Momi, takiego kolorku morza to ja nie widziałam nigdzie dotąd! Niestety w grotach nasza małpka fiksowała i fotki nie wyszły. Za to lazurki i ona złapała....
Bepi, dzięki. Jak dopływaliśmy do tej plaży i ukazał się ten farbkowy błękit, to sobie o Tobie pomyślałam!!!! Byłabyś w niebowzięta, na mnie jednak zieleń i kwiatki robią większe wrażenie....
Dziś drugi dzień objazdu wyspy. Tak nam się spodobała jej zachodnia część od strony morza, że postanawiamy na " świeżo" obejrzeć to samo z innej prerspektywy, to znaczy z lądu.
W centralnej i wschodniej części wyspy jest spora nizina z małymi pagórkami i tam właśnie znajduje się większość wiosek oraz pól uprawnych. Tereny te pokryte są również gęstą siecią dróg. Tym razem odpuszczamy już sobie lokalną drogę wzdłuż morza, i żeby było szybciej - wybieramy jedną z główniejszych szos bięgnącą ze stolicy na północ. Mijamy wioski większe i mniejsze, a w każdej z nich - w zależności od liczby mieszkańców - stoi kościół z charakterystyczną oddzielną dzwonnicą lub jedynie mała kapliczka z dzwonami umieszczonymi nad wejściem. Pomiędzy wioskami ciągną się uprawy warzyw, sady owocowe, winnice, a na okolicznych wzgórzach srebrzą się gaje oliwne.
Aby zdążyć przed tłumem turystów najpierw udajemy się do cudownych źródeł w Xigji. Tym razem z parkowaniem nie ma problemu, Już tutaj czuje się niezbyt przyjemny zapach siarkowodoru. Po stromych schodkach schodzimy w dół na małą kamienistą plażę. Poranne słońce jeszcze tu nie dociera, ludzi prawie nie ma. Warto zatem do takich mocno uturystycznionych miejsc przyjeżdżać wcześnie rano, bądź późnym popołudniem. Wchodzimy do morza i z miejsca ogarnia nas uczucie chłodu - dotychczas tu niespotykane. Po lewej stronie znajduje się grota, im bliżej podchodzimy, tym woda zimniejsza. Chyba właśnie w niej jest to cudowne źródło. W wodzie pływają jakieś białawe drobinki i nie jest taka przezroczysta jak wszędzie. Trochę się moczymy, ale robi się nam chłodno i opuszczamy to naturalne SPA, wcale nie odmłodzeni. A może to dopiero jutro zadziała?????
Jedziemy teraz na najdalszy północny cypelek Zakynthosu. którym jest przylądek Skinari. W pewnym momencie trzeba zjechać z głównej drogi - są kierunkowskazy. Wąska ale z dobrą nawierzchnią droga prowadzi do białej latarni morskiej, w pobliżu której znajduje się punkt widokowy. A nieco dalej tawerna oraz dwa stare młyny. Jeden z nich mozna nawet wynająć i spędzić tu wakacje.
Rozsiadamy się na chwilę w tawernie, żeby sie czegoś napić. Widoki przepiękne: w dali spowita lekką mgiełka Kefalonia, wokół błękitna woda, a pod nami strome skaliste zbocze opadające do morza.
Apisku wspaniałe opisy i przepiękne zdjęcia . Lazur pocztówkowy ale jak dla mnie to malutkie zatoczki, białe domki i wąskie dróżki bardziej zachwycają. Jestem też pod wrażeniem 6 km spaceru w takim klimacie
Czy pamietasz może jak nazywał się ten wiatrak, bo opcja spędzenia tam wakacji nie powiem calkiem kusząca
Jeżeli chodzi o Maroko w miesiącach wakacyjnych to parę lat temu miałam okazję być na objazdówce w sierpniu z nieistniejącym juz biurem triada i zieleni było jak na lekarstwo. Miejsca gdzie bywaja turyści są zadbane i ukwiecone, natomiast widoki zza szyby autobusu raczej surowe - przeważają drzewa arganiowe i kwitnące agawy. Natomiast kraj zdecydowanie wart zobaczenia- także polecam.
