--------------------

____________________

 

 

 



Wyspy Morza Jońskiego: Zakynthos, Kefalonia, Ithaka - dlaczego warto tam jechać ? (Grecja)

228 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Opuszczamy to piękne miejsce z żalem, ciesząc się jednak, że wkrótce zrekompensuje go widok naszej Miss Zakynthos czyli Zatoki Kampi.

Skręcamy w znajomą już boczną dróżkę, mijamy wypasiony hotel Mabely, zajeżdżamy do tawerny, z której po raz pierwszy zobaczyliśmy zatokę i w końcu docieramy na miejsce.

Celem naszej wyprawy jest znajdująca się na samym szczycie klifu tawerna Stavros. Rozciąga się z niej panoramiczny widok na całą okolicę, a nie tylko  na jedną stronę, jak z tej niższej.

Na parkingu pustki, wchodzimy przez kutą bramę na nieduży dziedziniec. Tawerna zbudowana jest z białego wapiennego kamienia, wszędzie stoją gliniane donice z kwiatami i bazylią.

Wychodzimy na taras ze stołami nakrytymi krasiastymi obrusami stojącymi w cieniu pinii.. Wzdłuż tarasu biegnie barierka, a za barierką znany nam już widok klifów opadających do błękitnego morza.

Akurat jest pora na lancz, a tu zupełnie pusto, nie ma klientów. I to teraz w najwyższym  sezonie i w takim miejscu. Nie do wiary!!!Chyba im marketing szwankuje, albo tawerna poniżej przechwytuje klientelę.

Na powitanie wychodzi właściciel, jak się później okaże. Wskazuje ręką, że sami mamy sobie wybrać stolik. Wybór duży - trudna decyzja - ale oczywiscie taki najbliżej barierki. Ja niby mam lęk wysokości, ale zachłanność widokowa zwycięża.  Ale jak tu się nie bać, jak pod nami coś takiego.....

Dostajemy świeżo upieczony chleb i oliwki. Jako danie zasadnicze szef poleca nam tradycyjną potrawę - dzikiego królika duszonego z pomidorami, papryką, cebulą i ziemniakami. Chwali nam się, że własnoręcznie go ustrzelił. To ja mu na to, że jeśli to prawdą, to od teraz tracę do niego sympatię. Ale on się tylko śmieje i cziort go tam wie....

Przystawki zamawiamy te co zawsze, oczywiście dla mnie tyropitakie. Ale takich jeszcze nigdy nie widziałam! Sa w kształcie półksiężyca i wielkie jak moje dwie dłonie. W różnych tawernach biorę te przekąski i wszędzie są inne. Różnią się kształtem, wielkością, smakiem nadzienia, choć wszystkie bazują na fecie. Ciekawe czy faktycznie home made czy mrożone z mikroweli. Wirzę, że nie te ostatnie.

Na danie zasadnicze długo czekamy. W tym czasie obchodzimy całą posiadłość. W jednym budynku mieszkają właściciele, drugi zajmuje kuchnia z zapleczem, a w trzecim jest bar i i kilka stolików - chyba wersja na chłodniejsze i wietrzne dni.

Dostajemy nasze danie zapieczone w glinianym naczyniu z gałązkami świeżego rozmarynu na wierzchu. Wygląda bardzo apetycznie i znakomicie smakuje.

Na koniec naszego tutaj pobytu - gdy mąż reguluje rachunek - stoję oparta o barierkę i patrzę, patrzę, patrzę... Ale czy można napatrzyć się na zapas, bo bardzo bym chciała, żeby właśnie ten widok gdzieś tam w móżgu głęboko mi utkwił.

Mariola

Mellka
Obrazek użytkownika Mellka
Offline
Ostatnio: 8 lat 2 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Zauroczyła mnie ta zatoczka wsrod skał!! bosko..

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Mnie też. I to wprost nieprawdopodobne, że w tak pięknym miejscu nie ma ludzi, a gdzie indziej - tłumy.

Mariola

ulola
Obrazek użytkownika ulola
Offline
Ostatnio: 8 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 11 wrz 2013

Może to i dobrze, gdyby byli turyści zaraz ktoś wybudowałby platformę widokową, parking dla autokarów i cała magia miejsca uleciałaby w jednym momencie.

"Kto podróżuje ten dwa razy żyje" H. Ch. Andersen

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Ulola, święta prawda, ale jednak to dziwne, że tak mało osób to miejsce odwiedza. Może obawiają się dróżki???

I tak dobiegł końca tygodniowy pobyt na Zakynthos. Bardzo bym żałowała, gdybym teraz musiała wracać z wakacji do domu.  Jednak tydzień, to dla mnie zbyt mało.....

Warto w tym miejscu zrobić małe podsumowanie i wyrazić nasze SUBIEKTYWNE wrażenia z wyspy, miejscowości i hotelu

Otóż Zakynthos jest przepiękną zieloną wyspą, niezwykle  urozmaiconą krajobrazowo, ale niestety bardzo już skomercjalizowaną i zatłoczoną w sezonie. Ponieważ my lubimy wypoczywać w ciszy i spokoju, z dala od wielkich skupisk ludzkich szukaliśmy dla siebie takich miejsc - i nawet tam je znajdowaliśmy..

Podejrzewam, że jakby pojechało się przed sezonem ( zimna woda ) lub po sezonie ( krótsze dni ), to turystów byłoby znacznie mniej, a i ceny, zarówno samego wyjazdu, jak również w restauracjach i wypożyczalniach samochodów, zdecydowanie niższe.

Tsilivi - czyli miejscowość, krórą po wielu poszukiwaniach wybrałam - nie zawiodła nas. Jest ładnie położona nad rozległą zatoką z autentycznym piaskiem na plaży. Zatoką ograniczona jest na końcach  malowniczymi klifami, w dali widać najwyższe pasmo górskie. Nie ma tu co prawda spektakularnych zachodów słońca, ale można oglądać ładne wschody, ale ze względu na bezchmurną pogodę nie były one porywające. Na szczęście nie ma tu potężnych blokowisk, tylko nieduże hoteliki. pensjonaty i wille, a wszystko to tonące w bujnej zieleni i kwiatach. Na obrzeżach kurortu jest spokojnie, ale istnieje również możliwość miłego spędzenia wieczoru w jednej z mnóstwa urokliwych tawern i knajpek.

Z innych miejscowości -  które widziałam - podobało mi się Alykes na wschodnim wybrzeżu i w Keri Beach  na południowo - zachodnim wybrzeżu - obie spokojne, urokliwe z ładnymi plażami.

No i nasz hotel Sunny Garden - bez zachwytów. Skromny, przeciętny hotelik położony w spokojnej okolicy ( ach, gdyby nie te motory i quady ). Wszędzie, zarówno w pokojach, restauracji i przy basenie, jak również na całym terenie było czysto. Jedynie ogród - co dla mnie jest bardzo ważne - mnie nie zachwycił. Najprawdopodobniej z tego też powodu nie złapałam jakiejś "więzi emocjonalnej" z tym hotelem.

Jesli chodzi o jedzenie, uważam, że śniadania - jak na greckie warunki i skromny 3* hotelik - były bardzo obfite. Pozostałe posiłki, dla mnie osobiście, średnie, tym niemniej kilku osobom,  z którymi rozmawiałam, jedzenie smakowało. Cały dzień nie było kolejki do napojów z %%% i tych bez.

Bardzo sympatyczny był cały personel, począwszy od pani Niny Białorusinki sprzątającej, poprzez personel kuchenny, który się mocno starał, skończywszy na Jannisie - genialnym barmanie i fajnym, choć zbyt wpływowym ( grupa MDM !!!) facetem.

Jedyne poważniejsze zastrzeżenie z naszej strony, to zbyt głośna muzyka grająca przez cały dzień na okrągło ( przynajmniej zawsze, jak my tam byliśmy ). Ale na szczęście w hotelu dużo nie przebywaliśmy.

A na koniec jeszcze kilka fotek na pożegnanie  Zakynthos.

Bo pewnie już czekacie na Kefalonię  -  ja teżżżżżżżżż. a juz ją na tym ostatnim zdjęciu widać w dali.

Mariola

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 3 lata 4 dni temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Ale  widoczek  podczas obiadu mieliście cudnyShok 

Czekamy z niecierpliwością na dalszy ciąg tych  cudownych wspomnień, ja też nie lubię wakacji 1 tyg. i na takie nigdy nie jeżdzę bo w takim czasie nigdy bym nie zdążyła zapomniec o pracy  oraz  nacieszyć się danym miejscem tak na maxa,  i czułabym cholerny niedosyt..Biggrin

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Bepi, i widoczek i jedzonko pierwsza klasa.

Dzisiaj płyniemy na Kefalonię. Jakoś nie żal nam opuszczać hotelu mając przed sobą taką perspektywę

Punktualnie - a nawet parę minut przed - godziną 9 podjeżdża niewielki busik, którym jedziemy do portu w Agios Nicolaus. Przemierzamy tę samą drogę, którą jechaliśmy w pierwszym dniu zwiedzania. by  po niespełna 40 minutach dojechać  do portu. Mamy jeszcze sporo czasu do 10.30, bo o tej porze prom wypływa. No to sobie chodzimy po niedużej wiosce i oglądamy....

W końcu pojawia się prom. Ładują się na niego trzy autokary z jednodniowymi wycieczkowiczami, kilka samochodów i motorów, no i sporo ludzi. Taka jednodniowa wycieczka na wyspę, to jak lizanie cukierka przez papierek. Ale dobre i to, bo przynajmniej ludzie zobaczą, że warto tu przyjechać na dłużej.

Morze spokojne, słoneczko jak zwykle przygrzewa. Na promie są trzy pokłady. Jeden dla pojazdów, drugi kryty z fotelikami i klimatyzacją, a trzeci odkryty - z twardymi ławkami i z wiatrem we włosach. My oczywiście wspinamy się na ten ostatni.  Bilet w jedną stronę kosztuje 7 E. My nie płacimy, wszystko mamy w pakiecie.

Patrzymy na szybko zbliżającą się Kefalonię, wprawdzie widzieliśmy ją codziennie, ale zawsze za większą lub mniejszą mgiełką. Czasami spoglądamy do tyłu widząc oddalającą się Zante.

Morze wokół jest szafirowe, jakie  ono miewa  różne kolory!!!

 

Juz z daleka widzimy jak wysokie góry są na Kefalonii - powyżej 1600 metrów, i jak wielką powierzchnię wyspy zajmują.

Po półtorej godzinie dopływamy do malutkiego portu Pessada. Wokół zatoczki ciągną się niewysokie klify jest też waska plaża, w dali widać parę domków. Kołysze się na wodzie kilka łodzi rybackich i  motorówek. Ale miejscowość wygląda na senną i wymarłą.

 

Dopiero gdy z promu zaczynają schodzić pasażerowie i zjeżdżać pojazdy robi się ruch. Na niewielkim parkingu stoi kilka taksówek. Ciekawe kto po nas przyjedzie?

Ale po chwili pojawia sie facet z kartką z naszym nazwiskiem. Tak więc wszystko gra, nie tylko Niemcy potrafią zrobić porzadnie taką łączoną imprezę, widać że i nasze BP też.

Wsiadamy do taxi i jedziemy drogą wzdłuż morza, biegnącą zboczem wysokiej góry. Zagaduję kierowcę, ale on chyba nie zna angielskiego, bo tylko zdołał z siebie wydusić, że pojedziemy mniej niż godzinę. Cały czas w dole towarzyszy nam morze, od czasu do czasu widać małą plażę w zatoczce i od razu przy takiej plażyczce jest  kilka domków. Mijamy też większy kurort Laurdata, tutaj już jest znacznie większy ruch, widać turystów, tawerny,  liczne pensjonaty. Ale po chwili znów wjeżdżamy w kompletnie puste niezamieszkałe rejony. Dużo zieleni, mijamy ogromne krzewy żarnowca, wyobrażam sonie jak jest tu pięknie w maju, gdy całe wzgórza pokrywają się ich żółtymi kwiatami. Pewno w tym czasie kwitnie więcej kolorowych kwiatów.

Mijamy górską przełęcz i ostrymi serpentynami zjeżdżamy ku miejscowości Katelios, będącej również w ofercie Grecosa  - hotel Utopia. Miejscowość ładna położona nad zatoką z plażą. Rozważałam wybór tego hotelu, ale zniechęcił nas ALL. Stąd już bliziutko do naszej Skali. Opuszczamy główną szosę i wąskimi uliczkami zjeżdżamy na nadmorski bulwar. Tuż przy plaży na wzgórzu rosną okazałe pinie, dając naturalny cień. Tyle się naoglądałam fotek, wybierając miejscowość, a jednak - o dziwo!!! -  rzeczywistość jest znacznie fajniejsza. Już mi się tu bardzo podoba.

I w tym momencie taxi staje pod naszym hotelikiem Tara Beach ....

Mariola

momita
Obrazek użytkownika momita
Offline
Ostatnio: 4 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

Apisku przerywać w takim momencie.....noż serca nie masz...Biggrin

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Momi, mąż wraca po długiej nieobecności, musiałam się ogarnąć......

Ale już kontynuuję.....

Budynek główny, gdzie jest recepcja tonie w kwiatach - tak jak lubię. Lobby w ogóle nie przypomina hotelowego, raczej wnętrze takiego angielskiego B&B. Kameralne, ze starymi stylowymi kanapami, fotelami, stoliczkami. Wokół pełno książek, bibelotów, fotografii rodzinnych, czarno białych zdjęć wyspy sprzed wielu lat.

Formalności meldunkowe załatwiamy właśnie siedząc przy takim stoliku. Niektórym - lubującym się w nowoczesności - może taki styl nieodpowiadać, ale mnie się podoba. Coś jak Pataran na La Digue. Niby kicz, ale słodki!!!! i w takim miejscu pasuje.

Syn właściciela prowadzi nas schodkami na tył budynku, gdzie w dużym ogrodzie, a właściwie sadzie pomarańczowym, usytuowane są dwa rzędy jednopiętrowych budyneczków.

Pokoje są nieduże, prosto urzadzone - szerokie łoże z szafkami nocnymi, toaletka z lustrem, ogromna szafa, stolik i fotel - wszystko to w kolorze szaro - niebieskim, przecieranym na staroć. Taras jest spory, ma boczny widok na morze, na pierwszym piętrze są mniejsze balkony, ale lepiej niż od nas widać morze, bo nie przeszkadzają drzewa i kwiaty. Zależy - co kto lubi!

Szybko się rozpakowujemy i idziemy na rekonesans.

Hotel jest najstarszy w Skali, wybudowany został w latach osiemdziesiątych, kiedy to turystyka zaczynała raczkować na wysie.. Fakt, że nie jest najnowoczesniejszy, ale dla mnie ma to dużą zaletę, którą jest piękny bujny ogród z mnóstwem kwiatów.

W budynku głównym na parterze oprócz lobby jest bufet śniadaniowy wraz z kilkoma stolikami dla tych preferujących klimę, bądź na wypadek chłodniejszej pogody, gdyż hotel czynny jest od początku maja do końca października.

Mozna również jeść śniadanie na zewnątrz pod zielonym baldachimem roślinności z widokiem na plażę i morze.

W budynku na piętrze jest kilka większych rodzinnych pokoi.

Tuż obok basenik w ślicznym - oczywiście  kwietnym -  otoczeniu.

 Różnokolorowe bugenwille, jaśminy, opuncje, ketmie i jeszcze takie czerwono - pomarańczowe dzwonkowate, które nie wiem jak się nazywają. Urzekły mnie szczególnie bladoróżowe bugenwille - rzadko spotykane.

Przy basenie jest też mała knajpka tych samych właścicieli o nazwie Oilmill tavern, czyli Oliwny Młyn - po naszemu to jakoś nieładnie brzmi. Nazwę wzięła od stojącej obok starej zabytkowej prasy  a może młyna do wyciskania oliwek.

Łóżek przy basenie nikt nie zajmował skoro świt i o kazdej porze były dostępne. Chyba wszyscy woleli pobliską plażę.

Mariola

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Bardzo ładny hotel wybrałaś ! Muszę się przyznać, że też uwilbiam kwiaty, roślinność. Jak wracam z wakacji, zaczynam szaleć w ogrodzie ! I tak- po powrocie z Grecji powsadzałam wszędzie gdzie się da pelargonie, posadziłam bugenwile (wiem, ze zimą padną), po Indonezji królowały wszędzie trawy ozdobne, po Tajlandii hibiskusy.... itd, itp.  Czy też tak macie????

Strony

Wyszukaj w trip4cheap