Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Piękny, kolorowy Radżastan marzył mi się od dzieciństwa niemal. Zachwycona byłam, odkąd pamiętam, przepięknymi bogato-zdobionymi pałacami maharadżów i niesamowitymi świątyniami.
Powoli dorastałam do tego kierunku, pomalutku klarowało mi się co i w jaki sposób chciałabym zobaczyć.
Trafiła się promocja latem ubiegłego roku, Turkish sprzedawał bilety po 1300 zł do Bombaju, z Warszawy, w dodatku w terminie naszych świąt wielkanocnych, a my lubimy w tym czasie wyjeżdżać, więc jak tu było nie skorzystać… Dzieciakom urwalismy 3 dni szkoły i dzięki temu uzyskalismy 11 pełnych dni.
Bałam się tych Indii, tym co tam zastaniemy, żeby nie było zbytniego szoku, żeby złe emocje nie wzięły góry. Nawet może nie o siebie się tak bałam, gdyż od pewnego czasu poczułam że „dojrzałam” do kierunku, jednak martwiłam się o pozostałą część załogi, głównie o najmłodszych, bo mimo, że ich uprzedzałam - o realiach indyjskich, to obawiałam się, że może to być dla nich wieeeeelki szok.
Ja w końcu sporo przeglądałam relacji, zdjęć z tamtych stron i wiedziałam na co możemy liczyć… czego się spodziewać na miejscu… czyli że obok pięknych świątyń, pałaców, przyrody, zobaczymy ogromną biedę, żebrzące dzieci i kosmiczny brud, smród, pomyje na ulicach i krowie placki… takie przecież są Indie…
Nastawiałam ekipę na to wszystko, tłumaczyłam, że to my będziemy u nich gośćmi, że to my musimy się dostosować do nich i do tamtejszych realiów, że nie możemy marudzić, narzekać, kręcić nosem, pokazywać, że coś się nam nie podoba, że tam nie jest gorzej, przez to że jest inaczej....
Rzeczywistość okazała się mniej brutalna niż się spodziewałam, a całe nasze obawy niepotrzebne!… Może to głównie dzięki temu jak zaplanowałam tą podróż??? Miało być przecież pod hasłem „Indie na bogato”, czyli bez żadnych podróży lokalnymi pociągami czy autobusami, bez tanich hotelików, bez jedzenia z ulicznych stoisk, bez odwiedzania slumsów czy bazarów… I tak było! To chyba jednak były „Indie widziane trochę przez różowe okulary”… wiem, wiem… zaraz ktos powie, że nie poczuliśmy „prawdziwych Indii”, jak plecakowicze; wsiadając do taniego pociągu, a potem śpiąc w wynajętym pokoju u Hindusa na kanapie…, załatwiając się w podwórzu, bez bieżącej wody…. ale na pierwszy raz, z dziećmi (jedno 11 letnie), takie właśnie Indie w wersji „lajt” chyba były akurat dla nas w tej chwili najlepsze.
Mamy dzięki temu same pozytywne odczucia i wspomnienia, cała nasza ósemka wróciła wręcz zakochana w Indiach, dzieci zachwycone, nie zrażone, podobało się młodym, mimo że dla nich tym razem nie było żadnych atrakcji, żadnego "extrim", bez parków rozrywki, bez żadnych zwierzaków, ani innych temu podobnych zachęt.
Po takim delikatnym „indyjskim rozruchu”, sądzę, że kiedyś pojedziemy na bardziej hardcorowe zwiedzanie, bo mamy wieeeelki niedosyt, bo jak zawsze, było za krótko, za mało i oczywiście mega intensywnie.
Nasz plan:
Dzień 1. Delhi, po przylocie zwiedzanie Swaminarayan Akshardham, Lothus Temple, nocleg Eros Hotel.
Dzień 2. rano wyjazd do Agry. Przejazd 210 km (ok..2h40min) Zwiedzanie: Taj Mahal, Agra Fort. Nocleg hotel Atulyaa Taj.
Dzień 3. rano przejazd do Jaipur, 240 km 4 godz. Zwiedzanie: Fort Amber, City Palace, Pałac Wiatrów, Monkey (Hanuman)Temple, Nocleg hotel Umaid Bhawan Heritage Style
Dzień 4. Rano przejazd do Ranakpur, 360 km. (5,5 godz.). Zwiedzanie Jain Temple. Nocleg Fateh Bagh
Dzień 5. Przejazd do Udaipur (indyjskiej Wenecji), 90km (1,5 godz). Zwiedzanie: Pałac miejski (City Palace), na brzegu jeziora Pichola, Lake Palace, Ahar Mahasatia, nocleg Chunda Palace
Dzień 6 przelot rano na Goa, przez Bombaj, od 13.00 na plaży. Hotel Taj Exotica
dzień 7. Goa, plaże
Dzień 8. Goa plaże, wycieczka
Dzień 9. Goa plaże + wieczorny przelot do Mumbai (Bombaj). Nocleg hotel Bawa International.