Apisku dziękuję za tę relację W lipcu spędzilismy z mężem tydzień w Tsilivi i to jest dla nas jak powrót do przeszłości Wspaniała wyspa cudowne wakacje
My byliśmy w hotelu Zante Star i codziennie przechodziliśmy koło waszego hoteliku
Carmi, cieszę się, że moja relacja powoduje fajne wspomnienia, bo rzeczywiście jest do czego wracać - choćby tylko w ten sposób.
Ulola, dzięki, a teraz o młynach. Do wynajęcia są oba i ten z kamienia i ten biały. Tam jest rodzinny biznas trzech braci Potamitis, którzy wynajmują te młyny, a oprócz tego organizują wycieczki po morzu. A to ich stronka:
Teraz na jakiś czas pożegnamy się z morskimi widokami i wjedziemy w wyższe góry.
W środkowej części wyspy znajdują się dwa pasma górskie ciągnące się z północy na południe. Docieramy właśnie do tego północnego, nieco niższego. Na tych wysokosciach kończą się oliwki, a ich miejsce zajmują jaskrawo zielone pinie, wysmukłe cyprysy i cedry..
Niestety rokrocznie znaczne areały lasów pochłaniają pożary. Mijamy ogromne tereny tuż po pożarze. Bardzo to przykry widok - porównując te piękne lasy przez które przed momentem jechaliśmy - z tym co widzimy teraz....To miejsce jest szczególnie smutne, bo widać, że ogień grasował tu bardzo niedawno. Nie ma nawet źdźbła zielonej trawy, tylko czarne kikuty drzew, wypalone krzaki, zczerniałe są nawet kamienie. A ile żyjątek zmieszkujących ten teren zginęło????? Przecież nie zdążyły uciec przed falą ogromnego ognia.
Tego dnia jeszcze parokrotnie widzimy hektary wypalonego lasu, ale w wielu miejscach przyroda budzi się już do nowego życia. Wyrastają jakies roślinki, krzaczki, zioła. Ale ile lat minie, by ponownie pojawił się tu las, który spłonął w okamgnieniu????
Ponieważ kocham przyrodę widoki takie działają na mnie bardzo przygnębiająco. Nie chciałam nawet tego miejsca fotografować. Wstawię jedną fotkę po pożarze, ale tam gdzie roślinność już się reanimuje.
Szczęście w nieszczęściu, że nie ma tu osad ludzkich, choć w paru miejscach widzieliśmy wypalone tereny podchodzące prawie pod zabudowania wiejskie.
Dojeżdżamy do miasteczka, a może wsi Volimes. Jest to nieformalna stolica północnego rejonu wyspy. Ładna miejscowość otoczona górami, w której kultywuje się tradycje rękodzieła artystycznego.. Jest tu mnóstwo sklepików i straganów z kolorową lokalną ceramiką, ręcznie tkanymi dywanami czy koronkowymi serwetami. Na oddzielnych stołach stoją butelki z domowym winem, oliwą i octem winnym, słoje i słoiczki z oliwkami i miodem, wiszą dla dekoracji pęki ziół. Można też je kupić w torebkach, już przygotowane do spożycia jako przyprawy, jak również spróbować tutejszych specjałów - ciastek z orzechami.
Zjeżdża sie tu wielu sprzedawców z całej okolicy, bo przez miasteczko biegnie droga na punkt widokowy nad Plażą Wraku. Tak więc pełno tu autokarów i samochodów z turystami, i jest szansa, że którąś z tych rzeczy kupią na pamiątkę. Trzeba przyznać, że wyroby na ogół są ładne i oryginalne, a nie jakaś chińska tandeta.
Chwilę chodzimy po miasteczku. Jest kościól z dzwonnicą, parę knajpek, waskie uliczki, ale domy raczej nowoczesne. Rzadko zdarza się jakaś perełka z okresu przed trzęsieniem ziemi.
