Hapolku....to koszmar W...obcy...nawet chciałam go zasponsorować żeby sobie fotkę strzelił, ale za skarby świata nie chciał
a co do Soczku....to piłam jak "dama' prawda Karissko a swoją droga to był tylko łyczek....resztę chciałam wypić kulturalnie w domku z kieliszka ....i wiecie co ...już mi nie smakowała
Ostatni dzień to w zasadzie tylko spacer po naszej dzielnicy i miejscowym bazarze......studio mamy opuścić o godz.11.00 trochę jak dla nas za wcześnie tym bardziej że samolot mamy dopiero o 17.35....a trudno spacerować z walizkami, postanawiamy wiec udać się do naszej knajpki
i zapytać właściciela czy możemy na 2 godzinki zostawić u niego nasz bagaz, a przypominam jestesmy w bardzo "niebezpiecznej dzielnicy"
oczywiście tak jak spodziewaliśmy, właściciel rozpływa się w uśmiechach....mówi, a raczej pokazuje (po po angielsku to ja z nim nijak nie mogłam się dogadać" żeby zabrać dokumenty i pieniądze.......
ale zanim...jeszcze trzeba zjeść śniadanko.......i od razu uprzedzam....nieeee nie zjedliśmy wszystkiego.....z reszty zrobiłam kanapki na drogę, a i tak w lodówce część jedzenia została
i nasza knajpka.....W ...w drzwiach
i wspomniany właściciel...do zdjęcia specjalnie czapeczkę założył...taki z niego elegancik
a taki obiadek...rodzaj mięsa do wyboru, wszystko robione na świeżo, nawet frytki nie mrożone za jedyne 5,5 do 6 euro za danie
Więc bagaż zabezpieczony idziemy jeszcze poszwędać się po okolicy......na jednym z pierwszych zdjęć widać bedące w remoncie lokalne Mercado....po trzech dniach tuz przy wejściu i wyjściu z metra zlokalizowaliśmy miejscowy bazar....w budynku tymczasowym...z zewnątrz nie wyglądało to zachęcająco, ale w środku juz tak
Tu codziennie rano kupowaliśmy świeże pachnące bułki, bagietki i ciasteczka
i tak nasza podróż dobiegła końca
taksówką za 10 euro dojechaliśmy na Dworzec autobusowy, skąd Barcelona Bus dojechaliśmy do Girony......i tak nasza podróż "Sladami Gaudiego" dobiegła końca
kiedy już siedzieliśmy w samolocie......spadł pierwszy i jedyny deszcz podczas naszego pobytu i tak
Barcelona pożegnała nas deszczem ............może jeszcze kiedyś tu wrócimy
Bedzie jeszcze parę słów podsumowania i zestawienie kosztów, ale musi mnie najść wena
Pumcia, a gdzie Ty przepadłaś?
...nieważne gdzie, ważne z kim...
No właśnie też siem pytam
Pumi....tak z gwinta toż to nie przystoi
A za fotę z "Obcym" dałbym się pokroić
uwielbiam tą sangrię na GC piłam codziennie
Jestem.....już kończę....
Hapolku....to koszmar W...obcy...nawet chciałam go zasponsorować żeby sobie fotkę strzelił, ale za skarby świata nie chciał
a co do Soczku....to piłam jak "dama' prawda Karissko a swoją droga to był tylko łyczek....resztę chciałam wypić kulturalnie w domku z kieliszka ....i wiecie co ...już mi nie smakowała
Ostatni dzień to w zasadzie tylko spacer po naszej dzielnicy i miejscowym bazarze......studio mamy opuścić o godz.11.00 trochę jak dla nas za wcześnie tym bardziej że samolot mamy dopiero o 17.35....a trudno spacerować z walizkami, postanawiamy wiec udać się do naszej knajpki
i zapytać właściciela czy możemy na 2 godzinki zostawić u niego nasz bagaz, a przypominam jestesmy w bardzo "niebezpiecznej dzielnicy"
oczywiście tak jak spodziewaliśmy, właściciel rozpływa się w uśmiechach....mówi, a raczej pokazuje (po po angielsku to ja z nim nijak nie mogłam się dogadać" żeby zabrać dokumenty i pieniądze.......
ale zanim...jeszcze trzeba zjeść śniadanko.......i od razu uprzedzam....nieeee nie zjedliśmy wszystkiego.....z reszty zrobiłam kanapki na drogę, a i tak w lodówce część jedzenia została
i nasza knajpka.....W ...w drzwiach
i wspomniany właściciel...do zdjęcia specjalnie czapeczkę założył...taki z niego elegancik
a taki obiadek...rodzaj mięsa do wyboru, wszystko robione na świeżo, nawet frytki nie mrożone za jedyne 5,5 do 6 euro za danie
pyszne......było mniam
Więc bagaż zabezpieczony idziemy jeszcze poszwędać się po okolicy......na jednym z pierwszych zdjęć widać bedące w remoncie lokalne Mercado....po trzech dniach tuz przy wejściu i wyjściu z metra zlokalizowaliśmy miejscowy bazar....w budynku tymczasowym...z zewnątrz nie wyglądało to zachęcająco, ale w środku juz tak
parę fotek
I kilka zdjęć z naszej okolicy
nasza uliczka
ooo ja bardzo lubie zdjecia z "dzielnicy".....;)
Bebetko jak bedziesz robiła podsumowanie to skrobnij jak ci sie podoba idea wynajmowania apartamentu w porównaniu do hotelu?
Jestem ciekawa czy tylko ja widzę w takim "mieszkaniu na chwilę" same plusy?
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Tu codziennie rano kupowaliśmy świeże pachnące bułki, bagietki i ciasteczka
i tak nasza podróż dobiegła końca
taksówką za 10 euro dojechaliśmy na Dworzec autobusowy, skąd Barcelona Bus dojechaliśmy do Girony......i tak nasza podróż "Sladami Gaudiego" dobiegła końca
kiedy już siedzieliśmy w samolocie......spadł pierwszy i jedyny deszcz podczas naszego pobytu i tak
Barcelona pożegnała nas deszczem ............może jeszcze kiedyś tu wrócimy
Bedzie jeszcze parę słów podsumowania i zestawienie kosztów, ale musi mnie najść wena
Zagadka....do jakiego aktora podobny jest ten sprzedawca?