--------------------

____________________

 

 

 



Kraj Basków (Północna Hiszpania) - dlaczego warto tam jechać ?

108 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 3 godziny 17 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku, alez piekna ta zielen, kwiaty Smile hortensje dodaja tyle uroku !!

No trip no life

Asia
Obrazek użytkownika Asia
Offline
Ostatnio: 7 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

apisek :

Asia, tak od razu wynajmując autko po przylocie zaznaczyliśmy, że będziemy jeździc do Francji. A poniewaz nie wiedzieliśmy dokładnie kiedy i ile razy, to wzięliśmy na cały czas. Była to raczej głupota z naszej strony, bo sporo więcej wyszło.

My nigdy nie ryzykujemy i zawsze opłacamy max stawkę ubezieczeniową. Mamy niemiły przykład znajomych, którym na parkingu ktoś wgniótł dość poważnie drzwi w wynajętym aucie, a że mieli wersję z udziałem własnym, to ta przyjemność kosztowała ich 700 E.

My wolimy trochę więcej zapłacić i spokojnie jeździć.

Apisku dziękuję bardzo. Spytałam bo ostatnio właśnie mieliśmy problem z dokupieniem ubezpieczenia na przekroczenie granicy. Z drugiej strony odbieraliśmy auto o 1 w nocy, więc może obsługa była zmęczona Biggrin Jak pani zaczęła nam wmawiać, że karta kredytowa męża nie jest kartą kredytową odpuściliśmy. Biggrin

...nieważne gdzie, ważne z kim...

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Nelcia, uwielbiam hortensje, mam ich sporo w ogrodzie, ale nie tak okazałe....

Jakoś najmniej lubiłam niebieskie, takie mi się sztuczne, zimne wydawały...aż do Madery. Tam były głównie niebieskie i od tego czasu tak je polubiłam.

Asia, my na ogół zamawiamy przez internet z wyprzedzeniem. Na ogół dobrze na tym wychodzimy, choć bywało, że ludzie na miejscu taniej załatwiali. Szczególnie dotyczy to małych lokalnych wypożyczalni poza sezonem – z nimi można coś utargować. Ale mój mąż lubi mieć wszystko wcześniej zorganizowane, nie bardzo go bawi improwizacja. W zeszłym roku, jadąc w pełni sezonu na Zakynthos wszędzie nam przez internet odmawiali, twierdząc, że wszystie auta mają zarezerwowane. I faktycznie po przyjeździe łaziliśmy po wypożyczalniach i nic nie było. W końcu coś nam wynaleźli, ale był to najgorszy rzęch, jaki kiedykolwiek mieliśmy. Wajchę od biegów, jak mężowi w garści została, to Kropelką przykleili, ale jakoś przejeździliśmy....

Kolejnego dnia wyjeżdżamy na południe, pamiętając tę trasę sprzed kilku dni, jak nam się tu podobało. Małe wioski wtopione w okoliczne górki, zielone doliny, kwiaty, słowem blisko natury.

Nie mamy żadnego konkretnego celu, jedziemy przed siebie, stajemy gdzie nam się spodoba. I to jest wyższość podróżowania na własną rękę...

Spacerujemy po małych mieścinach, już nawet nie zwracamy uwagi na ich skomplikowane nazwy. Senna atmosfera, cisza, spokój. Oh, jak fajnie wyrwać się z miasta w takie zacisze!!!

Wspinamy się stromymi brukowanymi kocimi łbami uliczkami, mąż zagląda do kościołów, a ja na podwórka....

W jednej z wiosek wchodzimy na wzniesienie, na którym była niegdyś jakaś warownia, a obecnie zostały tylko ruiny. Nic tu ciekawego nie ma, resztki rozwalonych murów i chwasty, ale widok na całą okolicę bardzo fajny...

Robimy dużą pętlę po tej zielonej krainie, by w końcu trafić w góry. To pasmo górskie nosi nazwę Pireneje Atlantyckie – jesteśmy tu w swoim żywiole. Snując się po jednej z wiosek trafiamy na szczycie górki na tajemniczy dom. Widać, ze niegdyś była to bogata posesja, ale dzisiaj jest kompletnie pusta i zrujnowana. Aż się wierzyć nie chce, że w takim miejscu stoi ona taka zaniedbana i niezagospodarowana. Obchodzimy ją wokół, dom niby w kształcie prostej bryły, spod opadajacego tynku prześwituje kamienny mur – ale ma w sobie to coś!!!!!Wchodzimy po zarośniętych schodkach do zapuszczonego, zarośniętego zielskiem ogrodu. Po ścianach wije się bluszcz, a w kamiennym murze zagnieździły się małe tuje.

