Po nacieszeniu oczu widokiem (głównie jednak, choć nie tylko) Alhambry, postanawiamy spacerem wrócić do centrum. Bez sensu czekać na autobus (choć kursują dość często), gdy wąskie uliczki kuszą swoim klimatem... i nic, tylko zachęcają do spaceru... No to idziemy:
Z Albaicin udaliśmy się w okolice katedry. Tam na jednym z małych placyków zjedliśmy lunch (pijąc kawę z naszych polskich, kaszubskich filiżanek marki Lubiana), po czym udaliśmy się do Alhambry. Czas zwiedzania się zbliżał, czekaliśmy aż wybije godzina 14, by razem z całym ogonkiem stojących przed nami i za nami ludzi, wejść na ten przepastny teren. A jest tam gdzie chodzić, oj jest.
Na pierwszy ogień bierzemy Generalife. Przepiękne, kwitnące ogrody, z bujną roślinnościa, ślicznymi budynkami i wspaniałym widokiem na Albaicin. Co tu dużo mówić, lepiej oglądać.
nadrobione i jestem na bieżąco .... z tą Alhambrą, to rzeczywiście kłopot z nadmiarem chętnych do zwiedzania. Dobrze, że zaliczyliście tą atrakcję bo warto. Mam pytanko, o Portugalii też coś skrobniesz ?? Pozdrawiam i czekam na więcej
Wojtek - skrobnę. Choć w sumie niewiele tam widzieliśmy. Wręcz bardzo niewiele Chcę tylko zamknąć temat Hiszpanii, a że sezon grypowy, to średnio to jakoś mi idzie
Alhambra to nie tylko piękne ogrody (w których można spędzić wieeele godzin), ale również Alcazaba z widokiem na miasto, wieżami, na które można się wspinać, ruinami. Wszystko w kolorach brązu, jak na wypalonej słońcem pustyni...
Mimo tego, że niebo wygląda na czyste, to w trakcie naszego zwiedzania spadło kilka kropli z nieba. Niedużo, ale jednak.
Katedra "z lekka" wyróżnia się na tle otaczających ją budynków. To pewnie ta wieża
Ogrodami, gdzieś bokiem (zgodnie ze znakami) opuszczamy Alcazabę.
Jeszcze Pałac Karola V i czas ruszać na główne zwiedzanie. To, przez które są takie hocki-klocki z wejściem do Alhambry.
Pałac Karola, choć z zewnątrz kwadratowy, w środku jest... okrągły.
W pałacu nie wolno siadać. Tzn. nie wolno przysiadać na ziemi, na schodkach, nigdzie. Chyba że na ławkach, które są przy samym wejściu i dość mocno oblegane. I nieważne, czy masz 3 lata czy 63. Chodzą panowie w mundurkach i zwracają uwagę. Tzn. pilnują porządku
Bilet do Alhambry to tak naprawdę dwa bilety. A raczej dwie różne godziny. Jedna - to przedział godzinowy na zwiedzanie całego kompleksu. Albo poranek albo popołudnie (albo noc, bo i nocne zwiedzania są, ale nie wiem, czy zawsze czy w sezonie czy jeszcze jakoś inaczej). Druga godzina, to godzina wejścia do pałaców. I tej godziny trzeba się mocno trzymać. Nie ma, że się kilka minut spóźniło. Nie ma, że mam przecież bilet, to wejdę z inną grupą, na inną godzinę. Nieważne, że Twoje cztery towarzyszki wchodzą o 18:00, a ty jedyna masz bilet na 19:15. Nie możesz z nimi wejść (scena autentyczna). Wchodzisz o wyznaczonej Ci łaskawie godzinie i koniec. Plecak możesz mieć, ale malutki. I koniecznie z przodu. Większe trzeba zostawić w (przeładowanej) przechowalni (nie pamiętam, czy poza szafkami była też jakaś inna forma przechowywania plecaków).
My wchodziliśmy na 18:00, czyli na sam koniec naszego zwiedzania. Warto było czekać. Te zdobienia, detale, drzwi, okna, te wszystkie ornamenty... To właśnie chciałam zobaczyć, po to jechałam te kilka tysięcy kilometrów. Cieszyłam się jak dziecko, że się udało (choć nasze dzieci już powoli miały dość zwiedzania i średnio się cieszyły ;)). Zdjęć postaram, się wkleić tylko kilka. Choć ciężko wybrać
Po nacieszeniu oczu widokiem (głównie jednak, choć nie tylko) Alhambry, postanawiamy spacerem wrócić do centrum. Bez sensu czekać na autobus (choć kursują dość często), gdy wąskie uliczki kuszą swoim klimatem... i nic, tylko zachęcają do spaceru... No to idziemy:
Fajne klimaty !
