--------------------

____________________

 

 

 



Wyspy Morza Jońskiego: Zakynthos, Kefalonia, Ithaka - dlaczego warto tam jechać ? (Grecja)

228 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Jak patrzę na tą zieleń i kwiaty to aż żyć się chce !!! A Ty Apisku nawet w zeschłych krzaczorach wypatrzyłaś ładne białe kwiatkiSmile

Cykady....ja to myślałam, że nocą najgłośniej śpiewają, a wygląd też ze świerszczami kojarzyłam.

Czekam na c.d.

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Plumeria, kwiatki i zwierzaki, w tym wypadku - cykady, to tak jak lazurki u Bepi - wypatrzę je wszędzie....

Dzisiaj płyniemy na Ithakę. Będąc na Kefalonii nie można odpuścić wyprawy na tę wyspę.

Z plaży w Skali pływa na Ithakę stateczek wycieczkowy Mythos należący do kapitana Vangelisa, niegdyś oficera marynarki wojennej z długoletnią praktyką na morzu. Całodzienna eskapada kosztuje 35 E od osoby i trwa od godziny 9 do 18.

Pogoda idealna, słońce, nie ma wiatru, więc i fale niewielkie. Wchodzimy na stateczek po trapie - prosto z plaży, tak tu się głęboko od razu robi.

Są tu dwa pokłady, jeden pod dachem osłaniającym od słońca, ale z boku bez szyb, i drugi na górze, w pełnym słoneczku. Ludzi chyba full, bo wszystkie miejsca siedzące zajęte.

Teraz czaka nas godzinny rejs na wysepkę. Po drodze mijamy pięciogwiazdkowy  molochowaty hotel Mareblue Apostolata, szereg małych zatoczek z kamienistymi plażami, a następnie przepływamy koło Poros. Przez dłuższy czas płyniemy wzdłuż wybrzeża Kefalonii. Dopiero z morza widać bezludne, górzyste tereny jej wschodniej części.  Klify, góry, zatoczki i błękitne morze.

 

Ithaka zawdzięcza swą sławę Homerowi, którego bohater - Odyseusz  był władcą wyspy w 12 wieku przed naszą erą. Wyruszył stąd na wojnę trojańską, a po jej zakończeniu 10 lat wracał z przygodami do swej cierpliwie czekającej na Ithace żony - Penelopy. Przez wiele lat trwajace tu prace archeologiczne wykazały wprawdzie, że w tamtym okresie wyspa była zamieszkała, odnaleziono także ruiny pałacu, jak również tabliczkę z napisem Odyseus. Tak naprawdę jednak nie wiadomo, czy istniał on w ogóle, a jeśli tak, to czy żył na Ithace.

Dopływamy do południowego skrawka wysepki. Jest on kamienisty, wśród krzaków widać małą kapliczkę.

Ithaka jest  nieduża, ma 23 kilometry długości i 6 - szerokości. W połowie jest jakby przecięta, obie części łączy wąski 500 - metrowy pas lądu.  Wyspa jest górzysta - do 800 metrów, porośnięta piniami, cyprysami i oliwkami, poprzecinana głębokimi wąwozami. W dolinkach widoczne są małe skupiska domów, a wokół na wzgórzach niekończące się winnice.

Wzdłuż wybrzeża ciągną się wysokie białe klify, pomiędzy którymi widać małe zatoczki, a w nich skrawki plaż. W nielicznych większych zatokach ulokowały się malownicze wioski rybackie. Prawdziwych długich piaszczystych plaż tu nie ma. Być może to jest  przyczyną, dlaczego wyspa oparła się inwazji turystów. Dla mnie jest ona przepiękna, choć niestety nie będzie nam dane zobaczyć jej wnętrze.

Mijamy właśnie jedną z takich zatok otoczonych klifami z idealnie przezroczystą wodą.

Tutaj kapitan zarządza kąpiel. Można zejść po drabince, zjechać na zjeżdżalni, bądź skoczyć z pokładu - jak kto chce!, byle szybciej do morza. Woda cudowna, czyściutka, ciepła. Płyniemy do plaży, pokryta jest drobnymi białymi otoczakami, a tuż za plecami mamy wysokie strome zbocza. Jak się potem okaże zdecydowana większość plaż na Ithace dostępna jest tylko od strony morza. Zaledwie do kilku z nich widzimy prowadzące wśród krzaków wydeptane strome scieżki. Po półgodzinnej kąpieli wyruszamy w dalszą drogę.

Rzuca mi sie w oczy to, ze bardzo rzadko widać tu jakieś domostwa, no ale nic dziwnego - wyspa ma zaledwie trzy i pół tysiąca mieszkańców.

Dopływamy do dużej zatoki Molos, a z niej z kolei w wąski długi fiord, w którym znajduje się stolica - Vathy. U wejścia do fiordu mijamy małą wysepkę Lazaretto z kościółkiem, jakby strzegącą dostępu do miasta.

Zarzucamy kotwicę w porcie, mamy półtorej godziny na zwiedzanie.

Miasteczko rozwinęło się w 16 wieku i przez długie lata okupowane było przez Wenecjan. Oczywiście wiele budynków uległo zniszczeniu w czasie trzesienia ziemi, ale niektóre przetrwały. Podziwiając niewysokie kamieniczki stojące wzdłuż wybrzeża nie wiem, które z nich są oryginalne, a które odbudowane w dawnym stylu. Idziemy po wyślizganych marmurowych płytach chodnika, wokół wille tonące w kwiatach, małe kafejki i tawerny, przy nabrzeżach jachty.

Krótka wizyta w muzeum archeologicznym, takie kameralne lubię - 10 minut i zwiedzone. Jest tu miedzy innymi ta płytka z imieniem Odyseusza, którą odnaleźli archeolodzy.

No i oczywiście pomnik Odyseusza:

Kilka uliczek dalej stary zabytkowy kościółek z pięknym drewnianym ikonostasem.

A terraz to co lubię najbardziej - wędrowanie bez celu wąskimi, ukwieconymi uliczkami, raz w górę raz w dół, zaglądanie w podwórka, do ogrodów, pogłaskanie psa wylegujacego sie na progu, czy kota siedzącego na rozgrzanym murku.

 Na zboczu stoi ładny większy kościół metropolitalny z tak charakterystyczną dla weneckiego stylu oddzielną, wysoką dzwonnicą.

Jestem trochę zaskoczona dość sporą ilością samochodów przeciskających się wąskimi uliczkami. Myślałam, że nie bedzie tu jednak ich tak wiele.

 Siadamy wreszcie w jednej z nabrzeżnych tawern, no i oczywiscie - frappe dla ochłody....

 A do jazdy po tej górzystej wysepce najlepszy taki samochodzik....

Mariola

momita
Obrazek użytkownika momita
Offline
Ostatnio: 4 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

Wiseńka na torcie - Ithaka..:-D

anusia
Obrazek użytkownika anusia
Offline
Ostatnio: 4 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

Ale kolorki na IthaceWacko

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Momi, Ania, Ithaka jest bezapelacyjnie NUMEREM 1. Fajne było to stopniowanie: Zakynthos - Kefalonia - Ithaka. Kolejność - super!!!

Czas pożegnać stolicę, choć słowo stolica w tym wypadku brzmi dziwnie - to małe prowincjonalne miasteczko, tyle, że są tu lokalne urzędy, bank oraz szpitalik. No, ale i tak mieszka tu większość ludności tej wysepki. Tutaj także widzimy sporo samochodów, których w innych miejscach prawie w ogóle nie ma.

Wypływamy z wąskiego fiordziku, znów mijając wysepkę Lazarette i kierujemy sie na północ. Na jednym z półwyspów znajdują sie ruiny wiatraków, z których zostały jedynie uszkodzone kamienne korpusy. Widać, że tu również dało się we znaki trzęsienie ziemi w 1953 roku., choć na szczęście w znacznie mniejszej skali niż na Kefalonii.

Po drodze widzimy kolejną wioskę rybacką - Kioni. Leży ona też w małej, ale już nie tak wżynającej się w ląd zatoce, i znów domki wspinające się na zielone wzgórza, kościółek, a przy nabrzeżu jachty i motorówki. Ale w tej miejscowosci nie mamy postoju.

Na Ithace nie ma hoteli, ani transportu publicznego, w ogóle słabo rozwinięta jest infrastruktura turystyczna. Pokoje można wynająć w domkach rybaków, bądź bardziej luksusowe w nowoczesnych willach, nierzadko z basenami.. A tak w ogóle choć turystów jest tu niewielu, to wyspa jest mekką żeglarzy. Spotkać ich można zarówno w malowniczych portach, jak i odosobnionych zatoczkach z krystalicznie czystą  wodą.

