Wracamy a w brzuchu burczy, zamiast jak większość hiszpanów zrobic sobie w parku Guell picknic.....to my o suchym chodzimy.......trzeba by czymś
uzupełnić kalorie...idziemy idziemy i nagle na rogu widzę odręcznie napisaną kartkę że w tej uliczce jest knajpka....dobra idziemy .....kelner stoi przed i namawia
i to powinno sprawić zeby stamtąd zwiewac, ale już 16.....a my od sniadania nic, a nic.....facet gada tylko po hiszpansku...coś tam skojarzyłam że ....menu dnia.....
chłopaki pisały ze jest coś takiego....no to postanawiamy spróbowac cena 11 euro za osobę.....siadamy i dostajemy
1. pierwsze danie .....ryż z sosem pomidorowym i jajkiem sadzonym
2. danie drugie .......kulki ziemniaczane z sosem pomidorowym (tym samym)
ja malutką wodę, W....małe piwo...... rachunek 25 euro........po tym doświadczeniu wszelkie menu dnia omijaliśmy szerokim łukiem......przypominam cenę za naszą pierwszą kolację 18 euro w tym butelka wina ...(patrz dzień pierwszy)
Pumciu no wlasnie ja tez nie lubie zwiedzac kosciolow i katedr i dlatego nigdy nie planowalam zaglądania do wewnatrz Sagrady Grzecznie prosimy o wiecej
Anusia....Kara.....ja o swoich uczuciach wzgledem Barcelony napiszę w końcówce relacji.......
Po pysznym obiadku trzeba jeszcze jakąs kanapeczkę zjeść.....zdjęcie nieostre ale głodna byłam....wybaczcie
Ufffff ale w tej Barcelonie się trzeba nachodzić......kolano boli.....no i co z tego....tak jak pisałam wczesniej....więcej, więcej,więcej
wsiadamy wiec w metro i jedziemy do stacji Liceu chcemy zajrzec do La Boquerii
no to jedziemy, a i chyba nigdzie wczesniej nie pisałam....ale metro jezdzi z częstotliwością co......3 minuty
nade mną jak wyglada rozpiska w metrze.......
La Boqueria to targ gdzie można kupic wszystko do jedzenia, picia.....owoce, orzeszki, ryby, mięso......itd ale ten Targ jest faktycznie mocno turystyczny....
w końcu połozony jest przy La Rambli
Wychodzimy i postanawiamy podjechać jeszcze na Placa Catalunya
Dojeżdzamy metrem .....plac olbrzymi, ale jakoś tak kiepsko oswietlony.....ciemny....postanawiamy tu wrócić w ciągu dnia......( nie uda nam się to)
zresztą nie jest to jakies super atrakcyjne miejsce.....podobają mi się jedynie fontanny......wolę w tym czasie powłóczyć się po innych uliczkach, ale zanim Plac.....jeszcze
La Rambla i jakiś kościół ......był prawie pusty
no i piekło
no to na tyle jesli chodzi o dzień trzeci.....metrem wracamy do domu........a w metrze
Hapolku .....laseczka by się przydała skad wiedziałeś
Kara ......jakoś mi pisanie nie idzie.....ale dzisiejszy dzień dokończę
I dlatego Pumcia prosiłam Cię o relację! ja też nie planowałam wejścia do Sagrady i dobrze, że mi pokazałaś, że to punkt obowiązkowy
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Ja KOCHAM Barcelonę. Ale ostatni raz byłam tam w ...2000 roku. Teraz wracam tam, ale na króciótko... Ale zawsze - lepszy rydz niż nic
Wracamy a w brzuchu burczy, zamiast jak większość hiszpanów zrobic sobie w parku Guell picknic.....to my o suchym chodzimy.......trzeba by czymś
uzupełnić kalorie...idziemy idziemy i nagle na rogu widzę odręcznie napisaną kartkę że w tej uliczce jest knajpka....dobra idziemy .....kelner stoi przed i namawia
i to powinno sprawić zeby stamtąd zwiewac, ale już 16.....a my od sniadania nic, a nic.....facet gada tylko po hiszpansku...coś tam skojarzyłam że ....menu dnia.....
chłopaki pisały ze jest coś takiego....no to postanawiamy spróbowac cena 11 euro za osobę.....siadamy i dostajemy
1. pierwsze danie .....ryż z sosem pomidorowym i jajkiem sadzonym
2. danie drugie .......kulki ziemniaczane z sosem pomidorowym (tym samym)
ja malutką wodę, W....małe piwo...... rachunek 25 euro........po tym doświadczeniu wszelkie menu dnia omijaliśmy szerokim łukiem......przypominam cenę za naszą pierwszą kolację 18 euro w tym butelka wina ...(patrz dzień pierwszy)
Pumciu no wlasnie ja tez nie lubie zwiedzac kosciolow i katedr i dlatego nigdy nie planowalam zaglądania do wewnatrz Sagrady Grzecznie prosimy o wiecej
Pumciu doczytałem ..... głód najczęsciej jest złym doradcą , też miewałem takie wtopy
Anusia....Kara.....ja o swoich uczuciach wzgledem Barcelony napiszę w końcówce relacji.......
Po pysznym obiadku trzeba jeszcze jakąs kanapeczkę zjeść.....zdjęcie nieostre ale głodna byłam....wybaczcie
Ufffff ale w tej Barcelonie się trzeba nachodzić......kolano boli.....no i co z tego....tak jak pisałam wczesniej....więcej, więcej,więcej
wsiadamy wiec w metro i jedziemy do stacji Liceu chcemy zajrzec do La Boquerii
no to jedziemy, a i chyba nigdzie wczesniej nie pisałam....ale metro jezdzi z częstotliwością co......3 minuty
nade mną jak wyglada rozpiska w metrze.......
La Boqueria to targ gdzie można kupic wszystko do jedzenia, picia.....owoce, orzeszki, ryby, mięso......itd ale ten Targ jest faktycznie mocno turystyczny....
w końcu połozony jest przy La Rambli
Wychodzimy i postanawiamy podjechać jeszcze na Placa Catalunya
Dojeżdzamy metrem .....plac olbrzymi, ale jakoś tak kiepsko oswietlony.....ciemny....postanawiamy tu wrócić w ciągu dnia......( nie uda nam się to)
zresztą nie jest to jakies super atrakcyjne miejsce.....podobają mi się jedynie fontanny......wolę w tym czasie powłóczyć się po innych uliczkach, ale zanim Plac.....jeszcze
La Rambla i jakiś kościół ......był prawie pusty
no i piekło
no to na tyle jesli chodzi o dzień trzeci.....metrem wracamy do domu........a w metrze
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/