No trip no life
Nelcia - bo i okolica fajna
Z Albaicin udaliśmy się w okolice katedry. Tam na jednym z małych placyków zjedliśmy lunch (pijąc kawę z naszych polskich, kaszubskich filiżanek marki Lubiana), po czym udaliśmy się do Alhambry. Czas zwiedzania się zbliżał, czekaliśmy aż wybije godzina 14, by razem z całym ogonkiem stojących przed nami i za nami ludzi, wejść na ten przepastny teren. A jest tam gdzie chodzić, oj jest.
Na pierwszy ogień bierzemy Generalife. Przepiękne, kwitnące ogrody, z bujną roślinnościa, ślicznymi budynkami i wspaniałym widokiem na Albaicin. Co tu dużo mówić, lepiej oglądać.
Planujemy kolejność zwiedzania:
Piękne łuki i zdobienia:
nadrobione i jestem na bieżąco .... z tą Alhambrą, to rzeczywiście kłopot z nadmiarem chętnych do zwiedzania. Dobrze, że zaliczyliście tą atrakcję bo warto. Mam pytanko, o Portugalii też coś skrobniesz ?? Pozdrawiam i czekam na więcej
Wojtek - skrobnę. Choć w sumie niewiele tam widzieliśmy. Wręcz bardzo niewiele Chcę tylko zamknąć temat Hiszpanii, a że sezon grypowy, to średnio to jakoś mi idzie
josiamac, w takim razie, zdrówka życzę
dzięki Wojtek.
Jedziemy dalej, bo inaczej nigdy tego nie skończę
Alhambra to nie tylko piękne ogrody (w których można spędzić wieeele godzin), ale również Alcazaba z widokiem na miasto, wieżami, na które można się wspinać, ruinami. Wszystko w kolorach brązu, jak na wypalonej słońcem pustyni...
Mimo tego, że niebo wygląda na czyste, to w trakcie naszego zwiedzania spadło kilka kropli z nieba. Niedużo, ale jednak.
Widok na kościół św. Mikołaja i Albaicin:
Jeszcze kilka A co tam
Katedra "z lekka" wyróżnia się na tle otaczających ją budynków. To pewnie ta wieża
Ogrodami, gdzieś bokiem (zgodnie ze znakami) opuszczamy Alcazabę.
Jeszcze Pałac Karola V i czas ruszać na główne zwiedzanie. To, przez które są takie hocki-klocki z wejściem do Alhambry.
Pałac Karola, choć z zewnątrz kwadratowy, w środku jest... okrągły.
W pałacu nie wolno siadać. Tzn. nie wolno przysiadać na ziemi, na schodkach, nigdzie. Chyba że na ławkach, które są przy samym wejściu i dość mocno oblegane. I nieważne, czy masz 3 lata czy 63. Chodzą panowie w mundurkach i zwracają uwagę. Tzn. pilnują porządku
Bilet do Alhambry to tak naprawdę dwa bilety. A raczej dwie różne godziny. Jedna - to przedział godzinowy na zwiedzanie całego kompleksu. Albo poranek albo popołudnie (albo noc, bo i nocne zwiedzania są, ale nie wiem, czy zawsze czy w sezonie czy jeszcze jakoś inaczej). Druga godzina, to godzina wejścia do pałaców. I tej godziny trzeba się mocno trzymać. Nie ma, że się kilka minut spóźniło. Nie ma, że mam przecież bilet, to wejdę z inną grupą, na inną godzinę. Nieważne, że Twoje cztery towarzyszki wchodzą o 18:00, a ty jedyna masz bilet na 19:15. Nie możesz z nimi wejść (scena autentyczna). Wchodzisz o wyznaczonej Ci łaskawie godzinie i koniec. Plecak możesz mieć, ale malutki. I koniecznie z przodu. Większe trzeba zostawić w (przeładowanej) przechowalni (nie pamiętam, czy poza szafkami była też jakaś inna forma przechowywania plecaków).
My wchodziliśmy na 18:00, czyli na sam koniec naszego zwiedzania. Warto było czekać. Te zdobienia, detale, drzwi, okna, te wszystkie ornamenty... To właśnie chciałam zobaczyć, po to jechałam te kilka tysięcy kilometrów. Cieszyłam się jak dziecko, że się udało (choć nasze dzieci już powoli miały dość zwiedzania i średnio się cieszyły ;)). Zdjęć postaram, się wkleić tylko kilka. Choć ciężko wybrać