Z tarasu z kolumnamni roztacza się wspaniały widok.

Wokół niesamowita atmosfera, ciekawe jaka jest prawdziwa historia tego domu? Może wydarzyła sie tu jakaś tragedia i dlatego nikt nie chce tu wracać?

Jak cudownie byłoby go kupić, wyremontować, obsadzić hortensjami....No wiem, że nierealne, ale pomarzyć nie można?????

Po przejechaniu kilkunastu kilometrów górskimi trasami znów wypadamy nad morze.

W małej rybackiej knajpce zjadamy najtańsze pintxos - na jakie trafiliśmy w Kraju Basków – po 1,5 Euro i to w dodatku super świeże, bo robione na konkretne zamówienie. Trudno się z właścicielką baru dogadać, ale pokazujemy palcem, co ma nam na bagietki nałożyć i jakoś ta kooperacja zdaje egzamin....

Przemiła właścicielka przynosi nam na spróbowanie cydr własnej roboty. Cydr to nie jest ani wino, ani piwo, nie jest też żadną nalewką. To niskoprocentowy napój z moszczu jabłkowego, ma na ogół 4,5-6% alkoholu.

Jak taki słaby, to nawet mąż trochę może wypić, bo zamierzamy sobie pobuszować trochę po tym surowym wybrzeżu Zatoki Biskajskiej na piechotkę.

Mam zasadę, że wówczas gdy mąż prowadzi samochód, ja też nie piję, żeby mi nie wypominał, że nie dość że mi tyłek wozi, to jeszcze ja się winem raczę, a jemu ślinka leci.

Niezły ten baskijski cydr, o wiele lepszy niż ten, który wiele lat temu piłam w Anglii. Jak się później dowiedzieliśmy tutaj nie dodają do moszczu w ogóle cukru ani sztucznego dwutlenku węgla, żeby był musujący. Uważają, że to profanacja tego wspaniałego trunku. Czy on rzeczywiście taki wspaniały – możnaby dyskutować. Ale w takim miejscu, w to gorące popołudnie całkiem nam smakuje.

Schodzimy po stromych, wykutych w skale schodkach na plażę. Fale są tu o wiele większe niż na znajdującej się w zatoce plaży w San Sebastian. Wokół wznoszą się groźne czarne skaliste klify, a na brzegu jest zaledwie kilka osób.

Tutaj bedzie sjesta....

Mariola

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Jak już pisałam San Sebastian pięknie położone, podoba mi się , z kolei w Biarritz plaże ładniejsze i wydaje się jeszcze więcej zieleni.

Apisku tak piszesz o tych pintxos, że wyobrażam sobie, jakie musiały być pyszne Smile

Czekam na wioski....

Kolka
Obrazek użytkownika Kolka
Offline
Ostatnio: 8 lat 4 miesiące temu
Rejestracja: 09 wrz 2013

Apisku - muszę Ci troszkę posłodzić Pleasantry Czytając Twoje relacje wprowadzam się w taki błogi nastrój.

Rozluźniam się, uspokajam Smile

I zawsze tak jest, przy każdej Twojej relacji Give rose Nie dość, że tryskasz wiedzą na temat odwiedzanych miejsc to potrafisz to pięknie, ciekawie przekazać - masz niesamowity dar Smile A na tym zdjęciu - już sobie wyobrażam ogród w Twoim wykonaniu - trzeba mieć wyobraźnię, a Ty ją masz na pewno 

Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Plumeria, oba miasta bardzo ładne, ale każde – tak jak już pisałam – ma coś ,czego inne nie posiada. W sumie to najlepsza byłaby taka kompilacja najlepszych cech...

Kolka, wielkie dzięki za komplementy, cieszę się, że ci odpowiada mój styl relacji

Choć po sjeście jesteśmy co nieco rozleniwieni – wracamy do miasta. To już ostatnia szansa odbycia spaceru po San Sebastian!!!!

Idziemy wzdłuż reprezentacyjnych ulic ze stylowymi kamienicami i dochodzimy do teatru miejskiego.

Brama na Stare Miasto

 A to teatr

W tym renesansowym budynku odbywały się rokrocznie festiwale filmowowe aż do 1999 roku, kiedy to wybudowano nową siedzibę festiwalową. O ile stary teatr bardzo mi się podoba, o tyle nowy w kształcie szaro-burego sześcianu wydaje mi się wręcz brzydki.

