
2 dzień
Mesa Gonia - kościół Panagia Episkopi (można zwiedzać do 12, potem jest przerwa, ale nie pamiętam do której)
Kamari - starożytna Thira (warto tu być wcześnie, bo można wchodzić do 14.30 a może i nawet tylkodo 14)
Pyrgos - miasteczko i zamek, klasztor Profitis Ilias
Emborio - zamek i wieża, kościół Agios Nikolaos Marmaritis (nie wiem, kiedy można wejść do środka, ale podobno warto zobaczyć tam ołtarz)
3 dzień
Fira - promenada nad kalderą, Old Port
ewentualnie krótki rejs na wulkan Nea Kameni, potem spacer Fira - Imerovigli - Oia
albo zamiast rejsu od razu spacer Fira - Oia przez Imerovigli - tu zamek Skaros
albo tylko krótki spacer do Imerovigli (Skaros), potem przejazd do Oia np. wzdłuż wschodniego wybrzeża - klify i plaża Koloumbo
Oia - miasteczko i zamek, ewentualnie zejście do portu Armeni, Ammoudi, oczywiście zachód słońca.
Warto byłoby jeszcze wcisnąć gdzieś zwiedzanie i degustację wina w którejś z winnic i przynajmniej jedno muzeum - Prehistoryczne. Chyba przydałby się jeszcze jeden dzień, ale jak wyrzucisz z tego planu rzeczy, które cię nie interesują, to pewnie się zmieścisz w trzech dniach. Tylko nie wiem, jak tam unikać słońca, w czasie wakacji będzie ciężko...
Trina, dziękuję za szczegółowy opis.
Co do unikania słońca to mam praktykę (szczególnie z Kambodży - było 38 stopni).
Jorguś
Trina, jeszcze pare fotek ? ta wyspa jest jak zaczarowana, tak pieknie
Wiktor, jeszcze jeden dzień został do opisania z tamtego wyjazdu, więc parę fotek jeszcze będzie, ale chyba nie wcześniej niż w weekend. I jeszcze parę z ostatniego pobytu
Trina, to kolejny więc świetny powód ,aby czekać do weekendu
Kolejny dzień na Santorini, to mój ostatni pełny dzień na wyspie. W planie mam wspinaczkę na Mesa Vouno do starożytnej Thiry, potem plażowanie z drugiej strony góry w Kamari, a na koniec ostatni zachód słońca.
Tego dnia wstałam bardzo późno i dopiero w południe wyszłam z hotelu, co prawda w parę minut znalazłam się pod górą i dotarłam do ścieżki prowadzącej na szczyt, ale było to znacznie później niż zamierzałam. O tej porze już cała droga na górę z Perissy jest w promieniach słońca, co oznacza dziki gorąc podczas wchodzenia, tym bardziej, że nie można liczyć tu na żaden mniej lub bardziej przyjemny wietrzyk. Góra skutecznie osłania od wiatru.
Na początku ścieżki stoi tablica z planem sytuacyjnym, zaznaczonym szlakiem i poziomicami oraz adnotacją, że czas wejścia wynosi 40 minut. No może, ale chyba nie w wielki upał i w dodatku na małym kacu po degustacji wina poprzedniego wieczora. Mnie zajęło to godzinę piętnaście, z wieloma przystankami na odpoczynek, rozglądanie się i zdjęcia.
Przy wejściu na szlak stoją też osiołki, a że jakoś tak słabo się czuję, to myślę sobie, że może by wjechać i zaoszczędzić trochę czasu… Ale na szczęście trzykrotnie wyższa niż w innych miejscach cena (15 euro) mnie zniechęciła.
Zaczynam więc spacerek pod górę, na początku szybko, bo przecież jest późno i się spieszę, lecz w pełnym słońcu bez odrobiny powiewu długo tak się nie da. Jest gorzej niż w saunie, pot ze mnie spływa jak nigdy, trzeba zwolnić tempo. Ze względu na późniejsze plażowanie miałam już na sobie kostium, więc zdjęłam bluzkę, zakasałam spódnicę, idę w górę. Pięknie opaliły mi się nogi i plecy tego dnia.
Ścieżka rozwidla się, w prawo prowadzi do widzianego wcześniej z dołu białego kościółka Panagia Katefiani, który omijam, bo szkoda mi czasu. Patrząc jak wąska i urwista jest miejscami ścieżka, cieszę się, że zrezygnowałam z osiołka, bo nie wiem czym skończyłby się tu taki galop jak w Oia.
Jeszcze trochę wyżej docieram do zakrętu, gdzie w końcu znajduję odrobinę cienia. Tutaj słońce chyba wcale nie dochodzi, w każdym razie takie ostre i palące, bo uchował się taki zielony świerczek, czy inna sosenka. Pojawia się trochę zielonych roślin, poza tym przez cały czas mojej wspinaczki nie ma żywego ducha, jest pusto, cicho, tylko ja i kupy osiołków.
Do szczytu jeszcze spory kawałek, ale najpierw przełęcz Sellada łącząca dwie góry - Mesa Vouno (396 m n.p.m.) i Profitis Ilias (567 m n.p.m.) I tu jak zbawienie znad tej drugiej nadciąga duża chmura pozwalająca odetchnąć od upału. Z moich obserwacji wynika, że nad tą najwyższą na wyspie górą, zwłaszcza tam gdzie stoją NATO-wskie budynki, zawsze wiszą jakieś chmury, nawet gdy dookoła czyste niebo.
Przysiadam na chwilę na kamieniu, mam nadzieję, że nie był częścią jakiegoś grobu, bo tutaj na zboczu znajdowało się starożytne cmentarzysko, choć można zobaczyć i współczesne mogiły. Dokoła szaroburobrązowe roślinki spalone słońcem i widok na Perissę. Okazuje się, że jest więcej ścieżek prowadzących na górę, wchodziłam chyba tą bardziej stromą, przynajmniej na początku.
Na przełęczy zbiegają się drogi z Perissy i Kamari oraz szlak prowadzący z Pyrgos przez Profitis Ilias. Z Kamari można tu dotrzeć kamienną, pełną zawijasów drogą pieszo lub wjechać busikiem czy taxi za 10 euro albo kolejką - nie znam ceny, ale pewnie taniej. Ta kolejka po południu kursuje między Perissą a Vlichadą i tam bilet kosztował 3 euro. Można też wjechać własnym autem, quadem czy skuterkiem, bo jest tu parking. No i jest też bardzo przydatna budka z napojami i owocami.
Trinka, fajnie że wróciłas na Santorini bo widoczki przepiekne
Super, że pokazujesz miejsca, które zbaczają z głównego szlaku turystycznego wyspy..
No trip no life
OK , nareszcie znowu jest Santorini świetnie . Wskakuje do tej kolejki i jadę dalej