Dzień 10. wylot do Polski
Przez pierwsze 5 dni opiekował się nami, woził nas przez cały czas; począwszy od lotniska przez wszystkie atrakcje, restauracje, hotele, aż do ostatniego hotelu w Udaipur, nas nasz wspaniały kierowca Pradeep. Naprawdę dbał o nas niesamowicie, był naszym dobrym duchem. Na każdym kroku otrzymywalismy porady i wskazówki, gdzie kto będzie próbował nas na co namówić, czego unikać, czego nie zabierać do świątyń, bo nas nie wpuszczą, gdzie zjeść, gdzie kupić oryginalną butelkową wodę, a nie jakąś uzupełnianą podejrzaną podróbkę, gdzie do toalety itp.
Byliśmy faktycznie wyniańczeni przez niego jak dzieci i dzięki temu nie spotkało nas żadne rozczarowanie (oprócz pierwszego dnia… ale o tym zaraz), nie dopadły żadne poważne problemy żołądkowe ani inne kłopoty.
Rozczarowanie było jedynie w obrzydliwym Delhi, w którym na szczęście spędzilismy jedno, jedyne popołudnie i noc. Reszta... BAJKA!!!! No może zawód też poczuliśmy w Agrze... ale o tym za chwilę...
Szukając kierowcy/busa, bo nasza ekipa liczyła 8 osób, dostałam bardzo duzo ofert na maila. Rozesłałam wiele zapytań, jak zawsze, ale nigdy nie dostałam tak zróżnicowanych propozycji...
Wybraliśmy firmę ze strony www.indiabycaranddriver.com Naprawdę polecam!!!!!! Za 5 dni objazdu, z kierowcą, jego pomocnikiem, ich noclegami, paliwem na ponad 1.000 km, opłatami za autostrady, parkingi, za wszystko, za naszą czwórkę, po podziale na rodzinę, wyszło ok. 1.000zł.
Mieliśmy oferty nawet ponad 5 x droższe... naprawdę, za busa za 5 dni chcieli w przeliczeniu 11.000... chore, ale i tak było... Mieliśmy ofertę też nieco tańszą, za 1.800zł za busa, czyli po 900zł za rodzinę, ale jakoś tamci z maili wydali się fajniejsi i ich wybraliśmy.
pierwsza ofkors
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
I ja się zgłaszam
Już miałam jechać ale odpuściłam także chętnie poczytam
basia35
na zachętę parę zdjęć, żeby nie było tak sucho
Delhi, pikniki na śmieciach w parku
Agra:
Jaipur świątynia małp:
Jaipur Fort Amber
Jaipur City Palace
Jaipur Wind Palace
Ranakpur i najcudowniejsza świątynia, która powaliła nas na kolana!!!!!!
Udaipur i poranna joga na cmentarzu maharadżów
Udaipur, rejs po jeziorach i pałace na wodzie
piękne hotele
przyjazne zwierzaczki - święte, hołubione przez człowieka małpy
wszechobecne święte krowy
pyszne jedzonko
występy jednego z naszych młodzieńców, tany tany na animacjach hotelowych
śmieci też były i na nich święte krowy się pasały...
a na deser palemkowe Goa, nawet czyste, przyjazne i pachnące
a dla Pań przewidziane też atrakcje, niebylejakie... zaznaczam, to żaden z naszych uczestników wycieczki.....
Zajawka mnie powaliła Super
Mika,
ale fajne te twoje Indie, Umieram z ciekawości , opowiadaj
No trip no life
NO jak na bogato to i ja jestem, nasze Indie robicie " tam poprzednio byliśmy i trochę teraz" tym razem Goa, najwspanialsze moje wakacje i urodziny DZ i Walentynki Dla mnie naj naj miejsce Czekam na Twoją relację
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Jak na bogato to ja wracam Mika...ja Cie prosze-wspomnij cos o wiazach bo ja na ten rok Bombaj o Goa miałam rozpracowane ale powiem szczerze ,za tak nas z tymi wizami wnerwili(ze poznosili prawie wszystkim tylko nie nam i zekomo jeszcze jakies utrudnienia),że odpuściliśmy,......a juz hotele miałam pobukowane
Nie pierwsza, nie ostatnia- jestem
Kolory na Twoich zdjęciach zawsze mnie "powalają na łopatki" Pięknie się zaczyna