Obieramy kierunek na punkt widokowy nad Plażą Wraku, który znajduje się niecałe pięć kilometrów od Volimes. Na rozwidleniu dróg nie wahamy się w którą skręcić - jak to tutaj często bywa - tylko podążamy za większością samochodów. Dojeżdżamy do sporego parkingu, gdzie również kwitnie handel lokalnymi produktami. Sprzedawcy nie są natrętni, z uśmiechem wskazują ręką swój towar. Ale niczego nie wciskają na siłe, jak to jest na porządku dziennym w niektórych krajach, a czego nie znoszę.
Platforma widokowa jest malutka, chyba powstała przed boomem turystycznym. Mieści się na niej zaledwie kilka osób, jej przepustowość wyraźnie jest zbyt mała. A jeszcze jak się tam znajdzie ruska dziewoja, robiąca zalotne minki do obiektywu - kolejkę oczekujących na widoki cholera bierze. Nie chce nam się czekać w tej kolejce. Zauważam, że w pobliżu jest cypelek z prowadzącą nań wąską dróżką na samej grani, ale ja mam lęk wysokości i za nic tam nie wejdę. Po prostu boję się tam iść, mając po bokach głębokie przepaści. Część osób ryzykuje i wchodzi na ten naturalny punkt widokowy. Podobno często przyjeżdża tu policja i wlepia mandaty ryzykantom.
My znajdujemy sobie swój własny punkt widokowy, z dala od tłumu. Może nie jest on taki super, ale nam wystarcza. Możemy sobie tu spokojnie usiąść, nikt nas nie popędza, nikomu nie zasłaniamy widoku....
Według mnie widoki z góry są jeszcze piękniejsze niż z morza, ogarnia się ten Wielki Błękit w znacznej perspektywie, i jakoś ten wrak mniej się rzuca w oczy.
Momi, takiego kolorku morza to ja nie widziałam nigdzie dotąd! Niestety w grotach nasza małpka fiksowała i fotki nie wyszły. Za to lazurki i ona złapała....
Mariola
Bepi, dzięki. Jak dopływaliśmy do tej plaży i ukazał się ten farbkowy błękit, to sobie o Tobie pomyślałam!!!! Byłabyś w niebowzięta, na mnie jednak zieleń i kwiatki robią większe wrażenie....
Dziś drugi dzień objazdu wyspy. Tak nam się spodobała jej zachodnia część od strony morza, że postanawiamy na " świeżo" obejrzeć to samo z innej prerspektywy, to znaczy z lądu.
W centralnej i wschodniej części wyspy jest spora nizina z małymi pagórkami i tam właśnie znajduje się większość wiosek oraz pól uprawnych. Tereny te pokryte są również gęstą siecią dróg. Tym razem odpuszczamy już sobie lokalną drogę wzdłuż morza, i żeby było szybciej - wybieramy jedną z główniejszych szos bięgnącą ze stolicy na północ. Mijamy wioski większe i mniejsze, a w każdej z nich - w zależności od liczby mieszkańców - stoi kościół z charakterystyczną oddzielną dzwonnicą lub jedynie mała kapliczka z dzwonami umieszczonymi nad wejściem. Pomiędzy wioskami ciągną się uprawy warzyw, sady owocowe, winnice, a na okolicznych wzgórzach srebrzą się gaje oliwne.
Aby zdążyć przed tłumem turystów najpierw udajemy się do cudownych źródeł w Xigji. Tym razem z parkowaniem nie ma problemu, Już tutaj czuje się niezbyt przyjemny zapach siarkowodoru. Po stromych schodkach schodzimy w dół na małą kamienistą plażę. Poranne słońce jeszcze tu nie dociera, ludzi prawie nie ma. Warto zatem do takich mocno uturystycznionych miejsc przyjeżdżać wcześnie rano, bądź późnym popołudniem. Wchodzimy do morza i z miejsca ogarnia nas uczucie chłodu - dotychczas tu niespotykane. Po lewej stronie znajduje się grota, im bliżej podchodzimy, tym woda zimniejsza. Chyba właśnie w niej jest to cudowne źródło. W wodzie pływają jakieś białawe drobinki i nie jest taka przezroczysta jak wszędzie. Trochę się moczymy, ale robi się nam chłodno i opuszczamy to naturalne SPA, wcale nie odmłodzeni. A może to dopiero jutro zadziała?????
Jedziemy teraz na najdalszy północny cypelek Zakynthosu. którym jest przylądek Skinari. W pewnym momencie trzeba zjechać z głównej drogi - są kierunkowskazy. Wąska ale z dobrą nawierzchnią droga prowadzi do białej latarni morskiej, w pobliżu której znajduje się punkt widokowy. A nieco dalej tawerna oraz dwa stare młyny. Jeden z nich mozna nawet wynająć i spędzić tu wakacje.
Rozsiadamy się na chwilę w tawernie, żeby sie czegoś napić. Widoki przepiękne: w dali spowita lekką mgiełka Kefalonia, wokół błękitna woda, a pod nami strome skaliste zbocze opadające do morza.
Mariola
Doczytałam...uf...jestem pełna zachwytu.....a lazury miejscami wala po oczach ,ze najlepiej okulary słoneczne załozyc
przeczytałem wszystko z zapartym tchem.... super...
Apisku wspaniałe opisy i przepiękne zdjęcia . Lazur pocztówkowy ale jak dla mnie to malutkie zatoczki, białe domki i wąskie dróżki bardziej zachwycają. Jestem też pod wrażeniem 6 km spaceru w takim klimacie
Czy pamietasz może jak nazywał się ten wiatrak, bo opcja spędzenia tam wakacji nie powiem calkiem kusząca
Jeżeli chodzi o Maroko w miesiącach wakacyjnych to parę lat temu miałam okazję być na objazdówce w sierpniu z nieistniejącym juz biurem triada i zieleni było jak na lekarstwo. Miejsca gdzie bywaja turyści są zadbane i ukwiecone, natomiast widoki zza szyby autobusu raczej surowe - przeważają drzewa arganiowe i kwitnące agawy. Natomiast kraj zdecydowanie wart zobaczenia- także polecam.
"Kto podróżuje ten dwa razy żyje" H. Ch. Andersen
Woda w zatoce wraku ma nieziemski kolor!!!!
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Apisku dziękuję za tę relację W lipcu spędzilismy z mężem tydzień w Tsilivi i to jest dla nas jak powrót do przeszłości Wspaniała wyspa cudowne wakacje
My byliśmy w hotelu Zante Star i codziennie przechodziliśmy koło waszego hoteliku
http://wolnoscsmakowania.blogspot.co.uk/
Kasia, Lordowski, Anusia, dzięki za miłe słowa.
Carmi, cieszę się, że moja relacja powoduje fajne wspomnienia, bo rzeczywiście jest do czego wracać - choćby tylko w ten sposób.
Ulola, dzięki, a teraz o młynach. Do wynajęcia są oba i ten z kamienia i ten biały. Tam jest rodzinny biznas trzech braci Potamitis, którzy wynajmują te młyny, a oprócz tego organizują wycieczki po morzu. A to ich stronka:
www.potamitisbros.gr
Mariola
i ja się melduje z kubkiem kawy..:)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Witaj, momi
A oto świeża dostawa dla Ciebie:
Teraz na jakiś czas pożegnamy się z morskimi widokami i wjedziemy w wyższe góry.
W środkowej części wyspy znajdują się dwa pasma górskie ciągnące się z północy na południe. Docieramy właśnie do tego północnego, nieco niższego. Na tych wysokosciach kończą się oliwki, a ich miejsce zajmują jaskrawo zielone pinie, wysmukłe cyprysy i cedry..
Niestety rokrocznie znaczne areały lasów pochłaniają pożary. Mijamy ogromne tereny tuż po pożarze. Bardzo to przykry widok - porównując te piękne lasy przez które przed momentem jechaliśmy - z tym co widzimy teraz....To miejsce jest szczególnie smutne, bo widać, że ogień grasował tu bardzo niedawno. Nie ma nawet źdźbła zielonej trawy, tylko czarne kikuty drzew, wypalone krzaki, zczerniałe są nawet kamienie. A ile żyjątek zmieszkujących ten teren zginęło????? Przecież nie zdążyły uciec przed falą ogromnego ognia.
Tego dnia jeszcze parokrotnie widzimy hektary wypalonego lasu, ale w wielu miejscach przyroda budzi się już do nowego życia. Wyrastają jakies roślinki, krzaczki, zioła. Ale ile lat minie, by ponownie pojawił się tu las, który spłonął w okamgnieniu????
Ponieważ kocham przyrodę widoki takie działają na mnie bardzo przygnębiająco. Nie chciałam nawet tego miejsca fotografować. Wstawię jedną fotkę po pożarze, ale tam gdzie roślinność już się reanimuje.
Szczęście w nieszczęściu, że nie ma tu osad ludzkich, choć w paru miejscach widzieliśmy wypalone tereny podchodzące prawie pod zabudowania wiejskie.
Dojeżdżamy do miasteczka, a może wsi Volimes. Jest to nieformalna stolica północnego rejonu wyspy. Ładna miejscowość otoczona górami, w której kultywuje się tradycje rękodzieła artystycznego.. Jest tu mnóstwo sklepików i straganów z kolorową lokalną ceramiką, ręcznie tkanymi dywanami czy koronkowymi serwetami. Na oddzielnych stołach stoją butelki z domowym winem, oliwą i octem winnym, słoje i słoiczki z oliwkami i miodem, wiszą dla dekoracji pęki ziół. Można też je kupić w torebkach, już przygotowane do spożycia jako przyprawy, jak również spróbować tutejszych specjałów - ciastek z orzechami.
Zjeżdża sie tu wielu sprzedawców z całej okolicy, bo przez miasteczko biegnie droga na punkt widokowy nad Plażą Wraku. Tak więc pełno tu autokarów i samochodów z turystami, i jest szansa, że którąś z tych rzeczy kupią na pamiątkę. Trzeba przyznać, że wyroby na ogół są ładne i oryginalne, a nie jakaś chińska tandeta.
Chwilę chodzimy po miasteczku. Jest kościól z dzwonnicą, parę knajpek, waskie uliczki, ale domy raczej nowoczesne. Rzadko zdarza się jakaś perełka z okresu przed trzęsieniem ziemi.
Obieramy kierunek na punkt widokowy nad Plażą Wraku, który znajduje się niecałe pięć kilometrów od Volimes. Na rozwidleniu dróg nie wahamy się w którą skręcić - jak to tutaj często bywa - tylko podążamy za większością samochodów. Dojeżdżamy do sporego parkingu, gdzie również kwitnie handel lokalnymi produktami. Sprzedawcy nie są natrętni, z uśmiechem wskazują ręką swój towar. Ale niczego nie wciskają na siłe, jak to jest na porządku dziennym w niektórych krajach, a czego nie znoszę.
Platforma widokowa jest malutka, chyba powstała przed boomem turystycznym. Mieści się na niej zaledwie kilka osób, jej przepustowość wyraźnie jest zbyt mała. A jeszcze jak się tam znajdzie ruska dziewoja, robiąca zalotne minki do obiektywu - kolejkę oczekujących na widoki cholera bierze. Nie chce nam się czekać w tej kolejce. Zauważam, że w pobliżu jest cypelek z prowadzącą nań wąską dróżką na samej grani, ale ja mam lęk wysokości i za nic tam nie wejdę. Po prostu boję się tam iść, mając po bokach głębokie przepaści. Część osób ryzykuje i wchodzi na ten naturalny punkt widokowy. Podobno często przyjeżdża tu policja i wlepia mandaty ryzykantom.
My znajdujemy sobie swój własny punkt widokowy, z dala od tłumu. Może nie jest on taki super, ale nam wystarcza. Możemy sobie tu spokojnie usiąść, nikt nas nie popędza, nikomu nie zasłaniamy widoku....
Według mnie widoki z góry są jeszcze piękniejsze niż z morza, ogarnia się ten Wielki Błękit w znacznej perspektywie, i jakoś ten wrak mniej się rzuca w oczy.
Koniecznie trzeba tu przyjechać!!!!!
Mariola