Płynąc wzdłuż brzegów, marzy mi się wędrówka tymi niezbyt wysokimi górami, poprzecinanymi zielonymi wąwozami, już sobie wyobrażam, jakie stamtąd są widoczne pejzaże!

Dopływamy do drugiego miejsca postoju - przepięknej wioski rybackiej - Frikes. W okresie letnim przemienia się w bajkowy kurorcik. Niby podobny do stolicy, ale zatoczka przy której leży jest znacznie mniejsza, a sama miejscowość bardziej kameralna, spokojniejsza, bez samochodów.

Dobijamy do nabrzeża i tu mamy trzy godziny czasu do zwiedzania. A to nasz stateczek:

 

Mąż już zgłodniał, więc szukamy tawerny, jest ich tu zaledwie kilka, więc szybko się decydujemy. Zresztą każda z nich jest urocza i położona tuż przy morzu.

Wybieramy na chybił-trafił tawernę Rementzo i siadamy w ogródku przy wodzie.. W takiej miejscowosci - gdzie tuż obok stoją łodzie rybackie pełne sieci, a w gablocie na lodzie wyłożone są różne świeżo złowione stwory - trudno nie wybrać ryby. Wskazujemy na dwie różnie wyglądające, no i w końcu możemy się napić białego wina! Zarówno przystawki, jak i ryby - bardzo smaczne.

Po lanczu pora na zwiedzanie. Brak mi po prostu słów, by opisać to cudowne miejsce! Najpierw idziemy nadmorskim bulwarkiem, z jednej strony, tuż nad wodą - knajpki i tawerny, z drugiej urokliwe domki z pokojami do wynajęcia na piętrze, a sklepikami z suwenirami oraz lokalnymi specjałami - na parterze. Może dlatego, że jest pora sjesty tylko my - pasażerowie stateczku - spacerujemy. Reszta to znaczy nieliczni mieszkańcy, goście wynajmujacy wille, a także spora rzesza żeglarzy z zacumowanych jachtów - odpoczywa.

Słońce piecze niemiłosiernie, też by się siadło w cieniu i pomoczyło nogi. Ale cóż, chcemy na maxa chłonąć atmosferę tego urokliwego miejsca.

Po przejściu dość krótkiego bulwarku wchodzimy w wąskie uśpione uliczki. Pniemy się aż na sam szczyt pasma wzgórz otaczających zatokę.

Po drodze podziwiamy oczywiście domki, szczególnie te stare, ogródki, kwiaty, no i widoczki z coraz wyższych poziomów na zatokę. Wędrujemy taką plątaniną dróżek, schodów, czasem skracamy sobie drogę idąc po murkach oporowych lub skałkach.. Nigdy w życiu nie udałoby nam się wrócić tą samą drogą!

Ale niesposób tu zabłądzić, zewsząd widać w dole morze i nasz stateczek, punktem orientacyjnym jest też wieża kościoła.

Tuż pod szczytem siadamy na schodkach prowadzacych do jakiegoś domostwa w cieniu figowca i przez dobrych kilkanaście minut patrzymy w zadumie na te cuda. A tuż koło nas stoi sobie stara drewniana prasa do wyciskania soku z winogron i - choć już na emeryturze - też podziwia te wspaniałe krajobrazy. Pewno i tu wiele się zmieniło od tamtego czasu gdy była młoda i potrzebna...

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Czas pożegnać wyspę Odyseusza. Wracamy na nasz stateczek ze wspaniałymi wrażeniami, ale i pewnym niedosytem. Tak nam się tu spodobało!

Wypływamy z zatoki podziwiając raz jeszcze oddalające się zielone wzgórza usiane małymi domkami. Obieramy teraz kierunek na południe.

Kapitan wskazuje ręką ciąg małych wysepek po lewej stronie, informując, że  gdzieś tam za nimi leży słynna wyspa Onassisa - Skorpios. Onassis kupił ją  - wraz z malutką wysepką Sparti - w 1962 roku za 10 tysięcy funtów. Spędził na niej wiele czasu z Marią Callas, a następnie tam właśnie wziął ślub z Jacquline - wdową po prezydencie Kennedym.

Na Skorpios znajdują się trzy wille, lądowisko dla helikopterów, przystań jachtowa oraz piaszczysta plaża. A wszystko to w otoczeniu setek egzotycznych drzew, krzewów i kwiatów, które były na wyspie specjalnie sadzone. Sam Onassis jest na tej wyspie pochowany.

Po śmierci syna i córki Onassisa, jedyną jego spadkobierczynią jest wnuczka - Athina. I ku oburzeniu lokalnych Greków - wystawiła ona wyspę na sprzedaż. Zainteresowani zakupem byli najbogatsi ludzie świata, tacy jak Bill Gates, Madonna czy Armanii. Nie udało im się jednak kupić posiadłości, bo przebiła ich ceną Jekaterina Rybołowlewa z Rosji - córka rosyjskiego miliardera, którego majątek szacuje się na ponad 10 miliardów euro. Jak wieść  niesie zapłaciła ona za wyspę 117 milionów euro. I tego nie mogą przeżyć Grecy!

Mijamy skaliste wybrzeża, klify i zatoczki.. W jednej z nich ponownie zatrzymujemy się na kąpiel. Stoi tu już kilka wypasionych jachtów - pewno właścicieli są wściekli, że jakaś chołota zakłóca im błogi spokój. No, ale cóż, musi być sprawiedliwość!  Nie tylko najbogatsi mogą się delektować takimi widokami!!!

Po półgodzinnej kąpieli płyniemy dalej wzdłuż wybrzeży Ithaki. W pewnym momencie na stromej skalnej ścianie opadającej do morza widzę stadko kóż. Jak one się tam dostały?.A jeszcze bardziej nurtuje mnie pytanie jak one się stamtąd wydostaną??? A może już mają wprawe w takich taternickich eskapadach?

Przepływamy koło południowego cypelka Ithaki z małą kapliczką i kierujemy się w kierunku Kefalonii.

Jesteśmy bardzo zadowoleni, że wybraliśmy się na tę wycieczkę. Fajna organizacja, bez zbytniego pośpiechu można było zwiedzić obie miejscowości, do których zawijał stateczek. Zrobili dwie  przerwy na relaks w tej cudownej krystalicznej wodzie, trochę poopowiadali. Naprawdę - super!.

Marzy mi się, by przyjechać kiedyś na tę wysepkę na dłużej, zamieszkać w małym domku nad zatoką i z balkoniku chłonąć tę spokojną, leniwą atmosferę małej rybackiej wioski, gdzie nikt sie nie śpieszy, a czas płynie wolno...no i oczywiscie pochodzić po okolicznych górach i wąwozach.

Mariola

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Bardzo urocze te miejscowości, życie płynie swoim wolnym rytmem, nie ma tłumów,  też bym chciała tam pomieszkać. 

Naprawdę fajna ta wycieczka!

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Plumeria, dzięki.

Po wycieczce na Ithakę idziemy na kolację do naszej ulubionej tawerny Odyseus. W sumie byliśmy w niej cztery razy i za każdym razem bardzo nam smakowało.

Na koniec żegnamy się z fajnymi właścicielkami, a tu niespodzianka....dostajemy od firmy na deser tutejsze baklawy, czyli ciastka ociekające miodem i tłuszczem oraz po kieliszku ouzo. Są pyszne, choć cholernie słodkie, a my w ogóle nie lubimy słodyczy. Z trudem je dojadamy, bo nie wypada ich zostawić. Ja ouzo  nie lubię, ale mąż z chęcią wypija i moją porcję.

Kolejny - ostatni już dzień - spędzamy typowo relaksowo. Po śniadaniu idziemy na plażę, większość czasu spędzając w morzu. Ciekawe kiedy i gdzie będziemy mieli okazję znów kąpać się w tak ciepłej wodzie???

Potem lancz w eleganckiej restauracji Scandinavia. Dziwna to nazwa knajpki na greckiej wyspie. Okazuje się, że właściciel przez wiele lat był szefem kuchni na szwedzkim tankowcu i stąd ten sentyment.

Restauracja utrzymana jest w biało - seledynowej kolorystyce, wystrój prosty, w skandynawskim stylu, z wieloma elementami morskimi.

Po lanczu robimy sobie sjestę przy basenie. Rzadko kiedy korzystamy gdziekolwiek z basenu, ale tu jest tak pięknie, zacisznie wśród tych kwiatów.

Punktualnie o godzinie piątej przyjeżdża po nas taxi i jedziemy do portu w Pessadzie. Ostatnie spojrzenia na cudowne pejzaże wyspy i już ładujemy się z walizami na prom.

O godzinie 18 odpływamy z Kefalonii. Stoimy na górnym pokładzie, patrzymy na oddalającą się wyspę i bardzo nam żal ją opuszczać.... Mamy duży niedosyt, jeszcze tyle miejsc przez nas nieodkrytych. No, ale przecież to tak niedaleko!!!

Po półtoragodzinnym rejsie dopływamy do Agios Nicolaus na Zakynthos. Tutaj czeka na nas busik z tabliczką Grecos. Wraz z paroma innymi osobami jedziemy z nieznane. Żadnego rezydenta nie ma, kierowca też jakiś milczący nie mówi dokąd nas wiezie. Ale co za różnica gdzie spędzimy tę ostatnią noc???

Przejeżdżamy niemal całą wyspę i lądujemy w Argassi. Byliśmy tu już w czasie zwiedzania i podobało nam się położenie tego kurortu, tylko plaża marna. A i do lotniska blisko, to pewno dlatego nas tu kwaterują.

Ostatnią noc spędzamy w hotelu Mimosa. Hotel przypomina mi dom wypoczynkowy FWP z lat siedemdziesiątych. Kto nie wie, co to było FWP - krótkie wyjaśnienie. W poprzedniej epoce istniał Fundusz Wczasów Pracowniczych dysponujący ośrodkami wypoczynkowymi w całej Polsce. Składało się podanie do działu socjalnego  o wczasy i dostawało się skierowanie do któregoś z tych ośrodków za niewielkie pieniądze. Te ośrodki były bardzo przeciętne, choć czasem zdzrzały się perełki.

A zatem rozglądamy się z nietęgą miną po lobby, dostajemy klucze od pokoju. Pokoje całkiem fajne, czyściutkie, tylko budynek z zewnątrz i przy recepcji sprawia takie nijakie wrażenie. Dostajemy także talon na kolację, goście  - sądząc po językach w jakich się porozumiewają - to sami Grecy i Rosjanie. Kolacja nie powala na kolana, ale da się zjeść. Potem się okaże, że to taki typowy hotel tranzytowo - lotniskowy.

Wieczorny spacer po głównej ulicy kurortu - trochę tu zbyt głośno, jak dla nas. Mnóstwo charczących quadów, z licznych barów dobiega głośna muzyka, zagłuszająca greckie melodie z tawern.

Rano budzę się o świcie - słońce wynurza się akurat zza Peloponezu -  i idę oblukać teren hotelu, który widzieliśmy już po zmierzchu. Hotel Mimosa leży tuż nad morzem w dużym ogrodzie. Tylko tak jak wszędzie w Argassi jest tu bardzo wąska plaża, a właściwie tylko wejście do morza. Hotel składa się z budynku głównego oraz niedużych domków rozrzuconych w zacienionym ogrodzie. Jest też spory basen.

Śniadanie wydaje nam się obfite po tych skromnych śniadankach kefalońskich. Czas do południa - czyli wyjazdu na lotnisko - spędzamy kąpiąc się w morzu i siedząc przy basenie.

O godzinie 12 przyjeżdża po nas taxi i jedziemy na oddalone o parę kilometrów lotnisko.

Jem ostatnie tyropitakie lotniskowe - też niezłe, choć w tawernach lepsze! Samolot startuje i ląduje w Gdańsku zgodnie z planem.

I to już koniec naszych wakacji na Wyspach Jońskich!!!!

Mariola

marinik
Obrazek użytkownika marinik
Offline
Ostatnio: 3 miesiące 2 tygodnie temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

apisku - dziekuje. siedzialem sobie cichutko i poczytywalem.

Przyznaje, ze relacje pod marka DLACZEGO WARTO TAM JECHAC sa znakiem niepowtarzalnym, jakze milym dla czytajacego, a teraz - z fotkami - takze dla oka.

Good Good Good

Clapping Clapping Clapping

Give rose Give rose  Give rose

Drinks

puma
Obrazek użytkownika puma
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku i ja dziekuje za piekna podroz, i napewno predzej czy pozniej dotre i na Zante i na Kefalonie, dzieki za piekne opisy i zdjecia, cudnie byloKiss 2

Strony

Wyszukaj w trip4cheap