Ta potężna hala widowiskowo - konferencyjna znajduje się tuż przy plaży u ujścia rzeki Urumea. Gdy ją widziałam ze wzgórza Igeldo byłam przekonana, że jest w trakcie remontu osłonięta jakimiś szarymi panelami, by przechodniom coś na łeb nie spadło. Okazuje się, że to jest właśnie reprezentacyjna siedziba festiwalowa o nazwie Kursaal cała pokryta taflami szkła. A tak nota bene, to nazwa fajna – akurat na fermę kur to by się ona nadawała!!!!

Jak dla mnie brzydactwo, że hej!!! Szpeci całą panoramę miasta widzianą od strony morza.

Mijamy to cudo współczesnej architektury, tak odbiegające od stylowych kopułek, wieżyczek, rzeźb i ozdobnych fasad zabytkowych kamienic i dochodzimy do morza.

 Widok z góry - to ta szara bryła

Mariola

wojtek1
Obrazek użytkownika wojtek1
Offline
Ostatnio: 4 lata 5 miesięcy temu
Rejestracja: 09 mar 2014

Piękna ta Kraina Basków , czekam na więcej Smile

Czy oprócz zdjęć winnic Nawarry (chyba) , zobaczymy jeszcze winnice Riojy ??

Bardzo mi smakuje wino z tego regionu , a to mało popularny kierunek

dla polskich turystów , może byliście , to bardzo blisko ...

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Wojtek, nie byliśmy w prowincji Rioja.

To również ulubione wino mojego męża.

Znajomy z Bilbao, którego teściowie mają niewielką winnicę, w zasadzie na potrzeby rodziny, mówił nam ,że wino pochodzące z winnic znajdujących się w prowincji Rioja, jak również winnic ze ściśle określonych terenów Nawarry i Kraju Basków ( tu konkretnie z rejonu Alova), otrzymują certyfikat Denominacion de Origen Calificade – czyli mają prawo używać marki Rioja.

Ja byłam dotąd przekonana, ze Rioja to wyłącznie czerwone wina, a okazało się, że są również białe. To było dla mnie zaskoczenie....

Idziemy plażą w stronę starego portu brodząc w niezbyt ciepłym oceanie. Niestety na kąpiel się nie decyduję...

Dochodzimy do portu rybackiego, gdzie stoi wiele łódek. Do jednej właśnie ładuje się jakaś hiszpańska rodzinka, to i my się dosiadamy. Za 5 Euro od łebka płyniemy w kierunku wysepki Santa Clara.

Wysepka ta leży w zatoce La Concha i widać ją chyba z każdego punku miasta. Jej wysoka skalista sylwetka wynurza się stromo z oceanu.

 A tu z innej strony

Cała jest zalesiona, gdzieniegdzie widać gołe płaszczyzny skał. Na szczycie stoi biała latarnia morska i jest pole piknikowe, z tym że jedzonko trzeba sobie przywieźć samemu. Jest wprawdzie mała kafejka przy plaży, ale można w niej dostać tylko kawę, lody i słodycze.

Malutka plaża wynurzająca się wśród skał jest już prawie niewidoczna, no bo zaczął się przypływ. Teraz musimy przeskoczyć z bujajacej się łódki na nabrzeże...

 A wokół fale z hukiem uderzają o skały

 Wąską ścieżką wspinamy się na szczyt

 

 A na szczycie istna dżungla....to lubię

Aż niewiarygodne, jak ogromne są tu różnice poziomu wody. W czasie maksymalnego przypływu woda podnosi się nawet o 4 metry!!!!

Spacerujemy po tej cichej wysepce i nawet nie chce nam się wracać na ląd stały.

Ale nie zawsze było na niej tak błogo i sympatycznie. Pod koniec 16 wieku San Sebastian opanowała epidemia dżumy. Bardzo wielu mieszkańców w jej wyniku zmarło. W celu zahamowania rozprzestrzeniamia się choroby, zarażonych wywożono na wyspę Santa Clara - aby ich odseparować - i pozostawiano tam na niechybną śmierć.

Tak że wysepka miała też tragiczne karty w swej historii...

 A tu widok miasta z wyspy

Mariola

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Zastanwiałam się , czy popłyniecie na tę wyspę.  A powiedz Apisku jak długo wspinaliście się na szczyt ? Bo na zdjęciach mała się ta wyspa wydaje.

Tamaryszki w San Sebastian wyjątkowo piękne !!!

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 4 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Plumeria, zdobycie tego szczytu to żaden wyczyn!!!!

Szliśmy z 20 minut, a ja jeszcze po drodze oglądałam mchy i roślinki...

Ładny był z niej widok, ale pogoda się trochę spsuła.

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap